Forza Motorsport 6

Forza Motorsport 6

Kiedy w sprawnie zmontowanym filmie początkowym twórcy zadają pytanie: „Po co się ścigamy?” A ciepły głos Richarda Hammonda w zabawnym tonie wspomina o wadze samochodu, porównując do papierowej torby. Kiedy można wejść do Lamborghini Aventadora, własnoręcznie odpalając silnik i wsłuchując się w ryk 700-konnego potwora V12 w Forzavista. W końcu, kiedy lektor opisujący zawody grand touring, tłumaczy, że znajdziemy tu samochody z plakatów, które wieszaliśmy na ścianie swojego pokoju jako dziecko. Doskonale zdajemy sobie sprawę, że Forza Motorsport 6 to gra od motoryzacyjnych pasjonatów, dla ludzi którzy wiedzą dlaczego się ścigają.


Forza Motorsport wkraczając na next-genowe salony zaliczyła lekki falstart za sprawą niezbyt ciepło przyjętej „piątki”. Powodów było z pewnością kilka. Zaczynając od pośpiesznego wydania jako tytułu startowego na Xboxa One ze skandaliczną ilością aut oscylującą w granicach dwustu, a kończąc na zepsutej ekonomii trybu kariery, kiedy to najlepsze samochody były dostępne za realne pieniądze, a najdroższego Lotusa można było kupić za tokeny, które w przeliczeniu na nasze… kosztował ponad 100 zł. Nie wspominając o braku klasycznych tras, np. niemieckim Nurburgring. Krótko mówiąc, tylko poprawna gra z bardzo widocznym nastawieniem na chamski zarobek i okrojoną przez to zawartością. I jakby tak wymazać z pamięci wspomnianą piątkę to właśnie szóstka powinna być tym, czym była poprzednia gra Turn 10 Studios. Fani oczywiście złośliwie mówią o tym, że Forza Motorsport 6 jest rozszerzonym uzupełnieniem wcześniejszej wersji, ale nie mi to oceniać z racji tego, że nie chciałem tej gry tykać, chociażby kijem od szczotki. Mamy więc 10 lecie serii i kolejną odsłonę „Gran Turismo killera”. Przejdźmy zatem do konkretów bez specjalnego mydlenia oczu. Czy aby na pewno omawiana wersja jest opus magnum serii gier spod szyldu Motorsport? Jeżeli chodzi o next-genowe doznania to z pewnością najlepsza możliwa opcja. Nie musisz już grać w okrojoną z zawartości piątkę, czy najnowszą siódemkę. Kupujesz zielone pudełko z okładkowym Fordem GT (2017), wkładasz krążek i już nie musisz się martwić o nic. Możesz wrzucić do kosza pomysł uruchomienia Gran Turismo Sport i przelać mi na konto bankowe odpowiednią sumę w podzięce za poradę i zaoszczędzone pieniądze. Sprawa komplikuje się na przestrzeni tych dziesięciu lat, bowiem lepszymi częściami są zdecydowanie perfekcyjna Forza Motorsport 3 i dopracowana kontynuacja, która nie robiła już takiego wrażenia, jakie sprawiała swego czasu „trójka”. Ale nadal emanuje swoim blaskiem, kiedy zestawimy ją z omawianą tutaj piątką. Co by nie mówić, już wiesz, że król jest tylko jeden, a ja dalej nie muszę pisać tej recenzji (hłe, hłe). Odpalmy jednak silniki i kontynuujmy tą szalenie ciekawą wyprawę ku doskonałości tras, graficznego połysku metalicznego lakieru i wyrzeźbionej pasji motoryzacyjnych napaleńców.

Forza Motorsport 6

Kariera domorosłego kierowcy składa się na pięć tzw. tomów. Każdy kolejny prezentuje coraz to mocniejsze fury, a także wymagające warunki na trasach. Od tomu super ulicznego, ikon sportu i Gran Touring, po wyścigi profesjonalne, aż do kategorii super motorsport. W każdym tomie są zawarte 3 wyścigowe serie (po 4-6 w każdej) z zawartymi kategoriami np. trasy w deszczu, lub leśnej i krętej otoczce. Wybieramy odpowiedni samochód w zakładkach, które również oddzielają np: zmodernizowane klasyki, hiperauta, sportowe coupe, japońskie marki, hot hatche, rajdówki, czy terenowe Pick-upy. Naszym głównym celem jest dojechanie na metę w pierwszej trójce kierowców na 24 uczestników, a w międzyczasie — między głównymi wyścigami — zostajemy zaproszeni na specjalne zawody pokazowe, tworzące niejako „misje poboczne”. I w sumie to tyle. Wielkim plusem jest dowolność wyboru. Możemy mieszać samochodami w garażu i nic nie stoi na przeszkodzie, aby pojechać Chevrolet Corvette Z06 po Laguna Seca, dorwać gokartowego KTM’a i wypróbować sił w Circuit de Catalunya, aby następnie wsiąść do zabytkowego Jaguara D-Type w wycieczce po przepięknej Pradze. Ma to swój urok przez większość czasu, jednak (jak to w wyścigach) z czasem wdraża się monotonność tych samych tras, czy niezmienionego celu. Trochę szkoda, że twórcy nie pokusili się o różnorodność. Mogli z pewnością pobawić się samą ilością pojazdów na trasie i zamiast ciasnoty oraz przepychu ponad 20 wariatów na drodze, można było zrobić wyścigi 1 na 1, lub w stawce 12 zapaleńców, ale z celem zdobycia pierwszego miejsca. Można było zastosować eliminację, a te kilka wyścigów na serię aż proszą się o turniejową rywalizację na punkty. Można było po prostu urozmaicić do bólu nudną karierę, ale po co? Zauważyłem również, że zbyt szybko wsiadamy do luksusowych aut, zapominając po kilkunastu wyścigach o samochodach, które widzimy na parkingu u sąsiada. Na ratunek całe szczęście przychodzą dwie kwestie: modyfikacje oraz wspomniane zawody pokazowe. Nie jest to może nic rewolucyjnego, ale należy oddać im jedno — skutecznie umilają czas.

Modyfikacje w postaci kart są pomysłem dobrze znanym z zawartości płatnej typu mikro-transakcje, z tym że tutaj nie musimy wyciągać karty płatniczej, a balans rozgrywki nie jest uwarunkowany przez owe modyfikatory. Jak widać poprzednie narzekania graczy na FM 5 miały wpływ na całokształt obecnej edycji, ku naszemu zadowoleniu i teraz chciwe praktyki wydawcy zostały niemalże zniwelowane (chociaż jest opcja płacenia za żetony w tle, nie kolidując z rozgrywką). Co dają nam te karty? Spersonalizowanie gry podczas wyścigu w mniejszym lub większym stopniu. Dzięki nim można poprawić nieznacznie osiągi samochodu, zwiększyć zarobki i punkty „reputacji” producenta. Karty dostępne są w specjalnych pakietach o różnym stopniu unikalności modyfikatorów. I tak, te najmniejsze mogą przesunąć nasze auto o kilka pól do przodu w miejscach startowych, zmniejszyć wagę samochodu, czy poprawić osiągi w różnych dziedzinach o kilka procent. Znów karty o zdecydowanie większym znaczeniu sprawiają, że np. nasz samochód staje się „duchem” i możemy omijać oponentów bez wbijania się w tyłek przed zakrętem i ocierania się o lakier podczas przepychanek. Krótko mówiąc cheaty jak za dawnych czasów, co może się (nie)podobać. Dla przeciwwagi są karty w kategorii odwaga. Jeżeli chcemy zarobić dodatkowe procenty z nagrody i jesteśmy na tyle odważni, możemy przejechać trasę ze zmniejszoną przyczepnością opon, symulacją uszkodzeń, czy kamerą ze zderzaka. Modyfikatory dla jednych będą zbędną popierdółką, a dla innych istnym rajem i testem na to „czy jestem w stanie wydać więcej na karty, czy na kupno wymarzonego samochodu”. Oczywiście wraz z progresem zarobek jest na tyle duży, aby pozwolić sobie na obie przyjemności, ale początkowo wiele razy złapałem się na tym, że wolałem wydać pieniądze na głupie karty niż na samochody marki Ferrari, czy Lamborghini, które przecież swoim drapieżnym designem krzyczą: „Kup mnie!”.

Forza Motorsport 6

Drugim skutecznym wabikiem kariery są pokazy. To tutaj poczułem nieco smrodu spalonych i piszczących opon z konkurencyjnej serii Gran Turismo. Znajdziemy w nich kilkanaście różnych zawodów i konkurencji, które — co ja będę owijał w bawełnę — okazały się dla mnie przeprawą przez mękę. Przypominając jak ciężkie były złote medale przyznawane w testach GT. Pierwszy z brzegu challenge polega na pokonaniu trasy w określonym czasie, omijając przy tym bramki utworzone z porozstawianych pachołków drogowych. I teraz proszę sobie wyobrazić moje zdziwienie, kiedy strąciłem 2 pachołki (kara czasowa), pokonując trasę w normalnym tempie bez zbędnego szarżowania, a… brakowało mi 15 sekund do wyznaczonego celu! Innym ciekawym przykładem było wyzwanie wyprzedzania, co jak sama nazwa wskazuje, polegało na przejechaniu trasy w wyznaczonych ramach czasowych, omijając przy okazji ślamazarne rzęchy. Mój wynik? Po 6 próbach ledwo co zbliżyłem się do określonego przez podłego projektanta zadań Belzebuba. Powtarzam. Ledwo co zbliżyłem się pędząc na złamanie karku okładkowym Fordem GT z silnikiem EcoBoost generującym moc 656 KM! Na szczęście większość pokazów prezentują uczciwy poziom trudności i nie spowodują wyrywania włosów, czy odpędzania kota zawijającego kitę w zasięgu naszego wzroku w sposób impulsywno-nerwowym. No może poza wyścigami wytrzymałościowymi Endurance, kiedy to można przespać ostatnie okrążenia. Wyścigi specyfikacji fabrycznej, kiedy każdy kierowca ma taki sam pojazd pod względem osiągów, szybki pościg polegający na pokonaniu starszych modeli posiadanej marki np. twój Ford GT nowej generacji kontra starsze Mustangi startujące z kilkunastosekundowym wyprzedzeniem. Do tego dochodzą atrakcje wynikające z podpisania umowy ze stacją telewizyjną BBC, a dokładnie marką Top Gear. Głosy James’a Maya i Richarda Hammonda wypowiadających się na temat samochodów elektryzują tak samo, jak konkurencje na znanej trasie toru testowego na lotnisku Dunsfold Aerodrome (które obecnie przestało istnieć z powodu budowy osiedl mieszkalnych). Możemy ścigać się z innymi pojazdami, rozbijać kręgle, oraz rywalizować 1 na 1 z cyfrowym kuzynem Stiga. Niektórzy twierdzą, że jego lewy sutek ma dokładnie taki sam kształt jak Nurburgring, a miodu z jego uszu można użyć do polerowania karoserii… więc miej się na baczności drogi graczu!

