Final Fantasy VII — Wall Market kanji
Final Fantasy VII pojawiło się w 1997 roku i przemodelowało rynek gier wideo. Patrząc z perspektywy historii „siódemka” wyróżnia się też na tle reszty serii: wcześniejsze odsłony dość mocno siedziały w „fantasy” właśnie (czyli miecze, smoki i magiczne kryształy), z umiarkowanym wyjątkiem w postaci części szóstej. Części późniejsze korzystały z bardzo różnych settingów, ale to „siódemka” pozostaje najmocniej zakorzeniona w naszej rzeczywistości: wielkie korporacje niszczące środowisko i walczący z nimi ekoterroryści, nieetyczne badania naukowe, zarzucone programy kosmiczne, slumsy i burdele… No właśnie – Wall Market, który odwiedzamy parę godzin po rozpoczęciu gry, pełen jest różnorakiego rodzaju przybytków podejrzanej natury, choć podany w komediowej i cokolwiek infantylnej formie.
Final Fantasy VII powstało bez specjalnego oglądania się na to, co jest poza Japonią, czego (według mnie – niestety) o późniejszych częściach powiedzieć już nie można. Mamy morderczą kulturę korpo i salarymanów przysypiających w pociągach, mamy zranioną dumę po przegranej wojnie w postaci Wutai, mamy postępującą industrializację i urbanizację, pochłaniającą małe, spokojne wioski. Mamy też krzykliwy burdel prowadzony przez podejrzane typy, rzadziej odwiedzany przez lokalsów, a częściej przez zamożniejszych biznesmenów, pragnących się rozerwać. No i wszędzie nasmarowane jest kanji, o które nawet ktoś nawet mający podstawowe pojęcie o języku japońskim (jak ja) rozwali sobie mordę, potykając się już o pierwszą wycieraczkę.
Co to jest kanji? To są te śmieszne „krzaczki”, które Japończycy wzięli od Chińczyków i przerobili na swoje, tak jak wiele innych rzeczy. Dawno, dawno temu cesarz Japonii powiedział: „słuchajcie chłopy, Chiny są bardzo fajne i my będziemy jak Chiny, weźmiemy od nich też znaczki i język i będzie spoko”. „Ależ cesarzu, przecież język chiński jest zupełnie inny od japońskiego! O ile pismo chińskie dobrze się sprawdza dla nich, to w japońskim, ze wszystkimi odmianami czasowników i przymiotników, to nie będzie dobre! Poza tym na wiele rzeczy już mamy własne nazwy i będzie z tego jeden wielki bałagan!” – nie powiedział nikt, bo cesarz jest bogiem, i jeśli choćby źle się popatrzysz, to dostaniesz kosę pod żebro albo zostaniesz grzecznie poproszony, byś sam sobie rozpruł brzuch (gdyby „przepraszam” wystarczyło, to by nie wymyślono seppuku). Później jednak jakiś kolejny cesarz uznał, że Chiny jednak już nie są takie fajne i lepiej niech Japonia pozostanie Japonią, ale chińskie znaczki i chińskie wyrazy już pozostały.
Znaczki te to piktogramy – każdy z nich ma jakieś znaczenie, tak więc na terenie Chin, gdzie wiele różnych ludów posługujących się różnymi językami zostało zjednoczonych pod jednym cesarzem, spisuje się to świetnie: niezależnie jak ktoś dany znak wymawia, to ponad miliard ludzi wie, że 上 to góra, 下 to dół, 右 to prawo i tak dalej. Obecnie w Chinach jest kilka języków, które (chyba ze względów politycznych) nazywa się „dialektami”, ale najpowszechniejszy jest mandaryński, a na drugim miejscu jest kantoński. „Hanzi”, czyli chińskie znaki, jest wymawiane w Japonii jako „kanji”, tylko ze względu na zaimportowanie wraz ze znaczkami ich chińskich czytań w momencie, gdy japońskie odpowiedniki tych wyrazów już istniały, znacząco utrudnia ich naukę.
Przykład: 水, czyli znak na „woda”. Japońskie czytanie to „mizu” i jeśli zobaczysz ten znak, to już wiesz, jak go przeczytać! Widzisz 水着, czyli znak na „woda”, a następny to znak na „ubranie”, czyli „mizugi”, czyli „kostium kąpielowy” (wpisz teraz te znaczki do wyszukiwarki!), proste, prawda? A wuja, bo zaimportowane z chińskiego drugie możliwe czytanie tego znaku to „sui” (od chińskiego „shui”), które pojawia się w takich wyrazach, jak 水曜日 (suiyoubi, czyli „środa”), 水道 (suidou, czyli „kanał” lub „zbiornik wody”), a nawet „Suikoden” (水滸伝)… Nie zagłębiając się w temat bardziej, prawie każdy znak kanji ma co najmniej dwa możliwe czytania (bardzo mało który ma tylko jedno), te najczęściej stosowane mają i kilkanaście, istnieją też rzadkie czytania kanji używane głównie do zapisywania imion i nazwisk, a którego czytania należy użyć w danej sytuacji należy się uczyć wyraz po wyrazie. Niby zasada jest taka, że jeśli znak stoi osobno, to korzystamy z japońskiego czytania, a jeśli z innymi, to chińskiego, ale od tego jest więcej wyjątków niż reguł.
Ale to nie wszystko! Żeby jednak wbić je sobie wszystkie do głowy i sprawnie się nimi posługiwać, to trzeba poświęcić dość sporo czasu na edukowanie się i mieć dostęp do źródeł – a taki luksus w starożytnej Japonii był dostępny dla nielicznych. Ale potrzeba matką wynalazku – czynnik kobiecy nieprzypadkowy – bo z uproszczenia niekiedy bardzo skomplikowanych znaków kanji powstała pełna ładnych krągłości i wymagająca zaledwie kilku kresek hiragana, która w przeciwieństwie do ideogramów jest systemem fonetycznym, działającym podobnie jak nasz alfabet. Hiraganą posługiwały się na przykład damy dworu, a że ten system pisma spisywał się całkiem nieźle, to skrzyknęli się faceci i uradzili: „panowie! Nie może być tak, że my, wchodzący-na-sucho samurajowie, będziemy gorsi od bab! Zrobimy sobie taki sam system pisma, tylko inny!” I tak powstała katakana, która też jest zapisem fonetycznym, działającym identycznie jak hiragana (prawie każdy znak to jedna, konkretna sylaba), tylko korzysta z innego zestawu znaków – składających się głównie z ostrych kresek i krawędzi, żeby było bardziej męsko.
Wprawdzie historia powstania tych systemów to w sporej części mój osobisty wymysł, to jednak fakty są następujące:
– obecnie w Japonii korzysta się z trzech systemów pisma (w sensie: naraz): kanji, hiragany i katakany,
– obecnie działa to mniej więcej tak, że kanji służy do zapisu zalążka wyrazu, hiragana do funkcji gramatycznych i odmian wyrazów, a katakana do zapożyczeń z innych języków.
Żeby było weselej, tym wszystkim można żonglować dla celów stylistycznych i/lub praktycznych, ale ponieważ podstawy podstaw mamy już za sobą, zapuśćmy się wreszcie do Wall Market, gdzie zaraz na początku wita nas naganiacz klientów, który w przeciwieństwie do gier z serii Yakuza chyba nie da nam chusteczek…
Jak wspominałem, wyłożyłem się już o wycieraczkę. Teoretycznie jest to proste, bo pisze na niej 入口, czyli iriguchi: wejście, pisane znakami na „wejście” i „usta”, najzwyklejszy w świecie wyraz obecny na lotniskach, restauracjach i gdziekolwiek. „Lecz zaraz!” – zakrzyknie przeciętny polski obrońca moralności, dyskretnie przełączając zakładkę z hentajami w przeglądarce; „ci zboczeni Japończycy mówią wejście-usta na co dzień i to jest NORMALNE?!” A ja ci powiem więcej, wykreowany na potrzeby tego tekstu chochole: na tej wycieraczce znaki są zapisane w odwrotnej kolejności, a wyrazu “口入” w japońskim już nie ma… Zaraz, to dlaczego jest to tak napisane, przecież po japońsku pisze się tak samo jak u nas, czyli od lewej do prawej?!
Zrozumienie tego fenomenu zajęło mi dłuższą chwilę. Owszem, obecnie (w sensie: po II wojnie światowej) pisze się linijkami, od lewej do prawej. Ale tradycyjnie pisze się kolumnami, od prawej do lewej: i na owej wycieraczce właśnie widzimy „jednopoziomowe” kolumny. Ten zabieg obserwujemy wtedy, jeśli dany przybytek jest przedwojenny lub ma wyglądać na taki; nieudolną próbą przełożenia tego na polski byłoby coś w stylu „weyście”.
Niestety nie za bardzo jestem w stanie odczytać, co pisze poniżej: bez problemu rozpoznaję 色々 czyli „iroiro”, „wiele różnych rzeczy” (色 – kolor, 々 – znak oznaczający, że kanji się powtarza), ale sens reszty mi umyka ze względu na zamazany środkowy znak.
Ten sam przybytek ma szyld, który najprawdopodobniej należy odczytać jako 口土, (usta, ziemia), co samo w sobie nic nie znaczy i sposób odczytania i interpretacji pozostaje dowolny: ja stawiam na tsuchiguchi i znaczenie jako coś w rodzaju „jaskini” czy „barłogu”.
Szyld przy budynku z napisem „ITEM” był dla mnie możliwy do odczytania wyłącznie dzięki screenshotowi z FF7R. Jest to 栄養献立 (rozwój/honor/zaszczyt-opiekować się/dbać-oferta/prezent-wstać/podnosić się), czyli eiyou kondate, „pożywne menu”…
Kolejny sklep ma szyld 薬 czyli „kusuri” – „lekarstwo”. Jeśli dziwiła was figura wesołego kota i sądziliście, że jest mocno nie na miejscu, tak japoński gracz raczej tak nie pomyśli, bo jest to 招き猫 – „maneki neko”, czyli „kot zapraszający”, mający przynosić szczęście. Występuje jako porcelanowa figurka, breloczek albo reklama przed sklepami właśnie, nierzadko z poruszającą się łapą.
Kolejny szyld jest trochę niewyraźny, ale jest to めし処 – meshisho (albo meshi dokoro), „miejsce posiłku”, czyli po prostu jadłodajnia.
W górnym lewym rogu mamy 洋服のことは (youfuku no koto wa), czyli tłumacząc dosłownie „jeśli chodzi o sprawę ubrań”. Po polsku byłoby to coś w stylu „ubrania tutaj”; nadmienić jeszcze należy, że 洋服 to morze/zamorskie-ubranie, czyli „zachodnie ubrania”, przeciwieństwo tradycyjnych japońskich strojów.
W prawym górnym rogu tego ekranu… Widzimy oczywiście na częściowo zasłoniętej czerwonej tablicy napis katakaną マテリア (materia) i wszystko jest proste i logiczne do czasu, aż spojrzymy na drewniany szyld z naciapanym na niebiesko jakimś kanji. Co ono znaczy? Wic polega na tym, że takiego kanji nie ma i w słownikach online go nie znajdziesz. Na początku myślałem, że to jakiś kolejny nieudany bohomaz, ale w FF7R ten szyld też się pojawia! Dopiero ludzie dużo, dużo mądrzejsi ode mnie powiedzieli mi, że jest to 略字 – ryakuji, czyli „skrócone kanji”. O co chodzi? Niektóre kanji składają się z kilkudziesięciu kresek, które łatwo pomylić, trudno wymalować i tak dalej. Więc wobec niektórych ludzie zaczęli stosować „nieoficjalne” uproszczone wersje. I teraz kanji na „magia” to 魔 które w grach czy mangach fantasy zobaczysz bardzo często, i które jest jednym z tych nielicznych kanji, które ma tylko jedno czytanie: „ma”. Katakana na „ma” to „マ” i to właśnie jest pisane pod kilkoma kreskami zamiast skomplikowanych układów rodem z innej planety.
Idźmy dalej na północ: niesławna sala gimnastyczna transwestytów ma szyld 男男男 czyli trzy razy znak na „mężczyzna”. „Mężczyzna to po japońsku „otoko”, ale ze względu na regułę (sugestię?) czytania chińskiego znaków nazwa tego przybytku to raczej „Dandandan”. Do tego pełnego zapachów prawdziwego mężczyzny przybytku wejdziemy może za chwilę, a po lewej mamy 水道 (znaki na „woda” i „droga”), czyli suidou: zbiornik wody, kanały. Czyżby delikatna sugestia tego, gdzie będziemy walczyć z Apsem?
Czerwony znak 氷 to „lód” (koori) i równocześnie reklama, że tu dostaniemy lody. A mówiąc precyzyjniej: kakigoori (かき氷), czyli kruszony lód polany sokiem owocowym. Ten czerwony szyld jest charakterystyczny dla straganów na festynach i łatwo rozpoznawalny chyba dla każdego Japończyka.
Szyld pod napisem jest dla mnie mocno nieczytelny, ale będzie to albo 飲酒店 („pić”, „alkohol”, „sklep”) inshuten, czyli bar, lub 居酒屋 („przebywać”, „alkohol”, „pomieszczenie/przybytek”), czyli słowo, które wspominają chyba wszyscy polscy rezydenci w Japonii: izakaya – miejsce, gdzie i zjesz, i się napijesz, po staropolsku: pub.
Wewnątrz baru jest na miejscu do śpiewania wielki znak: 演, czyli „en”: „występ”.
Po prawej jest sklep z bronią, z którego 90% graczy zapomina kupić baterie do wspinaczki. Olbrzymi napis tam to 防衛本部 („bronić, patrolować”, „obrona”, „książka/główne (i wiele innych)”, „sekcja/pokój”), czyli bouei honbu – „kwatera główna obrony” czy coś takiego. Ma sens, skoro kolega w środku hobbystycznie naprawia sobie czołg…
Napis na kurtynach przy wejściu prowadzącym do posiadłości Don Corneo to najprawdopodobniej 天地時下 („niebo”, „ziemia”, „czas”, „poniżej”) co chyba tworzy „tenchi jika”, „świat obecnie”, ale zarówno szyldem powyżej, jak i generalnie napisami w siedzibie Don Corneo zajmijmy się później i wróćmy do siłowni, która jest chyba otwarta 24h na dobę…
Na ringu wokół obrazka są jakieś znaczki, ale jeśli to jest kanji, to muszę zredefiniować swój pogląd na całe to zagadnienie. Trzy pionowe tablice w tle to od prawej:
好色美男 („lubić”, „kolor/wygląd”, „piękno”, „mężczyzna”) i czyta się to jako „koushoku binan”, „ponętny, piękny mężczyzna”. Z przyczyn mi nieznanych kulturystyka jest w Japonii często utożsamiana z homoseksualizmem (patrz: Cho Aniki) i ten motyw jest również w Final Fantasy VII.
肉質剛健 („mięso”, „wartość”, „wytrzymałość”, „zdrowie”), czytane jako „nikushitsu gouken”, czyli „zdrowa jakość mięsa”. Nie mięśni, mięsa…
男の中の男!! („mężczyzna”, partykuła dzierżawcza, „w środku”, partykuła dzierżawcza, „mężczyzna”), czytane jako „otoko no naka no otoko”. Jeśli twoje pierwsze skojarzenie to „mężczyzna w środku mężczyzny”… To się nie dziwię, ale ten slogan nie ma konotacji seksualnych i znaczy po prostu „mężczyzna pośród mężczyzn” lub po prostu „chłop nad chłopy”, „chłop na schwał”.
A teraz czas na piosenkę, przepraszam, pieśń, bo jest to 男の唄: („mężczyzna”, partykuła dzierżawcza, „pieśń”), czyli „otoko no uta”, ale kanji na „pieśń”: 唄, w przeciwieństwie do 歌 (dużo częściej spotykanego), symbolizuje coś poważniejszego, choć czyta się je idealnie tak samo. Ot, japoński. Ale sama pieśń:
信ずるモノは己の筋肉
流した汗に偽りなし
笑顔で今日も兎跳び
涙こらえてスクワット
それが男の生きる道
Kiedy kanji nie jest wypaćkane na szyldzie, tylko normalnie używane w tekście, podawanie znaczenia danego znaku chyba nie ma już takiego dużego sensu, za wyjątkiem złożonych rzeczowników. W każdym razie, gdyby ktoś chciał zaśpiewać męski hymn, na przykład przed rąbaniem drewna na opał:
shinzuru mono wa onore no kinniku
nagashita ase ni itsuwari nashi
egao de kyou mo usagitobi
namida koraete sukuwatto
sore ga otoko no ikiru michi
Wiarę pokładam w mięśnie mnie skromnego
Przelewam pot, bez żadnych oszustw
Dziś też z uśmiechem na twarzy ćwiczę podskoki
Wstrzymuję łzy, robiąc przysiady
Oto mężczyzny droga życiowa
Ewentualnie, stosując dużo większą swobodę tłumaczenia:
W mięśnie swe skromną pokładam wiarę
Siódme poty przelewam, zawsze uczciwie
Z uśmiechem przyjmuję każdą karę
Płaczę, lecz przysiady trenuję gorliwie
Oto mężczyzny życiowa droga.
Ostatni szyld, na lewo od portretu Wielkiego Brachola, to 燃える男心 czyli „moeru otokogokoro”: „rozpalone męskie instynkty” (pisane znakami na „płonąć”, „mężczyzna” i „serce”).
A teraz zapraszam państwa do burdelu.
Prostytucja w Japonii jest zakazana, hazard zresztą też, na przykład granie w te automaty z dużą ilością kulek, czyli pachinko. Dlatego za wygraną w pachinko dostajesz „punkty”, które potem wymieniasz na pieniądze lub nagrody w jakimś innym przybytku. Z prostytucją jest podobnie: według zapisów prawa ryćkanie się z nieznajomym w zamian za gratyfikację pieniężną jest nielegalne. Dlatego wpierw musicie się zapoznać: porozmawiać, wymienić poglądy i już nie jesteście nieznajomymi wobec siebie (czy to dlatego baka gaijin przeważnie musi zapłacić więcej z powodu bariery językowej?)! Zresztą inne metody obchodzenia prawa też istnieją, typu soapland (gdzie ci wszystko umyją) i tym podobne. I tak, w rzeczywistości takie krzykliwe miejsca jak Honeybee Inn w FF7 czy generalnie całe takie dzielnice jak w Yakuza 0 istnieją – a w innych miejscach takie przybytki niczym nie odróżniają się od reszty i możesz pomyśleć, że to biuro turystyczne (ahem).
W każdym razie, żółte napisy od lewej: kompletna tajemnica. Rozmawiałem na ten temat z ludźmi na r/translator, pytałem ekspertów odczytujących na śniadanie kanji ze starożytnego uzbrojenia, ale przekonującej hipotezy nie ma. „Cośtam dwa” zapisane katakaną, ale po konkretne odpowiedzi trzeba by było pojechać do Japonii i wziąć grafików na spytki, grożąc połamaniem nóg.
Zaraz obok jest 2♡号 czyli „numer serduszko dwa” (może to samo, co żółty napis, tylko zapisane kanji?), co może oznaczać, że jest to drugi z odnoszącej sukces franczyzy przybytków.
Neon i szyld po prawej to 蜜蜂の館 („mitsubachi no kan”), pisane znakami na „miód”, „pszczoła” i potem na „budynek/przybytek/pałac”.
Żółty szyld po prawej to 明朗会計 („meirou kaikei”), czyli „przejrzyste zasady płatności” (pisane znakami na „jasny”, „harmonia/czystość”, „spotkanie”, „plan”), gdzie nie każą ci płacić 10 000 jenów na wejście i znienacka 50k przy wyjściu za „dodatkowe opłaty”.
Wycieraczka to 歓迎 (pisane „kolumnami”), czyli kangei („radość/rozkosz” i „powitać”), ale jest to po prostu „powitanie” czy „przywitanie”, odpowiednik „WELCOME”.
Na kurtynach jest znak na „kobieta”: 女 („onna”), gdyby ktoś zapomniał, po co tu przyszedł.
Samo lobby, oprócz żółtego profilu twarzy typical anime girl z lat 90. (prawdopodobnie zauważyłem to dopiero teraz, po ponad dwudziestu latach), zawiera również nazwy pomieszczeń, do których żądny wrażeń mężczyzna może się udać. Przedtem jednak warto wspomnieć, że ta lokacja zawierała kilka innych, troszkę bardziej dosadnych plansz, i scenkę z szefem Shinry i jego podwładnymi, którzy tam się udawali na małe conieco, a w tle były ekrany z profilami dziewczyn do wyboru, a jedna z nich jako żywo przypominała Tifę. Dlaczego wycięto to z gry to nie wiem, czyżby się bugowało? Albo było „za bardzo” w już i tak „risky” lokacji, którą w remake’u mocno zmieniono?
W każdym razie: każde z pomieszczeń ma w swojej nazwie „gniazdo/ul”: 巣箱 („gniazdo”, „pudełko”), czyli subako i tak od lewego górnego rogu, przeciwnie do ruchu wskazówek zegara:
愛の巣箱 („ai no subako”), „gniazdko miłości”.
団体様の巣箱 („dantaisama no subako”), gdzie „dantai” to „organizacja/współpraca” („zespół”, „ciało”…), „sama” to chyba powszechnie znane słowo na wyrażenie szacunku. W angielskim tłumaczeniu był to „pokój grupowy”.
恋人の巣箱 („koibito no subako”), pisane znakami na „zakochanie” i „człowiek”, a konkretniej: „gniazdko zakochanych”.
女王蜂の巣箱 („jooubachi no subako”), pisane znakami na „kobieta”, „król” i „pszczoła”, czyli „gniazdko królowej pszczół”.
Mając te niezwykle ważne sprawy za sobą, wróćmy do wejścia do posiadłości Don Corneo, ale najpierw muszę opowiedzieć o tym, co to jest ateji. Wikipedia podaje przykład sushi, ale ja wolę przykład gry „Contra”. W Japonii to też nazywa się „Contra”, ale pisze się 魂斗羅. Znaki to „dusza/energia”, „Wielki Wóz” (lub „to”, tradycyjna japońska miara objętości) oraz „gaza/tkanina” (incydentalnie ten znak stanowi również część nazwy korporacji Shinra: 神羅, ale ja nie o tym teraz). Co ma dusza, miara objętości i gaza do gry o strzelaniu z karabinu do żołnierzy, maszyn i potworów? Ano nic, znaczenia znaków nie odgrywają tu roli. Natomiast jedno z czytań 魂 to „kon”, czytanie 斗 brzmi „to” (lub „tou”) i wspomniana gaza 羅 to zazwyczaj „ra”. Razem czytania tych znaków to kon-to-ra, „Contra”. Proste, prawda? Mam taką nadzieję, bo jeśli nie, to nawet nie zbliżajcie się do nauki chińskiego. W każdym razie: w przypadku ateji znaczenie znaków kanji nie jest brane pod uwagę, a jedynie ich czytania. Można oczywiście też celowo dobierać znaczenia znaków, aby było weselej, ale generalnie nie jest to popularna metoda zapisu i częściej do zapisów fonetycznych, jak na przykład nazw geograficznych czy zapożyczeń z języków obcych, stosuje się wygodniejszą w użyciu i zapisie katakanę, no chyba że tradycja każe inaczej.
Wracając do szyldu nad wejściem do posiadłości Don Corneo: jest to 古留根尾, „stary”, „stać/pozostać”, „korzeń” i „ogon”, ale czyta się „ko-ru-ne-o”, czyli „Corneo”. I teraz uwaga: w ten sposób pomieszane, czy dziwacznie użyte kanji u Don Corneo występuje nagminnie, co zaraz przedstawię. Dlaczego tak jest – nie mam pojęcia. Możliwe, że chodzi o podkreślenie ekscentryczności właściciela, albo wyśmianie go: „patrzcie, zna jakieś kanji, ale nie potrafi ich prawidłowo używać – usłyszał jakieś wyrazy, ale zapisuje je nie tymi znakami, co trzeba”.
Na wejściu po lewej mamy matę z 審査 („przesłuchanie”, „śledztwo”), czyli „shinsa”: inspekcja. Co konkretnie jest tam sprawdzane to nie wiem, ale na stole można dostrzec jakieś księgi obrachunkowe…
Prawy górny róg to wóz z napisem らーめん “ramen”, czyli chiński makaron, obecnie jedna z najpopularniejszych potraw w Japonii. Choć powyższe jest zapisane hiraganą, zapis katakaną: ラーメン jest dużo częściej spotykany.
Na gongu jest albo 籠 („kosz”, kago) albo 龍 („smok”, ryuu), ale to drugie ma większy sens w tym kontekście.
W samej posiadłości Don Corneo, na wycieraczce, pisze: 好色男 („lubić”, „kolor”, „mężczyzna”), czyli „kou irootoko”, „kochany lowelas”… albo „koushoku otoko”, czyli „lubieżny facet” i jestem pewien, że ta dwuznaczność nie jest przypadkowa.
Pod schodami jest 下 / 上 czyli „góra” / „dół”.
Na szyldzie, złotymi znakami jest wypisane ぷう czyli… „puu”. Po prostu „puu”. Dlaczego – nikt nie ma pojęcia. Nawet oficjalne kompendium, FF7 Ultimania Omega, która ma często komentarze developerów do różnych ciekawych szczególików tła i tak dalej, komentuje ten szyld: „puu…?”
Wchodzimy po schodach i widzimy szyld: 子分 („dziecko”, „część/minuta”), kobun, czyli „zwolennicy/poplecznicy”, ale chodzi tu bardziej o najemników rzecz jasna.
Szyld po prawej stronie wejścia do gabinetu Don Corneo to wspomniane ateji: 業座 („biznes”, „siadać”), które czyta się jak „gyoza” – pierożki, które normalnie zapisuje się 餃子 albo po prostu ギョーザ.
Szyld po lewej to znowu kulinarne ateji, czyli 終魔胃 („koniec”, „magia”, „żołądek”), czyli shuumai, kolejna odmiana pierożków, zapisywana w Japonii jako 焼売 („piec”, „sprzedawać”).
Dopełnieniem kulinarnych obsesji otyłego Don Corneo jest szyld nad wejściem: 大盛 („duże”, „porcja/prosperować”), czyli oomori, dosłownie „duża porcja”. Kanji 盛 może jeszcze być użyte w wyrazie „kopulacja”, to tak przy okazji.
おしおき (oshioki), również zapisywane jako お仕置き („oficjalnie”, „umieścić/położyć”), to „kara, klapsy, nagana”, ot taki eufemizm na pokój tortur, gdzie zresztą zabrali Tifę…?!
W gabinecie Don Corneo na górze ekranu pisze: 尾視留古. Sprytny czytelnik zauważy, że jest to ateji na „Corneo” zapisane w odwrotnej kolejności i bardzo fajnie, tyle że Ultimania Omega podaje, że tym razem powinno się to czytać jako „oshiruko” (お汁粉), czyli deser ze słodkiej fasoli azuki.
Szyld bliżej prawej strony ekranu to 善罪 („cnota”, „grzech”) i Ultimania Omega podaje, że powinno się to czytać jako „zenzai”, ale czy kryje się za tym coś więcej to nie mam pojęcia.
Na sam koniec trafiamy, w ten czy inny sposób, do sypialni Don Corneo, gdzie na lampionie po lewej jest znowu ateji „Corneo”, a na łóżku jest jakże skromne kanji 天 („niebo”), ten. Na samym łóżku jest 丼 donburi, czyli „micha z jedzeniem”.
Gracz grający po raz pierwszy, ale znający czytania kanji może rozkminić, co go czeka, bo na dywaniku pisze 音死阿奈: „dźwięk”, „śmierć”, „Afryka”, „Nara (miasto w Japonii)/co?”. Znak 阿 jest o tyle zabawny, że często w chińskim zapisuje się nim onomatopeję krzyku: „aaa!” czy coś w tym rodzaju. Stąd „dźwięk-śmierć-aaa!-co?”, co w miarę pasuje do napisu na zapadni prowadzącej do kanałów, gdzie ma nas zeżreć wielki potwór. A czyta się to: „oto-shi-a-na”, czyli 落とし穴 zapadnia („upadek”, „dziura”)…
Jak sami widzicie, Final Fantasy VII kryje w sobie mnóstwo ciekawych szczegółów, skrzętnie ukrytych za barierą językową. Odczytanie powyższych, ze względu na niską rozdzielność lub zamazanie teł materiałów źródłowych, bywało niekiedy bardzo trudne i nawet z pomocą ekspertów nie wszystko udało mi się odczytać i zrozumieć. A to tylko wierzchołek góry lodowej: ile jeszcze kryje się w oryginalnym tekście lub we wspomnianej tu parokrotnie książce Ultimania Omega…? Ile zostało zapomniane w odmętach czasu, bo sami twórcy już nie pamiętają swoich motywów i inspiracji? I szkoda, że takie wycinki egzotycznej kultury w grach pojawiają się raczej rzadko.
Źródła:
Final Fantasy VII Ultimania Omega
podbite przez AI do wersji HD tła
r/translator
Główny art tekstu to szkic koncepcyjny Wall Market Inn. (przyp. ndl)
sainto, muszę przyznać że mnie zaskoczyłeś tym materiałem, nie dlatego że przy twoich zapędach lingwistycznych to było nie do przewidzenia, ale dlatego że naprawdę napisałeś cos ciekawego na temat gry, o której wydawało mi się wiem już nawet za wiele. Interesująca czytanka, a i czegoś przy tym się poduczyłem. Materiał, który mnie prawie że podobnie ponownie rzucił w objęcia siódemki… i o takie cos w przypadku tej strony mi od początku chodziło. Okej, bo zaczynam się rozczulać, niech ci pisanie o grach nigdy się nie znudzi ;).
Ultimania Omega, o której wspomniałem w tekście, zawiera tony interesujących szczególików, które chyba nikogo nie zainteresowały na tyle, by je przetłumaczył – o ile ogólne tłumaczenia są dostępne, tak kompletnych nie znalazłem. Na przykład papiery na biurku Don Corneo to lista dziewczyn do przyjęcia. Albo w końcu mam pojęcie, o co chodzi ze znakami, które fruwają gdy pewien przeciwnik w Northern Crater użyje ataku “Bad mouth”…
Pojechałeś chłopie!
Lubię teksty napisane z jajem, które dodatkowo posiadają…gargantuiczną wartość edukacyjną. Super!!
No to już napisz o tych znaczkach po ataku Malboraska 🙂
Koledze się chyba pomyliło “Bad Breath” Malboro z “Bad Mouth” Gremlinów…?
Oczywiście, że mi się pomyliło. Taki wstyd 🙂
Ja się nie gniewam. W każdym razie: Gremliny spotykane podczas przemierzania Northern Crater w pierwszej połowie CD2 ciskają w ciebie atakiem “Bad Mouth”, a na ekranie pojawiają się tajemnicze znaczki. Przez wiele lat myślałem, że to przekleństwa po japońsku; potem się dowiedziałem, że przekleństwa po japońsku działają mocno inaczej, a jeszcze później przekonałem się, że te znaczki nie znaczą nic i wymyślili je sami developerzy, wuj wie po co.
Ten materiał, a także cykl wideo Tima Rogersa, uświadamiają mi jak wiele smaczków pozostaje nieodkrytych w FFVII dla osób, które ni w ząb nie znają japońskiego. Z tym większą wdzięcznością dziękuję za oprowadzenie po Wall Markecie i przedstawienie znaczenia wielu tych przedziwnych znaków napotkanych po drodze. Kawał dobrej roboty, która tylko rozbudza apetyt na kolejny powrót do świata Clouda i spółki.
Dzięki za fajny tekst… i zazdroszczę cierpliwośc do “krzaczków”! 😉