Beztroski Gracz Masowy
A kim właściwie jest Beztroski Gracz Masowy? Warto to wiedzieć, ponieważ styka się z nim na co dzień właściwie każdy i każda z nas.
Beztroski Gracz Masowy to taka osoba, którą twórca gry bądź (niestety coraz częściej) dziennikarz growy jest w stanie oszukać choćby w podstawowych kwestiach. Zjawisko to ma miejsce w zasadzie nagminnie na zagranicznych portalach. Niestety, jest też spotykane w coraz większym natężeniu także i na naszym, rodzimym podwórku. W przeszłości zdarzały się oczywiście sytuacje, kiedy ktoś mógł mylnie o czymś poinformować lub pominąć jakiś szczegół – ale nie na taką skalę, jak ma to miejsce obecnie. Growe media potrafią wprost przekazywać graczom nieprawdziwe informacje, ignorując niepasujące do nich fakty. Ważne, by przekaz z własną tezą poszedł w świat. Gdy jednak zostaną przyłapani na tym kłamstwie, to Beztroskiego Gracza Masowego niewiele to obejdzie. Dalej będzie bezkrytycznie konsumować.
Beztroski Gracz Masowy będzie się buntować i bojkotować gry jakiejś firmy, jeśli firma ta twierdzi, że (współcześnie rozumiana) wolność i równość jest dla niej najważniejsza. Nie ma przy tym znaczenia, że jednocześnie wprowadza autocenzurę na rynkach zbytu, na których wspomniane wolność i równość są niewygodne. Jednocześnie Beztroski Gracz Masowy szybko zapomni o swoim buncie, gdy tylko firma zapowie kolejne odsłony swoich największych hitów.
Beztroski Gracz Masowy to taki, który bez problemu wysupła 349 złotych na nową grę. Popierać będzie przy tym i bronić jak niepodległości argumentu prezentowanego przez wydawców (a nie zespoły produkcyjne) o tym, że koszt tworzenia gier rośnie. Beztroski Gracz Masowy nie będzie przejmować się tym, że znika dostępny dla wszystkich wybór między wersjami cyfrowymi a fizycznymi. Każdy będzie zdany wtedy na łaskę i niełaskę wydawcy dyktującego cenę produktu.
Ponadto Beztroskiemu Graczowi Masowemu nie będzie przeszkadzać fakt, że coraz częściej wydawcy stawiają na gry z otwartym światem, mimo że dana gra lub seria w ogóle tego elementu nie potrzebuje. Nie przejmie się tym, że twórcy nie potrafią zapełnić go sensownymi aktywnościami. Nic go nie obejdzie, że kiedyś gry były znacznie mniejszymi doświadczeniami i nie sprowadzały się do prostego kopiuj-wklej z kosmetycznymi zmianami, by na jak najdłużej zatrzymać przy sobie użytkownika. Dbanie o najmniejsze szczegóły nie polegało na marnowaniu czasu na rzeczy niemal niezauważalne i nie mające realnego przełożenia na rozgrywkę – typu kurczenie się końskich jąder na mrozie – tylko na dopracowywaniu gameplayu tak, by dawał jak najwięcej rozrywki.
Beztroski Gracz Masowy to taki, który nie rozumie, że nie każdą serię gier trzeba ubogacać w taki sposób, jak to się robi współcześnie. Nie trzeba tworzyć sequeli przedefiniowujących całkowicie rozgrywkę, rozliczających się z przeszłością i dekonstruujących dotychczasowy lore. Nie trzeba przerabiać go na nowoczesną modłę, w najgorszym wypadku, w celu obalania oczekiwań. Beztroski Gracz Masowy nie rozumie, że fani mają przecież prawo oczekiwać kontynuacji w duchu oryginalnych części, a nie całkowitej zmiany kierunku z doklejonym jedynie oryginalnym tytułem.
Beztroski Gracz Masowy to taki, który będzie bronił zabugowanej i niegrywalnej dla dużej części osób w dniu premiery gry, hype’owanej przed tą datą aż do przesady. Stwierdzi, że „jemu działa”, a poza tym „historia jest absolutnie genialna” i to jest najważniejszy element gry, a bugi można naprawić. Jednocześnie Beztroski Gracz Masowy będzie wychwalać inne gry wydawane jako tytuły ekskluzywne za ich warstwę techniczną i oszałamiającą grafikę, mówiąc o tym, że taki powinien być standard i dopracowanie gier na premierę.
Beztroski Gracz Masowy to taki, który da się wkręcić w prostą sztuczkę marketingową twórcy gry, samemu hype’ując grę do granic absurdu, choć nie wie o danym produkcie nic – a potem wyleje wiadro pomyj na developerów, bo nie będzie ona odpowiadać jego oczekiwaniom. Chyba że okaże się, że to gra znanego twórcy, wtedy wszystkie te sztuczki i wodzenie za nos zostaną wybaczone, bo mamy w końcu do czynienia z geniuszem. Niektórym według Beztroskiego Gracza Masowego po prostu wolno więcej.
Beztroski Gracz Masowy żyje w swojej własnej bańce, w której tylko on ma rację i tylko jego wybory są najważniejsze. Jeśli jest fanem danej firmy bądź wspiera jej działania, to nie pozwoli na to, by ktoś powiedział na nią złe słowo. Na jakiekolwiek inne działania konkurencji będzie patrzeć wrogo. Będzie z nich kpić, będzie je wyśmiewać, będzie je umniejszać – a wszelką krytykę pod adresem własnego obozu będzie traktować jak hejt.
Beztroski Graczu Masowy, obudź się – bo to wszystko idzie zdecydowanie za daleko.
Za swoje ciężko zarobione pieniądze zacznij wymagać nie dostatecznego, a bardzo dobrego stanu technicznego gry, którą nabywasz. Oczekuj informacji na temat tego, co kupujesz, a nie marketingu na poziomie sprzedawanych obwoźnie garnków, pasztetów czy skupu katalizatorów reklamowanych przez znane nazwiska.
Zrozum, że nie wszystko należy na siłę unowocześniać, alienując przez to sporą część dotychczasowych odbiorców – i że jeśli ktoś przygotuje sałatkę wrzucając do niej żyletki, to z pewnością obali czyjeś oczekiwania co do jej smaku, ale nie oznacza to od razu, że będzie ona dobra. Jeśli firma popełnia potężną gafę za gafą i wydaje wybrakowane produkty – głosuj wtedy własnym portfelem. Nie korzystaj choćby i z publikowanych przez takiego wydawcę gier pozornie jedynie F2P, a przeładowanych mikrotransakcjami – bo liczysz, że inni je zbojkotują, więc Ty nie musisz. Nie daj z siebie robić frajera. Dostrzeż, że wszyscy jesteśmy graczami, niezależnie od tego, na jakim sprzęcie gramy. To nie my jesteśmy wrogami między sobą.
Tak po prostu, po ludzku.
CROSS-PLAY – CZYTAJ WIĘCEJ:
Felieton: Klucz do immersji w grach | Cross-Play
Felieton: Czy możesz łaskawie się zamknąć? | Cross-Play
Felieton: Gry wideo znowu mnie czegoś nauczyły | Cross-Play