Model jazdy jak to w Forzie, jest elastyczny. Możemy dostosować opcje pod własne preferencje, decydując o kontroli pojazdu bliższemu symulacji lub arcade. Do wyboru mamy kontrolę trakcji i stabilności, ABS, uszkodzenia mechaniczne, zużycie paliwa i opon, oraz linię sugerującą poprawny tor jazdy i funkcję przewijania. Przy czym najważniejsze — sposób kierowania wozem, wyznacza największe różnice w prowadzeniu auta. Pełna symulacja jest dla twardzieli, autem zarzuca na boki podczas ostrego hamowania, zakręty trzeba pokonywać dozując odpowiednio manetkę gazu, a na wyjściu nie można przygarować, bo skończy się to przysłowiowym bączkiem. Dochodzą do tego nowości w serii, czyli sporadycznie występujące opady z kałużami „3D” oddające w ciekawy sposób opór, oraz egipskie ciemności podczas jazdy nocą. Jest ciężko, chociaż mam wrażenie, że to bardziej Gran Turismo „light” niż symulacja typu Assetto Corsa. Po zmianie pojazdu nie potrzeba godzinnych prób, nie trzeba wysiłku ujarzmiania bestii, aby poczuć maszynę. Dla mnie najlepszym wyborem jest wypośrodkowanie wszystkiego pod względem prowadzenia z nutką symulacji. Bez takich cudów jak linia prowadząca, asysty i cofanie czasu. Wtedy w Forzę Motorsport 6 gra się wyśmienicie na padzie. Seria od trzeciej części jest przykładem perfekcjonizmu na tym polu, i nie zwalnia nogi z gazu. Osobnym tematem jest poziom kierowców, z którymi się ścigamy. Ciągle poprawiana sztuczna inteligencja drivatar pobierająca zachowania od prawdziwych graczy spisuje się coraz lepiej i na wyższych ustawieniach daje popalić. Przeciwnicy popełniają błędy, wpychają się w zakręt, omijają kałuże, czy sprawnie wykonują manewr wyprzedzania bez chamskiego handicapu. Spróbuj jednak uruchomić agresywny tryb jazdy, a zobaczysz totalną demolkę na pierwszym zakręcie, kiedy 24 chłopa swoimi stalowymi potworami przeciskają się „na szpilkę”, a ty jesteś pośrodku chaosu pełnego bezradności i zniszczenia. Przesadzono z tym trybem, jak i ilością uczestników na trasie. Warto jednak przeciskać się na podium zdobywając cenne punkty doświadczenia. W nagrodę bierzemy udział w losowaniu, w którym można wygrać pieniądze, modyfikacje oraz wysokiej klasy samochód. „Szóstka” na szczęście nie powiela błędu poprzedników i nie wygrywamy auta co 15 minut, kiedy kupowanie w salonach samochodowych mijało się z celem. Tutaj trzeba zarobić na takiego Lamborghini Aventadora, czy McLarena F1 GT. Park maszyn jest zadowalający i każdy miłośnik znajdzie swoją wymarzoną brykę. Wśród grubo ponad 500 pojazdów znalazły się m.in. Aston Martin Vanquish, Audi R8, BMW M6, Chevrolet Corvette Z06 (2015), Dodge Viper SRT10, Ferrari LaFerrari, Ford GT (2017), Honda NSX-R, Jaguar XJ220, Koenigsegg One:1, Lamborghini Reventon, Lexus LFA, Mercedes-Benz SLS AMG, Nissan Skyline GT-R, Pagani Huayra, czy Porsche Carrera GT.

Forza Motorsport 6

Wszystkie pojazdy i ich wnętrza są odwzorowane w najdrobniejszych detalach, co widać doskonale w trybie Forzavista. Wirtualna prezentacja wybranego samochodu z interaktywnymi zabawkami, sprawia, że każdy fanatyk czterech kółek dostanie ślinotoku. Własnoręczne odpalanie silnika i dźwięk bulgotu V12 pod maską Rolls-Royce Wraith, szalejące wskaźniki w futurystycznym zegarze Lamborghini Huracan LP 610-4, czy karbonowe panele i złota nić ozdobna na kierownicy w luksusowym Mecedesie-AMG GT S. Od zbliżenia alufelg, deski rozdzielczej, silnika i świateł, po prezentacje specyfikacji samochodu oraz automatycznie wysuwanego spoilera. I, pomimo że Vision GT w Gran Turismo 6 zrobił na mnie większe wrażenie, a głosu prezentacji nie użyczył Jeremy Clarkson to pod względem uzupełnienia zawartości gry, jest mokrym snem motoryzacyjnych freaków. Twórcy, wrzucając w pierwszym wyścigu na malowniczą trasę w Rio de Janeiro, doskonale wiedzieli jak najlepiej zareklamować moc obliczeniową konsoli. Brazylijskie klimaty uderzają obuchem w twarz za sprawą kolorowych faweli, samolotów przygotowujących się do lądowania, oddalonych szczytów górskich z wzniesionym 38-metrowym pomnikiem Jezusa na dalekim tle. I żywiołu fal odbijających się od brzegu nieopodal trasy, z mgiełką opadającą po przecinających powietrze maszynach, i żarem z nieba topiącym asfalt dla przeciwwagi. Zaprojektowana od podstaw i wzorowana na Szwajcarskich Alpach — Bernese Alps, czy urokliwa architektura starego świata z wijącymi się ulicami i duchem miasta — Circuit de Prague. A przecież repertuar tras jest większy: Silverstone, Brands Hatch, Nurburgring, Mount Panorama, Long Beach, Circuit of the Americas, Laguna Seca, czy Circuit de Spa Francorchamps. Wizualnie to cud, piwo i paliwo. Mgła unosząca się na niektórych trasach, szklane biurowce odbijające się od kałuży, dym unoszący się z food trucków, helikoptery latające nad trasami, budownictwo i elementy typowe dla danych regionów, czy zapierający dech w piersiach dalszy plan ukazujący panoramę miasta. W parze z wizualiami nie idzie niestety warstwa dźwiękowa. Wjechanie w inny samochód brzmi jak uderzenie młotkiem o schaba, a lista muzyczna nie umywa się do klimatycznego ambientu z trzeciej odsłony Motorsport (chociaż parę kawałków to klasa). Dobre i to, że silniki brzmią w miarę wiarygodnie, turbosprężarka napina muskuły prychając i sycząc, a wibracje w padzie w doskonały sposób oddają chropowatość tarki, czy moc pojazdu po zmianie biegu na wyższy. Kolejnym znaczącym minusem jest usunięcie produkcji wraz z dodatkami (Porsche) z cyfrowego sklepu Microsoft pod koniec 2019 r., a więc 4 lata po premierze. Licencja na muzykę i wszystko jasne.

