High On Life: High On Knife
Artystyczna rzeźnia dobiegła końca. Flaki wyprute, kończyny odpiłowane, a przytępiony nóż wytrzeszczając gały pyta mnie: „Alright, now that the main story’s over, you wanna go see what else is out there? F**k around a bit? Try to 100% this mother***er?”. To Knifey, psychol jakich mało w galaktyce, którego mogliście zapamiętać z efektownych finiszerów w High On Life. W podzięce za dedykowanie mu osobnego DLC, rozpiłuje dla was niejedną czaszkę i wybebeszy tabun robali. Wszystko to w groteskowym i pełnym chamskiego humoru dodatku – High On Knife!
Od międzyplanetarnego rozprawienia się z kartelem G3 minęły 2 lata, lecz w życiu głównego bohatera, Bounty Huntera, niewiele się zmieniło. Trójoki Gene ciągle okupuje salonową kanapę, psując sobie ślepia przed ekranem telewizora, załoga strzelających ziomków daleka jest od utraty poczucia humoru, a my ciągle polujemy na glutowate paskudztwa, za które dostajemy pieniężną gratyfikację. W całym tym rozgardiaszu największą zmianą jest brak naszego pierwszego przyjaciela z głównej kampanii oraz zastąpienie go jego żeńską odmianą o imieniu Harper. To kropla w kroplę ten sam pistolet co Kenny, a kosmetyczna zmiana wymuszona została odejściem ze studia Squanch Games pomysłodawcy projektu – Justina Roilanda. Wraz z nim odszedł też głos Kenny’ego, więc twórcy podjęli najlogiczniejszą z możliwych decyzji.
High On Knife jako pierwsze rozszerzenie do zeszłorocznego High On Life udowadnia, że studnia z żartami ma się bardzo dobrze i póki Ziemia kręci się wokół Słońca, nie grozi nam jej wyschnięcie. Dodatek pomimo bycia mini-kontynuacją głównej gry, tak naprawdę jest całkowicie osobnym bytem fabularnym, w którym nawet nie sczytujemy stanu zapisu z podstawki. Rozpoczynamy przygodę w pełnym rynsztunku i z odblokowanymi wszystkimi ulepszeniami zarówno do kompletu broni, jak i skafandra czy jetpacka. Nie mamy tu zresztą możliwości, jak to miało miejsce w głównej grze, udania się do Blim City na zakupy. Dostępna jest jedynie maszyna teleportująca w naszym domu, dzięki której udamy się w miejsca związane z fabułą dodatku. Ta jest jednym ze słabszych stron High On Knife i kręci się wokół próby odnalezienia pewnego pakunku związanego z mroczną przeszłością naszego szurniętego noża – Knifey’ego. Docelowo zaś chodzi o odnalezienie rodzinnej planety zakręconego nożyka i pojednania z członkami rodziny. Cel poważny, lecz jego wykonanie nie do końca.
JRPG’s? What are those? Jewish RPG’s??
Zanim jednak trafimy do wirtualnej wersji sortowni Amazonu, lądujemy na pustynnej planecie Peroxis, gdzie przychodzi nam zwiedzić między innymi osadę Salt Lick City. Zamieszkująca je społeczność ślimaków specjalizuje się w wydobywaniu soli kamiennej, która jednocześnie jest dla nich śmiertelnym zagrożeniem. Specyficzne usposobienie ślimaczych tubylców jest źródłem niezliczonej liczby komediowych scen, co podobnie jak w przypadku głównej kampanii High On Life, jest największą zaletą gry. Humor wypełnia DLC od początku do końca i ponownie znajdziemy w nim pełen przekrój gagów. Od żartów sytuacyjnych i zabawnych komentarzy naszych broni, przez wulgarne wiązanki kierowane w naszą stronę i łamanie czwartej ściany, aż po sceny absurdu i groteski, które wywołały u mnie autentyczny i szczery uśmiech. Z drugiej strony humor w pewnych momentach skręca w kierunku, który z pewnością nie spodoba się wszystkim. Wiecie do czego służą substancje typu poppers? Między innymi do rozluźniania mięśni zwieraczy odbytu. Gdzie za jego pomocą wejdziecie, to już sami możecie się domyślić…
Ponieważ głównym motywem dodatku są problemy naszego gadającego noża, Knifey pojawia się na ekranie znacznie częściej niż miało to miejsce w podstawce. Dubbingujący go Michael Cusack miał więc tym razem znacznie więcej kwestii do odegrania i w mojej opinii spisał się brawurowo. W drugiej połowie dodatku naszemu cynicznemu przyjacielowi montujemy specjalny upgrade, który zmienia go w mini piłę łańcuchową. Konsekwencją tego jest zabawny na swój sposób festiwal rozcinanych cielsk, sikającej na ekran krwi i masakry w rytmie diabolicznego rechotu noża (piły?). Niegórnolotne, a wręcz prostackie poczucie humoru mile widziane.
Let’s check what this chainsaw really f***g do!
Koncepcyjnie High On Knife jest niejako skróconą kalką głównej kampanii. Na trzech wydzielonych obszarach ponownie znajdziemy wiele stref z respawnującymi się wrogami, skrótów do trudno dostępnych miejsc oraz zestaw znajdziek w postaci kartonowych skrzynek. Te ostatnie, podobnie jak to miało miejsce w głównej kampanii, w niektórych przypadkach zablokowane są przez pewne elementy otoczenia, które sforsujemy dopiero po otrzymaniu dostępu do zmodyfikowanego noża. Poza tym dodatek oferuje sporo recyklingu z głównej gry, jak identyczne rodzaje przeciwników, wykorzystanie tych samych mocy specjalnych do rozwiązywania podobnych zagadek, czy niezmieniony pod żadnym kątem model strzelania.
Poza świeżą dawką absurdalnego humoru, największą atrakcją dodatku jest nowa broń, jaką zdobywamy praktycznie na początku przygody. Pistolet B.A.L.L. pozwala na ostrzał metalowymi kulkami, które po wykorzystaniu mocy specjalnej, z fliperową gracją obijają się coraz szybciej od kolejnych wrogów, zmieniając fale przeciwników w wybuchową karykaturę pinballa. Sama idea tej broni jest świetna, lecz niestety nowa pukawka ma jedną niewybaczalną wadę, która jest kością niezgody z podstawowymi założeniami High On Life. Nie ma twarzy i nie mówi! Zastrzeżenia można też mieć do Harper – zastępczyni Kenny’ego, której występ jest znacznie słabszy od oryginalnego pistoletu, co może mieć pewne usprawiedliwienie w długości dodatku. Historia trwa raptem 2-3 godziny, a siląc się na odkrycie wszystkich sekretów, podkręcimy ten licznik do pięciu godzin. Niestety na rozpisanie charakteru i historii Harper twórcy nie znaleźli tutaj miejsca, co być może samo w sobie jest zwiastunem kolejnego rozszerzenia. Napisy końcowe oglądałem więc z uśmiechem na ustach, lecz w delikatnej konsternacji i nienasyceniu.
High On Knife jest przyzwoitym dodatkiem, lecz proponującym bardzo krótką historię i stosunkowo mało nowości w obrębie samej rozgrywki. Jeżeli nie oczekujecie rewolucji względem High On Life, a specyfika żartów trafia idealnie w wasze poczucie humoru, to z recenzowanym tu dodatkiem spędzicie wesołe i bardzo przyjemne popołudnie. Krótkie i bez Justina Roilanda, ale z podobnym do podstawki poziomem bredni i bezpardonowości. Tylko pamiętajcie – PEGI 18 zobowiązuje!