Podziel się padem z Mikołajem!

Święta to czas rodzinnego spędzania czasu, wyjątkowo obfitej wyżerki, a dla bardziej zaangażowanych – moc tradycji i obyczajów. Jest to też czas, kiedy zazwyczaj mamy wolne od szkoły, pracy czy większych obowiązków. Zapewne większość z nas – czyli graczy – zasiądzie w tym okresie z padem w ręku i odpali swój ulubiony tytuł, ciesząc się chwilą relaksu. Z racji tego, że są święta, każdy z nas posiada lub ograł tytuły typowo świątecznie, które z jakiegoś konkretnego powodu kojarzą nam się właśnie ze świętami. Stąd powstał ten wpis, aby podzielić się z Wami w co będziemy grać podczas Świąt, lub kiedyś w zimne, ciemne wieczory w grudniu, graliśmy. Zapraszam!


 Gomlin

Obecne Święta są dla mnie wyjątkowe z wielu względów, ale głównie dlatego, że rok 2022 był dla mnie jednym z najtrudniejszych, ale najważniejsze, że wszystko udało się przetrwać i to nie bez pomocy bardzo wielu osób, którym serdecznie dziękuję. Przede mną jeszcze długa droga, ale mam nadzieję, że jakoś wszystko ogarnę i w końcu wyjdę na prostą.
Co do samych gier, no cóż. Za dzieciaka, kiedy przeglądałem magazyny o grach, mimo wielkiej popularności PSXa,  oraz Nintendo 64, sen z powiek spędzały mi baśniowe wręcz reklamy mniej popularnego, jednak równie dobrze kojarzonego sprzętu Segi – SATURNA. Reklamom tym zazwyczaj towarzyszyła magiczna wręcz gra, która stała się niejako ikoną sprzętu – Nights into Dreams
Niestety, konsoli nigdy nie posiadałem, a o baśniowym tytule pozostało mi jedynie marzyć. Wszystko się zmieniło w tym roku, kiedy to  w całkiem okazałej paczce dostałem pokaźny zestaw Saturna a wraz z nim wspomniany tytuł oraz jego specjalne, świąteczne wydanie Christmas Nights into Dreams.

Dla mnie obowiązkowa pozycja w te święta – zdaję sobie jednak sprawę, że sama gra będzie dość krótka, gdyż jest to tylko wydanie specjalne, które w okresie świątecznym 1996r.  było dodawane jako płyta promocyjna do oryginalnego wydania gry. Zatem aby móc się w pełni cieszyć klimatem szpila, będę ogrywał również jego podstawową wersję. 

Oprócz tego pogram zapewne w grę, która ma wyjątkowo mroźny klimat: Fahrenheit. Być może nie jest to typowo świąteczny klimat, a biorąc pod uwagę samą tematykę gry, można rzec, że wręcz przeciwnie, to jakoś i tak cała otoczka, nastrój i historia sprawiają, że lubię wracać do tego szpila właśnie podczas zimowych okresów świątecznych, No i sam fakt, że wśród wszystkich tego typu filmowych gier, tą uważam za najlepszy twór jaki wyszedł spod skrzydeł Quantic Dream.


Tyle ode mnie co do świątecznego szpilania. Na koniec oczywiście życzę wszystkim radosnych, spokojnych świąt, spędzonych w gronie najbliższych. Dużo zdrowia przede wszystkim, smacznej rybki, wypasionych prezentów i moc ogrywania gierek do upadłego! Wesołych Świąt!


Hrabia:

Nie licząc świątecznych eventów, które miałem okazję w przeszłości zaliczyć w takich grach jak Dead by Daylight, Hearthstone czy Killing Floor 2, nigdy nie ciągnęło mnie do tytułów stricte nawiązujących do Bożego Narodzenia. Co innego pora roku, w której ma miejsce ten magiczny czas. Przełom grudnia i stycznia powszechnie kojarzy się z zimą, a ta już ma bardzo duży wpływ na ogrywany przeze mnie repertuar. Nie wyobrażam sobie podróży po zaśnieżonych górach, czy skutych lodem krainach w środku lata, gdy na zewnątrz natura raczy nas upalną aurą. W przeszłości jedynym wyjątkiem były rozszerzenia lub DLC, dla których nie chciałem odkładać gry na pół roku w oczekiwaniu na zimę. Przykłady – Lord of Destruction, The Frozen Wilds, Crown of the Ivory King.

W tym roku mój wybór padł na Frostpunk od polskiego studia 11 bit. Tak się składa, że gdy ponad 300 dni temu Rosja brutalnie wjechała z buta w Ukrainę, przy okazji akcji wspierającej naszych sąsiadów po raz pierwszy ograłem poprzednia grę warszawskiego studia – This War of Mine. Przepadłem na cały miesiąc, a wojenny survival zrobił na mnie ogromne wrażenie (więcej na ten temat możecie przeczytać tutaj). Frostpunk naturalnie znalazł się na mojej kupce gier do nadrobienia, a pojawienie się śnieżnej powłoki za naszymi oknami było idealnym do tego momentem.

Frostpunk rozwija idee z This War of Mine. Tym razem nie opiekujemy się czterema cywilami w trakcie wojny, a całym społeczeństwem w postapokaliptycznym, ogarniętym potworną zimą świecie. Musimy dbać o bardzo wiele aspektów naszego domostwa – od jedzenia, schronienia i ogrzewnictwa, przez rozwój służby zdrowia, zaopatrzenie w materiały budowlane czy rozwój techniki, aż po zadbanie o dobre nastroje mieszkańców i wiarę w lepsze jutro. Polec można na wielu płaszczyznach i gra wymaga ciągłego planowania długoterminowego. Mam już na liczniku 6 godzin spędzonych z tą grą i jestem bardzo zadowolony. Gra ma do zaoferowania kolejne scenariusze, więc z pewnością spędzę z nią dziesiątki godzin.

Podsumowując – w ten świąteczny czas, gdy w radiu wesoło zagrają „Let it snow, let it snow, let snow!” – ja odmówię modły do wirtualnego bóstwa, by w mojej osadzie już więcej nie sypało i nie ziębiło. Wesołych świąt!


May_Day

Mój tata kiedyś mi mówił, że Metal Gear Solid to była „taka fajna gra z PlayStation”. Opis to niezbyt rozbudowany, ale pewnego zimowego popołudnia po raz pierwszy odpaliłem „tę fajną grę”. Wierzcie lub nie, ale już odkąd ujrzałem menu główne, wiedziałem że trafiłem na wyjątkową produkcję. Metal Gear Solid jest trochę jak Szklana pułapka. Obie te produkcje kojarzą mi się ze świętami, choć z bożonarodzeniową atmosferą łączy je co najwyżej śnieg. Pamiętnych chwil w MGS-ie mógłbym wymienić co najmniej kilka. Lądowanie na wyspie. Walka wręcz z cyborgiem-ninją. Psycho Mantis komentujący moje poczynania: „nie zapisywałeś za często, co?”.  Starcie ze śmigłowcem.

Ponadto chyba z pięć zwrotów akcji, i to okraszonych takimi szczegółami, że byłem w stanie uwierzyć w każdy pociśnięty przez Kojimę bullshit. Parę linijek dialogu jestem w stanie wyrecytować obudzony w środku nocy, a po wyspie Shadow Moses mógłbym oprowadzać wycieczki. Mimo tego nieważne, ile razy przejdę Metal Gear Solid, zawsze czuję się tak, jak za pierwszym.


Grifter

Były takie czasy, gdy Volition przekształciło przeciętny klon GTA w mistrzostwo kampu i szydery z popkultury, jaką niewątpliwie były trzecia i czwarta odsłona ‘Saints Row’. Odlecieli tak daleko, że najwyraźniej nie byli w stanie już tego ogarnąć i nie chcąc brnąć dalej w odmęty absurdu, zaserwowali graczom soft-reboot. Wróćmy jednak do czasów, gdy uniwersum Świętych stanęło na głowie – Ziemia została zniszczona przez kosmitów, a niedobitki gangu podróżują swym międzyplanetarnym statkiem po kosmosie. Siedzą, piją, kopulują (można nawet uprawiać seks z botem), a że zbliżają się Święta – czas radości, prezentów i przytulasków w gronie rodzinnym, to ekipie udzielił się wesoły nastrój. Prócz jednego marudera, kapitana, protagonisty, w którego się wcielasz. Mając serdecznie dość reszty ekipy, która wchodzi mu na głowę, wykrzykuje – „Pieprzyć Mikołaja!” Za chwilę przekona się, że Gwiazdora będzie musiał ratować przed wrogami i przed nim samym, by jego zdegenerowany umysł nie dopisał do „listy niegrzecznych” całego wszechświata. Tak, nic tu nie zmyśliłem. Naprawdę. Ruszamy przywrócić świąteczny nastrój!

Lecimy od razu z grubej rury – dziadowski sweterek (ten Gruchy z „Chłopaków nie płaczą” jawi się przy twoim niczym Armani), strzelba na kapiszony i oddawanie z niej strzałów w wielgachne ludki z piernika. Wciąż nic nie zmyślam! Szybko spotkasz też Mikołaja, który każe robić Ci różne, dziwne rzeczy, czyli kamp starych, dobrych Saints Row na całego.

Znajdziesz tutaj całą mitologię świąt, przemieloną przez popkulturę (opowieść o Rudolfie, Grinchu, czy nawiązania do klasyki kina jak „Cud na 34 ulicy”). Owe DLC nawet nie udaje, że jest choćby przez sekundę poważne (jeśli chcesz zdobyć jedno z trofeów musisz ponad 5 minut lizać słodkości, które barykadują drzwi – możesz oczywiście wejść z buta!). To godzinne (dwugodzinne jeśli wrócisz zbierać znajdźki) szaleństwo świąteczne, które możesz sobie odpalić na konsoli siedząc w stroju Mikołaja, między pierwszą gwiazdką, a potrawą z karpia. Oczywiście jeśli jesteś miłośnikiem kampu. Na koniec dosiadając mikołajowy wózek z reniferami pozrzucasz prezenty swym przyjaciołom. Czyż nie oto w święta właśnie chodzi? Niezależnie od wyznania i poglądów, być z bliskimi, których kochasz?

– Co to jest? Grube, czerwone i miło jak wchodzi?

– Święty Mikołaj.

Wesołych Świąt!

 

12 thoughts on “Podziel się padem z Mikołajem!

          1. Czy zamykają czy nie, czy w ogóle jeszcze żyje czy nie… To co Wam powiem to Wam powiem ale szkoda, że odszedł z PPE, on jak i paru innych z Elyty. Czasy wojenek Kanciok vs Daaku, Dżony, każdy. Sycho vs wszyscy niekochający Nintendo, Muminek vs Maszyna, Anty Anime Cornery i inne antyblogi, ankiety czy odchodzić, zloty społeczności i zamiary wpierdolu temu czy tamtemu, to były najlepsze lata tamtego portalu. Dziś nic z tego nie zostało i nawet nie chce się tam zaglądać częściej niż raz na miesiąc sprawdzić blogi. Niedojebana mózgowo moderacja wymordowała najznamienitszych userów za to, że byli szczerzy i pisali co myśleli, ci którzy zostali są w większości totalnie bezpłciowi albo jakieś randomy czy zjeby pokroju koksa i maszyny, blogsfera zdechła dawno temu. Jakieś reklamowe śmieci pecetowego szmelcu tam teraz się przewijają. Dopiero Jana84 rozpierdolił system blogiem rocznicowym. Tylko dla niego warto tam wejść jak ktoś jeszcze nie czytał.

            Powodzenia w nadchodzącym 2023 roku itp.

            1. Oby nie.

              Square jaki był taki był, można go było lubić lub nie, ale miał w sobie tyle pasji do gier, że mógłby nią obdzielić połowę czytelników WCGWW i jeszcze by zostało. Dobrze się czytało jego wrażenia z gier. Prawdziwy pasjonat. Niech mu się pomyślnie wiedzie gdziekolwiek jest.

  1. Ale tu jest stypa po tym powrocie strony z niebytu… Kiedyś ludzie komentowali, więcej tekstów też się pojawiało, a teraz nikomu z “Waszych” nawet się nie chciało napisać Wesołych Świąt czy coś, sam do siebie muszę klikać… Chyba pora na poważnie rozważyć powrót na PPE, tam chociaż blogi licznie komentują i coś się dzieje…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *