Cross News #17-23 marca 2024
Witajcie w kolejnej odsłonie Cross News!
W tym tygodniu obrodziło w wyczekiwane przez wielu graczy premiery. Nie każdy start odbył się perfekcyjnie, ale w większości przypadków jest co najmniej przyzwoicie. Zaliczyliśmy też kolejne w tym roku eventy gamingowe (a mamy przecież dopiero koniec marca!). Zapraszamy więc do naszego cotygodniowego podsumowania Cross News!
Dla każdego coś miłego, czyli nowości na rynku wydawniczym
Całkiem niedawno informowaliśmy o rychłej premierze Ghost of Tsushima na PC, ale Sony nie zwalnia tempa. Już w tym tygodniu na Steam wylądowała jedna z najwyżej ocenianych gier PS Studios – Horizon II: Forbidden West. Gra przybywa na komputery osobiste w dwa lata po pierwotnej premierze, za to od razu w Edycji Kompletnej – wydanie zawiera dodatek Burning Shores.
Choć mnie nie wciągnął ten świat i odbiłem się od niego ogrywając część pierwszą, to jednak seria ma swoją rzeszę oddanych fanów nie szczędzących jej pochwał. Z całą pewnością każdy może przyznać, że jest to jedna z najładniej wyglądających produkcji na rynku, a na mocnym PC wyglądać będzie jeszcze lepiej. Według wstępnych informacji nie uniknięto kilku potknięć, ale odpowiedzialne za port Nixxes Software stanęło na wysokości zadania – gra może pochwalić się “bardzo pozytywnymi” recenzjami na platformie Valve.
Mimo wszystko, zastanawiam się czasami czy Sony nie sabotuje tej serii. Horizon Zero Dawn zostało wydane w okolicach premiery The Legend of Zelda: Breath of the Wild, część druga natomiast – chwilę przed pojawieniem się na rynku Elden Ring. Teraz natomiast wydanie PC pojawia się w tygodniu premiery, który również jest nieco zatłoczony. Nie powiem żeby seria nie odniosła sukcesu, ale byłby on chyba znacznie większy, gdyby nie pchano kolejnych odsłon w dość gorące okresy wydawnicze.
CZYTAJ WIĘCEJ: The Legend of Zelda: Breath of the Wild | Cross-Play
Skoro o tym mowa, niecałe dwa dni temu ukazała się gra Rise of the Rōnin – RPG osadzony w trakcie XIX-wiecznej wojny domowej w Japonii. Za produkcję odpowiada Team Ninja, czyli twórcy m. in. Nioh oraz Ninja Gaiden. Gra zadebiutowała wyłącznie na PlayStation 5 i, na chwilę obecną, możemy mówić o jej raczej ciepłym przyjęciu – średnia ocen na Metacritc to 76 punktów. Recenzenci w przeważającej mierze wskazują na ciekawą walkę, interesujące miejsce akcji i historię, narzekają nieco bardziej natomiast na dość standardowy projekt otwartego świata i powtarzalne zadania poboczne.
Inną premierą upływającego tygodnia, tym razem multiplatformową, jest Alone in the Dark – teoretycznie remake części pierwszej, prekursora survival horrorów, jednak na swój sposób łączący pod jednym szyldem oryginalną trylogię. Wielokrotnie przesuwana produkcja może pochwalić się wciąż przyzwoitymi 64 punktami na Metacritic, choć można było oczekiwać więcej.
Rozstrzał ocen recenzentów jest w tym przypadku intrygujący – od “dziewiątek” po “czwórki”. Na ogół doceniana jest fabuła i projekt otoczenia, bęcki gra dostaje za brak ostatecznych szlifów i bugi. Nie ma jednak zgodności co do samej rozgrywki – część recenzentów zdaje się przychylnie patrzeć na nieco skostniały model rozgrywki i zagadki, inni natomiast liczą to jako minus.
Na szczęście produkcja jest w tej chwili ogrywana przez Hrabiego, nie przedłużając więc oddaję mu głos.
Alone in the Dark: pierwsze wrażeniaHrabia: Po pięciu godzinach nieśpiesznie zameldowałem się w trzecim rozdziale historii, a moje pierwsze wrażenia mogę określić jako… mocno mieszane. Niezmiernie cieszy mnie inspirowanie się najnowszymi odświeżeniami Capcomu, które są produkcjami nadzwyczaj wybitnymi. Z drugiej strony, najnowszy Alone in the Dark w wielu aspektach jest o klasę niżej względem ostatnich Residentów. Widać to zarówno w grafice, która momentami razi brzydotą, drewnianym poruszaniu się i walką, które potrafią frustrować, a kończąc na warstwie technicznej, której daleko do ideału. W ciągu pierwszych 3 godzin z grą, moja postać zablokowała się na niewidzialnej przeszkodzie dobre kilkadziesiąt razy, a optymalizacja na konsoli Xbox Series X to katastrofa. Grając w trybie wydajności, gra bardzo często chrupie i gubi klatki, a przełączając w tryb jakości, ta jest niemal niegrywalna, trzymając na oko jakieś 20 fpsów. Na plus zaliczyć mogę rewelacyjne udźwiękowienie, posępny klimat posiadłości Derceto, świetne łamigłówki których w grze jest całkiem sporo, a także Davida Harboura, który w roli Edwarda Carnbiego wypadł bardzo dobrze. Detektyw był w moim przypadku oczywistym wyborem startowym, właśnie przez wzgląd na aktora wcielającego się w tę postać. Odhaczanie na mapie kolejnych pokoi przywołuje ciepłe wspomnienia z rezydencji Spencera, natomiast narracyjnie gra bardziej uderza w surrealistyczne tony Alana Wake’a. I to pewnie z tych powodów, pomimo opisanych wyżej problemów, z grą bawię się całkiem dobrze. Bardzo ciekawi mnie również, czym różni się rozgrywka z perspektywy Emily Hartwood, dlatego grę na pewno ukończę minimum dwa razy. |
Dragon’s Dogma II: DLC Edition
Mam przedziwne wrażenie, że Capcom, czyli twórcy kolejnej głośnej premiery ubiegłego tygodnia – Dragon’s Dogma II, bardzo chętnie słuchali podczas tworzenia gry polskiego utworu o tytule Długość dźwięku samotności. Dlaczego? Otóż chwilę po premierze tej oczekiwanej produkcji Capcom uruchomił sklepik z całą masą różnych DLC, które w gruncie rzeczy potrafią dość mocno ułatwić całą rozgrywkę. Gdyby jednak tylko takie elementy zostały wystawione na sprzedaż, pewnie nie byłoby z tym większego problemu – w końcu żyjemy w czasach, gdy wszelkiej maści boostery wydawcy wciskają gdzie tylko się da – tutaj jednak pojawił się nieco inny problem. Choć jest to gra single-player (I nawet kiedy będę sam…), za paywallem zamknięto opcję zmiany wyglądu własnego bohatera (…nie zmienię się…) oraz szybkiej podróży (…to nie mój świat).
Oba powyższe elementy jako DLC mogą powodować słuszne rozdrażnienie, jednak ten drugi może boleć nieco bardziej. Twórcy bowiem przed premierą mówili o tym elemencie jako czymś “zbędnym” i kreacji świata w taki sposób, by gracz chciał przemierzać go samodzielnie. Gracz ma więc teraz opcję: albo wydłużyć sobie sztucznie czas rozgrywki poprzez chodzenie po świecie samemu, albo zakupienie możliwości szybkich podróży. Wspominałem na wstępie o tym, jak premiery tego tygodnia zaliczyły co najmniej przyzwoite starty. Miałbym opory przy zaliczaniu do nich Dragon’s Dogma II, ponieważ niektóre z DLC do tej gry mało wspólnego mają z przyzwoitością.
Aż przypominają się słowa byłego szefa EA, Johna Riccitello, sprzed ponad dekady, który opowiadał o możliwości sprzedawania amunicji w Battlefieldzie – w końcu zaangażowany gracz w trakcie rozgrywki, gdy skończą mu się naboje, będzie niewrażliwy na cenę, którą musi zapłacić za to, by dalej sensownie grać.
Przyszłość jest dziś
W ubiegłym tygodniu miała też miejsce doroczna impreza Future Games Show. W trakcie nieco ponad dwóch godzin zaprezentowano zwiastuny wielu mniejszych i większych produkcji (m. in. polskiego Holstina – data premiery wciąż nieznana) ale również i “dużych” produkcji, które zadebiutować mają już wkrótce – Hellblade II oraz Star Wars: Outlaws. Zapis całej imprezy znajdziecie poniżej.
Choć nieco bardziej na miejscu byłoby określenie Mostly-Indie Future Games Show, nie znaczy to jednak, że nie są to produkcje warte uwagi – wspomniany Holstin, Indika czy No Rest for the Wicked ( gra twórców Ori and the Blind Forest oraz The Will of the Wisps!) zainteresowały mnie na dłużej i będę się im przyglądać. A co Wam spodobało się najbardziej w trakcie pokazu? Dajcie znać w komentarzach lub na naszym oficjalnym Discordzie!
Overwatch 2whelmingly Negative
Do wielokrotnych strzałów w stopy i kolana, które wykonał Blizzard w przypadku serii Overwach – premiera drugiej odsłony w early access, następnie po wypuszczeniu wersji 1.0 zamknięcie serwerów jedynki, by przymusić społeczność do grania w dwójkę, brak trybów rozgrywki PvE w dacie premiery, które dodano później w formie trzech marnych misji – w dodatku płatnych – zaliczyć należy kolejny.
Otóż ogłoszono w tym tygodniu, iż więcej zawartości PvE gra nie otrzyma. Jako jeden z powodów wskazując właśnie kiepską sprzedaż tych elementów. No cóż, obiecywano przed premierą coś, czego nie dowieziono, a ostatecznie dano sobie z tym spokój. Dość standardowe zagranie przy grach-usługach, prawda? Nie ma się co dziwić, że od czasu premiery na Steam Overwatch 2 wciąż może “pochwalić” się w głównej mierze mocno negatywnymi recenzjami użytkowników.
Baldur’s Gate 4? Nie od Larian Studios
W trakcie trwającego między 18 a 22 marca Game Developers Conference w San Francisco, CEO studia Larian zaskoczył nie tylko wszystkich zgromadzonych, ale i społeczność graczy ogółem, informacją iż Baldur’s Gate 3 nie doczeka się sequela od jego studia. Ba, gra nie otrzyma nawet żadnego DLC ani dodatków fabularnych.
Baldur’s Gate zawsze będzie miało swoje miejsce w naszych sercach. Jesteśmy i będziemy dumni z naszej produkcji, ale nie zamierzamy jej rozwijać. Nie będziemy tworzyć nowych rozszerzeń do niej, czego każdy się po nas spodziewa. Nie stworzymy Baldur’s Gate 4, czego również każdy się po nas spodziewa. Idziemy w dalszą drogę – odchodzimy od świata D&D i zaczynamy tworzyć coś nowego – Swen Vincke, CEO Larian Studios
Cóż, biorąc pod uwagę jak dobrze poradził sobie Baldur’s Gate 3 pod kątem wyników sprzedaży, jak wysoko ceniony był przez krytyków i graczy, jak wiele nagród zdobył podczas ubiegłorocznych The Game Awards, takie podejście może nieco dziwić – dodatki czy sequel od Larian zdecydowanie byłby jeszcze większym hitem. Mimo wszystko, dobrze jest też zobaczyć twórcę, który traktuje swój produkt jako dzieło kompletne i nie chce odcinać kuponów od jego sukcesu. Gracze i tak dostali grę, przy której mogą spędzić setki godzin.
Pojawia się natomiast obawa, komu może powierzyć rozwój marki Wizards of the Coast, właściciele D&D – zrobili się bowiem ostatnimi czasy dość łasi na pieniądze. Na ten moment nie chcę sobie wyobrażać, że zaczną współpracę z WB Games, które uczyni z potencjalnej “czwórki” grę-usługę.
Uncharted w marvelowskim sosie, czyli Rise of Hydra
Podczas wspomnianego GDC 2024 miał również miejsce segment “State of Unreal”, podczas którego zaprezentowano zwiastun nadchodzącej produkcji Skydance New Media, Marvel 1943: Rise of Hydra. Produkcji szefuje Amy Hennig – tak, ta Amy Hennig, jednej z twórczyń Legacy of Kain, niedoszłego Project Ragtag (czyli gry osadzonej w świecie Gwiezdnych Wojen) oraz serii Uncharted. W tym ostatnim przypadku była dyrektorem kreatywnym wszystkich części, wyłączając Kres Złodzieja (będący w zasadzie fanfikowym “epilogiem” powstałym bez oryginalnej twórczyni, odstający więc klimatem i scenariuszem od reszty serii; coś w rodzaju Harry’ego Pottera i Przeklętego Dziecka) oraz spin-off Złota Otchłań.
Zapewne wiele osób podejdzie jednak z pewną dozą ostrożności do jej najnowszej produkcji, ponieważ nazwisko Hennig przewijało się w materiałach promocyjnych Forspoken – wszystkie te osoby pragnę jednak poinformować, że według oficjalnych informacji zawartych w napisach końcowych Hennig była jedynie pomysłodawczynią historii, natomiast projektem narracji i samym scenariuszem zajmował się ktoś zupełnie inny.
Remedium na finanse
Remedy opublikowało w ubiegłym tygodniu coroczne sprawozdanie finansowe, które możecie przeczytać w tym miejscu. Chociaż spora część informacji to masa cyferek oraz typowych przechwalanek lub wyjaśnień dla inwestorów, oto najważniejsze, co wynika z dokumentu:
- studio jest zadowolone z premiery Alana Wake’a II, dzięki której to grze (będącej najszybciej sprzedającym się tytułem w historii studia) posiada teraz dwie bardzo silne marki znane na rynku – Alan Wake właśnie oraz Control;
- sequel tej drugiej produkcji, na chwilę obecną, nie posiada wydawcy. Remedy aktualnie jakiegoś poszukuje, a spowodowane jest to odkupieniem w lutym 2024 roku pełni praw wydawniczych od 505 Games, które zajmowało się dystrybucją części pierwszej;
- sprzedaż Alana Wake’a II nadal nie pokryła wszystkich nakładów inwestycyjnych i marketingowych (grę współfinansowało Epic Games), ale jest na dobrej drodze do tego – zdaniem studia gra wciąż będzie się dobrze sprzedawać w bieżącym roku, a ponowny wzrost zainteresowania mogą spowodować planowane fabularne dodatki;
- remake Maksa Payne’a 1 oraz 2, który ma zostać wydany jako jedna produkcja, będzie posiadać budżet porównywalny do tego, jaki miał Alan Wake II (dla przypomniena: sama produkcja gry kosztowała około 70 milionów euro) i zostanie w całości sfinansowany przez Rockstar Games.
Niestety, według dokumentu, remake Max Payne 1+2 wciąż znajduje się w fazie przedprodukcyjnej. Prawdopodobnie minie bardzo długi czas, zanim w ogóle usłyszymy o tej produkcji. Na ten moment jedyny materiał z gry, jaki funkcjonuje w przestrzeni publicznej, to artwork znajdujący się w studiu Remedy, a z którego trudno cokolwiek na ten moment wyrokować. No cóż, czekamy na więcej informacji!
To wszystko na dzisiaj.
Do zobaczenia za tydzień w kolejnej odsłonie Cross News!
Smutny paradoks Overwatcha polega na tym, że pierwsza odsłona była hitem totalnym i praktycznie z marszu rozkochała w sobie graczy. Jeśli ktoś nie pamięta, to w 2016 roku gra wygrała nawet główną nagrodę TGA – Game of the Year. To niestety kolejny dowód na katastrofalny brak kompetencji ludzi pracujących w obecnym Blizzardzie. Mieć tyle mocnych i cenionych marek i wszystkie po kolei zarzynać swoimi ułomnymi decyzjami. To się powoli nadaje do wpisu do encyklopedii i do księgi rekordów Guinnessa.
Dodania szybkiej podróży w formie płatnego DLC nawet nie wiem jak skomentować. Najgorsze jest to, że bardzo wiele korporacji może ten pomysł podłapać, tak jak w zeszłym roku podłapano motyw „premiery premium”, czyli zapłać za grę 500 zł zamiast 350, a zagrasz 3 dni przed oficjalną premierą. Smutne jest też to, że Capcom jako jeden z ostatnich dużych producentów, był niejako wzorem do naśladowania w kwestii jakości i premierowego stanu technicznego ich gier. Nie twierdzę, może i nowa Dragon’s Dogma jest rewelacyjnym tytułem, ale tego typu praktyki mocno nadszarpują wizerunek firmy.
Dzięki za kolejne świetnie zestawienie newsów!