Sled Storm

Nim przejdziemy do recenzji przygotujcie sobie: kaski ochronne, gustowne kombinezony i ciepłe kalesony by ogrzać swoje nerdowskie dupska! I nie zapomnijcie o porządnym naoliwieniu sań, gdyż czeka Was wyprawa po malowniczych krajobrazach górskich szczytów, by wziąć udział w ekstremalnych wyścigach skuterów śnieżnych!


Skutery śnieżne zawsze kojarzyły mi się z ociężałymi i mało mobilnymi maszynkami, które owszem nieźle radzą sobie w przemierzaniu śnieżnych terenów pełnych zasp, ale wyścigi? Jedyny wyścig jaki mi się kojarzył to ten z czasem, podczas którego ratownik pędził między śnieżnymi pagórkami na ratunek ofierze wypadku w górach. Sled Storm otworzył mi oczy. Owe maszynki rewelacyjnie sprawdzają się w tej niecodziennej rywalizacji pełnej niebezpieczeństw i niesamowitych wyczynów akrobatycznych. To maksymalna dawka adrenaliny dla każdego fana ekstremalnych sportów. 

OSTRA JAZDA BEZ TRZYMANKI

I to często w dosłownym tego słowa znaczeniu! Do tego jednak jeszcze przejdziemy. Póki co zakładamy grube kalesony, zapinamy obcisły lateksowy kostium i wskakujemy za stery naszego śnieżnego demona. I zapewniam, że przygotować się musicie na ostrą rywalizację gdyż to nie kółko gospodyń domowych, które pędzą przez wieś dorożką na targ by sprzedać kurze jaja. To cwane lisy, które znają na wylot swoje maszynki i wycisną z nich ostatnie soki. Nie ma taryfy ulgowej, rywale będą pędzić przed siebie przy najwyższych obrotach swoich skuterów, przy czym nie przegapią pierwszej lepszej okazji na to by nas zepchnąć prosto w otchłań przepaści.

Gra oferuje nam bardzo podstawowe tryby rozgrywki. Mamy do dyspozycji Quick Race, Championship oraz Time Trials. Wisienką na torcie tych trybów jest dostępny w grze multiplayer. Razem ze znajomymi możemy się ścigać zarówno w szybkich wyścigach jak i mistrzostwach. Tytuł oferuje śnieżne szaleństwa na podzielonym ekranie dla czterech śmiałków. Jeżeli ktoś jest szczęśliwym posiadaczem Mutitapa na szaraka, to jest to świetny tytuł na imprezy w większym gronie.

Do dyspozycji oddano nam siedem tras oraz sześć postaci, które określają konkretne wskaźniki mające realny wpływ na postać którą sterujemy podczas wyścigu. Są to: top speed, acceleration, handling, stability, tricks. Podczas szybkich starć wskaźniki te są stałe, jednak gdy wybierzemy zmagania podczas mistrzostw mamy możliwość tuningowania naszej bestii w celu polepszenia jej parametrów. Ponadto zaliczenie tego trybu umożliwia nam odkrycie dodatkowych postaci jak również tras.

TRICKI, PUNKCIKI I SKRÓCIKI

Tak jak wspomniałem, tryby jakie oferuje gra są naprawdę podstawowe. Sterowanie postacią jest typowo arcadowe, precyzyjne, intuicyjne i przyjemne. Prawdziwą siłą szpila jest jego gameplay. Miodny, niezwykle wciągający i dający ogrom satysfakcji. Można go podzielić na trzy główne filary:

Tricki – te wykonujemy przy okazji skoczni lub nawet mniejszych wyskoków jakie umożliwiają małe pagórki. Podczas skoku wciskamy R2/L2 i wykonujemy różne kombinacje d-padem/analogiem. Baza wykonywanych piruetów nie jest może tak pokaźna jak w grach pokroju THPS, ale są one naprawdę widowiskowe. Mając na uwadze, że w tej kwestii Sled Storm stawia bardziej na realizm wykonywanych sztuczek trzeba przyznać, że te robią duże wrażenie i dają sporo frajdy. Mimo, że podczas ich wykonywania dość szybko wkrada się powtarzalność, to pełen zapału ćwiczyłem te wszystkie giętkie wygibasy niczym pozycje kamasutry.

Punkty – każdy dobrze wykonany trick nagradzany jest punktacją, przy czym im częściej powtarzamy tę samą sztuczkę pod rząd, tym mniej punktów zgarniemy. Punty dają sporo satysfakcji oraz są motorem napędowym rywalizacji podczas kanapowego ciorania ze znajomymi. Możemy je zgarniać nie tylko za wszelkiego rodzaju ekstremalne łamańce, ale również za niszczenie znaków ostrzegawczych, przeszkód takich jak bałwanki, ale również za rozjechanie wiewiórki (czuję lincz obrońców zwierząt). Co ciekawe, rozjechanie wiewiórasa daje największe liczby punktów. Punkty przekładają się również na ilość kasy jaką zdobywamy, a za którą ulepszamy nasze śnieżne potwory. Są więc zatem dość kluczowym elementem podczas mistrzostw.

Skróty – coś za co najbardziej lubię tę produkcję. Trasy na jakich się ścigamy są podzielone na dwa segmenty. Jedne to czysto wyścigowe zamknięte tory z masą ostrych zakrętów i skoczni na których możemy się nieźle popisać. Drugi rodzaj tras jest bardziej otwarty. Ścigamy się po górskich terenach leśnych, gdzie napotkamy wiele przepaści czy cienkiego, skruszonego lodu na jeziorze z którym nasze skutery będą sobie radzić znacznie gorzej. To właśnie te trasy są wręcz przesiąknięte masą rozwidleń i alternatywnych tras w postaci skrótów. Jedna trasa posiada ich kilka i często po wielu wyścigach uda nam się wszystkie odkryć. Muszę tu nadmienić, że nie są to zwykłe zboczenia z właściwej drogi. Są to różnego rodzaju skoki nad przepaścią,  opuszczone jaskinie z torami czy też manewry w gąszczu drzew.

EKSTREMALNIE DLA OKA I DLA UCHA

Oprawa wizualna stoi naprawdę na wysokim poziomie. Grałem na szaraku w wiele gier sportowych i muszę przyznać, że SS trzyma się w ścisłej czołówce. Zamknięte trasy są wyraziste, pełne żywych barw. Dużo lepiej prezentują się te otwarte, gdzie oko możemy dodatkowo nacieszyć górskim klimatem, są bardziej urozmaicone zaspami, drzewami, popękanymi lodowiskami, znakami ostrzegawczymi. Przed wyścigiem możemy również wybrać czy chcemy się ścigać w pięknej słonecznej pogodzie, deszczu czy też śniegu. Z czasem pojawią się również wyścigi nocą – te robią na mnie największe wrażenie. Wszędzie jest ciemno, trasy ledwo widoczne a drogę pięknie oświetlają nam lampy naszych skuterów. Wyścigi nocą są moimi ulubionymi, gdyż dodają bardzo dużo do i tak już dobrze zbudowanego klimatu i całej otoczki tych śnieżnych wyścigów.

Jeżeli zaś chodzi o stronę audio, to ta również stoi na bardzo wysokim poziomie. Nadal mam w uszach ryk silników jaki się wydobywa tuż przed startem wyścigu. Na zamkniętych trasach dodatkowo pojawia się komentator, który podsumowuje każdy dobrze wykonany przez nas trick oraz jego porażkę. Ścieżka dźwiękowa podsyca genialną atmosferę wyścigów, która aż wylewa się z ekranu. Rytmiczne i pełne energii kawałki świetnie pasują do tych pełnych adrenaliny zmagań.

OBOWIĄZKOWY TYTUŁ NA SZARAKA

Sled Storm jest idealnym przykładem na to, że warto jest czasem spróbować czegoś nowego. Zdawałoby się, że wyścigi ociężałymi i mało zwrotnymi skuterami nie mają racji bytu. Okazuje się jednak, że dobry pomysł oraz wykonanie sprawiło, że dostaliśmy w swoje ręce nowy, świeży pomysł, wyróżniający się na tle konkurencji. To gra, która wciągnie na wiele godzin nie tylko fanów ekstremalnych wyścigów, ale każdego kto szuka odskoczni od swoich ulubionych gatunków. Szpil jest przystępny mimo wysokiego poziomu rywali, z którymi przyjdzie nam się zmierzyć. Daje masę frajdy z rozgrywki, robienia tricków i odnajdywania skrótów. To tony adrenaliny, które świetnie się sprawdzą na domowych imprezach z udziałem znajomych. I nawet dzisiaj śmiało mogę powiedzieć, że tytuł dzielnie zniósł swoje lata na rynku, choć bywają miejsca gdzie drzewa to nie obiekty 3D, a płaskie tekstury. Ścieżka dźwiękowa jest natomiast tak dobra, że niejedna osoba będzie szukać wykonawców utworów w necie, by dodać kawałki do swoich playlist.  I kto by pomyślał, że EA potrafiło robić tak dobre i dopracowane gierki.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *