Hunter's Arena: Legends | Recenzja | Cross-Play

Hunter’s Arena: Legends

Czołem nerdy. Osobiście nie było mi po drodze z tym dość posranym (w moich oczach) gatunkiem growym… Miałem okazję zagrać na konsolach raptem w Pubg (jakieś 2 godziny), po czym tytuł zrobił wyjebundo z dysku szybciej, niż go zainstalowałem. Podobnie jak z CoD-em Warzone, w który pograłem po pijaku paręnaście godzin z poczuciem straconego czasu i ze stwierdzeniem „yebać” tę gierkę, odinstalowałem ponad 100 GB (sic!). Aż tu jakiś tydzień temu okazało się, że przedstawiciel tego gatunku — Hunter’s Arena: Legends — lekko nawiązujący designem do Chińskich legend wpada za „free” do PlayStation +. W sumie ani mnie to nie ziębiło, ani grzało, ale z czasem jak zobaczyłem trailer lekko się zaintrygowałem, gdyż nie jest to typowy przedstawiciel tego „drewnianego” gatunku dla ludzi z ADHD.


Battle Royal nikogo, a może jednak coś w tym jest?


A wiedzcie, że ani ze mnie jakiś gracz lubujący się w shooterach PVP, ani tym bardziej fan popindalania po mapie, bo mnie jakaś bariera goni. No ale cóż, akurat w dzień pojawienia się giereczki w plusie miałem parę godzin wolnego czasu na testy i uwaga — uwaga — po około 15 godzinach na liczniku, jakie wbiłem w oficjalnym rankingu światowym, uplasowałem się na 29 miejscu. Jak to się stało? Tego nie wie nikt, ale postaram się to szerzej opisać. Sama gra jest tak naprawdę wypadkową trzech gatunków growych, z czego, z dwoma z nich nie miałem zbyt wiele wspólnego, a mianowicie właśnie wymieniony wcześniej Battle Royale, który polega na tym, że co jakiś czas obszar gry się zmniejsza, niejako zmuszając graczy do stałego przemieszczania się i w pewnym momencie dochodzi do nieuniknionej konfrontacji, celem bycia tym pierwszym z 30 wojowników stawających do walki na początku takiej misji. W jej trakcie levelujemy postacie i lootujemy ekwipunek niczym w innym gatunku jakim jest MOBA, znam go jedynie z paru godzin wbitych w nieistniejącej już grze Paragon. Trzecią i chyba dla mnie najważniejszą wypadkową, która przykuła mnie do ekranu, jest sam system walki czyli mieszanka rozbudowanego Musou (dość prostego slashera).

Hunter's Arena: Legends | Recenzja | Cross-Play

Wybierając jedną z 16 dostępnych postaci różniących się od siebie umiejętnościami, specjalnymi ciosami, zasięgiem oraz samym wyglądem zaczerpniętym z Chińskich legend, ruszamy na wypadową walkę PVP z elementami PVE o dominację na mapie, gdzie może pozostać tylko najlepszy. Postacie są bardzo zróżnicowane nie tylko ze względu na wygląd czy ataki specjalne, mają różną mobilność, role, niczym właśnie w moba (tank, dps, support), jak również różny zasięg swoich ataków. I tak osobiście preferuje grę „chińską gejszą” atakującą na większy zasięg, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by wybrać typowego woja z mieczem czy kryjącego się pod zasłonami dymnymi, bądź w trawie — zabójcę sadzącego Ci śmiertelną serię w plecy. System walki daje mi naprawdę masę satysfakcji, co myślę, że przełoży się na zostanie z tytułem na dłuższy czas. Nie ukrywam przy okazji, że lata spędzone (i zjedzone niemal zęby) na slasherach i musou sprawiły, że lecę w tym PVP jak jakiś nawalony czołg, robiąc średnio statystyki z rzędu: 7 zabić i zaszczytne miejsce w Top 3 z 30 na mapie. Więc, jeśli czyta to fan slasherów/musou bojący się niejako jak ja battle royale, spokojnie Panie i Panowie, będziecie naprawdę jechać fanów BR, którzy nie mogą się odnaleźć na ten moment w systemie walki. Ta gra jest chyba przede wszystkim dla fanów timingu, wyprowadzania umiejętnie serii ciosów, parowania i blokowania w odpowiednim momencie. Tak, to tytuł wręcz stworzony pod takich zapaleńców. Dla mnie ten cały battle royale w tym wszystkim odchodzi na tyle na dalszy plan, a jedynie co muszę mieć w miarę zaplanowane, to świadomość co chce zrobić w danym rejonie do pomniejszenia mapy, na dobrą sprawę w niczym mi nie przeszkadza. Więc sam gameplay naprawdę jest bardzo grywalny.


Jak się w ten szajsik gra


Wybieramy tryb (o których więcej w dalszej części tekstu), postać, którą chcemy zagrać i przenosi nas do wieży „hubowej”, z której skaczemy i kierujmy się w jaką część mapy, szybko ogarniamy co dzieje się dookoła nas, a jest tego całkiem sporo: kryształy wzmacniające postać, masa przeciwników, skrzynie z ekwipunkiem, niejako zapożyczone z dungeon crawlerów podziemia oraz świątynie, w których można szybciej podnieść poziom naszej postaci, a tym samym zebrać również większe łupy. Po paru minutach takiego szybkiego ogarniania najbliższego otoczenia zapewne trafimy na jakiegoś żywego przeciwnika bądź kilku, gdzie po raz pierwszy testujemy nasze umiejętności walki jeden na jeden bądź i czasem czterech na wszystkich. W trakcie tych potyczek kluczem do sukcesu jest refleks, ogarnięcie terenu, oraz znajomość postaci przeciwników jak i oczywiście swojej. Kiedy zdobędziemy w ten sposób okolice 10 poziomu doświadczenia na 20 maksymalnych, zdobywamy nowe umiejętności i na tyle polepszamy swojego protagonistę, że czujemy znaczny progress w jego statystkach, dzięki czemu najtwardsze „mobki” nie stanowią dla nas żadnego problemu. W tym czasie oczywiście rejon działania się zmniejsza, a żywi przeciwnicy (tak samo jak my) podwyższają swoje statystyki. Kiedy zostanie nas garstka z trzydziestu zaczynających grę i zostajemy sami na małej arenie zaczyna się walka o przetrwanie, w której opanowanie, spokój oraz umiejętności w slasherach, mussou odzywają się najmocniej — w ten oto sposób „There can be only one” co zaprawionym w w/w gatunkach nie przychodzi jakoś z wielką trudnością. Tak samo „ale inaczej” gra się, kiedy wybieramy moduł co-opowy 3vs3, czyli tak zwany drużynowy. Różnica polega na tym, że w takich składach zwykle trzeba ustalić taktykę, by pokonać całą drużynę przeciwną, bo często atak „na Jana” nie kończy się za dobrze.

Hunter's Arena: Legends | Recenzja | Cross-Play

Możemy się podnosić i ocucać w trakcie takich zmagań, a wiedzcie, że odnalezienie się w chaosie walki, kiedy spotykają się 3 drużyny czyli 9 typków na raz, to nie lada wyzwanie dla naszego refleksu. Ostatnim działem jest Arena, gdzie 1 na 1 bijemy się z playerem, ale nie ukrywam, że taka „upośledzona” wersja arenowej bijatyki mi mocno nie weszła i nie zapowiada się bym testował ten tryb poza liźnięciem i sprawdzeniem go na początku. W moich oczach jest zbędny… Poza podstawowymi trybami mamy do dyspozycji również szkolenie w formie treningowej areny, gdzie możemy wypróbować wszystkie postacie oraz samouczek, który objaśnia podstawy poruszania się po tym świecie.


Ale to jest kutfa brzydkie


Oprawa i dźwięk niestety nie błyszczą, jest bardzo średnio z akcentem na brzydko. W ruchu postacie jeszcze jako tako płyną, ale tekstury są rodem z wczesnego PS3/X360 — straszą w oczy, dźwięki nie rozpieszczają odpowiednim dobraniem, a sama gra niestety potrafi dość mocno klatkować w trakcie większej rozpierduchy. Jeśli miałbym ocenić tytuł pod kątem graficznym, to byłaby to absolutne średnia półka, z niczym co by mogło zachwycić, no ale chyba w tym gatunku nie o to chodzi — przynajmniej tak mi się wydaje. Na początku trochę oczy krwawiły, ale jak wszedłem w wir walki i zabijania innych graczy całkowicie przestała mi ta oprawa przeszkadzać. No, ale instalując grę na waszych PS4/PS5 (gra ma pełen cross-play na tych platformach łącznie z PC), nie oczekujcie, że się czymkolwiek zachwycicie. Samo otoczenie jest w miarę zróżnicowane, zatem pozwiedzamy podczas biegu pola, pustynie, lasy, świątynie czy skute lodem góry, a sama mapa jest wystarczająco duża, by się szybko nie znudziła. Aczkolwiek…

Hunter's Arena: Legends | Recenzja | Cross-Play


Chcę więcej do ch**a!


Ilość trybów w miarę zadowala, ilość postaci na dzień dzisiejszy również, jednak jedna mapa i dostępne na ten moment wyzwania mogą zabić ten tytuł jeśli ludzie się do niego nie przekonają. Jako, że gra jest dostępna w usłudze PlayStation Plus, na ten moment serwery są pełne, ale nie wiadomo ile czasu to potrwa, ja jednak mam nadzieję, że w grze pozostanie jakiś % graczy, a twórcy połaszą się z czasem na nową zawartość typu postacie czy mapy. Gra nie zasługuje na zapomnienie i mam nadzieję, że to nie nastąpi. Szpil ma swoje problemy czyli przede wszystkim swoją specyfikę, oprawę i ilość premierowej zawartości, która na ten moment wystarcza, ale to może być za mało, by na dłuższy czas przyciągnąć do ekranu i tego się obawiam najbardziej. Mi nie pozostaje nic innego abyście sami ocenili czy chcecie spróbować, mam nadzieje, że trochę wam tym tekstem pomogłem. Ja się wciągnąłem, ale obiektywnie widzę minusy tego tytułu i mam obawy czy gra mną zawładnie na dłuższy czas niż najbliższe tygodnie. Mi ta dziwna mieszanka trzech gatunków weszła mocno, ale specyfika gry jest na tyle niszowa, że tytuł może umrzeć w zarodku, a tego nie chcę…

Nara szpara nerdy.

One thought on “Hunter’s Arena: Legends

  1. Zdun powrócił z całkiem dobrym materiałem i nawet lekko cenzurując bluzgi tekst nic nie stracił z oryginalności. Pewnie zasługa autora. Ale nie będę mu za bardzo słodził, bo będzie się spuszczał nad swoją samo-zajebistością XD

    Dzięki za tekst byku, pisz częściej, pozdrów Dżonego i Paina z rodziną.

    https://cdn.discordapp.com/

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *