WRC 9
Powiedzmy sobie szczerze. Co może począć osoba taka jak ja, której nie po drodze do technicznego i trudnego Dirt Rally, czy quasi arcade’ówki typu V-Rally? Stary mistrz Colin McRae odszedł w zapomnienie, a Sega Rally Championship, Richard Burns Rally i Mobil 1 British Rally Championship to prehistoryczne rajdówki, które powinny pozostać w naszych wspomnieniach. Długo myślałem nad powrotem klasyków, jeszcze dłużej przyglądałem się nowościom na rynku. Olśnienie nastąpiło przy omawianym WRC. Na pudełku sklepowym widnieje przecież „dziewiątka”, a to oznacza, że gra powinna sobą coś reprezentować, nieprawdaż? Zaraz się przekonamy.
Dla totalnych laików, odrobinę wiedzy z Wikipedii. WRC to skrót od angielskiego World Rally Championship, oznaczający najwyższą kategorię rywalizacji w rajdach samochodowych. Są to najbardziej prestiżowe zawody o tytuł rajdowego mistrza świata kierowców, pilotów i konstruktorów, organizowane raz do roku. Równolegle z powyższą kategorią rozgrywane są również Junior WRC, WRC 2 i WRC 3. Jak łatwo się domyślić dziewiąta odsłona posiada w swojej ofercie pełną licencję na wszystkie tory, samochody, nazwiska i przeróżne terminologie. Ciekawostką jest fakt, że twórcy opisywanej produkcji, czyli Kylotonn/ KT Racing odpowiedzialni są za nieco słabszego V-Rally 4 wydanego w 2018 r. Na początek warto zaznaczyć jedno. Kupując grę możecie spodziewać się ogromu zawartości i nie ukrywam, że byłem mocno zaskoczony kiedy menu główne zbombardowało mnie licznymi kafelkami na ekranie. To nie są już czasy, że dostajemy samouczka, karierę i swobodny wyścig. Ba! Teraz można wybrać dwie opcje zaliczenia kariery początkującego kierowcy. Uproszczona wersja o nazwie ‘Sezon’ skupia tylko i wyłącznie na samych zawodach rozgrywanych w różnych zakątkach globu; w skrócie odcinki specjalne oddzielone warsztatami mechanicznymi. Prawdziwa zabawa zaczyna się w zakładce ‘Kariera’, gdzie dochodzi opcja mikro zarządzania zespołem. Uczestniczymy w Rajdowych Mistrzostwach Świata nie tylko jako kierowca, ale i menadżer zespołu. Do naszych zadań należy więc rekrutowanie pracowników, dbanie o ich morale, planowanie kalendarza pod względem różnych aktywności, zarządzanie budżetem oraz podkręcanie punktów umiejętności zarówno dla prowadzonego przez nas samochodu, jak i zespołu specjalistów. Szczegółowym omawianiem tego trybu zajmiemy się później. Z podstawowych trybów są standardowo: szybkie zawody, trening i strefa testowa. Ten ostatni jest o tyle fajny, że oddano nam do dyspozycji okolice biura i warsztatu w formie free-roamingu przez opuszczone magazyny, asfaltowe ulice przecinające parkingi i długie kręte drogi stworzone na przetestowanie ustawień obecnie posiadanego samochodu. Bardzo okazale prezentują się wyzwania przypominające licencje w Gran Turismo. Wykonujemy szereg zmyślnych zadań: od prostych tras na czas, po jazdę w ekstremalnych warunkach i przejechaniu wyznaczonej odległości w odpowiednim zakresie czasowym. Zachęcająca sprawa, zwłaszcza kiedy chcemy wykonać wszystko na złoto. Dochodzi do tego aspekt sieciowy. Wyzwanie Tygodnia jako zdobywanie rangi poprzez pokonanie ustalonego odcinka w jak najszybszym czasie. Tworzenie i dołączanie do specjalnych klubów, czyli „kariery według gracza” polegającej na wybraniu odpowiedniej trasy, samochodu i panującej pogody. Jakby tego było mało to uzupełnieniem rozgrywek sieciowych jest gra wieloosobowa i wydarzenia online. No i nie zapominajmy o możliwości rywalizacji z kumplem na kanapie, kiedy to na zmianę można pobijać czasy i przy okazji zupełnie przypadkowo zasłonić ekran kiedy przechodzi się do ubikacji (hłe, hłe).
Nie ma jednak co ukrywać, że wisienką na torcie jest menadżerska wersja kariery, a więc wspomniany wcześniej tryb, w którym zarządzamy wszystkim z poziomu wygodnego fotela i trzymanego pada w dłoni. Zupełnie jak w grze piłkarskiej FIFA, gdzie musimy zarządzać drużyną, aby później i tak samemu rozstrzygnąć wszystko na boisku. Niezmiernie cieszy fakt, że twórcy od samego początku dają graczowi świadomy wybór. Możemy bowiem wybrać kategorię mistrzostw (Junior WRC lub WRC 3), jednak to od wyniku jazdy próbnej zależy, czy przejdziemy od razu do WRC 3, czy wskoczymy do optymalnych wrażeń z rozgrywki, zalecanych na początek kariery – jak sami twórcy zaznaczają. Ja zacząłem od wyższego pułapu i z perspektywy czasu trochę tego żałuję. Jest to wparowanie do głębokiej wody, bez kaloszy i z mulistym dnem po którym porozrzucane są kawałki szkła. Model jazdy jest najbliższy soulsowemu Dirt Rally i zanim wskoczyłem w wyższą kategorię zawodów musiałem zaliczyć kolejny sezon w tym samym teamie, aby doszlifować umiejętności i poprawić wyniki przejazdu. Zarządzanie zespołem jest podany w bardzo łagodnej w odbiorze. a zarazem przejrzystej formie. Rzut izometryczny w stylu The Sims rozdziela kategorie (warsztat, członkowie zespołu, wiadomości itd.) na poszczególne pomieszczenia ciesząc oczy wizualną czytelnością. Na czym polega strategiczny sznyt? To proste w założeniach ustalanie wysokości zarobku kierowcy, rozliczanie rachunków za poniesione koszta naprawy każdej śrubki w samochodzie, pilnowanie pracowników aby nie dochodziło do opóźnień w realizacji i przeglądanie oceanu wiadomości tekstowych zalegających w skrzynce pocztowej. No okej, trochę przesadziłem. Pierwsze co należy zrobić to rekrutacja członków ekipy, którzy podnoszą nasze statystyki zarobków, formę całej ekipy, zmniejszając przy tym wszystkie koszta związane z zawodami. Od mechanika, inżyniera i doradcę finansowego, po meteorologa, agenta i fizjoterapeutę. Musimy przy tym pamiętać o tym, aby po czasie rekrutować tych lepszych, a także obserwować zmęczenie pracowników – jeżeli spadnie do zera, a nie mamy nikogo w rezerwie to niestety dany osobnik nie przyjdzie do pracy. Kolejnym dość ważnym działem jest drzewko rozwoju podzielone na cztery kategorie: zespół, osiągi, ekipa i niezawodność. Po wygranej aktywności z kalendarza zawodów zdobywamy punkty, które z kolei możemy wydać właśnie tutaj. Tak zwana strefa BiR pozwala odblokować więcej eventów do wyboru z kalendarza, zmniejszyć awaryjność podzespołów auta, polepszyć przyczepność opon i morale zespołu, zwiększyć miejsce rezerwowe ekipy i uzyskany dochód, czy doprecyzować pogodę na trasach. Dyskusyjne jest wprowadzenie takiego drzewka do gry wyścigowej i skuteczność wydawanych punktów, jednak po czasie doceniłem takie rozwiązanie, kiedy prowadzenie pojazdu stawało się przyjemniejsze, a konto bankowe zasiliła większa suma zielonych. Między wierszami mamy jeszcze cele zespołu – nagrody pieniężne i punkty doświadczenia za wykonanie np: ukończenia rywalizacji na co najmniej 5. miejscu, czy nie przekroczenie wyznaczonych wydatków na naprawach; a także skrzynkę pocztową z mailami odnoszącymi się do kolejnych rajdów, zainteresowaniami u konkurencji, czy kosztami za naprawy, które musimy zapłacić.
Najważniejszy w tym wszystkim jest jednak kalendarz. Przypominał mi o karierze w Forza Motorsport 3 z tą różnicą, że tutaj mamy jakże ważny wybór. A jest w czym wybierać. Dzięki licencji FIA dostajemy ogromną ilość zawodów, w tym trzy nowe w porównaniu do poprzedniej wersji, czyli Kenia, Nowa Zelandia i Japonia. Poza tym są: Argentyna, Finlandia, Niemcy, Włochy, Meksyk, Monte Carlo, Portugalia, Hiszpania, Szwecja, Turcja i Walia. Pomijając jeden odcinek w Hiszpanii, to pozostałe mogą pochwalić się średnio trzema dość długimi OS’ami z odwróconymi wersjami i jednym odcinkiem specjalnym pod zawody. Innymi aktywnościami są trening (krótki odcinek na czas), odpoczynek (regeneruje siły zespołu), warunki ekstremalne (przejechanie odpowiedniego dystansu zniszczonym autem w utrudnionych warunkach pogodowych), wyścig historyczny (przejazd klasycznym autem w znanej trasie), próba i wyzwanie konstruktora (wyścigi o morale innego zespołu i możliwość kontraktu nowej ekipy do wyższej kategorii WRC). Do powyższego dochodzi dbanie o reputację w zespole, a w późniejszym etapie reperacja samochodu i polepszenie jego stanu poprzez wyścig dystansowy bez notatek od pilota (ciekawe wyzwanie!). I nie będę ukrywać, że jak na grę wyścigową o rajdach samochodowych jest to przytłaczająca wręcz zawartość. Jedynie w tym wszystkim trochę odstaje warsztat samochodowy z kilkoma markami na czele m.in. Hyundai, Ford, Citroen. No ale nie można mieć wszystkiego, pomijając fakt że niektóre klasyki pojawiają się na chwilę w trybie wyścigu historycznego – jednak to zdecydowanie za mało. Z łezką w oku wspominam czasy takich potworów jak Subaru Impreza 22B, Toyota Corolla WRC, Mitsubishi Lancer Evo VI, Ford Racing Puma, czy Lancia Stratos. No może oprócz ostatniego, bo tym nie dało się jechać po prostej drodze, nawet jeżeli był to pas startowy na którym były porozrzucane pianki marshmallow. Rajdy podzielone są na odcinki specjalne o różnych długościach – normalny w granicach 6 km, a ekstremalny powyżej 10 kilometrów – i tak zwane superspecial stage, czyli typ odcinka rozgrywanego na stadionie lub w centrach miast z dwoma równoległymi trasami po których ścigają się kierowcy. Wszystkie rajdy trwają 5 dni z wyjątkiem królewskiej kategorii WRC, która zaplanowana jest na 8 dni. Po dwóch kolejnych po sobie przejazdach możemy udać się do warsztatu przeznaczając cenny czas na naprawy, wymieniając między innymi zawieszenie, hamulce, poprawiając osiągi silnika, napędu turbo i naprawiając działanie świateł oraz skrzyni biegów. A każda kolejna minuta przekraczająca limit to kara czasowa nałożona na kierowcę podczas zbliżającego się przejazdu. W tego typu rajdach będziemy mieli styczność z różnymi drogami (asfalt, szuter, śnieg) i zmieniającymi się dynamicznie warunkami pogodowymi, dlatego przed każdym odcinkiem możemy dostosować ustawienia auta, a także zmienić mieszankę ogumienia opon. Na zakończenie każdego z wydarzeń dostajemy pieniądze, doświadczenie, reputację i morale, które przydają się nam w odniesieniu sukcesu w aktualnym sezonie.
I jak to w rajdach samochodowych… mkniemy przez wyboiste trasy, wsłuchując się w wskazówki pilota, czy spoglądając na pojawiające się notatki i zaliczamy kolejne punkty kontrolne jasno pokazujące formę naszego przejazdu. Muszę przyznać, że koncepcja kariery z wybieranymi przez nas zawodami z kalendarza i nutką taktycznego zarządzania zespołem, przypadła mi do gustu. Ogromną zaletą jest wspomniany przeze mnie wcześniej wybór. Od ustalenia aktywności na dany dzień w kalendarzu, po konfigurację ustawień samochodu (ABS, TCS, wspomaganie startu) i sześciu kamerach pojazdu podczas prowadzenia, które możemy ręcznie korygować, aż do trybu dla daltonistów, ustawień czułości przycisków na kontrolerze i wyboru poziomu trudności na podstawie suwaka. Ten ostatni aspekt niestety poległ po całości. Dotyczy on oczywiście czasów uzyskanych przez rajdowych konkurentów, a także konkretnego wyniku do pobicia w innych zawodach. Raz, że skala suwaka od 50 do 150 nie mówi zbyt wiele, a dwa wybrane wartości nie do końca sprawdzają się w praniu. Ustawiając na „normal”, czyli 100 możemy pokonać w takim samym tempie odcinek w Szwecji, a później w Turcji i uzyskamy w tym pierwszym przewagę kilkudziesięciu sekund, a w drugim gra pokaże nam, że ledwo dobijamy się do czołówki i punkty kontrolne okupowane są przez cienką czerwoną linię z boku ekranu. Ale jak mniemam jest to bolączka większości gier z tego przedziału gatunkowego. Ogólnie WRC 9 sprawia wrażenie jakby w każdym elemencie czegoś brakowało, jakby gra była dopracowana w 95%, gdzieś po drodze gubiąc te 5%. Zacznijmy może od modelu jazdy. Jest on dopracowany, czuć doskonale różnice między nawierzchniami, kiedy się dynamicznie zmienia z twardego szutru na sypki żwir, z drogi asfaltowej suchej na mokrą. Dalekie jest to od symulacji, ale nie ma mowy o płynącej mydelniczce, czy jeździe jak po sznurku. Pojazd posiada odpowiednią masę i wyraźnie daje o sobie znać podczas nierówności; trzeba cały czas korygować tor jazdy oraz kontrolować pedał gazu np. lekko puszczając podczas ciasnych spadków w dół. Czuć również dynamikę i prędkość coraz mocniejszych jednostek, co nie zawsze jest tak dobrze oddane w grach wyścigowych. Nie jest to oczywiście poziom Dirt Rally, a coś pomiędzy czwartą odsłoną Colin McRae Rally, a Dirtem Rally 2.0. W większym skrócie „Kowalski z dwiema lewymi rękami”, który to lubuje się w arcade’ówki typu Need for Speed i Forza Horizon nie będzie miał łatwo, kiedy zamiast odbicia się od bandy zobaczy przepaść. Podsumowując twórcy pochylili się nad kwestiami związanymi z pracą zawieszenia samochodów, hamowaniem oraz przenoszeniem masy na różnych rodzajach podłoża, uwzględniając w tym dynamicznie zmieniające się warunki atmosferyczne i sprawili, że model jazdy stał się bardziej realistyczny, niż można było przypuszczać. No ale jak pisałem, pewne aspekty nie są do końca dopieszczone. Jazda po asfaltowej drodze mogła być bardziej odczuwalna, a elementy pobocza takie jak kamienie i barierki mniej „destrukcyjne” w działaniu. Wyobraźmy sobie, że pędzimy na złamanie karku po kamienistej drodze i wszystko jest okej. Spróbuj jednak wkroczyć w tereny pobocza i najechać na kamień wielkości cegły, a samochód dostaje pier#*lca, zupełnie tak jakbyśmy przejechali żółwia olbrzymiego. Innym przykładem jest kauczukowe odbijanie się pojazdu od kamiennych skał i uwzględnienie przerw między cegłami w małym murku, kiedy to ocierając się o warstwy takiego detalu możemy obrócić samochód. Niepoprawna detekcja kolizji to prawdopodobnie największa bolączka omawianej produkcji. Co jeszcze? W sumie pierdoły… skrzynka pocztowa nie zaznacza nowych maili, wskaźnik stanu samochodu nie maleje wprost proporcjonalnie do spowodowanych zniszczeń, czasami podczas próby wejścia zakładka online wyświetla brak połączenia, a raz miałem graficznego babola kiedy to elementy karoserii na samochodzie przesunęły się do tyłu.
Największym aktorem spektaklu o nazwie WRC 9 są trasy (i dynamicznie zmieniająca się pogoda), które sprawiają, że odcinki zaprezentowane u konkurentów wydają się nudne, przewidywalne i wyprane z emocji. Nowa Zelandia w otoczeniu egzotycznych roślin i wysoko usytuowanej latarni na wzgórzu, Japonia z wąskimi uliczkami między charakterystycznymi zbiornikami wodnymi i chatkami z tektury, ciężkie technicznie Monte Carlo w zimowej scenerii otaczających wzniesień górskich z wystającymi skałami i tunelami, przez które przeciskamy się na zapałkę. Szybka Portugalia z horyzontem wypełnionym ogromnymi wiatrakami prądotwórczymi, wyboisty szutrowy koszmar w upalnej Turcji, czy klasyczna Finlandia z drzewami, wystającymi konarami i kłodami, które utrudniają jazdę na wszystkie możliwe sposoby. Każdy kraj to inna charakterystyka, każdy odcinek różni się od innego, a każdy fragment danego odcinka może się zmieniać niczym w kalejdoskopie. Od pełnego adrenaliny pasma drogi pustynnej w Kenii, gdzie prujemy ile fabryka dała i skalistego wzniesienia w Portugalii z przejazdami przez mosty na szerokość lusterka bocznego, aż po Meksyk z balansowaniem na wysokości, kiedy po „ślepym” wzniesieniu kilkaset metrów na poziomem morza musimy skręcić przed przepaścią, modląc się o życie. W niektórych rajdówkach trasy są gołe, zaś tutaj mamy przeszkód co nie miara; wąskie przesmyki, otwarte bramy, skały wystające z szczytów górskich, tunele, specjalne przeszkody, mosty, stosy z belek, a nawet rozkraczone samochody innych kierowców startujących przed nami. Smaczku dodają również co rusz zmieniające się warunki panujące na trasach. Możemy rozpocząć w pochmurny, deszczowy dzień z odrobiną przeszkadzającej mgły unoszącej się na drodze, a zakończyć w świetle promieni słonecznych przedzierających się przez korony drzew. Deszcz stwarza realne zagrożenie, kiedy to głębokie kałuże zwalniają samochód, wytrącając z optymalnej linii trasy, a podczas jazdy po asfalcie, czy gruntowej drodze koła dostają wyczuwalnego poślizgu. Graficznie jest poprawnie, i chociaż modele aut i tekstury mogły być lepsze, to tytuł nadrabia smaczkami i płynną animacją. Dron lub helikopter unoszący się nad nami rzuca realny cień, woda świetnie rozpryskuje się na boki w zależności od kierunku najechania, podczas zrywnych zakrętów dym unosi się spod kół, znaki, kaktusy i drewniane płoty to elementy zniszczalne, we wnętrzu pojazdu szyba ulega zabrudzeniu, a wysoka trawa ugina się po najechaniu. W miarę dobrze oddano zachowanie pojazdu przy tych drobnych i poważniejszych awariach. Wizualnie nie mamy może do czynienia z rozsypującymi się elementami karoserii, ale cieszy fakt kiedy silnik zaczyna się dławić, zawieszenie niedomaga, kierownica odbija w lewo, a biegi wrzucane są jakby od niechcenia. Z czasem opony tracą na przyczepności, a przywalenie z impetem w drzewo podczas ostrego zakrętu może skończyć się utratą koła. Dźwięki wydawanych silników są tylko poprawne (czasami występuje błąd zanikania dźwięku), pilot posiada zdecydowanie lepszy głos od poprzednika z WRC 8, zaś muzyka która pogrywa sobie w menu idealnie współgra z całością. Porównując WRC 9 z ósemką na pierwszy rzut oka nie widać poczynionych zmian: bliźniaczo podobne kafelkowe menu, czy opcje na zasadzie kopiuj-wklej; jednak poprawiony model jazdy i rozbudowane rajdy sprawiają, że jest to jedyna słuszna decyzja przy zakupie – no chyba, że masz na półce ósemkę. WRC 9 to najlepsza alternatywa i jedyny poważny konkurent Dirt Rally. Konkurencja to dobra sprawa, a nam pozostaje oczekiwanie dziesiątki, która może wskoczyć ukradkiem na najwyższy stopień podium rajdowych mistrzostw świata gier wideo.
Muszę napisać raz jeszcze to co napisałem o Stratosie. To samochód legenda lat 70. z silnikiem V6 z Ferrari Dino. W rajdach jest ten problem, że ma silnik z siedzeniami z napędem na tył MR, co praktycznie zawsze bez zmiany ustawień powoduje nadsterowność, gdyż posiada stosunkowo małe wymiary i wagę tylko 980kg. Bardzo szybko przechodzą wibracje z jednej strony nadwozia, ale za to rozłożenie masy może być twoim sprzymierzeńcem. Trik ze Stratosami jest taki, że musisz zmienić ustawienie dyferencjału i zmienić balans hamulców (bardziej na przód, zarzuci tyłem, bardziej na tył większa stabilność ale i podsterowność jak opóźnisz hamowanie), a na bardziej wyboistych trasach podnieść wysokość jazdy i odbicie amortyzatorów, bo na szybkich odcinkach, gdy będziesz miał twarde ustawienie, to wyrzuci Cie z zakrętu podczas skręcania. Ten samochód łyka zakręty jak Homer Simson pączki, jest zgrabny i wyważony, ale wymaga odrobiny pogrzebania w ustawieniach. To nie jest Lancer z napędem na 4 koła, dlatego trzeba uważać, ale jak startujesz w starszych rajdach lub klasyfikacji RWD, to polecam bardziej Fiata Abbartha 131 jest bardziej łatwy w sterowaniu przez sztywniejsze nadwozie.
Rozumiem, że to był żart, ale Stratosa to ty szanuj haha
Poza tym odnosisz się do Dirt Rally i nie wiem czy faktycznie chodzi Ci o Rally, czy zwykłego Dirta. Bo zwykły, to arcade, a rally — symulacja. Do której lepiej nie podchodzić bez kierownicy. Z a tego co widzę, to WRC jednak dużo podpatrzyło z Dirta Codemasters, ale to akurat dobrze. Dirta 4 rozwaliłem na 100%, w 5 jeszcze nie grałem, ale się to ma do WRC, to niestety nie mam porównania.
Poza tym logiczne, że jak złapiesz pobocza, to samochód jest nieprzewidywalny, w Dirt Rally wystarczy jednym kołem zjechać i już się modlisz, żeby nie było kamienia lub dołu, bo samochód praktycznie ściągany jest do rowu, a jak za bardzo odbijesz, to wpadniesz w poślizg. No ale warto jednak dostosować poziom do własnych umiejętności. Bo fajnie jak jest wyzwanie i skupienie, ale nie fajnie jak dajesz 100% i pokonujesz trasę bezbłędnie, a na metę przekraczasz jako 10.
Widać, że lubisz ścigałki, ale coś czuję, że nie masz prawka i samochodu hehe. Jak coś to wyprowadź mnie z błędnego przekonania. Tekst spoko, propsy za reckę i opanowanie polskiego cudzysłowu. Good job 😀
Dzięki za recenzję. 🙂