Kierownica a Forza. Padem w Forzę gra się wprost wyśmienicie. A jak wygląda sprawa z kierownicami? Po przejściu na nową generację sprzętu, wymuszona wymiana kierownic miała dać odrobinę świeżości w tym zakresie. Jednak od czasu zaimplementowania tego bajeru w Forza Motorsport 3 nie zmieniło się kompletnie nic w ustawieniach, pozostawiając nas z podstawowymi opcjami, oraz pytaniami: dlaczego nie można określić precyzję dużego kąta, oraz dlaczego wibracje w padzie są lepsze niż te zastosowane na kierownicy (jednakowe, niewiele mówiące drgania)? Zespół Turn 10 nie do końca przyłożył się w tym aspekcie i podczas jazdy nie czuć podstawowych zachowań auta (co się dzieje z oponami), nie mówiąc o dopasowaniu się do mniejszego zakresu obrotów z utratą czułości i nietypową progresją skrętu. W skrócie: można grać, ale to tytuł przygotowany padem i dla padów przeznaczony.





Szósta odsłona pseudo-symulacyjnych wyścigów Forza Motorsport w moim odczuciu wypada odrobinę gorzej, niż wydany dwa lata wcześniej konkurent Gran Turismo 6. W GT chciało mi się przechodzić karierę, a tutaj po zaliczeniu połowy zaczęła doskwierać mnie monotonność tych samych tras, czy z góry ustawionego celu w dosłownie każdym wyścigu. Motorsport broni się w kwestii swobody wyboru, malowniczych tras, które zachwycają widokami, czy modelem jazdy, który jak zwykle robi robotę. Jednak oprócz ducha pasji do motoryzacji czegoś brakuje, aby tytuł ten zbliżył się do najlepszych odsłon z Xboxa 360. Gra powinna się podobać i dla niektórych może to być czołowa pozycja w serii, pozycja przebijająca konkurenta, jakim jest GT. Z tyłu głowy jednak zachodzą myśli, że można było zrobić to lepiej. Tak czy inaczej, warto zagrać. 

4 thoughts on “Forza Motorsport 6

  1. Tom niestety gry wyścigowe zawsze dzielą się na ludzi co grają padami i na kierownicy. I choć sam większość życia grałem na padzie, dobry gracz na kierownicy ma zawsze większą precyzję i będzie lepszy, szczególnie w gry, które są bardziej symulacjami, a nie zwykłym arcade.

    Obejrzałem też twój filmik i wyraźnie widać, że nie trzymasz się tzw. racing line, po to jest linia w tej grze by nauczyć się tras i jak pokonywać zakręty. Śmiem twierdzić, że to przez to miałeś trudności z wyzwaniami, w których umiejętność idealnego pokonywania zakrętów i kontrola samochodu jest kluczowa. Grałem w tą część trochę i najlepsze jest uczucie prędkości, trasy i samochody, a reszta to taka se. Choć daleko temu do “słabej gry”. Mi akurat podoba się, że jest 24 zawodników, bo na wąskich trasach ich wyprzedzanie wymaga skilla, tak samo jak kluczowy jest pierwszy zakręt, na którym zawsze kogoś wyrzuci i dojdzie do kolizji, to wprowadza element losowy, którego bardzo brakuje w GT, tam samochody jadą praktycznie zawsze po sznurku, poza tym warto używać tunelu aerodynamicznego, a nie wyprzedzać każdego jak leci, po tym widać też niższy poziom trudności, że z łatwością mijasz samochody z przodu. Dlatego najlepsze są wyścigi producentów, gdy każdy ma takie same osiągi, odpalasz symulację bez asyst na wysokim poziomie i to dopiero są nerwy, a na takim easy/medium, to jest gra rekreacyjna i wygrywasz jeśli tylko nie wylecisz z trasy, czyli umiesz dohamować do zakrętu.

    Nie mówię, że ja jestem PRO, ale lubię wyzwanie, tylko Dirt Rally na padzie mnie zniszczył poziomem trudności, ale ogólnie w grach wyścigowych ma być trudno, przynajmniej ja tak uważam 😀
    Propsy za tekst i żarty ze Stiga panie Tom Clarkson hehe.

    1. Dla sprostowania, mieszałem poziom trudności kierowców między trudnym a profesjonalnym. Z wyzwaniami nie można sugerować się racing line bo bramki z pachołków są porozrzucane w każdy możliwy sposób i tam racing line za przeproszeniem g%#no daje. To samo z tym wyzwaniem na wyprzedzanie. To są po prostu ciężkie wyzwania na dziesiątki prób nawet jeśli ma się skilla powyżej zwykłego Kowalskiego. Nie to że się tłumaczę ha, ha. Z tymi 24 zawodnikami to miałem właśnie mieszane odczucia. Z jednej strony fajnie jest się przeciskać i kombinować aby doczłapać się do czołówki, z drugiej szlag trafiał mnie kiedy na wysokim poziomie pierwsze 3 zakręty decydowały o wyniku bo np. kilka aut blokowało mi drogę, a peleton samochodów z czołówki pojechał na tyle daleko, że twój idealny racing line nic by nie dał 😉 Dirt Rally również przerabiałem na padzie, kiedy doszedłem w karierze do Stratosa rzuciłem pada w kąt i sprzedałem grę… niech ktoś inny się męczy (hłe, hłe).

      1. No dobra może masz częściowo racje, jak jest omijanie pachołków to na nic racing line, ważniejsza kontrolowanie masy i przeciążenia. Ale są też chyba inne wyzwania, zalicz część trasy, pokonaj najszybciej zakręt itd. podobnie jak w GT, albo mi się części pomyliły…

        Nie zgadzam się z tym, że pierwsze 3 zakręty całkowicie decydują o wyścigu, chyba, że Cie wywaliło z trasy i wracałeś 10 sekund. A jak jest w prawdziwym życiu? Ten na końcu musi gonić, a ten z przodu ucieka. Jak nie umiesz dogonić czołówki już po pierwszym zakręcie, to do kogo pretensje? Wychodzi na to, że CPU po prostu jedzie szybciej od Ciebie i nie nadrabiasz czasu na okrążeniach, całe piękno wyścigów i nie wierzę, że idealne opanowanie trasy jest na nic, po prostu nie dajesz rady, a nie że racing line się nie przydaje, takie realia Tom.

        Nie dam sobie ręki uciąć, ale na każdej trasie jest co najmniej 1 zakręt, na którym boty tracą czas, poza tym oni też popełniają błędy i ty tak samo. Pierwsze 3 zakręty to nic jak przez pół wyścigu za późno hamujesz, jeździsz bez powodu na “tarkach” i ścinasz tam gdzie nie trzeba. Znajomość trasy, samochodu i zasada slow in, fast out z zakrętu to podstawa i nie to, że sam jestem guru wyścigów, ale hej dałeś filmik i wszystko to widać, gdzie tracisz czas…

        Trzeba jakieś czasówki porównać, jakie przeszedłeś gry wyścigowe?
        Albo kiedyś się po prostu zmierzyć 😀

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *