Medytacje nad Persona 5
Czy zdarzyło wam się kiedyś obejrzeć film po którym poczuliście się zainspirowani do jakiegoś działania? Przeczytaliście książkę, która zmieniła coś w waszym życiu? Natrafiliście na artykuł, który zmusił was do refleksji? Pewnie tak. Czy jednak do tego samego zdolne są gry? Czy są one w stanie sięgnąć głębi człowieka i zmienić jego serce? Bohaterowie gry Persona 5 rzucają buńczucznie deklarację, że ukradną nam serca. Wierzycie, że są w stanie to zrobić?
Przyzwyczailiśmy się już do tego, że nośnikiem idei mogą być filmy. Inspirują, bawią, rozczulają, zachęcają do refleksji. Aspekty rozrywkowe kina są niepodważalne, równie niepowątpiewalne jest to, że może nieść treść poważniejszą, dotykającą ważnych sfer ludzkiego życia, nazwijmy ją nawet odważnie treścią o naturze filozoficznej. Człowiek już tak ma, że porusza się tak w świecie materii, jak i idei. To zaś czym człowiek żyje na poziomie duchowym, znajduje pewne odzwierciedlenie w jego wytworach. Określone ideały, wzorce osobowe, pożądane cechy, przekonania o naturze świata czy życiu człowieka. Wszystko to w większym lub w mniejszym stopniu, bardziej lub mniej świadomie i celowo znajduje swoje odbicie w wytworach kultury. Skoro zaś gry także są tworzone przez ludzi…
Świat nie istnieje?
Nie zapomnę momentu, kiedy przyszedłem do sklepu z grami i zapytałem czy jest może Persona 5 albo Kingdom Hearts. Sprzedawca powiedział, że niestety nie i dodał, że “Pan to widzę szuka gier dla koneserów”. W sumie to miło, że jak ktoś lubi “chińskie bajki” to nazywa się go teraz koneserem. Abstrahując od kwestii wysublimowania gustów trzeba jednak grze Atlusa jedno przyznać. Persona 5 rzeczywiście próbuje być czymś więcej jak ciągiem walk z kolorowymi potworkami.
W pewnym momencie gry, pewna postać stwierdza, że świat jest wykreowany przez świadomość i może być dowolnie przetwarzany. Nie istnieje “prawdziwy” świat. Nasze postrzeganie i uczucia kształtują rzeczywistość. To jest źródło jego nieskończonego potencjału. Tezy te można uznać za swoisty manifest filozoficzny świata przedstawionego w Personie 5 i w całej serii. Nie są to jednak koncepcje szczególnie oryginalne czy odkrywcze. Można w nich dostrzec ślady tego, co w filozofii europejskiej nazwalibyśmy filozofią idealistyczną.
W idealizmie punktem wyjścia jest świadomość. W “Pitbull. Niebezpieczne kobiety” jeden z gangsterów głosi, że “świat to tylko moje wyobrażenie”. Moje Ja konstytuuje świat, nadaje mu sens, znaczenie, to moja świadomość jest źródłem prawdy o rzeczywistości. Z takiej orientacji filozoficznej mocno czerpie też np. coaching oraz szeroko rozumiany rozwój osobisty. Idealistyczny fundament stanowi dobry punkt wyjścia do przyjęcia aktywnej postawy w życiu. Jeżeli świat ma swój początek w mojej głowie, to mam władzę go zmienić. Posiadam moc sprawczą, mogę wpłynąć na sytuację w której się znajduje, mogę kształtować otaczający mnie rzeczywistość. Nie jestem gałęzią porwaną przez rwącą rzekę dla której jedyna opcja to uświadomienie sobie konieczności. Co więcej, rozwiązanie moich problemów również może znajdować się w mojej głowie. Tym co wymaga naprawy może być moja świadomość, moje postrzeganie jakiejś sytuacji. Może wystarczy spojrzeć inaczej, pod innym kątem, zmienić kryteria oceny albo punkt odniesienia. Czy to subiektywizm? Jak najbardziej. Czy to potencjalnie niebezpieczne? Jeszcze jak.
Kardiochirurgia kognitywna
Główny motyw Persony 5 opiera się na istnieniu dodatkowego wymiaru/świata, w którym ludzka psychika, charakter, pragnienia nabierają konkretnego kształtu. Bohaterowie gry, jako Fantomowi Złodzieje, posiadają zdolność funkcjonowania w tej rzeczywistości i wchodzenia w bezpośrednią interakcję z sercem danego człowieka, rozumianym jako swoisty ośrodek czy centrum psychiki. Głównym językiem komunikacji są natomiast ogniste kule, błyskawice lub pociski z granatnika. Przypuszczam, że ten kto rzeczywiście stworzyłby aplikację umożliwiającą podróżowanie po Metaverse żyłby do końca życia na rachunku psychologów i psychiatrów. Lub wysłałby ich na bezrobocie.
Motyw jest wyjątkowo prosty i plastycznie przedstawiony. Za zachowaniem i funkcjonowaniem człowieka kryje się to co ma w środku, w sercu, żeby zaś naprawić człowieka trzeba do tego środka wejść i zmierzyć się z tym co tam się znajduje. W Personie 5 istnieją dwa rodzaje pacjentów: zwyczajni i specjalni. Różnią się oni skalą zjawiska, lecz co do zasady są podobni. Źródłem ich problemów jest pewna idea, przekonanie, które znajduje się w ich sercu. Czasem jest to prosta myśl typu “Ten chłopak należy do mnie” albo “Moja córka jest mi to winna”. Czasem na tych prostych konceptach czy pragnieniach nadbudowywane są kolejne, tak, że tworzą cały gmach, zwany w grze Pałacem. W tym wypadku, trzeba tę budowlę zbadać, odkrywając kolejne i kolejne przekonania o ludziach i świecie, aż w końcu odnajdzie się to jedno, które stanowi fundament całej konstrukcji, czyli tzw. Skarb. Tutaj znowu okaże się, że za wszystkim stoi prosta myśl: “Jestem winna” czy “Muszę osiągnąć sukces”, jednakże w tym wypadku idea ta stała się istotowa, wyznaczająca cały kierunek system wartości oraz sposobu rozumienia świata przez danego człowieka.
Działalność Fantomowych Złodziei jest w gruncie rzeczy metaforą procesu pracy nad sobą. I bardzo dobitnie pokazuje, że to jest walka. Czasem łatwiejsza, a czasem złożona, czasochłonna i męcząca. Z punktu widzenia ukształtowanej hierarchii wartości, przyzwyczajeń, poglądów wszelka próba ich zmiany jest traktowana jako wtargnięcie intruza i nie jest mile widziana. Zmiana myślenia niekoniecznie jest przyjemna, może budzić reakcję obroną. W końcu trzeba zanegować coś co było w moim wnętrzu, sposób w jaki funkcjonowałem. Ciśnie się na usta, że podstawą zmiany jest wyjście ze strefy kom…Zostańmy przy włamaniu się do Pałacu.
System walki serii Persona można również traktować jako podpowiedź jak to robić. Kluczem do sukcesu jest znalezienie słabości danej idei. W grze potworki mają często określoną wrażliwość: lód, ogień, broń biała. Trzeba zatem użyć adekwatnego rodzaju ataku. System ten prowadzi co prawda do niesamowitej schematyczności kolejnych starć, ale na poziomie samego pomysłu prowadzi do ciekawych(/naciąganych) wniosków. Chcąc obalić skrzywioną ideę należy znaleźć jej słabość, przez to ją podważyć, zakwestionować. Co więcej, najlepiej użyć do tego innych idei. Bohaterowie używają do walki Person, które są postaciami i stworami wywodzącymi się z różnych dzieł kultury lub mitów. Jako takie stanowią archetypy, nośniki pewnych koncepcji, są personifikacjami cech, konceptów. Thor, Zorro czy Horus bijący diabełka siedzącego na ubikacji to wyobrażenie tego, że chcąc pokonać ideę, która stanowi o słabości, trzeba ją zastąpić inną, która będzie budująca. Nie jest to koncepcja wzięta z kosmosu. Pewne analogie może dostrzec np. w modelu terapii racjonalno-emotywnej stworzonej przez Alberta Ellisa. On także stwierdził, że należy podważyć przekonanie, które jest szkodliwe i zastąpić je innym, które będzie z kolei budujące.
Rozróżnienie między człowiekiem, a tym co ma w sercu rodzi różne implikacje. Przede wszystkim daje podstawy dla możliwości zmiany. Jeżeli Ja to coś więcej jak suma moich pragnień i przekonań, to mogę się względem nich zdystansować, spojrzeć na nie z boku. Ocenić czy są prawdziwe, słuszne, budujące. Moja egzystencja od nich nie zależy, mogę je zmodyfikować lub usunąć. Pozwala to też z większym zrozumieniem i wyrozumiałością spojrzeć na drugiego człowieka i na samego siebie. Błędne, szkodliwe, destrukcyjne są przekonania i pragnienia. Natomiast stwierdzenie, że ich posiadacz jest złym człowiekiem jest już…no cóż, kontrowersyjne. Można jednak zdecydowanie stwierdzić, że “zło w sercu” rozumiane jako zwichrowana świadomość, błędne rozumienie rzeczywistości, niewłaściwe przekonania czy nieuporządkowane pragnienia nie należą do istoty danego człowieka. One są naszym prawdziwym wrogiem, je musimy pokonać, na nich się skupić. Ich właściciel jest niejako ich ofiarą. Nie, nie zdejmuje to z niego odpowiedzialność. Pozwala za to zrozumieć jego postępowanie. Wszyscy w mniejszym lub większym stopniu jesteśmy ofiarami naszych zranień, wypaczonych pragnień, skrzywionych przekonań. I świadomość, że one nie są mną, wydaje się być jakimś lekarstwem na złość, frustrację, czy nienawiść. Albo pozwala je odpowiednio ukierunkować. Jest też w tym optymizm i nadzieja, że człowieka można uratować, nie trzeba go niszczyć. Najgorszy nawet łotr może się zmienić i zrozumieć, że to jak myślał zawierało w sobie błąd.
Oddzielenie przekonań od człowieka to też fundament wszelkiej dyskusji. Jeżeli człowiek zostanie utożsamiony z wyznawaną przez siebie ideologią, systemem światopoglądowym, to wszelka próba zakwestionowania ich będzie odebrana jako bezpośredni atak na samego człowieka. Wystarczy spojrzeć na pierwszy lepszy szambo szkwał na Facebooku lub innym forum. Bardzo często próba dyskusji na jakikolwiek temat, przedstawienie argumentów za czymś lub przeciwko czemuś, jest odbierane niezwykle osobiście przez stronę mającą inne zdanie. Trzeba się bronić za wszelką cenę, bo ktoś próbuje mnie zniszczyć! W końcu ktoś śmie zakwestionować moje przekonanie, czyli próbuje zakwestionować mnie samego… Nie ma tutaj miejsca na próbę zrozumienia czyjegoś zdania, ponieważ traktowane jest ono z góry jako wrogie, czyli coś co chce zaburzyć spójność mojego systemu. Z drugiej strony, często w dyskusji widzi się argumenty ad personam, tak jakby istniał jakiś ścisły związek między ideą a osobą ją wyznającą. Traktowanie człowieka i jego poglądu jako jedno poszerza oczywiście pulę dostępnego uzasadnienia. Wszak w dyskusji na temat, dajmy na to, wyższości Playstation 6 nad Xbox Johansson można użyć argumentu “Masz w awatarze różowego królika” oraz karty pułapki “Zrobiłeś literówkę”, a to pozwoli ostatecznie zmasakrować wydajność i opłacalność kupna konsoli z zielonym X na obudowie. Nie trzeba się, aż tak przejmować kwestiami merytorycznymi dotyczącymi stricte danego tematu. Tymczasem ludzie i idee żyją w różnych światach. Cios, który wymierza się w człowieka, nie dotyka jego argumentacji. Ona dalej ma 100% HP. Po co więc marnować tury na ataki, które nie zadają obrażeń?
Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego
“Chińskie bajki” często opierają się na power of friendship, tym, że pokonać zło można tylko razem. Może to komuś przeszkadzać, jak najbardziej można to uznać za oklepany motyw, ale Kapitan Oczywistość ma rację: potrzebujemy innych ludzi. Persona 5 jest w tym względzie bezwzględna i samodzielnie demonów pokonać się nie da (Chyba, że jesteś super pro graczem na New Game ++++++++ który skompletował drużynę odpornych na wszystko Person. Swoją drogą, czyż NewGame+ nie jest metafora reinkarnacji? Subtelnym odniesieniem do Wiecznego Powrotu Nietzschego? Ehhh… chyba nie ma co budować wyszukanych wymówek dla ponownego spotkania waifu…). Twórcy w usta jednej z postaci wkładają słowa, że nawet jeżeli czujemy, że przed nami jest tylko ciemność, to dopóki jesteśmy razem, to świat nigdy się nie skończy.
Scenariusz gry konsekwentnie pokazuje kolejnych bohaterów, którzy zmienili coś w swoim życiu dlatego, że przyszedł do nich impuls z zewnątrz, ktoś zaingerował w ich życie. Moja świadomość może funkcjonować patologicznie, ale dopóki układ jest stabilny to będzie trwał. Drugi człowiek to Inny, to Nie-Ja, ale przez to mogę w nim zobaczyć siebie. Drugi człowiek przynosi inny świat, alternatywny względem stworzonego przeze mnie. Dzięki niemu poznaje moje granice, mogę zobaczyć kształt własnego serca. Świadomość, że może być inaczej zaburza stabilność systemu, poddaje go pod wątpliwość. A wtedy mogę coś zmienić. Niektóre postaci potrzebowały dostać w twarz – albo rzeczywiście, albo na poziomie podświadomości. Inne musiały zobaczyć jak ktoś stawia czoła problemom i wytrwale walczy z przeciwnościami. Musiały zobaczyć, że da się myśleć i żyć inaczej. Drugi człowiek może także wziąć udział w moich walkach. Dodawać otuchy, wziąć na siebie część odpowiedzialności, wspomóc swoimi talentami. Kiedy ogarnia nas strach lub rozpacz to przyjaciel jest właśnie tym, który wali nas po głowie wielkim papierowym wachlarzem – metaforycznie lub nie – po to żebyśmy się otrząsnęli.
Cóż to jest prawda?
Wydawać by się mogło, że przesłanie płynące z Persony to skuteczny środek na osiągnięcie coachgazmu. Idealizm, indywidualizm, pozytywne myślenie, wiara w moc sprawczą i potęgę świadomości, silny subiektywizm. I wszystko niby się zgadza, ale jednak nie do końca. Fantomowi Złodzieje stawiają wyraźne ograniczenia dla sułtanów motywacji przekonujących, że “Możesz wszystko!”. Nasi bohaterowie deklarują, że to co robią to realizacja sprawiedliwości. Gardzą zepsutymi dorosłymi, osądzają ich pragnienia i sposób wprowadzania w życie. Kradzież serca to przywrócenie ładu, sytuacji właściwej i pożądanej. Lecz co jest naprawdę miarą dla tej sprawiedliwości? Oni sami, prawo stanowione czy może prawo natury? Według czego osądzić serce?
Bohaterowie mówiąc o sprawiedliwości używają często sformułowania “moja sprawiedliwość”, sugerują, że jest to ich indywidualne pojmowanie. Jeżeli by jednak tak było, to działalność Fantomowych Złodziei opierałaby się na dosyć słabych podstawach. Żeby coś uznać za zaburzone, błędne to musi istnieć stosowna norma, granice, w których realizuje się dobro właściwe dla danej sytuacji czy zachowania. Jeżeli uznamy, że norma jest względna, że każdy ją ustala indywidualnie, to wtedy rzeczywiście Fantomowi Złodzieje są przestępcami i nielegalnie próbują zmienić czyjeś serce. To, że oni uważają dane zachowanie za zaburzone nie znaczy, że mają rację. Po prostu przyjęli takie a nie inne kryteria. Ich oponenci przyjęli inne. Kto ma rację? Każdy i nikt, bo samo pytanie o rację jest wtedy absurdalne. Jedyne co się w takiej sytuacji liczy, to kto ma wyższy level.
Wydaje się jednakże, że zaburzenie serca jest rzeczą jak najbardziej obiektywną. W świecie Persony wykrzywienie pragnień nabiera realnych kształtów. Nie jest rzeczą podlegającą dyskusji. Czyjegoś zaburzenia można dotknąć, porozmawiać z nim, zobaczyć je. Nie można zarzucić Fantomowym Złodziejom, że to tylko ich subiektywne odczucie, że ktoś ma wykrzywione pragnienia albo błędne przekonania. Jest to rzecz niepodważalna. Jeżeli zaś obiektywne są zaburzenia, to również i normy. Nie jest więc tak, że każdy może żyć jak mu się podoba. Albo inaczej, może żyć jak chce, ale musi liczyć się z tym, że to będzie oceniane w perspektywie dobra i zła, prawidłowości i błędu. I nie jest wytłumaczeniem, że ktoś szedł za głosem serca, że poczuł, że musi zrobić tak, a nie inaczej. Jeżeli to było złe, to to było złe bezdyskusyjnie, prawdziwie złe. Słusznie zatem Fantomowi Złodzieje chcą kraść zaburzone serca. Bronią normy, obiektywnych zasad. Naprawiają to co popsute, to co nie działa tak jak powinno. Czym jest sprawiedliwość o której mówią? To pragnienie, żeby dana rzecz realizowała swoją naturę, żeby wszystko odbywało się tak jak powinno, w ramach ściśle określonych zasad.
Kto decyduje o Twoim życiu?
Ważnym zagadnieniem, z którym mierzą się bohaterowie gry, jest pytanie oto czy posiadają kontrolę nad swoim życiem, kto, tak naprawdę, jest organem decydującym. Z jednej strony po pokonaniu Cieni różnych osób w Mementos lub Pałacach słyszą wytłumaczenia, że to wszystko przez presję społeczeństwa lub rodziny, że to warunki zmusiły do takiego a nie innego postępowania. Z drugiej strony, sami bohaterowie łapią się na tym, że ich decyzje i sposób w jaki funkcjonowali były motywowane oczekiwaniami innych ludzi, lękiem przed oceną, poczuciem słabości czy winny. Stąd ostatecznie osią konfliktu w Personie jest zagadnienie odpowiedzialności za własne życie, tego czy wolisz się wyrzec wolności i kontroli, czy może przybierzesz postawę buntu.
Buntownik jest przede wszystkim człowiekiem czujnym. Tak jak złodziej. Martin Heidegger pisał, że głos sumienia mówi “Chciej mieć sumienie”. Wbrew temu co mogłoby się wydawać, wydźwięk Persony nie jest taki, że należy ślepo podążać za własnym sercem. Człowiek wolny zaprezentowany w grze to człowiek wolny względem głosu swojego serca. Rebelia do której jesteśmy wezwani, to umiejętność zdystansowania się, krytycznego spojrzenia. Trzeba nam zajrzeć w głąb siebie i przyjąć postawę sędziego. Zobaczyć rzeczy, które znajdują się tam tylko dlatego, że ktoś inny je tam włożył. Ocenić, czy przekonania, które żywimy są rzeczywiście prawdziwe czy może jest tak, że nie mają żadnego sensu i uzasadnienia. Zastanowić się, czy pragnienia którymi się kieruje są dobre czy złe. Albo, czy nie zostały w jakiś sposób wykrzywione. Główna walka przedstawiona w Personie, to w rzeczywistości dochodzenie do odpowiedzialności. Kiedy ukradniesz serce, to stajesz się jego właścicielem. Czyli ty decydujesz, co znajduje się w nim, a co należy usunąć lub zmienić. Być buntownikiem, to świadomie wybierać to, czym się w życiu kieruje i nie zrzucać odpowiedzialności na coś lub kogoś innego.
Co jednak zostanie w życiu po takim buncie? Mogłoby się bowiem wydawać, że bunt oznaczać będzie spalenie do gołej ziemi wszystkiego co było i tworzenie od nowa. Otóż nie tym razem. Jeżeli spojrzeć na postaci w Personie, to w większość ich bunt nie polegał na niszczeniu, lecz na oczyszczeniu. Ich cele życiowe czy pasje nie zmieniały się wcale lub w niewielkim stopniu. Byli jednak szczęśliwsi, życie ich bardziej satysfakcjonowało, a co najważniejsze, potrafili się przeciwstawić jeżeli ktoś ich namawiał do czegoś złego. Bunt pozwolił im odkryć nową motywację do starych rzeczy, dał też siłę do przezwyciężania trudności. Edmund Husserl miał stwierdzić, że każdy w życiu powinien chociaż raz poddać pod wątpienie to, w jaki sposób żyje. I nie chodzi wcale oto, że trzeba wszystko zmieniać. Należy jednak dokonać świadomego wyboru.
W grze pojawia się ankieta z pytaniem “Czy wierzysz w istnienie Fantomowych Złodziei?”. Jest to w gruncie rzeczy najważniejsze pytanie gry i stanowi odpowiednik dla pytania Heideggera. Fantomowi Złodzieje w grze walczyli za ludzi, którzy nie chcieli mieć sumienia, którzy wyrzekli się odpowiedzialności. Jeżeli twierdzisz, że istnieją, to znaczy, że opowiadasz się za wolnością i świadomym życiem. Za tym, że człowiek nie jest marionetką swoich popędów i pragnień, nie jest też robotem zaprogramowanym przez społeczeństwo. Zobowiązujesz się też do walki. I nieważne, czy twoją wymówką są uwarunkowania wewnętrzne czy zewnętrzne. Chciej wziąć odpowiedzialność. Tak, będzie ciężko. Tak, będzie to nieprzyjemne i pewnie zaboli. Ale chciej.
To jak, wierzysz w istnienie Fantomowych Złodziei Serc?