O tym, że bojowaniem byt nasz podniebny – medytacje nad światem Warhammera
Życie jest ciężkie <Captain Obvious mode: off>. Człowiek musi mierzyć się z wieloma różnymi przeciwnościami. Część z nich przychodzi z zewnątrz, ale są też takie wyzwania, który wypływają z jego wnętrza. Trzeba ciągle z czymś walczyć. Pół bidy, jak mierzyć się trzeba z czymś co można dotknąć. Problem polega na tym, że nasz przeciwnik często nie jest materialny – to nasze uczucia, dążenia, niedoskonałości, lęki, pragnienia, wątpliwości. Nie można tego zobaczyć, powąchać, usłyszeć, ująć w dłoń, a co dopiero uderzyć młotkiem. Gdyby tylko przybrały one jakiś namacalny kształt to byłoby łatwiej… Gdyby tak dała się je rąbnąć czymś ciężkim i odgonić… Zaraz, przecież dokładnie tak jest w świecie Warhammera! Młot w dłoń!
Star Wars czy Star Trek? Odpowiedź może być tylko jedna: Warhammer 40k. Władca Pierścieni czy Gra o tron? Ponownie odpowiedź przychodzi bez żadnych wątpliwości: Warhammer Fantasy <Age of Sigmar? Nie słyszałem nigdy o czymś takim>. Uniwersum stworzone przez brytyjskie Games Workshop na potrzeby figurkowego bitewniaka dało wiele radości fanom gier wideo. Dzięki ogromnemu potencjałowi, który kryje się w tych światach mogliśmy zarówno powyrzynać orków w niedocenionym Space Marine, posiekać szczuroludzi w warhammerowym odpowiedniku serii Left for Dead, czyli Warhammer: Vermintide albo stoczyć też bój o puchar Blood Bowl, czyli o mistrzostwo w brutalniejszej i zabawniejszej wersji futbolu amerykańskiego. Dopieszczeni zostali również fani strategii, bo ci otrzymali takie znakomite serie gier jak Dawn Of War, Battlefleet Gothic: Armada czy Total War: Warhammer. Prócz tego, światło ujrzały dziesiątki mniej lub bardziej udanych produkcji, tak w realiach fantasy, jak i w mrocznej przyszłości 40 milenium. Dzisiaj jednak nie skupię się na jakiejś konkretnej produkcji osadzonej w tym uniwersum, ale chciałbym się bliżej przyjrzeć temu, co jest jednym z najbardziej charakterystycznych elementów tych światów, a mianowicie na Chaosie. A jak to mówił Nietzsche, kiedy patrzysz w otchłań, ta również patrzy na Ciebie…
Do you hear the voices, too?
Kluczową rolę w uniwersum Warhammera odgrywa sfera psychiczna, która ma tutaj moc kształtowania rzeczywistości. Dusze, myśli, uczucia, pragnienia i cechy wszystkich żywych istot we Wszechświecie kotłują się w wymiarze zwanym Osnowną, Immaterium lub też Oceanem Dusz. Tam kłębią się, łączą i dają ostatecznie istnienie nowym bytom, czyli demonom. Jest to miejsce złowrogie i przerażające, ponieważ zdominowały je emocje negatywne, takie jak złość, zazdrość, pycha, rozpacz, których jest więcej niż tych pozytywnych jak litość, radość, spełnienie czy współczucie. Najpotężniejsze zaś istoty, które zrodziły się w Osnowie nazywa się bogami Chaosu. Jest ich czterech: Khorne, Slaanesh, Nurgle i Tzeentch. Każdy z nich ma swoje ambicje i plany, często sprzeczne z planami innych bogów. Łączy ich jednak stan nieustannej wojny z istotami żywymi, które nie zdecydowały się im podporządkować.
Khorne nazywany jest Władcą Czaszek i Bogiem Krwi. Jego żywiołem jest wojna i walka. Zrodził się z gniewu, złości, nienawiści, ale także z honoru i waleczności. Jego pokarmem jest rzeź i przemoc, ale także pragnienie dominacji. Jest gwałtowny i zaciekły, nienawidzi tchórzostwa, a docenia siłę i odwagę. Jest uosobieniem w człowieku tego wszystkiego, co wiąże się walką i destrukcją. To patron wojowników i zwycięzców, ludzi energicznych i zdeterminowanych.
Nurgle’a nazywa się Panem Zarazy i Władcą Rozkładu. Podpisałby się pod stwierdzeniem Martina Heideggera, że “Człowiek jest bytem ku śmierci” <A może to właśnie Nurgle je wyszeptał Heideggerowi do ucha?>. Jest patronem chorób, rozkładu i cierpienia, dąży do dopełnienia cyklu, kiedy świat w końcu będzie wolna od zarazy zwanej życiem. Jest odbiciem smutku i rozpaczy nad skończonością żywota, to manifestacja lęku przed bólem i śmiercią. Cechuje go głęboka troska i empatia względem swoich wyznawców, których obdarza “darami” w postaci chorób, ale także niesłychaną witalnością.
Tzeentch zrodził się z dążenia do kontroli w różnych jego aspektach. Karmi się zarówno pragnieniem władzy, jak i głodem wiedzy. Nazywa się go Zmieniającym Ścieżki, Wielkim Konspiratorem i Architektem Losu, jego domeną są intrygi, manipulacja, podstęp, kłamstwo, ale także planowanie, strategia i pragmatyzm. To opiekun tych, którzy dąży do rozwikłania tajemnic bez względu na cenę, jaką przyjedzie za to zapłacić.
Slaanesh to Książę Rozkoszy albo też Ta, Która Łaknie. Uosabia pasję, niezaspokojenie pragnień, dążenie do przyjemność i spełnienia. Jego domeną będzie wyuzdanie, obżarstwo, chciwość, megalomania. Najlepiej naturę Slaanesha oddaje jego geneza w uniwersum Warhammera 40k. Tam zrodził się on/ona z dekadencji jaka trawiła cywilizację Eldarów. Osiągnęli oni tak wysoki poziom zaawansowania technologicznego i społecznego, było im w życiu tak dobrze i wygonie, że stali się znudzeni, nie mieli już do czego dążyć. Starali się wypełnić egzystencjalną pustkę poprzez oddawanie się wszelkim przyjemnościom, szukali coraz to silniejszych doznań. Moralne zepsucie doprowadziło ostatecznie do narodzin nowego bóstwa. Zdarzenie to rozdarło galaktykę i otworzyło wyrwę do Osnowy znaną odtąd jako Oko Grozy, a przy okazji zniszczyło też eldarskie gwiezdne imperium. Slaanesh to jednak także personifikacja dążenia do doskonałości i perfekcji, ciągłego podnoszenia swoich kompetencji i zdolności, ale przez także dumy i pychy. Jest patronem artystów i poetów. To cichutki głosik, który ciągle mówi “Jeszcze, jeszcze” <Hmm… czy powinienem się martwić, że ten akapit jest najdłuższy?>.
Demony i bogowie Chaosu to oczywiście tylko jeden z przykładów tego jaki wpływ wywiera psychika na rzeczywistość w świecie Warhammera. Eldarzy, żyjący w nieustannym lęku oto co się stanie z ich duszami po śmierci (Slaanesh wyjątkowo się w nich rozsmakował) powołali ostatecznie do istnienia własnego boga śmierci, czyli Ynneada. U orków z kolei technologia opiera się na tym, że zielonoskórzy wierzą głęboko w to, że ich broń będzie działać. No cóż, skoro wiara może przenosić góry, to może i potrafi też sprawić, że kupa złomu sklejona taśmą klejąca potrafi strzelać pociskami plazmowymi.
For The Emperor!
Podstawowym konfliktem w Warahmmerze jest wojna istot żywych z emanacjami ich stanów psychicznych. To, że ludzie, krasnoludy czy elfy zmuszeni są walczyć z potworami, które zrodziły się z ich pragnień i uczuć jest obrazem tak plastycznym jak wymownym. Nie trzeba bardzo wysilać wyobraźni, żeby móc przenieść pola tych bitew do serca człowieka i wojnę z Chaosem zacząć postrzegać jako walkę duchową jaka toczy się w jego wnętrzu. Co o tym konflikcie chcą nam powiedzieć Brytyjczycy z Games Workshop?
Podstawową sprawą jest oddzielenie człowieka od jego psychiki. W świecie Warhammera to ostatnie potrafią przybrać nawet formę materialną, uzębioną i mocno krwiożerczą, najważniejsze jest jednak podkreślenie pewnej odrębności w istnieniu. Świadomie nie nazywam tego stanami duchowymi, gdyż wydaje mi się zasadne w tym momencie rozdzielenie tych dwóch sfer. Czym innym będzie nasza psychika, a czym innym będzie nasz duch. Warto przytoczyć w tym miejscu postać Victora Frankla, psychologa ocalałego z Auschwitz i autora bestselleru pt. “Człowiek w poszukiwaniu sensu”. Sednem jego koncepcji jest to, że odnalezieniu sensu życia możliwe jest niezależnie od warunków w jakich człowiek się znajduje. Dzieje się tak, ponieważ umiejscawia on władze duchowe ponad psychiką. Właśnie to pozwala “wznieść się” ponad realia życiowe i niejako z zewnątrz nadać im znaczenie. Podobne rozdzielnie tych dwóch sfer, tyle, że na gruncie filozofii, można zaobserwować w np. arystotelesowsko-tomistycznym nurcie myślenia o człowieku, gdzie odróżniona jest część duszy zmysłowa od rozumnej. Rozróżnienie to jest o tyle ważne, że umożliwia w ogóle podjęcia tematu przeciwstawiania się własnym popędom, a więc, w dalszej konsekwencji, istnienia wolnej woli oraz możliwości samostanowienia przez istotę ludzką. Ludzie żyjący w świecie Warhammera mogą zdecydować, czy wolą oddać się Chaosowi i zyskać potęgę (lub być złożonym ofierze), czy też stawić mu czoło (i także, w razie pecha, być złożonym w ofierze). Można zatem przyjąć, że twórcy uniwersum prezentują dosyć optymistyczny pogląd na człowieczą naturę, a mianowicie, że nie jesteśmy marionetkami w rękach naszych pragnień, posiadamy autonomię względem nich oraz że możemy się im przeciwstawić i nad nimi zapanować.
Warto chwilę zatrzymać się nad naturą Chaosu. Tak jak już było to powiedziane, jest on wytworem psychiki żywych organizmów, jest odzwierciedleniem ich wewnętrznych stanów. W takim razie, znajduje się ona tak naprawdę poza skalą takich zjawisk jak “dobro” czy “zło”, jest w rzeczywistości czymś moralnie obojętnym. Jest elementem natury, żywiołem. Potrafi być oczywiście destruktywny, lecz tak jak niszczycielskie jest tornado albo tsunami. Złowrogi charakter sił Chaosu jest odbiciem chaosu w życiu wewnętrznym istot, ich emocjonalnego niepoukładania. Warto przywołać w tym miejscu alegorię stworzoną przez Platona. Porównuje on władze człowieka do rydwanu ciągniętego przez dwa konie. Jeden z nich symbolizuje śmiałość i odwagę, a drugi apetyt i pożądanie. Pojazdem kieruje natomiast woźnica, który w tym obrazie oznacza rozum. Porównanie to pokazuje nade wszystko, że emocje, czy ogólnie sfera psychiczna nie jest czymś złym, a wprost przeciwnie, jest czymś niezbędnym do właściwego funkcjonowania. Sam rozum by nie zajechał daleko, niezbędna jest mu energia i dlatego potrzebuje współpracować ze sferą afektywną, która go będzie ciągnąć do określonego celu. “Konie” oczywiście mogą doprowadzić do tragedii, ale dopiero wtedy jak “woźnica” zaśpi albo kiedy przestanie kierować rydwanem. Mówiąc dalej językiem platońskiej metafory, wojny z Chaosem przyrównać można do prób ujarzmienia wyjątkowo rozbrykanych koni. Woźnica-Ludzkość za słabo trzymał lejce rozumu i teraz musi sobie radzić z konsekwencjami tego.
Użyłem wcześniej określenia “emocje negatywne”, lecz w rzeczywistości nie jest to zbyt precyzyjny termin. Można by odnieść wrażenie, że są emocje, których odczuwanie jest czymś złym oraz że są takie, których przeżywanie jest dobre. Ponownie, emocje nie są same w sobie ani dobre, ani złe, one po prostu są. Przynależą do sfery biologicznej. Jeżeli by się postarać, to można je nawet wywołać lub przytłumić odpowiednimi środkami farmakologicznymi. Samo ich odczuwanie nie leży w dziedzinie moralności. O czynach w aspekcie moralnym można mówić dopiero na poziomie duchowym, kiedy uznamy, że człowiek może zdecydować o jakimś działaniu w odniesieniu do pewnych zasad. Jeżeli coś nie jest wynikiem świadomego i dobrowolnego wyboru, to nie można mówić o odpowiedzialności, zasłudze czy winie. Emocje możemy co najwyżej określić jako łatwo lub trudno przeżywane. Weźmy na przykład złość czy gniew. Nie są same w sobie czymś złym i to, że potrafimy mieć wyrzuty sumienia z powodu ich wystąpienia wydaje się być raczej efektem niewłaściwego rozumienia zjawisk moralnych. To naturalne stany organizmu, które pojawiają się w sytuacji, kiedy napotykamy przeciwności i kiedy zagrożone jest zaspokojenie naszych potrzeb. Emocje mogą wystąpić niezależnie od ludzkiej woli. Ich negatywność z kolei związana jest co najwyżej z tym, że są one nieprzyjemne w odczuwaniu. No i szkodzą piękności. O moralności będziemy jednak w każdym razie mówić dopiero przy tym, co człowiek z tymi poruszeniami zrobi.
