Crystar
Czyściec jako miejsce pokuty istnieje w naszej kulturze i wierze. Jego wyobrażenie znamy chociażby z twórczości Dantego, zapisków religijnych z całego świata i osobistych świadectw wielu religijnych mistyków. Warto tu wspomnieć np. o naszej św. Faustynie Kowalskiej. W grze Crystar zapoznamy się z japońskim podejściem do tego tematu i co ciekawe, wydaje się ono być całkiem realistyczne i logicznie poukładane.
Na pierwszy rzut oka wypuszczony m.in. na PlayStation 4 Crystar wydaje się być typowym, budżetowym jRPG-em akcji od Furyu, aczkolwiek nie jest to też poziom „indyków”, od których mimo wszystko wyróżnia się na plus wykonaniem. W każdym razie, twórcy znali swoje ograniczenia i postanowili wydać solidny tytuł, wprawdzie mało skomplikowany, lecz gdzie wszystkie elementy (w miarę) trzymają się kupy. Owszem tu i ówdzie zdarzają się zgrzyty, których nie dało się uniknąć, ale idźmy po kolei.
Siłą Crystar jest fabuła, a zwłaszcza jej motyw. Zwykle jesteśmy przyzwyczajeni ze japońszczyzna daje nam za protagonistów silne zdecydowane postacie nie zgadzające się z zastanym porządkiem świata. Rei Hatada taka nie jest, to licealistka żyjąca w ciężkiej depresji, praktycznie z objawami hikikomori, czyli właściwie nie opuszcza pokoju. Dogląda ją tylko młodsza siostra Mirai, z którą jest mocno zżyta. Z jakiś powodów trafiają obie do czyśćca, gdzie bieg wydarzeń sprawia, iż Mirai ginie. By ratować jej duszę Rei musi zejść na samo dno czyśćca i w tym celu musi zawrzeć pakt z diabelskimi Siostrzyczkami nim zarządzającym. Oczywiście jak w starym przysłowiu diabeł jedną rękę ci poda, a do drugiej złowi, ale dziewczyna nie ma wyboru — musi zostać egzekutorką naszych złowrogich panienek. Wojowniczką, która na ich życzenie robi porządek z niektórymi, za bardzo rozrabiającymi bywalcami kręgów czyśćcowych. Musi się jednak śpieszyć, bo na ratunek siostry ma tylko 40 dni, ale na szczęście w tym dziele wspomoże ją trójka innych bohaterek, która z takich czy innych powodów trafiła do tego świata.
Co ciekawe scenariusz nie jest tak prostolinijny jak wyżej opisałem, tylko posiada naprawdę sporo skomplikowanych wątków niełatwych w odbiorze. Dużą rolę odgrywają tutaj negatywne uczucia i często pod adresem naszej bohaterki i jej towarzyszek pada wiele gorzkich słów. Stopniowo odsłaniane są kulisy życia naszych panien i z czasem coraz mniej dziwimy się, że skończyły jak skończyły. Mamy młodą kobietę, która będąc w ciąży zaślepiona miłością straciła dziecko; dziewczynę — córkę prawnika, która niemal straciła życie w tragicznym wypadku autobusowym oraz łobuzerską małą dziewczynkę nie bardzo wiedzącą kim właściwie jest. Wszystkie jednak z jakiegoś ciągną do Rei, jakby była centrum ich świata, więc nieco elementów yuri też się znajdzie. Wadą opowieści jest jednak fakt, iż bywa dość nierówna. Po prostu momenty gdzie akcja toczy się naprawdę z przytupem mieszają się z tymi, gdzie nie za wiele się dzieje, więc tempo scenariusza jest nieco rwane. Podobnie jest z wyborami pojawiającymi się w całej historii, z lekka przypominają te z gier visual-novel, jest ich trochę mało i pojawiają się nieregularnie, ale plus taki z tego, iż prowadzą one do jednego z trzech zakończeń, a ryjących beret twistów też nie brakuje. W każdym razie warto się w nią zagłębić, bowiem porusza tematy mało spotykane, które w Japonii objęte są tabu, więc brawa dla twórców za odwagę.
Jak już wspomniałem scenariusz się z graczem nie pieści i poruszane sprawy mogą wywołać niesmak u bardziej wrażliwych graczy, ale to dobrze, iż tytuł gra na ludzkich emocjach. Cóż, sprawy depresji są dość delikatne, a sugerowanie, że ofiara tej choroby w jakimś stopniu może być sama sobie winna, poprawne politycznie raczej nie jest. Podobnie zresztą jak pakty z demonami, naigrywanie się z bezradności ofiar, problemy z napięciem seksualnym, nieślubna ciąża, męska dominacja, ciągoty samobójcze, niesprawiedliwe wyroki sądowe, krzywdzenie tego i tak dalej. Mamy też sporo alegorii i odniesień do religii chrześcijańskiej, część jawnych część zmyślnie ukrytych, a przy tym zahaczających o herezję, wiec jeśli ktoś nie chce się księdzu spowiadać niech lepiej trzyma się z dala od Crystar, bo pewnie będzie musiał. Opowieść nikogo nie postawi obojętnym, albo wessie Cię na maksa, albo odrzuci, ale na pewno zmusi do myślenia.
Widać, że gra fabułą stoi bowiem sama rozgrywka do skomplikowanych nie należy. Po prostu jak w dungeon-crawlerze odwiedzamy poszczególne instancje podrzucane nam przez Siostrzyczki i walczymy z zamieszkującymi je bywalcami, po drodze, rzecz jasna, zahaczając o pomniejszych i głównych bossów. Jak na RPG-a akcji Crystar jest całkiem długi, bo zaliczenie gry zajmuje około 30 godzin, chociaż samych miejscówek do odwiedzenia nie ma specjalnie wiele, a i wracać do po zaliczeniu nie ma specjalnie po co (ale można jak ktoś chce). Ponoć lokacje według innych recenzji są generowane proceduralnie, ale ja sam nie zauważyłem by tak było. Zresztą menu wyboru sugeruje, że twórcy planowali nieco więcej zwiedzania, ale widocznie pieniądze i czas sprawiły, że zamiary zostały nieco okrojone. Innym patentem z niewykorzystanym potencjałem jest telefon komórkowy, przez który komunikują się z nami demonice i towarzyszki, gdy akurat przebywamy w swoim pokoju. Niestety to rozwiązanie ma znaczenie tylko dla głównego nurtu, a mogłoby posłużyć też do jakiś pobocznych dialogów czy dodatkowych wątków scenariusza, bądź innych urozmaiceń, lecz niestety nie służy (no może oprócz słuchania muzyki z gry).
Same walki natomiast są proste, ale przyjemne, w stylu musou — toczymy bój z kilkoma przeciwnikami naraz. Jak na grę akcji przystało mamy do wyboru dwa ciosy: szybki, bądź silny, a dodatkowo posiłkujemy się umiejętnościami specjalnymi. Wprawdzie naraz prowadzimy tylko jedną postać, ale w dowolnej chwili szybko przerzucamy się na dowolną pannicę w razie potrzeby. A warto to robić, bowiem każda bohaterka ma odmienny styl walki, chociaż twórcy lekko faworyzują Rei, bowiem czuć iż nią się najłatwiej gra. Ogólnie rzecz biorąc starcia do trudnych nie należą, a dwa pierwsze rozdziały są banalne, więc szukający większego wyzwania mogą brać od razu najwyższy stopień trudności. Jednak o dziwo naparzanie bywalców czyśćca tutaj zwanymi Revenantami daje naprawdę sporo radości, nawet pomimo błąkania się po korytarzowych lokacjach. W razie konieczności podobnie jak w Oninaki możemy na pomoc przyzwać tzw. Strażników wspomagających nas w walce po wypełnieniu się łezki w dole ekranu. Oczywiście za pokonanych wrogów dostajemy doświadczenie (nawet postacie nie biorące udziału w walce), ciekawa za to sprawa jest tutaj z ekwipunkiem, tzw. sentiments, które otrzymujemy tutaj za ubicie wyznaczonych przeciwników. Żeby jednak można było ich użyć Rei musi się najpierw wypłakać w swoim pokoju, co jeszcze bardziej nas wiąże z tą bohaterką. Ekwipunek rzecz jasna można poddać fuzji, by otrzymać silniejsze wersje oręża czy zbroi oraz wzmacniać. Problem w tym, że wzmocnienia pojawiają się losowo, a w każdym razie nie mamy opcji decydowania o nich, co irytuje. Drażni też ogólne zarządzanie naszymi śmieciami, bowiem nie można ich sprzedawać na bieżąco, tylko dopiero gdy nasz rooster się przepełni. Niedopatrzenie czy celowe działanie?
Wizualnie Crystar na PS4 bardzo mi się podobało. Odważne neonowe kolory, użycie jasnych świateł, żywe błękitne niebo, lśniące złote maszyny i rozświetlone efekty specjalne są wspaniałe, czysta rozkosz dla oczu. Jest to również miły kontrast z sepią i niepokojącymi, ręcznie rysowanymi wspomnieniami przerywników filmowych oraz mrocznymi i ponurymi chwilami z realnego życia w pokoju Rei. Wszystko w Czyśćcu jest naprawdę fantastyczne i magiczne, szkoda tylko że projektów przeciwników jest zaledwie kilka. W zamian za to wspaniale prezentują się dwuwymiarowe popiersia postaci podczas rozmówek, no i nic nie może się równać z wielkimi, błękitnymi oczami Rei, przepełnionych smutkiem. Razi jednak nieco ocenzurowanie tyłka bohaterki w stosunku do wersji japońskiej. Obrazu dopełnia nostalgiczna i bogata w utwory muzyka oraz naprawdę udany angielski dubbing gdzie głosy dziewczętom podkładają głosy aktorki udzielające się w takich tytułach jak: Persona 5 (Morgana, Kasumi), Legend of Heroes – Trails of Cold Steel (Milium, Altina, Fie, Alfin), Death end re;Quest (Iris), Ys VIII (Riccota), Octopath Traveler (Primrose) czy Astral Chain (Marie).
Crystar to piękna gra, która wywołuje wiele emocji zwłaszcza dzięki błyskotliwej narracji. Kiedy myślisz, że gra się skończyła, zdajesz sobie sprawę, iż ledwo ją zacząłeś, kiedy zaczynasz na nowo, aby wykorzystać doświadczenie, które zdobyłeś i wybrać inne ścieżki fabularne, aby za każdym razem odkrywać nową narrację. To genialna opowieść wraz z niezapomnianymi bohaterkami plus znakomity dubbing, hipnotyzująca muzyka i naprawdę niepokojące, utracone wspomnienia tych, których właśnie zabijasz, łączą się w doświadczenie, którego nie możesz przegapić jeśli kochasz gry RPG. Owszem, niektórym rzeczom brakuje ostatecznych szlifów, ale panom z Furyu udało się wycisnąć z gry wszystko, na tyle na ile było to możliwe przy dość skromnym budżecie…
Mam ją w kolekcji i pograłem kilka godzin. Generalnie jakoś wybitnie mnie nie porwała żeby przysiąść przy niej na dłużej. W tym roku wszyła druga część Crymachina, która bodajże jest fabularnie prequelem do tej jeżeli się nie mylę hmm.