Transistor
Kiedyś, hen lat temu, indyki były daniem raczej niszowym. Ludzie gustowali głównie w prostych kotletach, ładnie reklamowanych zupach z paczki, czy w kółko odgrzewanych pizzach (Fifa, na Ciebie patrzę), a nawet najbardziej wymyślne indory robione z kucharskim sercem trafiały raczej do nielicznych. W 2014 sytuacja poniekąd się zmieniła za sprawą małego studia z San Francisco. Transistor będący indykiem iście cyfrowym, molekularnym czy wręcz wyrwanym z przyszłości stał się symbolem tego rodzaju dań w naszym growym świecie, a jeśli nie dla wszystkich, to przynajmniej w moich kulinarnych przyzwyczajeniach niemało namieszał.
Gotuj z Yangiem: Molekularny indyk z dodatkiem półprzewodników
Swą stylizacją nawiązującą do cyberpunku, Transistor urzeka właśnie oprawą audiowizualną. Muzyka odgrywa tu ważną rolę, nie chodzi tylko o świetny elektroniczny soundtrack, a sam fakt, że jest to główny motyw gry. Nasza bohaterka, najwyższy czas na jej przedstawienie, jest gwiazdą estrady naszego cyfrowego Cloudbank. Niestety w wyniku pewnych zdarzeń rudowłosa Red traci głos, a budząc się obok pewnych zwłok zyskuje za to kompana na czas naszej wspólnej przygody — tytułowy miecz. Transistor bowiem to miecz, który wchłonął tożsamość mężczyzny jednocześnie przemawiając do nas jego głosem. Prawda, że intrygujące?
Walcząc z tak zwanymi Process, wysłanymi przez tajemniczą organizacje Camerata, odkrywamy kolejne tajemnice tego naprawdę fascynującego świata i naszego intrygującego kompana. Jak to w tego typu grach bywa poziom naszej wiedzy zależy od poziomu naszej ciekawości i ilości tekstu jaką chcemy wchłonąć… A warto chociażby ze względu na ciekawe postacie. Za postaciami i ich historiami kryje się pewien motyw, który ja osobiście bardzo polubiłem. Otóż każda ciekawsza persona zostawia po sobie umiejętność, ją natomiast możemy wykorzystać na trzy różne sposoby.
Pierwszym najbardziej oczywistym jest przypisanie jej do jednego z czterech przycisków, w taki oto sposób umiejętność będzie umiejętnością aktywną po naciśnięciu odpowiadającego jej przycisku w trakcie walki — wśród nich oczywiście przeróżne ataki, boty wspomagające, leczenie itd. Drugi sposób jej wykorzystania, to możliwość przypisania tej umiejętności jako umiejętności wspomagającej do którejś z aktywnych (do dwóch slotów przy każdej aktywnej). Tak zwiększamy dystans, obrażenia czy zmniejszamy czas ładowania… Podsumowując każdy skill inaczej wpływa na inny skill. Trzecią i ostatnią możliwością jest przypisanie funkcji do jednego z slotów na umiejętności bierne. Czy daje wam to wyobrażenie jakie możliwości taktyczne zostawia to graczowi? Powinno.
Takie podejście do walki to ogromny plus, ale miłym dodatkiem jest to do czego zmierzałem, bowiem odpowiednio długie wykorzystanie danej umiejętności w każdy możliwy sposób odblokowuje kolejne informację o postaci po której dany skill mamy. Prawda, że ciekawie? To powoduje, że możemy korzystać z danej umiejętności nie tylko ze względu na możliwości taktyczne, a po prostu z zwykłej chęci poznania losów interesującej nas persony. Zresztą nie tylko o losy innych postaci tu chodzi. Gra zadaje wiele pytań i na wiele sposobów rozbudza naszą ciekawość, aczkolwiek możemy przelecieć przez całą historię nie znajdując na wszystko odpowiedzi.
Otoczka świata i tego typu dodatki bardzo ładnie tutaj działają, ale wiadomo, że system prowadzenia potyczek z naszymi oponentami to główny składnik naszego zacnego dania. Trochę wspomniałem o tym jak budujemy nasz arsenał, to teraz napomknę o tym jak go wykorzystać. Każda umiejętność oprócz swego działania ma swój czas odnowienia oraz koszt planowania. Koszt planowania to koszt pobierany z paska Turn. Gdy pasek jest pusty to już więcej działań czynić nie możemy. W rzeczywistości prosta i przyjemna sprawa. Mrozimy czas walki i planujemy kolejne akcje na tyle na ile ten pasek nam pozwoli. Zwalniamy czas i Red czyni cuda na naszych oczach. Za mało ciekawe albo za łatwe? Proszę bardzo — w grze spotkamy też tak zwane limitery, limitery to funkcje utrudniające nam walkę na przeróżne sposoby, jest to nie tylko kolejny sposób na głębsze poznanie Cloudbanku, ale też na zwiększenie naszych punktów umiejętności pozyskiwanych po każdej walce. Punkty umiejętności są oczywiście kluczowe w pozyskiwaniu kolejnych umiejętności bowiem z kilku dostępnych wybieramy je po uzyskaniu nowego poziomu.
Główny element naszego dania, czyli samo mięsiwo, pochodzi więc z najlepszej możliwej fermy i jest tak soczyste jak tylko to możliwe. Wspominałem jednak wcześniej o tym, że można przelecieć przez wszystko pomijając wiele smaczków tym bardziej, że specjał kucharzy z San Francisco charakteryzuje się raczej małą wielkością i gdy ktoś nie rozkoszuje się smakiem tak jak powinien, to wchłonie całość mając pewne poczucie niedosytu. Wyśmienity smak jest gwarantowany, ale growe głodomory mogą czuć dalszy głód tym bardziej, że i poziom trudności sam w sobie wysoki nie jest. Do tego stopnia, że śmierć w trakcie walki nie powoduje końca potyczki i klasycznego powrotu do punktu zapisu, otóż po utracie naszych punktów życiowych pasek życia automatycznie się ładuje… z tym wyjątkiem, że bez jednej z aktywnych funkcji. Koniec następuje dopiero gdy utracimy wszystkie cztery. Rzecz jasna po walce zablokowana umiejętność pozostaje nieaktywna przez jakiś czas, to akurat fajne rozwiązanie, bo po naszym potknięciu wymusza na nas kombinowanie w znanej już nam taktyce.
Co gdy talerz będzie już pusty? Otóż kucharze z Frisco przygotowali dla nas dokładkę. Teoretycznie to jest to to samo danie tyle, że od początku, ale… diabeł tkwi w szczegółach. Zaczynamy od nowa z tymi samymi funkcjami oraz z tymi samymi ograniczeniami, które mieliśmy pod koniec ostatniego przejścia. Podany po raz drugi ten sam indyk może jednak zaskoczyć, dla nienasyconych — super opcja.
Świetnie przyrządzone mięcho, klimatyczne podanie w spójnym i ciekawym cyberpunkowym otoczeniu z dobrze dobranymi dodatkami. Jasne, mogło być więcej na talerzu i więcej dodatków, coś co by nas jeszcze zaskoczyło, bowiem pod koniec można czuć pewne znudzenie, ale nie ma co narzekać bowiem indyk jest to wyborny.
Składniki:
200 gramów Indyka z prestiżowej fermy Supergiant Games
Sferyfikowane dodatki
Całość pieczona w futurystycznym piecu konwekcyjnym
Elektro w tle w trakcie spożywania
Ha ha, dzięki za tą kulinarną recenzję!