Neptunia: Sisters VS Sisters
Straszliwe proroctwo z poprzedniego odcinka spełniło się i świat Gamindustri wkroczył w czas katastrof i upadku. W pogrążającym się w coraz większym chaosie Planeptune Nepgear pod nieobecność swojej starszej siostry Neptune musi wziąć na swoje barki ciężar ratowania swojego kraju. Czy młoda CPU Candidate zdoła zebrać wystarczająco sojuszników, by poradzić sobie ze wszelkimi przeciwnościami? Postapokaliptyczna Neptunia: Sisters VS Sisters właśnie o tym nam opowie.
Po kilku latach wypuszczania samych spin-offów serii Hyperdimension Neptunia twórcy od Compile Heart i wydawca Idea Factory wreszcie powrócili do kanonicznej osi cyklu fundując nam Neptunia: Sisters VS Sisters. Rychło w porę, bo tematów ze świata gamingu do przedstawienia w krzywym zwierciadle, zebrało się całkiem sporo, z uwzględnieniem rzecz jasna spraw związanych z epidemią COVID-19, która mocno uderzyła w graczy zwłaszcza w Azji.
Czas apokalipsy
Rok 2019 uniwersum Gaminidustri wita potężnym rozbłyskiem światła. Gdy Kontynent PC z hukiem wali się w międzywymiarową szczelinę, całym światem wstrząsa seria potężnych trzęsień ziemi, przynoszących zniszczenia i liczne ofiary. Nasze boginie nie są w stanie powstrzymać narastającego chaosu, przez co tracą zaufanie własnych narodów i słabną. Jakby tego było mało pojawia się plaga potworów zwanych Trendi, z których hordami nikt nie może sobie poradzić. Ze zniszczonego Lastation i Leanbox tłumy uchodźców, straciwszy swój dobytek, a nierzadko i rodziny, ciągną ku relatywnie bezpieczniejszym Planeptune i Lowee. Wszędzie jednak miasta są opustoszałe, bo ludzie, z powodu zagrożenia atakiem Trendi, gnieżdżą się w zamkniętych domach, piwnicach czy schronach.
Pośród graczy popularność zdobywa tajemniczy smartfon niewiadomego pochodzenia zwany rPhone, który wprawdzie pozwala na społeczne kontakty, ale rzecz jasna wywołuje uzależnienie. Dwa lata później odnaleziona zostaje siostra zaginionej Neptune, czyli Nepgear, wybudzona z długiej hibernacji. Teraz to ona jest ostatnią nadzieją słabnącego Planeptune. Czy ponownie, jak kiedyś, uda się jej utworzyć wspólny front przeciwko Trendi z pozostałymi boginiami, przy wsparciu uciekinierek z Kontynentu PC? Jaką rolę też w całej opowieści odegra nowa bogini nazywająca siebie Ashen Goddess oraz dziewczyna z amnezją – różowowłosa Maho?
Tales of Neptunia?
Trzeba przyznać, że scenariusz jak na serię jest całkiem rozbudowany i chociaż stanowi jedynie pretekst do odwiedzania lokacji rozsianych po całym Gamindustri, jest to mocny, i wciągający punkt Neptunia Sisters VS Sisters – pełen humoru, ale też powagi oraz dramatyzmu. Wnosi do cyklu nowe postacie reprezentujące chociażby takie marki na rynku gier jak Higurashi: When They Cry czy Touhou Project. Co ciekawe dość mocno piętnowane i wyśmiewane są patologie czasów wspomnianej epidemii COVID-19, co nadaje grze lekko polityczno-społecznego zacięcie. Oczywiście pod lupę humoru wzięto także niedobory sprzętu, kwestię przenoszenia gier konsolowych na pecety, dominację smartfonów, drożyznę, braki prądu, jak i kwestię światów alternatywnych i podróży w czasie. W każdym razie, szło boki zrywać na pomysł Nepgear odnośnie szczepionek, czy oglądając płaczliwe błagania Neptune o PS5.
Jednak fabuła jak dobra, by nie była wciąż stanowi jedynie pretekst do odwiedzania kolejnych miejscówek rozrzuconych po świecie Gamindustri i wyżynania ich mieszkańców. W porównaniu do poprzednich części gier, obszarów do ogarnięcia jest stosunkowo mało, aczkolwiek dostaliśmy okazję do swobodnego pobiegania po miejskich dzielnicach Planeptune, chociaż potencjał ten nie został wykorzystany. W zamian za to przebudowano system walki w kierunku jRPG-a akcji, czyli coś innego, niż styl fazowo-turowy z linii kanonicznej, czy musou we spin-offach i, co ciekawe, ma to swoje uzasadnienie w fabule. Tym razem otrzymaliśmy rozwiązanie zapożyczone z Tales of Berseria bądź Tales of Arise, co wniosło sporo frajdy oraz pewien powiew świeżości do serii.
Huzia na Józia
Podczas walki Nepgear, w towarzystwie dwójki innych młodszych sióstr oraz znanym fanom serii boginek CPU, hasa sobie do woli rozdając ciosy na na prawo i lewo, aczkolwiek nasza chęć mordu ograniczona jest punktami akcji (AP). Poszczególne ciosy łączymy w łańcuchy tworząc comba, a prowadzoną bohaterkę możemy w locie zmienić w dowolnej chwili, wyprowadzając przy tym dodatkowy atak. Nasz arsenał możliwości, poszerzają rzecz jasna też liczne ataki specjalne, dające się przypisać odpowiednim skrótom na padzie oraz transformacje w boginie. Podobnie jak w Talesach sami sobie ustawiamy jakich ciosów chcemy używać w trakcie, na bieżąco mogąc modyfikować combosy według własnego uznania. W razie potrzeby nasza postać jest też w stanie się bronić oraz wykonywać uniki. Starcia toczą się naprawdę szybko, a przy tym nie pozbawione są taktycznego zacięcia, bowiem bezmyślne stukanie w przyciski nie jest najlepszym rozwiązaniem. Stopień trudności walk jest nierówny, bo o ile początki zabawy są banalne, to w końcowych rozdziałach całe wyzwanie idzie ostro w górę, aż iskry się sypią. Mimo wszystko nowy styl walki z pewnością znajdzie swoich zwolenników.
Jak już wspomniałem, dodatkowej aktywności mamy niezbyt wiele. Poza fabułą możemy pobawić się na arenie oraz zaliczyć dodatkowy loch. Ponadto mamy pod ręką tłocznię gier, gdzie możemy wypalać krążki, które po założeniu na postacie dodadzą im różne bonusy. Wprowadzono również “grową” wersję znanego wszystkim Twittera – tutaj nazywanego Chirper. Niestety tego pomysłu również nie rozwinięto jak należy. Pozwala on jedynie na śledzenie nudnego zalewu „tweetów” oraz podejmowania się zadań pobocznych. Szkoda, bo czuć zmarnowany potencjał.
Koniec Świata na silniku Unity
Opisane wyżej starcia sprawiają sporo frajdy, ale ich dynamikę ogranicza lekko silnik graficzny Unity obecny już w Cyberdimension Neptunia: 4 Goddesses Online, ponieważ ma tą przywarę, że po pokonaniu przeciwników zbyt długo wstrzymuje animację kończącą walkę. Owszem lokacje dzięki niemu są kolorowe i ładnie zaprojektowane, lecz przy tym ubogie w detale i mało zróżnicowane. O niebo lepiej jest z ruchomymi sylwetkami bohaterek w trakcie dialogów, ślicznie prezentującymi się w 4K, podobnie jak interfejs i menusy. Pochwalić muszę też udźwiękowienie, gdzie do starym brzmień doszły nowe podtrzymujące lekko wojenny, postapokaliptyczny klimat gry.
Neptunia Sisters VS Sisters to wciąż hermetyczna produkcja, ale naprawdę warta polecenia wielbicielom serii. Nie ma co się wahać jeśli znów chcemy przeżyć przygodę w świecie Gamindustri. Porusza wszystkie bolączki współczesnego gamingu, humorystycznie, ale jednocześnie boleśnie obnażając jego stan. Szkoda że zła przepowiednia twórców nabiera realnych kształtów, w świecie rzeczywistym.