Heavy Rain
Ulewny deszcz nigdy nie był w modzie. Przynoszący zbawienie wysuszonej florze oraz ratunek spragnionej zwierzynie, niesie ze sobą tragedię zarezerwowaną dla wybranych. Problem rodzi się, gdy kapryśna pogoda będąca nieznośnym dyskomfortem dla jednego, staje się tykającą bombą dla drugiego. Niestety w tej opowieści jesteśmy jedynie tym drugim. Kolejne pochmurne dni mijają, a tafla wody zakrywa naszą szyję, dotyka naszej brody, niebezpiecznie podchodzi pod nos. To nie tylko gromadząca się deszczówka. To spoglądająca nam w oczy, skryta pod kościanym parasolem śmierć. Kwiat orchidei i papierowa figurka origami pozostają zagadką, z którą bohaterowie Heavy Rain muszą zmierzyć się w ponurym wyścigu o życie niewinnej istoty.
Ile jesteś w stanie poświęcić, aby uratować ukochaną osobę?
Są rzeczy, które po prostu muszą się wydarzyć, nawet jeśli tego nie chcemy.
Ethan Mars, doświadczony architekt, zaradny mąż i wzorowy ojciec, z pewnością nie zasłużył na próbę miłości której został poddany. Bezpieczne i zharmonizowane życie inżyniera, wraz z tragedią która spotkała jego rodzinę wywraca się do góry nogami. Prasowe wieści o kolejnej ofierze Mordercy Origami wywołują u niego dreszcze i budują niepewność w zdruzgotanym umyśle. Gdy pewnego dnia na wilgotnej wycieraczce znajduje list, a jego syn nie wraca tego dnia ze szkoły do domu, rozpoczyna się thriller na pograniczu ludzkiego obłędu. Policja leniwie wysłuchuje jego tłumaczeń, żona ma do niego jeszcze większe pretensje, a zegar tyka donośnym rytmem kroczącego dinozaura. W tym przypadku czas to życie, a tego nie pozostało zbyt wiele.
Ten ponury dramat jest kolejną po Indigo Prophecy (Fahrenheit) grą przygodową studia Quantic Dream, będącą niekrytym pokłonem w stronę fabryki snów. Filmowe podejście do reżyserii oraz rozgrywka oparta na sekwencjach QTE to miód na serce Davida Cage’a i pod tym kątem Heavy Rain niczym nie różni się od swojego poprzednika. Kilka kwestii znacząco natomiast poprawiono. Wśród nich między innymi rozłożenie akcentów fabularnych na przestrzeni całej historii oraz możliwość poprowadzenia fabuły na kilkanaście różnych sposobów. Zaskakujące rozwiązanie wątku głównego, na szczęście wolne jest od magii i nadnaturalnych istot.
Czterech grywalnych bohaterów sprawia, że poznawany przez nas kryminał śledzimy z szerszej perspektywy. Każdy na swój sposób próbuje zdemaskować poszukiwanego mordercę i każdy ma własny unikalny wkład w historię. Prowadzący śledztwo agent FBI bada miejsca zbrodni i odwiedza potencjalnych podejrzanych, prywatny detektyw zbiera wskazówki i przesłuchuje pogrążonych w żałobie ludzi, a cierpiąca na bezsenność Madison, trafiając przypadkowo w motelu na Ethana, wplątuje się w dramat w którym sama może stracić życie. Historia każdej z postaci posiada od 3 do 7 różnych zakończeń, co łącznie składa się na kilkanaście finałowych kombinacji. Tutaj każdy wybór ma znaczenie!
Sekunda. Mrugnięcie okiem. Oddech. Wystarczająco, by zmienić bieg życia. Wiemy jak bardzo kogoś kochamy tylko wtedy, gdy wiemy ile jesteśmy gotowi dla tej osoby poświęcić.
Jednym z największych zarzutów do dziś wypominanych Indigo Prophecy, była druga połowa tamtej gry. Odejście na pewnym etapie fabuły od realistycznego kryminału na rzecz niskobudżetowej fantastyki, u wielu powodowało ból głowy i zgrzytanie zębów. W Heavy Rain twórcy tego błędu nie popełnili, choć początkowo mieli taki zamiar. Widać to zwłaszcza podczas drugiego seansu, gdy zdamy sobie sprawę, że część paranormalnych wątków pojawiających się na początku gry, na pewnym etapie znika nierozwiązanych i już więcej się nie pojawia. Wynikiem tego są drobne dziury w scenariuszu, a niezakończone wątki musimy sobie sami dopowiedzieć. Potknięcia te są jednak zgrabnie ukryte i bardzo łatwo ich nie zauważyć podczas próby okiełznania szarpiącego sztormu emocji.
Charakterystyczna dla studia Quantic rozgrywka ma się tutaj bardzo dobrze, co dla niektórych będzie solą w oku. Dla ochotników chętnych mimo wszystko podjąć ryzyko, David Cage przygotował kilka atrakcji umilających nam czas w oczekiwaniu na finał historii. Generalnie stronię od wymagających refleksu i szybkiego czasu reakcji sekwencji QTE, ale te zaproponowane w Heavy Rain niezwykle mnie wciągnęły i do dzisiaj stawiam je jako wzór realizacyjny tego typu mechaniki. Znaczniki pojawiają się dokładnie tam gdzie trzeba, są czytelne i w wielu przypadkach starają się odwzorować ruchy naszej postaci. Co również ma duże znaczenie – w dowolnej chwili możemy zmienić poziom trudności na jeden z trzech dostępnych, co wpływa na poziom skomplikowania i prędkość wyskakujących kombinacji.
Wspaniale wykorzystano również czujniki położenia i żyroskopową technologię sixasis zabudowaną w padach Sony. Znajdziemy tu zakres atrakcji jakiego próżno szukać w fabularnych produkcjach innych twórców. Kołysząc delikatnie analogiem usypiamy niemowlę, potrząsając energicznie padem góra-dół gasimy zapałki, zaś wymachując nim lewo-prawo zadajemy siarczyste sierpowe. W jednym rozdziale pad posłuży nam jako kierownica samochodu, by w innym zamienić się w szminkę, którą pomalujemy usta. Więcej nie zdradzę – wartko odkryć to samemu!
Nie wiem dlaczego, ale nigdy nie zadawałem sobie tego rodzaju pytań. Jak daleko byłbym gotów się posunąć dla miłości? Czasami… lepiej nie wiedzieć.
Choć część wydarzeń z gry jest absurdalnie nieprawdopodobnych, a relacje między bohaterami są momentami naciągnięte jak gitarowa struna, zaproponowana historia zwyczajnie mnie kupiła. Finezja z jaką David Cage splótł fabularną intrygę, emocjonujące twisty i interaktywny wkład w opowieść jest na tyle wprawna, że umowność pobocznych wątków ginie w ogólnym zachwycie nad całością utworu. Gdy akcja rwała do przodu, wymachiwałem padem jak nawiedzony, oczy szkliły mi się gdy na ekranie działa się tragedia, zaś po rozwiązaniu pierwszoplanowej zagadki spadłem ze stołka z wrażenia. Tak, wpadłem we wszystkie pułapki zastawione przez twórców, zostałem oskórowany i przyrządzony na miękko.
Jeśli tylko nie przeszkadzają wam pomniejsze scenariuszowe głupotki oraz zgodzicie się na lekko niedzisiejszą grafikę ze szczyptą drewnianych animacji, Heavy Rain wynagrodzi wam to z nawiązką. Emocjonalna opowieść o ludzkich ułomnościach, niepoprawnej odwadze i poświęceniu w imię rodzicielskiej miłości, to gatunkowa perełka która niczego nie straciła z premierowego blasku.