Taima Miko Yuugi

Uwielbiam gry japońskie za to, że potrafią połączyć ze sobą drastycznie różne tony i koncepty, gdzie na przykład śmieszna kukiełka potrafi bezdusznie mordować inne kukiełki; gdzie ktoś potrafi walczyć na śmierć i życie w obronie swoich ideałów, by za chwilę brać udział w kiczowatym karaoke. By za chwilę doprawić to jeszcze czymś nie do końca grzecznym. Fascynuje mnie to i dziwi niezmiennie, od ponad dwudziestu już lat, i ciągle natykam się na rzeczy, które są w stanie mnie zaskoczyć.


Omawiana tu produkcja to Taima Miko Yuugi, czyli Gra Kapłanki Zwalczającej Demony, lub krócej: Gra Egzorcystki. Ludzie kultury niewątpliwie skojarzyli już „Taima” z na przykład tak popularną pozycją jak Taimanin Asagi i słusznie – bo naszej egzorcystce też przydarzają się niezbyt miłe przypadki, ale poczekajcie: bo ta gra oparta jest na trzech bardzo różnych od siebie filarach.

Ale po kolei: chiński wydawca, wtedy noszący nazwę SakuraGAME, a obecnie Paradise Project, zawarł umowy z wieloma niezależnymi japońskimi developerami, gdzie często nad grą pracuje tylko jedna osoba, na wydanie ich hentajowych – i nie tylko – gier na Steam. Zaopatrzył te gry w tłumaczenia na język chiński (na temat ich jakości nie jestem w stanie się wypowiedzieć) oraz w bardzo kiepskiej jakości angielskie tłumaczenie, a następnie sprzedawał po śmiesznie niskiej cenie. Wiem to wszystko, ponieważ otrzymałem w ramach prezentu grę Mirror, która okazała się być bardzo dobra, a ostatecznie fani doprowadzili tekst angielski na dobry poziom. Nie wnikając w kontrowersje związane z działaniami tego wydawcy, a było ich trochę, postanowiłem sprawdzić, co tam jeszcze kryje się w ich katalogu i kupiłem parę gier, który wyglądały interesująco, między innymi Elise the Devil, King Exit i Taima Miko Yuugi właśnie. Szczególnie ten ostatni tytuł zwrócił moją uwagę ze względu na dość niezwykły styl graficzny – ściągnąłem patch decenzorujący, bo taka praktyka jest stosowana przez wydawców hentajowych gier na Steam, i zacząłem grać. Spodziewałem się hentajowej gierki w RPG Makerze, jakich są setki: z bardzo podstawową fabułą i monotonnym systemem walki, które mają cię tylko poprowadzić do wiadomej natury scen. Zamiast tego, znalazłem złoto.

Początek może nie zachęcać – pomimo świetnych sprite’ów i teł fatalny angielski daje od razu o sobie znać. Grasz jako Setsuna, domorosła eksterminatorka demonów, którą przez telefon wspiera jej młodsza siostra Mayuko, która na początku służy za tutorial i rzuca podpowiedziami, oraz tu i ówdzie tekstami, aby zebrać jak najwięcej skarbów, bo inaczej nie będzie kolacji. Choć angielski tekst nie zawsze mieści się w okienku, a samo tłumaczenie jest bardzo, ale to bardzo słabe, to jednak mimo to humor i energia, z jaką napisane są dialogi, dalej przez to prześwieca: Setsuna jest tutaj tą nienajbystrzejszą, ale nadrabia zapałem i hartem ducha, natomiast Mayuko to mały, chciwy gremlin, który przy okazji potrafi nieźle kombinować i znajdować właściwe strategie.

Zaczynamy w kanałach, gdzie kręcą się różne szczury, węgorze i ślimaki. Podobnie jest do końca gry: każdy obszar, który zwiedzimy, ma nowe trzy typy wrogów i bossa na końcu. Każdy z wrogów może zrobić kuku Setsunie: opleść ją i równocześnie dobrać się do stref erogennych, co powoduje utratę many. Jeśli stracisz całe HP, to dzięki manie możesz się uleczyć, a przegrana następuje tak naprawdę w momencie, gdy stracisz i całe HP, i całą manę. Gdy spełnione zostają odpowiednie warunki, wtedy włączy się scenka, gdzie stwór mocno narusza nietykalność cielesną naszej bohaterki. Zazwyczaj w gierkach hentajowych żeby zobaczyć sceny wiadomej natury, to trzeba przegrać, czytaj: stracić niepotrzebnie czas. Tutaj „momenty” są umiejętnie wplecione w walkę, a ich odblokowywanie jest wręcz korzystne – po pierwsze dostaniemy od potwora przedmiot, chyba w ramach podziękowania, po drugie w pewnej lokacji – o której za chwilę – uzyskać za to dodatkowe punkty umiejętności. Same scenki akurat w większości przypadków to nie moja bajka, i często zawierają elementy vore, czyli połykania, ale też nie są jakieś bardzo drastyczne, jak to czasem było we wspomnianym wcześniej Mirror.

Same walki są bardzo szybkie, ale wymagają pewnej dozy strategii: nad wrogiem pojawia się ikonka sygnalizująca, co zrobi w następnej turze. Może to być zwykły atak, atak specjalny lub – gdy nad jego głową pojawi się serduszko – atak atakujący tak strefy wrażliwe naszej bohaterki, jak i zasoby jej many. Serduszka możemy wrogowi zgasić podobnie jak w prawdziwym życiu, czyli waląc absztyfikanta w łeb, natomiast zwykły atak na pewno nastąpi, efektem czego często stajemy przed wyborem, czy się bronić i stracić trochę many, czy też stracić więcej hp, ale łatwo pozbawić wroga kolejki. Z czasem dochodzą dodatkowe umiejętności i czary, a cały czas nabija nam się pasek TP – myśl o nim jak o pasku limitu z Final Fantasy 7, gdzie jednak możesz aktywnie wykorzystywać pulę punktów do ciosów specjalnych, uników lub kontrataków. Gdy jednak uzbierasz pełną pulę stu punktów TP, możesz wykonać swój ostateczny atak, który zadaje istotne obrażenia pojedynczemu wrogowi, ale również odnawia HP. Dlatego nawet jeśli stracisz całe HP, a masz w zanadrzu swój ostateczny atak, to może on cię po prostu uratować – zapamiętajcie proszę ten szczegół. Wrogowie też mają swoje paski TP i jest to szczególnie ważne przy bossach, którzy potrafią cię zdmuchnąć jednym strzałem ze swojego speciala. Po ubiciu bossa jest runda bonusowa, tak zwane „hyahha taimu” – gdzie wypada naraz mnóstwo pudełek ze skarbami, a Mayuko zaczynają się świecić jeny w oczach i mamy ograniczony czas na zebranie możliwie najwięcej fantów.

Bossowie w tej grze są świetni. Oprócz tego, że gra kozacka muzyka, to przede wszystkim boss ma kilka faz, które wymagają rozmontowywania go stopniowo. Dodatkowo często konieczne są do zastosowania określone strategie, które powoli, na podstawie dialogu Setsuny z Mayuko, gracz musi zrozumieć i zastosować. Mamy tu do czynienia z unikalną tylko dla medium, jakim są gry wideo, interaktywnością – masz wrażenie, że dochodzisz z wraz z bohaterami gry do właściwego rozwiązania, co jest niezwykłym uczuciem. Jedno z rozwiązań polega na wykorzystaniu pewnej właściwości RPG Makera, na podstawie którego można namierzyć, za którą z masek kryje się prawdziwy boss. Bohaterki łamią tutaj czwartą ścianę, gdzie Setsuna pyta, czy to błąd gry, na Mayko odpowiada, że „to taki ficzer”. Moim ulubionym bossem, nad którym zresztą posiedziałem trochę czasu, jest ten w, nazwijmy to, Niebie – Super-Egzorcystka rozprawia się z potężnymi ogrami. Naszym zadaniem jest tutaj… leczenie ogrów, które robią za żywe tarcze i klepią bossa dużo silniej, niż my jesteśmy w stanie. Niestety najefektywniejszą metodą jest wyposażenie się w akcesoria zwiększające zdolność leczenia, na co długo nie mogłem wpaść ze względu na ucięte opisy przedmiotów, ale pomogły mi nagrania z fanowskiej koreańskiej wersji, które są dostępne na YouTube.

Mamy pewną swobodę w zwiedzaniu dostępnych obszarów, ale kolejne odblokują się dopiero po przejściu wcześniejszych. Możemy wracać do lokacji by nagrindować czy zdobyć skarby, możemy też zwiększyć poziom trudności, jeśli dana lokacja zrobiła się dla nas zbyt łatwa. Wygląd lokacji jest bardzo różny: kanały, las, grobowce, opuszczona japońska wioska, upiorny pociąg, ale też plaża, niebiańskie łąki (do których prowadzi wspomniany pociąg), piramida czy… podwodna baza kosmitów. Ci ostatni są nawet jakoś wpisani w lore gry, bo podobno lądując utrącili jedną z macek gigantycznej ośmiornicy, z którą wcześniej walczyliśmy, a pismo, którym się posługują, jest normalnie uczone w szkołach i Mayuko potrafi je odczytać.

Po pokonaniu bossa wracamy do miasteczka, gdzie jest dom Mayuko. Możemy tam u rzemieślnika kupić nową broń lub ulepszyć już posiadaną, u słusznych rozmiarów pani stylistki zaopatrzyć się w zbroję i akcesoria, a w księgarni „Wielka Dłoń” u zbereźnego dziadka, który co i rusz myli „egzorcystkę” z „masażystką”, narządów płciowych w szczególności, możemy zakupić książki z dodatkowymi skillami. Jakby tego było mało, poprzez… ubikację możemy wskoczyć do hentai dojo, gdzie paradujący w samych majtach hentai sensei sprzeda nam itemki związane z mechaniką, nazwijmy to, gospodarowania many, jak również możemy zobaczyć wszystkich wrogów i bossów, którzy naruszyli Setsunę, obejrzeć scenki, powalczyć ponownie oraz zebrać skill pointy z odblokowanych scenek. Miejsce spełniające funkcję galerii, gdzie możemy obejrzeć wszystkie scenki, wydaje się być standardem we wszystkich hentajowych grach.

Na początku recenzji wspomniałem o trzech filarach, na których oparta jest ta gra: pierwszy to sceny hentajowe, zresztą niczego więcej po tej grze się nie spodziewałem. Drugi to walka, eksploracja i humorystyczne interakcje, czy mówiąc krótko gameplay, który jest co najmniej dobry. Zaskakująco dla mnie, jest jeszcze filar trzeci, którego obecności w ogóle się nie spodziewałem: fabuła.

Po pokonaniu bossa Setsuna wraca do domku, gdzie Mayuko daje jej obiad, który zazwyczaj nie jest tym, co Setsuna chciałaby zjeść, a potem idą spać. Setsunie śnią się wydarzenia z dzieciństwa: gdzie ma siostrę Nayutę, którą chińskie i angielskie tłumaczenie nazywa „Chiyuk” i czasem zmienia jej płeć na męską. Jest również trzecia dziewczyna, Kaede – razem żyją beztrosko w odizolowanej wiosce egzorcystów, kłócą się, toczą fikcyjne pojedynki, są karcone albo przez dziadka, albo niejakiego Gamaguchiego (którego imię przetłumaczono literalnie jako „Portmonetka”), gdzieś tam przewija się też poważny wojownik Azuma. W trakcie tych wspomnień gra bardzo sentymentalna muzyka (dobór muzyki zresztą też jest w tej grze świetny). W mojej opinii klimat wspomnień z dzieciństwa: prostych, magicznych i niewinnych, został oddany idealnie. Setsuna też rano budzi się zryczana, albo – dość literalnie – bolą ją pośladki od lania, które wtedy dostała. Te rzewne, bardzo krótkie momenty, stojące w tak drastycznym kontraście do reszty gry, która jest frywolna i humorystyczna, były tym magnesem, które mnie zafascynowały, bo oznaczały, że twórca gry ma coś więcej do powiedzenia. O ile w trakcie 2019 roku grałem w Taima Miko Yuugi z długimi przerwami, tak gdy fabuła zaczęła odsłaniać karty, przeszedłem całą resztę dosłownie w kilka dni.


SPOILER WARNING


Teraz zamierzam skupić się na fabule i na wypadek, gdyby ktoś miał zamiar pograć sam, to niech zjedzie niżej, by przejść bezpośrednio do podsumowania. W kolejnych odkrywanych wspomnieniach widzimy, jak dzieciństwo się kończy – w momencie, gdy do Setsuny docierają pogłoski o złym stanie jej ojca, który jest szefem wioski egzorcystów. Ojciec Setsuny i Nayuty wkrótce umiera, a nasza bohaterka dziedziczy przywództwo. Wioska boryka się od dłuższego czasu z wielkim problemem – zaczyna brakować potworów do wyeliminowania. To zagraża istnieniu setkom lat tradycji i tak dalej, a jedno, co musimy wiedzieć o egzorcystach, to że są bardzo, ale to bardzo zdeterminowaną grupą i jak sobie coś postanowią, to pójdą za tym do samego końca. W kolejnych scenkach widzimy, że trwają narady co zrobić dalej i pada pomysł, żeby potwory wskrzesić – na co Setsuna się nie zgadza i, niezdolna do podjęcia decyzji, ucieka z wioski.

Wszystko to pozostaje w sferze snów z przeszłości, a Setsuna i Mayuko żyją sobie jak zawsze – kłócą, godzą, snują plany, chodzą na zakupy. I tak jest do czasu, gdy podczas powrotu z supermarketu spotykamy całą ekipę: Gamaguchiego, Azumę, dziadka, Kaede i przede wszystkim Nayutę, która wygląda drastycznie inaczej, gorzej. Dzięki poświęceniom udało im się wskrzesić część potworów, co triggeruje mocno Mayuko. Jest to doskonale zrozumiałe; w mieszkaniu na szafce stoją zdjęcia jej rodziców. Oboje zostali nie tak dawno temu zabici przez potwory. Mayko była pełna złości, chciała się na potworach zemścić i mało sama nie zginęła; w tym momencie pojawiła się uciekająca z wioski Setsuna, która wiedziała jedno: że chce ratować ludzi. I w tym momencie odnalazły się dwie osoby, które bardzo potrzebowały… rodziny – rodziców, siostry, kogoś bliskiego. I tak trwały, próbując się dostosować do swojej nowej sytuacji. Jednak nic nie trwa wiecznie i przybycie egzorcystów do miasta stanowi realne zagrożenie ich własnego, małego azylu. Mayko z miejsca znienawidziła ich wszystkich, za przywrócenie do życia potworów, ale również za to, że mogą odebrać jej Setsunę. Ta znowu nie może sobie poradzić z obciążeniem i nawet miała ponownie uciec, ale jednak zdecydowała się wrócić i walczyć.

Mayuko informuje nas, gdzie przebywa Gamaguchi i udajemy się do kanałów, by z nim porozmawiać. Ten nakłania Setsunę, aby podążyła za ich planem i wróciła do wioski by objąć przywództwo, bo „Nayuta zrobiła już wystarczająco dużo” – opowiada, jak to wystąpiła na pozycję lidera w miejsce siostry, jak sama zadała sobie ranę, by okazać swoją determinację (a przynajmniej tak zgaduję ten powód, bo tłumaczenie, delikatnie mówiąc, nie pomaga) i poświęciła wszystko na rzecz wioski. Setsuna natomiast twardo sprzeciwia się pomysłowi ożywania potworów, a z tego konfliktu idei może być tylko: walka.

Musimy walczyć z Gamaguchim, który… korzysta z tych samych technik, co Setsuna i inni egzorcyści – walka nie należy do najłatwiejszych, natomiast, gdy przegramy… Gdybym miał wskazać jedną rzecz, która mi się w tej grze nie podobała, pomijając oczywiście angielskie tłumaczenie, to właśnie scenariusze po przegranych z egzorcystami. W przypadku bossów lokacji scenariusz przegranej może być całkiem interesujący: na przykład Setsuna wraca do domu, a Mayuko mówi: „Setsuna, znowu wybrzydzasz na obiad” „znowu coś ci nie pasuje” i tak dalej, ale nie reaguje w żaden sposób na obecność naszej bohaterki. Setsuna zaczyna rozumieć, co się stało, dopiero gdy na stoliku obok zdjęć świętej pamięci rodziców Mayuko jest nowe zdjęcie: jej własne.

Scenariusz innej przegranej jest z kolei humorystyczny: jeden z bossów ma moc nałożenia Setsunie przeklętej maski. Nasza bohaterka wraca do domu i narusza Mayuko, co owocuje hentajową scenką, ale chwilę potem bohaterki po raz kolejny łamią czwartą ścianę i mówią, że prawdziwe sceny hentajowe z Mayuko znalazłyby się w wydaniu specjalnym, które kosztowałoby setki tysięcy jenów, a poprzednia akcja nie była naprawdę.

W przypadku przegranej z Gamaguchim, jak i z dwoma kolejnymi egzorcystami, z którymi przyjdzie nam walczyć, ci dobierają się do Setsuny – i to mi już cholernie nie pasowało w kontekście fabuły, poza tym, jak wspominałem, był potencjał do zrobienia czegoś kreatywniejszego.

W każdym razie: gdy uda ci się pokonać Gamaguchiego, ten nie jest w stanie poradzić sobie z konfliktem lojalności między córkami szefa wioski, z których każda ma inny cel. Nie mówi nam, gdzie jest i co dokładnie zamierza zrobić Nayuta; okazuje nam szacunek, po czym zeskakuje z areny i odpala ładunki wybuchowe, efektywnie się zabijając, ku szokowi Setsuny.

Kolejny egzorcysta, z którym możemy porozmawiać, to Kaede – udajemy się do niej i ponownie, nie powie nam gdzie jest Nayuta i również wyzywa nas na pojedynek. Dysponuje potężną magią i walka jest dość długa, aż zmuszamy ją do odpalenia ostatecznego ataku, po którym jest bezbronna. Udaje nam się go uniknąć, ale mimo to Kaede nadal nic nam nie powie, aby Setsuna nie była w stanie przeszkodzić w realizacji planu. Rozstajemy się w pokoju, ku irytacji Mayuko, mającej ochotę wziąć Kaede na tortury.

Szczęśliwie 90-letni właściciel księgarni zauważył 70-letniego młodzieńca, czyli dziadka z naszej wioski, na opuszczonej stacji kolejowej. Konfrontacja ma miejsce na dachu upiornego pociągu: tam dziadek wyjawia nam, że Nayuta… urodzi króla potworów, dzięki któremu egzorcyści będą… mieli bardzo dużo zajęcia. Nayuta umrze w wyniku tego procederu i nic już tego nie zmieni, ale Setsuna powinna wrócić do wioski i objąć przywództwo. Oczywiście rezultatem tego jest kolejna walka, gdzie dziadek atakuje nas przerośniętym nożem, które chyba się nazywa wakizashi. Musimy jego ataki kontrować do czasu, aż sięgnie po coś konkretniejszego – czyli radziecki karabin maszynowy. W tym momencie musimy sobie wrzucić itemki zwiększające unikanie ataków, dzięki czemu literalnie unikamy kul – do czasu, aż Mayuko mówi nam, że teraz czas na kontratak, ponieważ liczyła kule i dziadek musi teraz zarepetować i straci trzy tury. To jest właśnie ten rodzaj interakcji między grą a graczem, o którym mówiłem wcześniej. Dziadek widząc, że nie wygra, ewakuuje się za pomocą bomby dymnej.

Ostatnim egzorcystą, który może nam coś powiedzieć, jest niejaki Azuma – najlepszy wojownik w wiosce, który żyje tylko dla walki. To on wyzwał szefa wioski na pojedynek, a teraz jego marzeniem jest zmierzenie się z Setsuną i wyszedł nam na spotkanie. Walka z nim nie wymaga od nas żadnej wielkiej strategii, bo kosi nas jak zboże w lecie – jednak, jak wspominałem, egzorcyści to bardzo zdeterminowana grupa i Setsuna, która nie chce przegrać, cały czas odpala wspomniany wcześniej atak ostateczny, który przy okazji stawia ją z powrotem na nogi (i jest to kolejny przykład, gdzie mechanika z gry została użyta jako element fabularny). W końcu Azuma uznaje, że mimo gigantycznej przewagi w umiejętnościach nie jest w stanie wygrać i mówi wyczerpanej Setsunie: „to ty wygrałaś”. Zabiera ją na wzgórze, gdzie widać miasteczko i… kłębiącą się nad nim mroczną aurę. Zdradza jej, że Nayuta czeka na narodziny króla demonów na dachu opuszczonej budowy, gdzie niezwłocznie się udajemy. Los Azumy w grze pozostaje niejasny, ale spytałem o niego developera i odpisał, że po walce z Setsuną, córką wodza wioski, cel jego życia został wypełniony i że „zrobił jiketsu” – ten wyraz ma dwa znaczenia i jest to albo „determinacja”, albo – tak, zgadliście – „samobójstwo”.

Wracamy do Mayuko, która mimo zbliżającej się do miasteczka fali potworów… przygotowała przyjęcie, z okazji pełnego miesiąca odkąd mieszkają razem. „Mayuko, niestety, muszę iść i powstrzymać Nayutę”… I w tym momencie Mayuko pęka: „proszę, nie odchodź, nie zostawiaj mnie samej, jeśli pójdziesz, to już nie wrócisz!” Oglądanie, jak taki chciwy potworek jak Mayuko łamie się, stanowi dla mnie najlepszy przykład tego, jak te wspomniane na początku różne tony ze sobą współgrają. Postacie nie są wyłącznie komediowe ani nie też nie służą wyłącznie jako content erotyczny – dzięki takim szczegółom postacie zaczynają żyć. Setsuna wychodzi i prosi ludzi z miasteczka, którzy ewakuują się przed nadchodzącą falą potworów, aby zaopiekowali się Mayuko.

Drogę do opuszczonej budowy blokuje strażnik, podejrzanie podobny do Hentai Senseia, który mówi, że powstrzyma potwory przed atakiem na miasteczko, jak również dopinguje Setsunę. Wspinając się na kolejne piętra otaczają nas potwory, ale z pomocą przychodzi nam… dziadek, który swoim radzieckim działkiem je odstrzeliwuje – gdy odchodzimy dalej, widzimy wielką eksplozję. Na kolejnym piętrze pomaga nam Kaede – która swoją magią powstrzymuje potwory. Nie jest w stanie jednak wspiąć się dalej po rusztowaniu i zostaje z tyłu, wykonując swój ostateczny atak, który zostawi ją bezbronną. Wygląda na to, że egzorcyści jednak zrobili to, co pragnęli – walczyli z potworami.

Na dachu spotykamy Nayutę, która oczekuje na narodziny króla potworów. Nie zostało już nic innego, niż walka, bo na wycofanie się jest już dawno za późno. Walka w pierwszej fazie polega na kontratakach, a scenariusz po przegranej jest dość smutny: król potworów dobiera się do Setsuny, na oczach umierającej Nayuty, której ostatnia wizja to… spotkanie ze wszystkimi i powrót do wioski, rzecz jasna teraz już niemożliwy. Jednak nie chcemy dopuścić do całkowitego powrotu potworów, dlatego walczymy dzielnie i znowu, mimo różnicy umiejętności, udaje się skontrować ataki siostry. W drugiej fazie brzuch Nayuty jest już nabrzmiały i król potworów wkrótce nadejdzie, dlatego siostry decydują się na odpalanie swoich ataków specjalnych, które są podobne w funkcjonowaniu – stawiają z powrotem użytkownika na nogi. I w trakcie tego gradu ciosów…

Ciosy już nie są straszne, wszystko jest tak jak było. Całość może co najwyżej zakończyć się płaczem lub wylądowaniem w wodzie. W tle przewijają się lokacje z dzieciństwa sióstr.

Nayuta umiera, a na dachu opuszczonej budowy pojawia się nowo narodzony król potworów. Setsuna bierze włócznię siostry i krzyczy: „niechaj będzie znane, że króla potworów pokonała najlepsza egzorcystka, Nayuto!” po czym rzuca się na niego i zrzuca z budynku.

W epilogu reporterka wiadomości opowiada o ataku potworów i o tym, jak największy z nich został zabity. Podpytywani świadkowie mówią, że zabiła go egzorcystka Nayuta, która wszystkich uratowała. Od tamtych wydarzeń minął tydzień i Mayuko snuje się po ulicy, gdzie dla odmiany wszystkim zaczęło wieść się lepiej: sklep odzieżowy, księgarnia czy warsztat są wreszcie popularne i nie balansują już na granicy bankructwa, co miało miejsce wcześniej, gdy zamknięto stację kolejową. Mija dwójkę dzieci, łudząco podobnych do Nayuty i Setsuny, które zastanawiają się, kim chcą zostać w przyszłości. Zboczony księgarz proponuje zostanie masażystkami, ale te jednak decydują się zostać „egzorcystkami”, jak ta z telewizji, która uratowała wszystkich. Dowiadujemy się też, że rząd Japonii zamierza zaklasyfikować wioskę egzorcystów jako „dobro kulturowe”, więc ta też w jakiejś formie przetrwa. Mayuko wraca do pustego już domu, z którego się wyprowadza, by zamieszkać z jakimiś odległymi krewnymi. Wspomina wszystkie chwile spędzone z Setsuną w tym domu, który wkrótce zostanie zburzony. Słyszy pukanie do drzwi, i… „Mayko, wróciłam do domu! Tadaimayuko!”


KONIEC SPOILERÓW


Nie tego się spodziewałem, zaczynając grać w tę grę. Możliwe też, że nie tego się spodziewałeś, gdy zaczynałeś czytać ten tekst. Fabuła mimo że prosta, jest według mnie skuteczna – motywy dzieciństwa i brutalnej konfrontacji z dorosłością, jak również samotność i potrzeba posiadania bliskiej osoby ukazane w tej grze, przemówiły do mnie – tym silniej, że dzięki wspomnianej interaktywności naprawdę zżyłem się z postaciami. Taima Miko Yuugi jest bezdyskusyjnie najlepszą hentajową grą, w jaką kiedykolwiek grałem, ale również spokojnie mieści się w moim top 10 najlepszych jrpgów. Zaczynałem, jak wielu, od Final Fantasy VII, które było tworzone z myślą o rynku japońskim: gdzie mieliśmy Wall Market, z całym dobrodziejstwem inwentarza: prostytucją, przestępczością i innymi, niewybrednymi motywami, acz niepozbawionymi humoru. To wszystko z późniejszych gier zniknęło – cała ta interesująca mnie egzotyka została odsunięta w cień, jako coś, czego nie wypada pokazywać. Gra stworzona przez jednego człowieka, który tylko muzykę wziął z darmowych źródeł, kazała mi się zastanowić: ile jest jeszcze japońskich gier niezależnych o tak wysokiej jakości, ale zamkniętych za barierą językową, bo „nie opłaca się” ich przetłumaczyć, bo są zbyt inne, zbyt niegrzeczne? Prawdopodobnie wiele. Jeszcze ładnych parę lat upłynie, nim będę w stanie rozumieć ten język, ale może wtedy zagram w tę grę z oryginalnym japońskim tekstem.

Wcześniejsza gra tego developera, Taima Miko Monogatari, jest o dwóch egzorcystkach molestowanych przez potwory, a w produkcji znajduje się trzecia: o egzorcystce molestowanej przez potwory. Czy są to gry równie dobre, jak Taima Miko Yuugi? Czy inne, równie kiepsko przetłumaczone gry, które kupiłem za parę złotych sztuka, również kryją tak pozytywne niespodzianki? Nie mam pojęcia. Widziałem, że do Taima Miko Yuugi istnieje patch, ukryty gdzieś na Discordzie, poprawiający wyświetlanie tekstu w ramkach, ale nic mi nie wiadomo o patchu poprawiającym samą jakość tłumaczenia. Gdybym miał więcej czasu i umiejętności w edytowaniu gier w RPG Makerze, to może coś bym zaczął działać w tym temacie, ale niestety tych przymiotów nie posiadam. Lubię natomiast myśleć, że ta recenzja zwiększy zainteresowanie tą grą i innymi, nazwijmy to: niekonsolowymi produkcjami z Japonii, bo czekają na nas prawdziwe skarby do odkrycia.

Ta sama recenzja w formie filmiku na YouTube.

4 thoughts on “Taima Miko Yuugi

  1. Dzięki za recenzję. Nietuzinkowa gra i też żałuję, że na pewno wiele perełek z japońskiej kultury nie będzie dane nam poznać z powodu języka. Dodałbym też, że czasami różnica kultur bywa dość duża.

    1. Jeśli chodzi o gry japońskie to bariera językowa bardzo mnie drażni. Powoli się uczę, ale to zajmie jeszcze lata.

      1. Nie da rady zastąpić lat dzieciństwa i malowania ich znaków. Podejrzewam, że trzeba by tam spędzić z kilka lat by jakoś dawać sobie radę z językiem. Chyba, że ktos ma ku temu zdolności – ja na pewno nie.

        1. O ile słówka, znaczki i tak dalej jakoś w miarę mi idą, tak z gramatyką jest u mnie bardzo słabo. Często widzę zdanie i rozumiem wyrazy, ale nie rozumiem zdania, bo im dalej w las, tym gramatyka robi się coraz bardziej odmienna od czegokolwiek, co znam. Ale znalazłem już parę podręczników na ten temat i będziemy trenować.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *