The 3rd Birthday
Wierni fani pierwszej i drugiej części kultowej serii Parasite Eve jedyne co mogą znaleźć dla siebie w The 3rd Birthday, to kuszącą seksapilem blond piękność. Cała reszta graczy, którzy nie mieli wcześniej styku z tym uniwersum docenią naprawdę świetnie zrobioną grę akcji z elementami RPG.
Po wydaniu Parasite Eve 2 na pierwsze PlayStation, gracze długo wyczekiwali wieści o trzeciej części klimatycznych przygód, gdzie główną rolę odgrywała Aya Brea. Spece od serii Final Fantasy zaczęli główkować nad kolejną odsłoną pod koniec prac nad Crisis Core: Final Fantasy VII. Wtedy to Tetsuya Nomura wyraził chęć powrotu do uniwersum. Z racji tego, że był on zbyt zajęty nowym projektem, o pomoc został poproszony Hijame Tabata, który objął pieczę nad pracami, zostając dyrektorem projektu. Początkowo Square Enix wpadło na bardzo brzydki pomysł wydania gry dla japońskiej telefonii komórkowej FOMA, co ogłoszono w maju 2007 r. Na całe szczęście Tabata doszedł do wniosku, że sprzęt mobilny nie podoła jego wizji i postanowił w pełni wykorzystać moc obliczeniową Playstation Portable, a jednocześnie trafić do milionów graczy na całym świecie. Square Enix zleciło, by Hijame wraz ze swoim zespołem całkowicie skupił się na Trzecich Urodzinach, co prawie doprowadziło do anulowania prac nad planowanym już Final Fantasy Type 0.
Po kolejnych 2 latach wytężonej pracy, 22 grudnia 2010 r. w Japonii, a następnie 29 marca i 1 kwietnia 2001 r. w Ameryce Północnej i Europie, światło dzienne ujrzał spin-off serii Parasite Eve: 3rd Birthday.
ROBALE KONTRATAKUJĄ
Trudno jednoznacznie oznajmić czy nowe dzieło opowiadające o ślicznej blondynce zabijającej chmary zmutowanych robali jest spin-offem, czy kontynuacją. Z jednej strony mamy tu do czynienia z tą samą bohaterką co w PE 1 i 2, a przedstawione wydarzenia w pewien sposób łączą się z tymi opowiedzianymi w poprzednich częściach. Z drugiej strony gra całkowicie przerodziła się w dynamicznego, pełnego akcji shootera. Zdecydowanie został nam dostarczony misz-masz, który nie przypadnie wszystkim do gustu.
Gra jest podzielona na epizody, a ich fabuła jest ciężka do zrozumienia na pierwszy rzut oka, mało tego kolejność wydarzeń bywa niechronologiczna. Teoretycznie fabuła jest kontynuacją tej z PE2. Niestety, tym razem świat opanowują zmutowane robale zwane Twisted. Nowy Jork zostaje totalnie zniszczony, a na jego zgliszczach wyrasta olbrzymia pseudo-organiczna wieża – Babel.
Sama gra rozpoczyna się 24 grudnia (a jakże by inaczej!) 2013 roku. Nasza protagonistka cierpi na amnezję, co następnie wykorzystuje doktor Hyde Bohr, szef CTI. Dostrzega on w naszej bohaterce unikalne umiejętności, dzięki którym Aya staje się idealną kandydatką by móc ją wysłać w przeszłość, aby zapobiec całej tej katastrofie. Aya, która niezbyt odnajduje się w obecnej sytuacji przystaje na propozycje przeskoków w czasie, stając się niejako sterowaną marionetką.
Z biegiem czasu, zaliczając kolejne epizody, dotknięta amnezją blondyna odzyskuje swoje wspomnienia, a rozszczepione fragmenty pamięci zaczynają układać się w spójną całość. Dzięki temu, podczas tych zawiłych wydarzeń fabularnych, nasza protagonistka doprowadzi nas do punktu kulminacyjnego całej historii, tzw. „Time Zero”.
AYA NIE DO POZNANIA
Ciężko stwierdzić, czy charakter i osobowość naszej głównej protagonistki została całkowicie przebudowana, czy może amnezja sprawiła, że mamy tu do czynienia z zupełnie inną kobietą niż ta, którą poznaliśmy w poprzednich odsłonach. Chociaż podczas rozgrywki blondynka bezlitośnie niszczy potwory bez mrugnięcia okiem, to podczas cut-scenek mamy do czynienia z nieporadną, bojaźliwą, jęczącą z byle powodu lolitką. Co się stało z tą twardą, zdecydowaną, pewną siebie policjantką, która z nikim się nie szczypała? Dla wielu będzie to zdecydowanie zmiana na minus. Widać, że włodarze z SE posunęli się za daleko w przebudowie panny Brei. Nawet gracze, którzy nie mieli wcześniej styczności z PE zauważą, że coś tu poszło nie tak. Niestety, przebijając się przez kolejne sceny fabularne, okazuje się, że Aya jest osobą z którą ciężko się utożsamić. Sprawdza się tutaj powiedzenie, że wygląd to nie wszystko.
STRATEGICZNY OVERDRIVE
Trzecie Urodziny to shooter pełną gębą, po brzegi wypełniony wartką akcją. Grę obserwujemy z perspektywy trzeciej osoby. W grze będziemy głównie strzelać, przy czym zdecydowana większość pukawek posiada automatyczny system sterowania (wyjątkiem może tutaj być snajperka). Arsenał jaki nam oddano do dyspozycji jest naprawdę pokaźny, od strzelb po karabiny, pistolety, a na granatach kończąc. Podczas gry zdobywamy specjalne punkty doświadczenia, dzięki którym możemy ulepszyć nasze zabawki. Gra pozwala nam wpłynąć na to jaki rodzaj broni chcemy odblokować, działa to na prostej zasadzie: to jaką broń przyjdzie nam odkryć zależeć będzie od częstotliwości używania pukawek, które posiadamy. Mówiąc w skrócie, jeżeli nieustannie używamy karabinu, to z czasem dostajemy jego lepsze wersje. Proste, wygodne, a zarazem bardzo praktyczne.
Zdecydowaną nowością jest moc, jaką włada nasza pozbawiona pamięci protagonistka. Umiejętność ta nosi nazwę Overdrive – jest to technika, która pozwala przeskakiwać w czasie i przestrzeni do ciała innej osoby. Wprowadzenie do gry wspomnianej zdolności daje nam spore możliwości taktyczne podczas samej rozgrywki, która do prostych nie należy. Często podczas starć z dużą ilością robali, bądź bossem, towarzyszy nam grupka żołnierzy. Korzystając z overdive’a możemy wykorzystać ich obecność na dwa sposoby:
– Pierwszy, gdy jesteśmy w stanie zagrożenia życia – możemy przeskoczyć do żołdaka, by przejąć jego poziom HP, oraz pukawkę jaką posiada. Trzeba być rozważnym, gdyż może się zdarzyć, że trafimy do osoby, która również jest na skraju wyczerpania, co niezbyt poprawi naszą obecną sytuację.
– Drugi, mający większy wydźwięk strategiczny, pozwala nam rozmieścić pozycje żołnierzy na placu boju. Trzeba bowiem zwrócić uwagę na fakt, że potwory zażarcie atakują przede wszystkim naszą bohaterkę. Przeskoczenie do innego ciała automatycznie skupia na niej uwagę przeciwników. Możemy wówczas przemieścić się tak, aby znajdować się z dala od naszej poprzedniej pozycji. Wówczas powracamy do wcześniejszego ciała, a atakujący robal znajduje się pod ostrzałem ustawionych przez nas żołdaków, wtedy my mamy chwilę nim ten ponownie się do nas zbliży.
Umiejętność ta, pozwala również na przeskoczenie do ciała wrogiego robala, gdy ten jest wystarczająco osłabiony. W ten sposób wykonamy finishera rozrywając dziada od środka, co zdecydowanie przybliży nas do wygranej. Podczas walki możemy również wydać rozkaz, aby wszyscy żołnierze CTI razem z nami celowali w jednego potwora, co bardzo często doprowadza do sytuacji, w której od razu możemy użyć naszej niszczącej techniki.
Używanie tej zdolności na przeciwniku lub żołnierzu niesie ze sobą dodatkową korzyść, jaką jest pozyskany kod DNA. Te służą do poszerzenia i wzmacniania umiejętności, które posiada panna Brea. Można to uznać jako typowe drzewko umiejętności znane z gier typu RPG. Fani szpili ze stajni SE będą w tym aspekcie czuli się jak w domu, zwłaszcza wielbiciele serii Final Fantasy.
Dzięki pozyskanym kodom DNA możemy zwiększyć szybkość regeneracji zdrowia, wytrzymałość itp. System jest dość rozbudowany i trzeba go dobrze poznać, gdyż nieroztropne rozdawanie kodów gdzie popadnie może doprowadzić do sytuacji, w której osłabimy naszą protagonistkę miast ją wzmocnić.
PRZYDAŁABY SIĘ TRZECIA RĘKA
Jedną z największych bolączek z jaką zmaga się tytuł to sterowanie. Jeden analog to zdecydowanie za mało przy grze z tego gatunku. Szpil bardzo dużo by zyskał, gdyby pojawił się na konsoli stacjonarnej lub generację później, gdzie PS VITA posiadała już dwie gałki analogowe.
W efekcie poruszamy się używając analoga, a kamera jest przypisana do D-Pada, co jest mocno nieintuicyjne, a podczas większego zamieszania z przeciwnikami sprawia często problemy podczas ustalenia dogodnego dla nas widoku. W teorii spust L zeruje kamerę, ale w praktyce umieszcza ją na najbliższym przeciwniku, co może nam pokrzyżować szyki podczas bitwy. Aby zmienić namierzony przez nas cel również zmuszeni jesteśmy korzystać z D-Pada. W związku z tym gdy nacieramy na przeciwnika, a obok wyskoczy nam kolejny, nie mamy możliwości zmienić celu. Sterowanie wraz ze strzelaniem staje się nieprecyzyjne, co w połączeniu z wysokim poziomem trudności stwarza sytuację, w której często giniemy. Do tego wszystkiego w ciasnych miejscówkach kamera lubi się gubić i ma często problemy z powróceniem na swoje miejsce. Podczas większych starć przydałaby się osoba, która by nam chętnie użyczyła kolejnej ręki do perfekcyjnego opanowania tego sterowania.
Na szczęście sprawa ma się dużo lepiej podczas misji, gdzie oddaje nam się pod dowództwo czołg lub helikopter. Są to niezwykle miodne sekwencje, gdzie nie ma zbytnich problemów ze sterowaniem, niestety takich akcji jest stosunkowo mało w grze.
AUDIOWIZUALNA UCZTA
Tytułu spod skrzydeł Square zawsze mogły się pochwalić najwyższą jakością zarówno pod względem graficznym jak i audio. Nie inaczej jest w 3rd Birthday. Jest to tytuł, który wyciska siódme poty z przenośnej konsolki Sony. W czasie swojej premiery gra prezentowała fenomenalną grafikę, a wisienką na torcie były jak zawsze wspaniałe przerywniki filmowe. Aya Brea może nie wydaje się najsympatyczniejszą postacią ze świata gier, ale niewątpliwie męska część ma na czym oko zawiesić. Twórcy przywiązali sporą wagę do detali, i nie mam tu na myśli samych modeli postaci czy miejscówek, które przyjdzie nam zwiedzić. Niewątpliwie wielu graczy zwróci uwagę na strój naszej blondynki, a konkretniej na to, co się z nim dzieje. Wraz z coraz większymi obrażeniami jakich doznajemy, strój ulega degradacji. Mówiąc krótko, im więcej obrywamy, tym odzienie staje się coraz bardziej skąpe. Chodzą słuchy, że gra poza Krajem Kwitnącej Wiśni została lekko ocenzurowana pod tym względem, zatem by w pełni cieszyć się rozebraną do bielizny bohaterką musimy zaopatrzyć się w japońską wersję szpila. Gra pozwala również na zmiany strojów naszej bohaterki.
Edycja kolekcjonerska gry przedstawia się naprawdę dobrze.
Inną ciekawostką jest możliwość odblokowania ukrytej kamery, która dogłębniej skupia się… na pośladkach naszej protagonistki. Aby ją odkryć trzeba podjąć się wyzwania pięćdziesięciokrotnego przejścia gry. Dzięki temu odblokujemy wyjątkowo seksowną scenę, gdzie Aya gra główną rolę. Następnie trzeba obejrzeć odblokowaną sekwencję w dzienniku gry (dziesięciokrotnie). No cóż, można rzec, że nie dla psa kiełbasa, ale od czego w dzisiejszych czasach jest internet? Dla ciekawskich pod spojlerem można ową scenę obejrzeć:
Scena audio również nie odbiega jakością. Od samego początku projektu zaangażowano Yoko Shimomurę, znaną chociażby ze ścieżki dźwiękowej do Street Fighter II: The World Warrior, serii Kingdom Hearts czy pierwszych odsłon Parasite Eve. Z racji tego, że była w tamtym czasie zaangażowana w inne projekty, do współpracy został zaproszony Mitsuto Suzuki oraz Tsuyoshi Sekito. Suzuki był odpowiedzialny głównie za zmiksowanie oryginalnych ścieżek z pierwszych części PE, zaś Sekito za dobór instrumentów do utworów symfonicznych. Aby stworzyć motyw przewodni dla tytułu, podjęto współpracę z zespołem rockowym Superfly, który specjalnie na potrzeby gry skomponował piosenkę Eyes on Me.
TYTUŁ WARTY POZNANIA
Trzecie urodziny to gra, którą warto mieć w kolekcji szpili na PSP. Gra w swoim gatunku to wybuchowa mieszanka gry akcji, shootera z rozbudowanymi elementami rpg. Jakościowo to najwyższa półka zarówno pod względem graficznym jak i muzycznym. Gameplay’owo to satysfakcjonujący tytuł, który nawet na normalnym poziomie trudności da popalić niejednemu wyjadaczowi gatunku. Fabularnie jest ok, chociaż pomieszana chronologia w połączeniu z wieloma absurdami (jak choćby zupełna przebudowa osobowości znanej nam wcześniej głównej bohaterki) niezbyt dobrze się sprawdza. Grze nie pomaga również uporczywe i nieintuicyjne sterowanie, przez co często możemy czuć się zdezorientowani przy większych starciach. Overdrive to jeden z ciekawszych pomysłów jakie można spotkać w grach, który daje spore pole do popisu w planowaniu taktyki, a rozwijanie umiejętności za pomocą kodów DNA w ciekawy sposób urozmaica grę, w której zajmujemy się w głównej mierze strzelaniem. Można też odnieść wrażenie, że twórcy ewidentnie chcieli przyciągnąć graczy przeładowanym seksapilem głównej bohaterki. Co prawda widoki bardzo cieszą oko męskiego gracza, ale ciężko stwierdzić, by była to właściwa droga dla serii PE.
Narzekać prawdopodobnie będą wszyscy Ci, którzy pokochali dwie pierwsze odsłony i do dziś czekają z wywieszonym jęzorem na trzecią, pełnoprawną część serii. Cała reszta bez dwóch zdań może dać szansę temu szpilowi, bo mimo swoich wad, to naprawdę porządny kawałek kodu.
Mnie się podobała jak kazda część.
Oczywiście dwójka Parasite Eve najlepsza !!!
Być może nie jesteś ortodoksyjnym wyznawcą dwóch pierwszych części 😛
Ale grunt, że gierka wpadła w Twoje gusta 😉
Z tą sceną prysznicową to trochę popłynęli, 50 razy haha. PE co część uderza w inne rozłożenie gatunkowe, na dniach powinien wleciec tekst o 1 części a potem jak Cyber Szaman pozwoli to drugiej, to sie przyjrzymy temu. Dobrze się czytało. Wydanie piekniutkie.
Jestem oburzony wulgarnością tej sceny prysznicowej. W PE2 była subtelna i pasowała do klimatu, a tu przejdź grę 50 razy by obejrzeć cycki. Z ciuszkami też polecieli jak z błyskawicą. Aya może teleportować się po ludziach, ale mam destrukcję ubrań jak w hentaicach haha
Przeszedłem 2 czaptery i gra się nawet spoko, ale to ewidentnie nie jest stare PE. Niby system ulepszania broni i mutacji DNA spoko, ale na dłuższą metę trochę mi brakowało mocy mitochondrialnych i klimatu bardziej survival horror. No ale ograć na pewno warto.
Dzięki za tekst Gomlino, propsy 🙂
Wulgarna? Wulgarna może byłaby, jakby dosiadła wielkiego dildosa i szalała tak mocno, aż rozwaliła prysznic. Stulejarzom już chyba się w dupach poprzewracało całkowicie.
Oczywiście, że to kontynuacja, żaden spin-off (nie pasuje do założeń takowego). Pewnie niektórych zmylił ten brak tytułu PE, ale prawa do nazwy
książki wygasły, a że w sumie Kwadratowi i tak, nie licząc założeń, stworzyli swoje postaci, to chciwym ciulom nie chciało się znowu płacić za licencję na tytuł, ale od początku nie ma wątpliwości, że to trójka.
Sam szpil naprawdę zacny. Naturalnie słabszy od poprzedników (jedynka wciąż bezkonkurencyjna), ale można się porządnie wyżyć strzelając do wszystkiego co się rusza. Dla takiego świra jak ja to więc nie lada gratka, choć osoby, które wolałby RPGowy rodowód będą rozczarowani.
Zaskakuje za to fabuła – zaburzona chronologicznie układanka, na pierwszy rzut oka przesadnie zaplątana i nie do końca czytelna, ostatecznie składająca się na całkiem przemyślaną opowieść z przejmującym zakończeniem.
Jesteś fanem Ayi, uwielbiasz strzelać – wal od razu!
Nie jesteś fanem serii, nie lubisz ciągłej akcji z wymianą ognia – daruj sobie.
7
Wiesz, kwestia spin-offa może być różnie rozumiana.Samo to, że gra nie nosi tytułu PE3 (bez względu na okoliczności) dla wielu może być już myląca. Inną oznaką jest to jak zmieniła się rozgrywka – co skutkuje, że kierowana jest do trochę innego odbiorcy. Bo to trochę tak jakbyśmy mieli przykładowo Finala 9 a potem wyszła gra..no nie wiem…Tactics: Final Fantasy IX . Mielibyśmy kontynuowane wątki z 9 ale sama gra była by jak FFT. Niby spinn off, niby kontynuacja. Stąd opinie mogą być podzielone
No nie bardzo, to kwestia definicji. Spin-off dzieje się albo z innymi bohaterami w tym samym świecie, albo bierze bohatera i opowiada jego losy poza główną serią. Tu nic nie pasuje – bohaterka ta sama, świat jest ten sam, jest ciągiem dalszym, tego co wydarzyło się wcześniej. Typowa kontynuacja 🙂
W pełni się zgadzam. Napomknąłem tylko, że dla ludzi może to być mylące. Nie każdy zagłębia się w definicje, ba, nawet media growe w wielu miejscach interpretowały to jako spin-offa…
Bo niektóre media growe to baranie łby co wuja się znają 🙂
Mnie, mnie słuchaj 🙂
Dzięki za recenzję. Superfly, hmmm… dodatkowy smaczek dla mnie. Gra widzę nadal łatwo osiągalna w sieci dla mniej wymagających i nie brzydzących się piractwem. 😉
http://www.emuroms.ch/es/ps…