Trudno również mówić, że zawsze dobrą ścieżką jest emocje pohamować, a dawanie im upustu jest czymś niewłaściwym. Stoicki ideał apatii wydaje się być mimo wszystko czymś nieludzkim. Przy mówieniu o tym, jak należy się obchodzić z emocjami należało by raczej odpowiedzieć klasykiem, czyli “to zależy”. Kiedy np. ktoś zagraża życiu bliskiej osoby, to błogosławiona furia pozwoli ją ocalić. Podobnie nienasycona ciekawość pcha naukowców do odkrywania kolejnych tajemnic wszechświata, a lenistwo i pragnienie efektywności prowadzi ludzi do upraszczania sobie życia poprzez wynalazki i usprawnianie procesów. Lęk przed śmiercią będzie nas popychał do rozwoju medycyny, a duma i ambicja do tego, aby być lepszym w jakiejś dziedzinie, żeby nie poprzestać na danym poziomie. Z drugiej strony, nieposkromiona złość może spowodować ból tych, na których nam zależy, poczucie skończoności może przynieść rozpacz i depresję, a pragnienie rozwoju nauki popchnie do eksperymentów na ludziach. Wreszcie nienasycenie odbierze nam smak życia, bo ciągle będziemy niezadowoleni z tego co posiadamy, nie będziemy potrafili docenić ani swoich talentów, ani stanu posiadania. Będziemy ciągle chcieli więcej i więcej, i bardziej, i mocniej.
Abstrahując, jednakże od konkretnych sytuacji i wyborów życia codziennego, fundamentalnym założeniem świata Warhammera pozostaje postawienie człowieka przed koniecznością ustosunkowania się względem Chaosu, czyli sfery swoich pragnień, uczuć i przeżyć wewnętrznych. Nie można wobec niego pozostać obojętnym, bo on na pewno nie odwzajemni tym samym. Co można zrobić? Wziąć w dłoń młot lub bolter i stawić mu czoła, czyli opowiedzieć się za życiem, które jest czymś więcej niż realizowaniem instynktów. Wtedy, jak prawdziwy żołnierz kosmicznej piechoty morskiej <No co, a jakbyście przetłumaczyli “space marine”?> nieść będziemy światło Imperialnego Credo w mroki galaktyki, dzierżąc pochodnię rozumu i niewzruszonej wiary w powołanie ludzkiego gatunku do panowania, a Imperator, który jest naszą tarczą i obrońcą, będzie nas prowadził, żeby nasza wola pozostała nieugięta wobec kuszenia mrocznych potęg. Mówiąc znowu Platonem, sprzeciwić się Chaosowi, to wziąć mocno w dłonie lejce rydwanu własnego życia i prowadzić go tam, gdzie zdecyduje rozum, a nie tam, gdzie będą nas ciągnąć popędy.
I can feel the warp overtaking me… It is a good pain.
Można oczywiście też <I szanowny Panie Inkwizytorze, ja to mówię tylko poglądowo i teoretycznie. Ja nie zachęcam do żadnej herezji> przysłuchać się szeptom dobywającym się z podświadomości trochę bardziej… Żeby stać się poplecznikiem Chaosu nie trzeba od razu składać w ofierze studni, truć wiosek i palić ludzi. Większość z nas karmi mrocznych bogów małymi rzeczami, dajemy im drobne prezenty naszymi maleńkimi decyzjami i zaniechaniami. Chaos triumfuje, kiedy górę biorą emocje, chociaż rozum wie, że powinniśmy postąpić inaczej. Czasem nie będziemy potrafili sobie czegoś odmówić, innym razem wybuchniemy gniewem przy drobnostce. Ma to oczywiście swoje konsekwencje. Korupcja i spaczenie postępować będzie kroczek po kroczku, nasza wola będzie coraz słabsza, co raz łatwiej nam będzie znaleźć wymówkę i usprawiedliwienie dla kolejnych i kolejnych ustępstw (“Przecież nie dało się inaczej”, “Inni też tak robią”, “Należało mi się za to wszystko”).
Berserker Khorna czy czempion Slaanesha to w rzeczywistości ludzie, którzy w pełni oddają się swojej zwierzęcej naturze, którzy nie chcą lub uznają, że nie ma sensu hamować swoich popędów czy pragnień. Głupstwem jest dla nich asceza lub wyrzeczenie. Oni chcą satysfakcji tu i teraz, bez oglądania się na jakieś abstrakcyjne zasady moralne. To przeważnie jest łatwiejsze. Może dlatego tak kuszące?
A ty czytelniku, z którym bogiem chaosu najczęściej toczysz boje? Czy może powinienem raczej spytać: któremu z nich postawiłeś kapliczkę?
No no, lubię takie teksty gdzie nasza kultura europejska wyłazi tam, gdzie mało kto by się jej spodziewał. Czyli po naszemu: teologia moralna i spowiednictwo z siekierą lub toporem w garści. Pozdrawiam! 😀