Eternights
Każdy z nas lubi miłe niespodzianki. Dla mnie taką niespodzianką okazało się właśnie Eternights. Tytuł, który być może nie wzbudził we mnie na początku jakiegoś specjalnego zainteresowania. Tym bardziej, że na oku miałem bardziej wyczekiwane przez moją osobę gry, które malowały się jako potencjalne hiciory. Jednak to właśnie Eternights przykuło mnie do telewizora na dłuższą chwilę, sprawiając że odłożyłem inne gry na bok. Na kilkanaście godzin zagłębiłem się w ciekawie wykreowany świat, jaki zaproponowali nam Koreańczycy.
Grając w Eternights, debiutancki tytuł od Studia Sai, miałem bowiem momentami nieodparte wrażenie, że sami twórcy są fanami gier Atlusa, szczególnie ich ostatniego dużego hitu. Od samego początku swojej przygody z tym tytułem miałem przed oczami piątą odsłonę Persony, tylko jakąś taką mniejszą i skromniejszą. Oczywiście wcale nie musi to oznaczać nic złego, tym bardziej jeśli za wzór obierzemy sobie najlepszych i przy okazji uda się przemycić do sprawdzonej formuły coś od siebie. Sama akcja gry rozgrywa się w nie do końca określonym miejscu (choć biorąc pod uwagę rodowód twórców możemy przypuszczać, że chodzi o Koreę Południową), w którym dochodzi do pewnego niewyjaśnionego incydentu (zjawiska?), który doprowadza do apokalipsy. Ludzie zmieniają się w potwory, atakując w szale siebie nawzajem. Ogólnie na ulicach panuje chaos i panika. W takich oto okolicznościach poznajemy zarówno głównego bohatera, w którego przyjdzie nam się wcielić, jak również garstkę ocalałych, którzy jakimś cudem przeżyli cale zamieszanie. Nie tylko uodpornili się oni na zarazę, ale również zyskali niezwykłe moce. Dzięki nim nie tylko przyjdzie nam poznać powody całego zajścia i kryjącą się za nim tajemnicę, ale również uratować cały świat.
Eternights to w pewnym uproszczeniu gra akcji z elementami systemu randkowania, znanego choćby z wyżej wspomnianej Persony. Głównie udajemy się na rożne misje, gdzie przyjdzie nam się zmierzyć z wieloma przeciwnikami w zręcznościowych starciach. Trzeba mieć jednak na uwadze, że podstawą zaproponowanego tu przez twórców systemu walki tak naprawdę są uniki, które wykonane w odpowiednim momencie pozwalają nam na przykład spowolnić czas, co owocuje przejściem do kontrataku. Przede wszystkim jednak umożliwia to nam szybsze ładowanie odpowiedniego paska umiejętności, pozwalającego nam na wykonanie ataku specjalnego, za pomocą którego błyskawicznie możemy rozprawić się z mniejszymi przeciwnikami. Natomiast w przypadku tych większych i bossów, którym przyjdzie stanąć nam na drodze, najpierw będziemy zmuszeni zbić tarczę, by w ogóle mieć jakąkolwiek możliwość uszczuplenia im paska zdrowia. Opanowanie uników i wyuczenie się ataków przeciwników jest więc w pewnym stopniu koniecznością. Tym bardziej, że bez tego daleko tutaj nie zajdziemy, szczególnie na wyższych poziomach trudności, gdzie silniejsze maszkary, nie wspominając już o samych bossach, potrafią nieraz pozamiatać nami podłogę. Sam się o tym niestety bardzo dobitnie przekonałem w kilku miejscach, w których to zaciąłem się na dłuższą chwilę.
Natomiast czas wolny pomiędzy kolejnymi misjami przyjdzie nam spędzić w pociągu, a dokładniej rzecz ujmując w wagonie kolejowym, który będzie robił za naszą bazę wypadową. To właśnie tutaj przyjdzie nam budować więzi z postaciami nam towarzyszącymi. Nie tylko pozwoli to nam poznać ich historie, ale też motywacje kierujące nimi. Będziemy mogli również nawiązać z nimi relacje poprzez zwykłe rozmowy lub pomagając w realizacji nawet ich najdziwniejszych potrzeb. Przyjdzie nam buszować choćby po magazynie za podpaskami lub damską bielizną. Nie można zapomnieć także o tym, że znalazła się tu również możliwość randkowania z kilkoma dostępnymi pannami, co umożliwi nam na zbudowanie silniejszych więzi między bohaterami całego dramatu. Oczywiście, żeby nie było nam zbyt łatwo, to na całą integrację z naszymi towarzyszami mamy ograniczony czas. Nieraz będziemy zmuszeni odpowiednio dysponować wolnym czasem, by pogodzić to wszystko ze sobą. Niejednokrotnie trzeba będzie dokonać trudnych wyborów, decydując co aktualnie ma dla nas największy priorytet. Tym bardziej jak weźmiemy pod uwagę, że część umiejętności do odblokowania przez naszego protagonistę, uzależniona jest właśnie od więzi, jakie będziemy mieli pomiędzy bohaterami.
Sam rozwój naszej postaci odbywa się bowiem w dwojaki sposób poprzez zdobywanie tzw. „esencji” o odpowiadającym danym umiejętnościom kolorze. I tak „czarną esencję” będziemy wykorzystywać do rozwijania umiejętności aktywnych. Można ją pozyskać tylko poprzez eksplorację odwiedzanych przez nas lokacji oraz ubijanie co mocniejszych przeciwników. Im silniejszy, tym więcej jej pozyskamy. Natomiast, jak pewnie już się domyślacie, „białą esencję” otrzymamy za pomaganie naszym dziewczynom i spędzanie z nimi czasu. A wykorzystamy ją do rozwijania umiejętności pasywnych. Trzeba mieć jednak na uwadze to, że gra jest tak skonstruowana, że przy pierwszym przejściu nie uda nam się odblokować wszystkich dostępnych umiejętności. I również tutaj przyjdzie nam wybierać w co w danej chwili zainwestować, a co sobie zostawić na ewentualne kolejne przejście. Nie będę ukrywał, że taki system ulepszeń naszego bohatera przypadł mi do gustu, tym bardziej że dano nam realny wpływ, w którym kierunku chcemy go rozwijać.
Oczywiście nie ma gier bez wad i nie inaczej jest z omawianym tu Eternights. Ortodoksyjni fani „wodotrysków graficznych” nie mają czego tutaj szukać, bo na rynku można znaleźć ładniej wyglądające gry niezależne. Grafika raczej nikogo tu nie zachwyci, choć twórcom ujmy nie przynosi, bo znajdzie się tu kilka projektów, które mogą się podobać. Szczególnie design niektórych przeciwników, który mi osobiście jak najbardziej przypadł do gustu. Doczepić się jednak już można do zaprojektowanego menu, które nie dość, że pamięta czasy pierwszego PlayStation (gdzie swoją prostotą nikogo jakoś specjalnie nie zachwyci), to jeszcze dodatkowo jego wywoływanie, a w szczególności jego zamykanie, jest niewygodne i można było je rozwiązać lepiej. Inną rzeczą, do której mógłbym się przyczepić i brak tego elementu wyraźnie mi przeszkadzał, to brak mapy w lokacjach, w których udajemy się na różne misje. Wprawdzie same plansze nie są duże i raczej nie zgubimy się na dłużej podczas ich eksploracji, jednak zdarzało mi się nieraz wracać do wcześniej odwiedzanych miejscówek tylko z tego powodu, że pomyliłem przejścia pomiędzy nimi.
Poza tym mógłbym się jeszcze przyczepić do samego ich wyglądu, gdzie część z nich się powtarza i praktycznie wygląda tak samo. Niby przyjdzie nam się przemieszczać między miastami, co jest następstwem wydarzeń fabularnych, ale jakoś specjalnie tego nie odczuwamy. Szczególnie widać to w miejscówkach, w których udajemy się po „bibeloty” dla naszych panien. Przyjdzie nam odwiedzić ten sam magazyn, bibliotekę i sklep z tym samym układem przedmiotów do znalezienia. Razić co wrażliwszych może również fakt pewnej powtarzalności, którą możemy zobaczyć choćby przy wykonywaniu ataku specjalnego, a także w animacji naszego bohatera, gdzie momentami miałem wrażenie pewnej sztywności w jego poruszaniu. Tak jakby miał kija w czterech literach. Widać tu jak na dłoni, że sami twórcy odpowiedzialni za ten projekt zapewne nie dysponowali zbyt wysokim budżetem i musieli co nieco przyciąć grę, by została ukończona i wydana. Developerzy stonowali swoje zapędy twórcze, gdzie starali się kombinować jak tylko mogli, byśmy się nie nudzili.
Ciężko mi jednoznacznie ocenić Eternights, przy którym naprawdę bardzo dobrze się bawiłem i miło spędziłem te piętnaście godzin. Zdaję sobie sprawę, że ten czas może się znacznie skrócić na niższych poziomach trudności. Twórcy włożyli w swój debiutancki tytuł kawał serca i da się to odczuć. Starano się w jak najlepszy sposób urozmaicić tu zabawę różnymi zagadkami i pomysłami, które akurat mi przypadły do gustu. Zdaję sobie jednak sprawę, że to co mi się spodobało, nie musi spodobać się innym. Sama gra zaś cierpi na pewne archaizmy, wynikające może nie z winy samych twórców, a bardziej z „budżetowości” samego projektu i narzuconych przez to pewnych ograniczeń. Mam jednak nadzieję, że sama gra wzbudzi na tyle duże zainteresowanie, że sami autorzy nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa i będą mogli za jakiś czas pochwalić się kolejną grą. Tym bardziej, że widzę tu potencjał i szkoda by było, by przeszedł bez echa. Natomiast omawiana tu gra jak najbardziej może się podobać i warto jej dać szansę. Szczególnie, że dostępna jest za niewygórowaną cenę i w zalewie potencjalnych hitów i ewentualnych rozczarowań, może być miłym zaskoczeniem. Ja nie żałuję poświęconego jej czasu.
Kupiliśmy ją ze Snejkiem do kolekcji, ale na razie zrobiłem tylko Unboxing xD. Teraz Berserk oraz Granblue Fantasy sobie szachtuje w konsoli.
Pchan wrzucił tekst, pewnie była popijawa i świętowanie w redakcji 😉
Tematyka nastolatków ratujących świat to chyba już klasyka gatunku, w takich grach dużo zależy od samych postaci, nikt nie będzie chciał poznawać bohaterów, jeśli nie wzbudzają sympatii. Widać podobieństwa do wspomnianej Persony, w której to dialogi i perypetie bohaterów są tak napisane, że praktycznie z miejsca wzbudzają sympatię. Pchan stary wyga i wyjadacz, wiec jak pisze, że warto sprawdzić i gra go wciągnęła, to zapewne tak jest. Rozpisywać się nie zamierzam, bo przyznam, że nawet o grze nie słyszałem, ale dzięki za reckę i czekam na kolejne pchan idź za ciosem hehe.
Pozdro.