Princess Peach: Showtime!

Od bezbronnej damy w opałach, co rusz porywanej przez złego Bowsera, po potężną wirtuozkę szabli, lassa i kuchennej trzepaczki. Księżniczka Peach udowadnia, że choć nowy pomysł na własną produkcję nie zawsze kończy się arcydziełem, tak u schyłku żywota konsoli Nintendo Switch da się z tej gliny ulepić jeszcze coś sensownego.


Tytułową księżniczkę znają wszyscy ci, którym nie obce były jakiekolwiek produkcje związane z pewnymi hydraulikami włoskiego pochodzenia. Tym razem jednak jej historia toczy się nieco inaczej. Urlop od zwiedzania zamków Bowsera postanowiła rozpocząć od wizyty w Teatrze Sparkle. Pech chciał, że wraz z przybyciem dworskiej eskorty, miejsce to zostało opanowane przez nikczemną Madame Grape. Mroczna wiedźma ma zamiar przejąć kontrolę nad teatrem oraz wszystkimi żyjącymi tam krasnoludkami rasy Theets. Któż inny mógłby w tej sytuacji podjąć się walki z podłą czarownicą, jak nie tytułowa księżniczka Peach. Bohaterce przez całą przygodę towarzyszy Stella – dobry duch teatru, będący naszym przewodnikiem oraz źródłem potężnych metamorfoz.

Jak na spin-off wiekowej serii o wąsatych hydraulikach przystało, fabularny aspekt zabawy nie jest tu najważniejszy. Najistotniejszy jest fakt ulokowania historii na łamach teatru! Pozwoliło to uszyć dla głównej bohaterki masę nowych ubranek i podarować jej moce, o jakich do tej pory sam Mario mógł jedynie pomarzyć. Teatrem podszyta jest cała konstrukcja gry, która podzielona została na pojedyncze etapy (przedstawienia), w ramach pięciu głównych pięter i piwnicy. Na każdym z pięter czekają na nas cztery poziomy z różnymi wcieleniami Brzoskwinki, oraz tradycyjna walka z bossem po ich ukończeniu. Piętrowa konstrukcja gry to motyw znany z wielu klasycznych platformówek (np. Crash Bandicoot 2), lecz pod kątem rozgrywki do platformowego gatunku zaliczyć można wyłącznie wybrane jej etapy. Konwencja zmienia się wraz z każdym nowym wcieleniem bohaterki i do całości produkcji znacznie bardziej pasuje łatka gry przygodowej, opartej na serii różnorakich minigier.

Peach - screenshot 1

Nawet bez przemiany, Peach nie daje sobie w kaszę dmuchać

Każdy ze spektakli bazuje na przywdzianiu przez Brzoskwinkę adekwatnej do scenografii roli. Przykładowo na Dzikim Zachodzie będzie to postać jeżdżącej konno i machającej lassem kowbojki, a w scenografii typowo orientalnej, zyskujemy moc super sprawnej i walczącej sztyletami Ninja-Peach. Wśród nowo wyuczonych profesji księżniczka może pochwalić się między innymi dyplomem cukiernika, licencją detektywa, pasowaniem na muszkieterkę, czy czarnym pasem w kung-fu. Łącznie dostępnych jest dziesięć różnych wcieleń, zaś na każdą z nich przypadają po trzy przedstawienia o delikatnie rosnącym poziomie trudności. Nie zdradzę ich wszystkich, gdyż niektóre były dla mnie całkiem sporą niespodzianką i warto odkryć je samemu.

Każdej z ról przypadają dedykowane jej zestawy minigier, na których bazuje dane show. Przywdziewając biały fartuszek cukierniczki, realizujemy jedynie czasowo-zręcznościowe wyścigi w ozdabianie ciast i innych wypieków. Grając Brzoskwinką w kowbojskim kapeluszu, gnamy konno i zrzucamy przeciwników ze sceny za pomocą lassa. Z kolei bawiąc się w ninję, przychodzi nam przejść kilka fragmentów skradankowych, w których czaimy się w trawie oraz unikamy wykrycia przez patrolujących okolicę oponentów. Niestety nie wszystkie wcielenia mogą pochwalić się równie wysokim poziomem wykonania. Zdobienie ciast wygląda efektownie, ale w całej swojej prostocie jest niestety dość nudne. Jeszcze gorzej wypadają logiczne łamigłówki w rozdziałach Pani Detektyw, polegające na szukaniu poszlak za pomocą lupy. Być może to sprawa indywidualnych preferencji, ale w części spektakli bawiłem się wyraźnie gorzej, niż w pozostałych.

Peach - screenshot 2

Dekorowanie ciast wygląda pięknie, ale jest jedną ze słabszych mechanik gry

Niezależnie od charakteru inscenizacji, każdy z poziomów posiada stałe punkty programu, jak masowe zbieranie złotych monet (do wykorzystania w sklepie na nowe suknie), czy szukanie poukrywanych gwiazdek, przypinek i kokardek. Przez część spektakli przejdziecie jak burza, zdobywając po drodze wszystko co się da, jednak wymaksowanie niektórych z nich może finalnie okazać się odrobinę irytujące. W przedstawieniach nie mamy możliwości powtórzenia problematycznych minigier, zatem niezdobycie gwiazdki np. w końcowym wyzwaniu, oznacza każdorazowo konieczność przechodzenia całego poziomu od początku. Rozwiązanie wyłącznie dla wyjątkowo nadgorliwych wyciskaczy 100% z produkcji Nintendo.

Twórcy przewidzieli również garść dodatkowych atrakcji po napisach końcowych. Po pierwsze, pokonanie ostatniego bossa odblokowuje na każdym z 30 poziomów dodatkowe znajdźki. Po drugie, powtarzając walki z wszystkimi bossami możemy realizować nowe wyzwania, zaś w teatralnym holu otwarty zostanie nowy sklepik, w którym za zdobyte dotychczas gwiazdki możemy przyozdobić każde z pięter kilkoma dekoracjami. Niestety tzw. postgame kompletnie mnie nie kupił. Konieczność powtarzania całej gry raz jeszcze, bo w ramach każdego ze spektakli możemy znaleźć ukryte postaci, oceniam jako bardzo słabe rozwiązanie. Szkoda, że Showtime! nie oferuje, wzorem serii Mario, żadnych dodatkowych poziomów o zwiększonym poziomie trudności, które mogłyby stanowić formę nagrody dla weteranów wynudzonych banalnym przebiegiem rozgrywki. Cóż, jak się jednak okazuje, to nie oni są targetem omawianego tu programu…

Princess Peach: Showtime! jest propozycją skierowaną przede wszystkim dla najmłodszych odbiorców, choć świetnie odnajdą się w niej również wszelkie osoby zaczynające swą przygodę z grami wideo. Poziom trudności całej gry balansuje gdzieś na pograniczu łatwego a absurdalnie łatwego, co dla nowicjuszy będzie idealnym remedium na słabą koordynację wzrokowo-ruchową. Nieco gorzej grę mogą odebrać gracze doświadczeni. Wówczas istnieje spora szansa na to, że Brzoskwinka poza pokazem nasyconego kolorytu i garści ciekawych pomysłów, nie obdaruje was satysfakcją z ich ogrywania. Dodatkowo w pewnej sprzeczności do powyższego stoi część etapów, takich jak te z detektyw Peach. Z jednej strony gra jest dedykowana najmłodszym, z drugiej nie ma szans, aby bez pomocy dorosłego dziecko zrozumiało dialogi i wskazówki potrzebne do rozwiązania zagadek. Ten nie do końca udany balans uważam za niewielką, ale jednak słabość gry. Pewnym rozwiązaniem mógłby być wybór poziomu trudności całej przygody, na który niestety Nintendo się nie zdecydowało.

Zegarek z McDonald’s i księżniczkowa platformówka

Princess Peach: Showtime! nie jest pierwszą grą osadzającą kultową księżniczkę w roli głównej. Właściwie jest to już trzecia taka gra, choć aby znać poprzednie dwie, trzeba być prawdziwym psychofanem Nintendo. Pierwszy tytuł to Princess Toadstool’s Castle Run z 1990 roku, który był do bólu prostą grą wyścigową w ramach niecodziennej platformy – zegarka z wyświetlaczem LCD! Tego typu zabawka sprzedawana była w USA i Japonii jako jedna z trzech wersji tzw. Super Mario Bros. Watch, czyli serii limitowanych zegarko-konsolek, ufundowanych przez sieć McDonald’s i dodawanych między innymi do zestawów Happy Meal. Pozostałe dwa modele to Mario’s Egg Catch oraz Luigi’s Hammer Toss.

Drugi tytuł to Super Princess Peach – dwuwymiarowa platformówka wydana w 2005 roku na konsolę Nintendo DS. Jest to pierwszy i póki co jedyny tytuł w historii Nintendo, w którym główne role bohaterów zostają odwrócone. Tym razem to Mario, Luigi oraz Toad zostają porwani i uwięzieni przez Bowsera, zaś dzielna blondynka w eleganckiej sukni musi przemierzyć wyspę Vibe Island w celu odbicia przyjaciół. Tytuł został ciepło przyjęty, zyskując głównie oceny 7-8/10, a dzisiaj może pochwalić się średnią na poziomie 75% w serwisie Metacritic.

Peach - screenshot 3

Brzoskwinia nie potrzebuje kartonu, by przemknąć niezauważona!

Jednym z najjaśniejszych punktów produkcji jest z kolei oprawa audiowizualna i ogólna wizja artystyczna gry. Każdy z etapów stylizowany jest na teatralną scenę, na której aranżacje pomieszczeń przyjmują formę tekturowych ozdobników, a usytuowanie najważniejszych bohaterów spektaklu akcentowane jest światłami reflektorów. Przy każdorazowym odkryciu tajnego przejścia, aktorce towarzyszy zamaszysty ukłon w stronę widowni i gromkie brawa publiczności. Z kolei na końcu każdego z etapów bohaterowie kłaniają się publice, otrzymując stosowny aplauz, po którym następuje podsumowanie naszego występu. Wszystko to tworzy autentyczną teatralną otoczkę, zdecydowanie wyróżniającą klimat gry na tle innych propozycji Nintendo. Przygoda Peach zaskakująco dobrze radzi sobie również na leciwej platformie. Poza przydługimi czasami wczytywania poziomów, jedynie w pojedynczych przypadkach odnotowałem spadki płynności gry. Zazwyczaj miało to miejsce na koniec etapu, gdy akcja przedstawienia osiąga punkt kulminacyjny, zostawiając jedynie grad wybuchów i festiwal konfetti.


Księżniczka Peach po latach odgrywania drugoplanowych ról u boku Mario, bardzo potrzebowała własnej produkcji na współczesnym poziomie. Choć przy ogrywaniu tej gry nie towarzyszył mi festiwal nieskrępowanej radości i zachwytu, jak przy zeszłorocznym Super Mario Bros. Wonder, tak w ogólnym rozrachunku bawiłem się dobrze. Jeśli jesteście wprawnymi graczami, których proste gry nudzą, odejmijcie od poniższej oceny jedną gwiazdkę. Z kolei dla targetu docelowego, czyli moich malutkich dzieci, jest to jedna z obowiązkowych pozycji na konsolowy start, czego nie omieszkam im w stosownym czasie zafundować.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *