Zakupy growe #26
Witamy wszystkich. Zakupy growe z numerkiem 26 czas zacząć. Sierpień nie był jakiś wybitny, czas urlopowy odbił się trochę na naszej stronce, ale wypoczęty pracownik jest wydajniejszy, szczególnie, gdy pracuje za darmo. Suchar Strasburgera za nami, możemy zaczynać…
Hej! Ajron płakał na naszym disco, że nie ma za wielu chętnych do pisania w najnowszej odsłonie tego cyklu, więc mając na uwadze, że trochę rzeczy mi poprzychodziło, uznałem, że mogę go nieco wesprzeć. Taki fajny ze mnie kolega.
W każdym razie, jak widać po zdjęciach trochę rzeczy przyszło, co prawda do Kwasa mi daleko i chyba nawet nie czułbym się komfortowo w wydawaniu takiej gotówki na gry, co on, ale raz na jakiś czas się szarpnę nieco. Tym razem przyszło mi trochę długo oczekiwanych gier, szczególnie specjalne wydanie Scotta Pilgrima na Pstryka od Limited Run Games. Niby nie jest to specjalnie wybitna produkcja i od ręki można mieć cyfrówkę w dużo fajniejszych pieniądzach, ale mam ogromny sentyment do tej gry. Komiks, na którego podstawie powstała ta gra (bynajmniej nie była adaptacją średniego filmu), przedstawiał naprawdę świetną historię i plejadę świetnie napisanych bohaterów. Samą grę najbardziej docenią właśnie fani, więc musiałem się skusić na to wydanie. Niestety nie udało się z kolekcjonerką, ale trzeba się cieszyć tym, co się ma.
Reszta gier na zdjęciu była głównie kupiona ze względu na dobrą cenę, a czasem rzadkość. Taka np. Castlevania Judgement to zwykły średniak i zdecydowanie jedna z gorszych gier noszących miano Castlevanii. Niemniej jednak ma ona swój urok, a i projekty postaci wykonane przez znanego m.in. z Death Note’a Takeshiego Obatę są same w sobie bardzo ładne, choć nie wiem, czy pasujące do tej serii. Shenmue 3 kupiłem trochę z obowiązku, bo przydałoby się kiedyś tę grę ruszyć, a że nówka chodziła po cztery dyszki, to można było kupić pomimo niezbyt dobrych ocen. Hot Pursuit pamiętam, że był niezłą ścigałką, przez niektórych nazywana lepszym Burnoutem od Paradise. Kiedyś pograłem u kumpla jeszcze na PS3 i było ok, ale nie na tyle by kupić, a teraz w cenie 80 zł bez grosza (wbrew temu co widnieje na zdjęciu) szkoda było nie brać, w szczególności że Pstryk nadal nie domaga w kwestii ścigałek. 13 Sentinels of Aegis Rim, Shin Megami Tensei: Nocturne i Theatrhythm Final Fantasy przyjechały do mnie z Kanady. Miało być taniej, a oczywiście zostało dowalone cło (pomimo opłacenia podatku wcześniej) i już taniej nie było. Niemniej jednak naprawdę fajne gry, które warto mieć na swoim radarze. Drugi Theatrhythm był kupiony naczelnemu, a Street innemu koledze, którego gdybym nie miał, to też bym go sobie kupił. Na zdjęciach tego nie ma, ale jeszcze jest NEO: The World Ends With You, którego demo bardzo mi przypadło do gustu, nie wspominając o tym, że pierwsza gra, to jedna z najlepszych gier na NDS-a, więc tym chętniej kupiłem. Przyszły miesiąc również zapowiada się obficie. 😀
Zawsze po wizycie w rodzimych stronach przytargam ze sobą coś, co mogło na mnie czekać kilka miesięcy. Tak się stało z zamówioną na premierę kolekcjonerką Cyberpunka 2077. Niestety, wszyscy dobrze wiemy, jak potoczyły się losy wielkiego blockbustera od Redów. Do tego stopnia, że sam nie mam specjalnej chęci, żeby to odpalać, a i nie łudzę się na wielkie zmiany po next-genowej łatce, która nadejdzie… no właśnie, kiedy?
Mam natomiast do ogrania F1 2021, ponieważ wkręciłem się na nowo w wyścigi po ograniu Hot Pursuit. Jest to mój pierwszy sezon jaki w całości śledzę, więc zajawka automatycznie mi się udzieliła i Formuła, pisząc przewrotnie, musiała wjechać.
No i nie byłbym sobą, gdybym nie miał do ogarnięcia kolejnych numerów PE i Pixela. Do tego książka, będąca raczej kompendium podstawowej wiedzy o tym, kto i na jakich stanowiskach tworzy gry wideo. Jak kiedyś przeczytam, to zdam relację.
Do następnego!
U mnie z zakupami w tym miesiącu było raczej krucho, bo i szykuję się przed obfitym w premiery wrześniem. Już za pasem czekają Tales of Arise i Lost Judgement, groźnie łypie na mnie Deathloop i zerka nowe Life is Strange. W sierpniu uzbroiłem się jednak w Monster Hunter Stories 2 na Nintendo Switch, bo bardzo ciekawiło mnie, jak seria podejdzie do turowej walki i nieco bardziej mangowej oprawy. Jest naprawdę dobrze! Dla lubiących jRPG i serię Pokemon, posiadających konsolę Nintendo (lub PC, udawaj że tego nie widzisz Gom) jest to zdecydowanie warta uwagi pozycja, ale dla fanów serii Monster Hunter już niekoniecznie: jest to całkowicie inny typ rozgrywki. Szkoda tylko tego, że spadki płynności są dosyć zauważalne. Na pewno jednak spędzę przy tym tytule miło kilkadziesiąt godzin i osłodzi mi oczekiwanie na nowe Talesy…
Sierpień był dla mnie jednym z bardziej intensywnych miesięcy w tym roku. Jednak pomijając trudy życia (i nie dopisania się do lipcowych zakupów, przez co Naczelny straszył mnie Nynkiem) to mam się czym pochwalić. Na pierwszy rzut idzie mały komplecik z The Legend of Zelda Skyward Sword HD (moją recenzję można przeczytać na stronie). Co tu dużo pisać, tytuł trzyma dalej poziom. Jest to jedyna odsłona, która łączy klasykę serii z powiewem świeżości, które Nintendo tak bardzo chciało tchnąć w serie. To co się jednak nie udało to sterowanie za pomocą gałek. Tytuł zdecydowanie lepiej ograć z tradycyjnym dla tej pozycji sterowaniem ruchowym.
Dawno nie kupowałem żadnej makulatury, więc jak tylko znalazła się okazja do zakupu jakiejś pozycji to nie mogłem sobie odmówić. Książka poruszająca powstanie tak zacnej ikony gier, jaką jest Crash Bandicoot (przynajmniej dla mnie), to dla fanów serii pozycja obowiązkowa (za jakiś czas napiszę o niej odrobinę więcej). Wisienką na torcie okazał się nieplanowany zakup Xbox Series S z dodatkowym padem i dwoma zestawami Play and Charge kit. Mój Xbox One X odmówił posłuszeństwa, a zestaw był bardzo przystępny cenowo, więc wystarczyło kilka sekund namysłu aby kliknąć ikonkę „kup teraz”. Ciastko oreo pływające w mleku jest, ku memu zaskoczeniu, świetnie przemyślanym miniaturowym sprzętem i na pewno posłuży mi długi czas (chyba, że pre order na limitke Series X z Halo Infinite zostanie zrealizowany to S-ka szybko zmieni właściciela).
Siemka! Witam w kolejnym miesiącu. Znów się obłowiłem. Oficjalnie mogę stwierdzić, że stałem się zbieraczem — zakupoholikiem (sic!). Bez zbędnego przedłużania oto moje fanty:
XIII — chociaż nie przepadam za FPS-ami, to trzynastka jest jednym z wyjątków, które ogrywam z wielką chęcią. Ciężko powiedzieć dlaczego… Fajna komiksowa grafika, która ma swój niepowtarzalny urok, do tego dochodzi klimacik i nienajgorsza fauła. Jak już kiedyś pisałem, nowego rimejka nie liczę bo to syf, kiła i mogiła. Rzekłem.
Enter The Matrix — grą byłem kiedyś zachwycony i skusiłem się na to, aby znowu w zwolnionym, typowym dla Matrixa, stylu rozprawiać się z wrogami. Fajnie byłoby zgarnąć jeszcze coś co się zwało The Matrix: Path of Neo, ale to może innym razem.
King Kong — nigdy nie grałem, a wiele razy czytałem, że to jedna z najlepiej zrobionych gier na licencji filmu (czyt. nie spartolona). Odpaliłem tytuł na 2 godzinki i faktycznie gra się bardzo przyjemnie, a wszystko trzyma klimat filmu Jacksona. Mogę śmiało polecić tytuł każdemu, kto nigdy nie miał z grą styczności.
SinStar ’80 — człowiek czasami ma ochotę podrzeć japę, a singstar jest do tego jedną z najlepszych gier. Na PS2 wyszło wiele składanek, a na każdej są piosenki, które chyba każdy z nas kojarzy i nawet jak ich nie lubi, to przy spotkaniu ze znajomymi nie ma to większego znaczenia, bo liczy się fun z gry! (Oczywiście mikrofony były niezbędną częścią). Dostałem też kamerkę, ale… okazało się, że wysłano mi kamerkę do PS3, teraz w sumie mam już takie 2, heh.
Lemings — tak to te małe kurdupelki, które swego czasu potrafiły swą prostą, aczkolwiek trudną do opanowania na wyższych levelach, mechaniką doprowadzić nawet najspokojniejszego gracza do ataku histerii. Jak widać gierka na PSP, ale bez pudełka, wpadła jako bonus podrzucona przez pana Ajrona — thx!
Pokemon Shield + Expansion Pass — mówiąc krótko nie lubię kupować DLC-ków, ale ponieważ wyszła wersja, która takowe posiada na karcie, co u Nintendo nie jest najczęstszym zabiegiem — postanowiłem pogonić swoją podstawkę, trochę dołożyć i mieć pełen pakiet w pudełku. Na pewno jest to zachęta, by powrócić do łapania poków, jako rozgrzewka przed premierą rimejka Pokémon Brilliant Diamond and Shining Pearl.
MediEvil — rimejk, który chciałem ograć od samego początku, jednak zawsze było mi jakoś z nim nie po drodze (mimo, że już na premierę trzymał spoko cenę). Teraz jednak szpil oscyluje w granicach 50 zł, to grzech było nie brać — funfel nówka w folii — nie śmigana, takie ceny gier to ja lubię!
Siema wszystkim. Miesiąca sierpnia całkowicie nie pamiętam, o dziwo na szczycie kupki leżały 3 tytuły od żyda. Pamiętam, że sprawdziłem stan i było okej. Jeśli zaś chodzi o granie… Cóż, nie było za dużo czasu. Robota, życie, obowiązki, jeszcze strona i człowiek łapiąc pokemony na kiblu, myśli kiedy będzie czas, by dokończyć napoczęty materiał… Dlatego wielkie sorki za małe opóźnienie z zakupami, ale trochę poprawiałem grafiki i trochę z tym zeszło. Ok. Let’s Roll!
Silent Scope — rail shooter Konami, pamiętam go z czasów automatów, wersja na PS2 nie powala, ale oddaje klimat. Niestety, gorzej ze sterowaniem. Ale pograć można, trochę sentymentalny zakup z przypadku.
Evergrace — kontynuując trend z poprzedniego miesiąca, kolejna gra FromSoftware, początki z JRPG tejże firmy. Nie miałem czasu pograć, wiec nie będę się wypowiadał. Póki co nie planuję podchodzić do soulsów, trochę grałem, któregoś nawet przeszedłem… Ale to było dość dawno i zostawiło po sobie wyraźny ślad w moich gaciach, w psychice trochę mniejszy…
The Suffering: Ties That Bind — kontynuacja jednej z bardziej wykręconych gier na PS2. Niby mamy bardziej parcie na akcję, ale Fear też niby nie był straszny, ale klimat dawał radę. W tej serii jest podobnie, ale oczywiście czeka na swoją kolej, na kupce wstydu.
To wszystko w tym wydaniu zakupów. Wracamy do szkoły, a raczej Wasze pociechy wracają hehe. Jak zawsze zachęcamy do dzielenia się swoimi zdobyczami. Wszystkiego dobrego i do zobaczenia za miesiąc.
‘Path of Neo’ mogę ci wysłać na święta bożego spierdolenia w grudniu. To jest tak złe, że płytą nie warto nawet dupy sobie wytrzeć. Nr 3 najgorszych gier jakie ograłem w życiu (gorszymi gniotami były tylko ‘The History Channel: Battle for the Pacific’ i “Army Men: Sarge Heroes”). Jak zobaczysz wielkie mrówy i prace M.C.Eschera nieudolnie przeniesione do gry to złapiesz się za fiuta i gluten ci skoczy. Nie polecam. O ile ‘Enter the Matrix’, mimo krytyki, mogę bronić, bo to całkiem fajna gra, o tyle PofN to padlina najgorszego sortu. Brrrr…
Ja w tym miesiącu tylko jedno kupiłem, bo za dużo gówna na półce jeszcze, by kupować kolejne…
https://uploads.disquscdn.c…
Aha, na PSP to chuj nie Lemmingi. Spróbuj tego na Amigę. Na PSP to jest tak uproszczone, że chuj strzela. Ba, nawet na przejście poziomów, nazywających się “Just a minute” masz…2 minuty. Wszystko tam uprościli i przeskalowali poziomy (niektóre, tragedia!! – wiem, bo skończyłem na PSP też), tak, by nawet lamer sobie poradził. Amigowe lemingi (Lem 1,Oh No, wszystkie dodatki Christmas, dwójka The Tribes Paintball i Revolutions na pieca) skończyłem po kilkanaście razy (to nie żart) i ta wersja na PSP wydała mi się po prostu śmieszna i żałosna. Ale rozumiem zamysł. Niemniej jeśli chcecie spróbować prawdziwych Lemów i naprawdę pogłówkować i zmierzyć się z uciekającym czasem to polecam stare wersje, na pewno nie te popierdółki na PSP, Vitę czy Smartfony, które są pieprzonym nieporozumieniem.
Aha, na PSP, cała świetna ścieżka dźwiękowa (np. z mistrzowskich leveli, nawiązujących do ‘Shadow of the Beast’) poszła się je…kochać. Zostało badziewie nie mające nic wspólnego, że świetną ścieżką dźwiękową oryginału. Polecam się wystrzegać.
Ta książka o Jamraju Kraksie wygląda ciekawie, zrecenzujcie kiedyś bom ciekawy