Podsumowanie roku 2024 okiem hrabiego

Rok 2024 był w moim przypadku mocno nietypowy. Był to rok wielkich życiowych zmian, rozkwitu nowych i szalonych planów sportowych, ale także rezygnacji z kilku aktywności związanych z growymi zainteresowaniami. Podobnie jak to opisywałem w moim podsumowaniu roku 2023, również obecnie kończący się rok zostawia mnie z dwiema masywnymi zaległościami. Tym razem do kupki wstydu dumnie dołączają Black Myth: Wukong, czyli chińska odpowiedź na wyczyny FromSoftware, a także remake jednej z moich ulubionych gier wszech czasów – Silent Hill 2. Na obydwa te tytuły rzuciłbym się już teraz jak Reksio na szynkę, gdyby tylko… wyszły na konsoli Xbox Series X! Niestety, ale brak zarówno PlayStation 5, jak i wystarczająco mocnego peceta, spowodował wpięcie tych produkcji do katalogu z zaległościami. FOMO? Nic bardziej mylnego. Zapraszam do mojego mocno osobistego podsumowania mijającego właśnie 2024 roku, w którym na każdy niezrealizowany plan i zapowiedź, przypadły zupełnie nowe obowiązki i nieoczekiwane wyzwania.


Narodziny gwiazdy


Podsumowanie roku 2024 - HelenaPozwolę sobie rozpocząć tegoroczne podsumowanie od sowitej prywaty. Nie było w tym roku ważniejszego dla mnie wydarzenia (i zaryzykuję stwierdzeniem, że w historii mojej serii podsumowań ważniejszego już nie będzie), niż narodziny mojej córeczki Heleny. Ojcostwo to piękna, ale i wymagająca przygoda, której planuję w przyszłości poświęcić osobny czas antenowy, przy okazji dedykowanego temu zagadnieniu artykułu. Póki co jednak, priorytet na mój czas wolny mają dzieciaczki, zarówno nowa członkini rodu, jak i mój czteroletni syn, który na pojawienie się siostrzyczki był od kilku miesięcy regularnie przez nas przygotowywany. Całe wydarzenie było zgoła odmienne od tego sprzed czterech lat. Wtedy tkwiliśmy wszyscy w samym środku pandemii koronawirusa, co wiązało się z ogromnymi restrykcjami odnośnie do dostępu do szpitali i przychodni. Jedyne co mogłem wtedy zrobić jako przyszły ojciec, to zawieźć małżonkę do szpitala, pożegnać ją w drzwiach wejściowych, a za kilka dni odebrać, już z pierworodnym na rękach. Teraz byłem w samym centrum wydarzeń, a małą istotkę mogłem przytulić już kilka minut po tym, gdy pojawiła się na tym świecie. Radość, duma, wzruszenie i piękne wspomnienia.

Wspominam o tym celowo, bo właśnie owym narodzinom i niemałemu przeorganizowaniu rodzinnego życia, podporządkowany był niemal cały ten rok. W kontekście portalu Cross-Play, najważniejsza zmiana nastąpiła z początkiem marca, a była nią rezygnacja z cyklicznego rozpisywania artykułów z serii Cross News. Pałeczkę newsmana przejął Hagen, który rewelacyjnie się w tej roli odnalazł. Z perspektywy czasu widzę, jak dobra i konieczna była to dla mnie decyzja. Nad podsumowaniami tygodnia siedziałem nieraz większą część weekendu, co w obecnej sytuacji domowej byłoby zwyczajnie niewykonalne. Znacznemu okrojeniu uległ również licznik ukończonych przeze mnie w tym roku tytułów oraz ilość pozanewsowych tekstów. Cykl dobowy z gumy niestety nie jest, więc wszędzie tam, gdzie wcześniej mogłem pozwolić sobie na nocne granie i spełnianie recenzencko-publicystycznych zachcianek, tym razem musiałem spasować i przeprosić się z odpowiednim wysypianiem się i dbaniem o własne zdrowie. Mój wkład w działalność Cross-Playa był więc w tym roku znacznie skromniejszy i ostatecznie sprowadził się do dwudziestu dwóch publikacji – dziesięciu recenzji, pięciu artykułów publicystycznych i siedmiu zestawień newsów. Można by rzec z przekąsem, że dobre i to! Realiów nie zmienię, mogę się jedynie do nich zaadaptować, a to, uważam, wychodzi mi całkiem sprawnie.

Podsumowanie roku 2024 - 1

Drugą ważną kwestią, która odcisnęła na mnie solidne piętno w 2024 roku, jest być może ostatni w moim życiu sportowy zryw, w ramach którego chciałbym spełnić kilka zaległych, biegowych marzeń. Od kilkunastu lat marzy mi się przebiegnięcie maratonu oraz złamanie kilku granic czasowych na krótszych dystansach. To, co teraz napiszę, jest trywialne, ale i do bólu prawdziwe – młodszy już nigdy nie będę. Jeżeli pewnych rzeczy nie zrobię teraz, to mając lat 45 czy 50, będą one zwyczajnie poza granicami wykonalności. Oby tylko zdrowie dopisało, a kolana i biodra całkowicie się nie rozsypały. Tyle w temacie prywatnego wstępu. Przejdźmy do głównego wątku tego podsumowania, czyli gier wideo. Tym razem postawiłem na kategorie nietypowe, jednak odpowiednio dostosowane do charakteru mijającego właśnie roku.


Najwięcej czasu w jednej grze Horizon Forbidden West


Podsumowanie roku 2024 - 2Grudzień 2023 był miesiącem dwóch bardzo ważnych dla mnie publikacji – recenzji Horizon Zero Dawn i dodatku The Frozen Wilds. Obiecałem sobie wówczas (co również zapowiedziałem w zeszłorocznym podsumowaniu), że w 2024 koniecznie pociągnę temat dalej i wyruszę wraz z Aloy na Zakazany Zachód. Tak też się stało i to właśnie ten tytuł zajął większość mojego czasu spędzonego w tym roku z konsolą PS4. Czas ten rozciągnięty był na prawie cały rok, od rozpoczęcia przygody w styczniu, aż do zdobycia platyny w listopadzie. Drugiego Horizona przez niemal cały rok traktowałem jako „temat zastępczy” i gdy tylko pojawiało się coś pilniejszego do ogrania lub zrecenzowania, odkładałem go na bok. Każdorazowo jednak gdy do niego wracałem, zawsze bawiłem się fantastycznie.

Co do samej gry to jestem pełen podziwu, jak wiele jej składowych i w jak dużym stopniu poprawiono względem Zero Dawn. Sequel daje nam do zabawy masę nowych mechanik i minigier, bardziej rozbudowany system rozwoju postaci i ulepszeń ekwipunku, znacznie lepiej napisane zadania poboczne i w końcu oprawę graficzną wywindowaną na jeszcze wyższy poziom. W zasadzie jedyny element gry, który bardziej mi siadł w pierwszej odsłonie serii, to opowiedziana fabuła. Nie mam jednak o to pretensji do kontynuacji, bo jej poprzednik już odkrył najważniejsze karty w historii tego uniwersum. Zaserwowaną w „dwójce” tajemnicę śledziłem z niewiele mniejszą przyjemnością, zaś znacznie lepiej zaprezentowani bohaterowie niezależni i dedykowane im misje dodały całości o wiele więcej jakości i cudownego charakteru, niż mógłbym oczekiwać po otwartym świecie tej skali. Łącznie spędziłem z Horizon Forbidden West prawie 100 godzin i chętnie ukończę ten tytuł raz jeszcze na nowszej generacji, obowiązkowo wraz z dodatkiem. Kilka dorodnych akapitów mam już rozpisanych, więc kolejna recenzja z serii Horizon mojego pióra jest już tylko kwestią czasu.

Podsumowanie roku 2024 - 3

Zakazany Zachód jest jeszcze piękniejszy niż Dozwolony Wschód


Najlepsza gra INDIE, w którą grałem w tym roku – Inside


W mijającym roku wyjątkowo mocno doceniłem magię i wyjątkowość świata gier niezależnych. Gdy codzienność nie daje przyzwolenia zarówno na wielogodzinne przemierzanie otwartych światów, jak i na wieloosobową rywalizację w grach multiplayer, z pomocą przychodzi właśnie worek z naszywką „indie”. W 2024 ograłem kilka takich tytułów, ale zdecydowanie najbardziej wyjątkowym z nich była gra Inside z 2016 roku. W dużym skrócie tytuł ten jest rozwinięciem konceptu znanego z Limbo, jednak o znacznie bardziej przyziemnym, futurystycznym, a miejscami nawet postapokaliptycznym klimacie. Pierwszy raz od bardzo dawna doświadczyłem przy grze pewnego rodzaju duchowego katharsis, a po przeminięciu napisów końcowych, zamiast zasypiać w spokoju ducha, wlepiałem oczy w sufit, rozmyślając nad tym, czego właśnie doświadczyłem. Pamiątką po tym wydarzeniu pozostał spisany mocno spontanicznie felieton, w którym puściłem wodze interpretacyjnej fantazji. Samą grę zaś oceniam podobnie jak Tom w swojej recenzji, na mocne 5 gwiazdek. Artystyczny must-play, który na każdego zadziała inaczej (prawda May?) [Prawda! – dop. May_Day].

Z tegorocznych „indyków” największymi perełkami bezsprzecznie są dla mnie Balatro oraz Lorelei and the Laser Eyes. Pierwsza to supermiodna karcianka ogrywana wyłącznie w trybie singleplayer, która posiada niemal nieskończony potencjał zabawy. Mnóstwo talii i poziomów trudności, jeszcze więcej jokerów i boosterów do wykorzystania, a wszystko to w formie roguelike’owego fenomenu, który słusznie zdobył wiele branżowych nagród, w tym aż trzy statuetki The Game Awards. Z Balatro z pewnością spędzę jeszcze wiele godzin w przyszłym roku, zwłaszcza że jej jednoosobowy twórca, LocalThunk, zapowiedział dalszy rozwój gry.

Drugi tytuł – Lorelei and the Laser Eyes – to w większości czarno-biała gra przygodowa, nastawiona głównie na rozwiązywanie łamigłówek. Świeżo po zobaczeniu napisów końcowych mogę powiedzieć tyle, że jestem w tym tytule zakochany po uszy. Nie pamiętam, kiedy ostatnio jakiś tytuł zrobił na mnie tak duże wrażenie, żebym po jego ukończeniu od razu kupił go na innej platformie. Pomysłowość występujących tu zagadek i przeplecenie ich na kilku różnych poziomach abstrakcji to coś, czego w takim stopniu w grach wideo jeszcze nigdy nie doświadczyłem. Wszystko to w otoczce klimatycznego, detektywistycznego kryminału, który mocarnie mnie wciągnął. Jestem w trakcie pisania recenzji tej niesamowitej gry i to właśnie od niej rozpocznę przyszłoroczny zestaw cross-playowych publikacji.

Podsumowanie roku 2024 - 4

Balatro i Lorelei – dwa arcypozytywne zaskoczenia tego roku


Największe mieszane uczucia – Senua’s Saga: Hellblade II


Do puli niesamowitych „indyków” ogranych przeze mnie w tym roku, muszę w zasadzie dorzucić jeszcze jeden – Hellblade: Sanua’s Sacrifice (2017). Do nadrobienia tej gry nie mogła nadarzyć się lepsza okazja, niż premiera długo wyczekiwanego (7 lat produkcji!) sequela. Pierwszą część odkładałem na wiadomą kupkę od kilku lat i niezmiernie cieszę się, że w końcu udało mi się ją poznać. Poświęcenie Senuy jest ponurym i niełatwym w odbiorze tytułem, który zrobił na mnie ogromne wrażenie. Projekt binuralnego udźwiękowienia i odzwierciedlenie chorób trapiących tytułową bohaterkę za pomocą audiowizualnych sztuczek, to niezwykle unikatowe w skali całej branży doznanie, które zdecydowanie warto poznać. Co równie ważne, poza walorami artystycznymi i fabularnymi, to ciągle bardzo przyjemna i wciągająca gra, z satysfakcjonującymi (choć momentami powtarzalnymi) zagadkami i arenowymi walkami. Oryginalność to w tym przypadku słowo-klucz i to właśnie dzięki niej w 2017 roku branża growa tak bardzo doceniła pomysłowość studia Ninja Theory.

Niestety tego samego nie mogę powiedzieć o wydanej w tym roku kontynuacji. Pod niektórymi względami, takimi jak poziom animacji, jakość udźwiękowienia oraz uchwycenie emocjonalnych problemów głównej bohaterki, to tytuł wręcz wybitny. Niestety obok tego mamy skrajnie nudny, korytarzowy i przegadany gameplay, który ma znacznie większą siłę odpychania, niż ten z części pierwszej. Uproszczony system walki, brak epickich starć z bossami i jeszcze bardziej powtarzalne zagadki niestety nie pomagają w ocenie całości. Ostatecznie pomimo bardzo wysokich ocen przydzielonych przez większość recenzentów, Hellblade II rozpatrywany jest, chociażby w najnowszym numerze CD-Action, jako jedno z największych rozczarowań 2024 roku, z czym w zupełności się zgadzam. To ciągle bardzo dobra gra-doświadczenie, zwyczajnie oczekiwania ogółu graczy, w tym i moje, ulokowane były w nieco innym miejscu. Po szerszy opis moich wrażeń z ogrania całej serii, odsyłam do pełnych recenzji Senua’s Sacrifice i Senua’s Saga.

Podsumowanie roku 2024 - 5

Gdyby cała gra była tak emocjonująca jak ten pojedynek, dostalibyśmy arcydzieło.


Najstarsza gra, w którą grałem – Alone in the Dark (1992)


Retrogranie zasługuje w tym roku na poświęcenie mu osobnego rozdziału. Dzięki usłudze Xbox Game Pass, miałem możliwość zaprezentowania synowi klasyki platformówek – Banjo-Kazooie i jego sequela Banjo-Tooie, a także klasyczną trylogię Crasha w wydaniu N. Sane Trilogy. Chłopak, choć za młody jeszcze, by samodzielnie poradzić sobie z obsługą pada, bardzo chętnie siada co jakiś czas przed ekran z ojcem, by podobnie jak to miało miejsce wcześniej, na dwie ręce powolutku starać się poznawać wirtualne światy.

Jeśli zaś o mnie chodzi, to w głównej mierze odświeżałem sobie klasyki jednego z moich ulubionych gatunków gier, czyli survival horroru. Dzięki platformie GOG miałem możliwość raz jeszcze wrócić do oryginalnej trylogii Resident Evil z lat 90. Gry te ciągle są dla mnie fantastyczne i warte ogrywania, mimo iż każda z nich otrzymała już pełnoprawny remake. Do kompletu dołożyłem również inny klasyk Capcomu – Dino Crisis, w który z radością zanurzyłem się w ramach opracowywania kolejnej odsłony Retro-Crossa z okazji 25-lecia gry. Kolejne części serii poszły moim zdaniem zdecydowanie zbyt mocno w akcję i nigdy nie rajcowały mnie tak, jak klasyczny horror w pierwszej odsłonie. Nie ukrywam, że przytuliłbym remake zarówno „jedynki”, jak i nieco przeprojektowanych kontynuacji. Największym jednak projektem tego roku w zakresie działu retro, było nadrobienie trylogii Alone in the Dark. Choć nie mogę powiedzieć, że bawiłem się źle, to jednak wymagało to z mojej strony sporej dozy cierpliwości i samozaparcia, zwłaszcza w stosunku do części drugiej. Efektem tej przygody jest moja póki co najdłuższa publikacja na łamach portalu. Jedyne co mogę jeszcze dodać, to zacytować jedno zdanie z podsumowania tego artykułu: „Jako wieloletni fan survival horroru, bardzo cieszę się z nadrobienia tak wiekowej klasyki.

W ramach działu retro muszę przyznać się również do największego, niezrealizowanego w tym roku projektu. W 2024 roku wypadało 25-lecie gry Planescape: Torment, którą miałem ogromną ochotę nadrobić, z myślą nie tylko o opracowaniu kolejnego Retro-Crossa, ale również ogrania kontynuacji tej kultowej marki – Torment: Tides of Numenera. Na przełomie wieków zagrywałem się sporo w klasyczne drużynowe gry RPG – serie Baldur’s Gate i Icewind Dale, lecz z przygodami Bezimiennego specjalnie się wtedy nie polubiłem. Wydaje mi się, że zwyczajnie byłem na to zbyt młody. Torment to wszak gra bardzo mocno przegadana, będąca niejako przeciwieństwem Icewinda. Klasyka gatunku trafia w takim razie z powrotem na kupkę wstydu. Oby przyszedł kiedyś jej wielki dzień.


2024 w pigułce


Jednym z najbardziej unikatowych doświadczeń tego roku był styczniowy wyjazd do Krakowa na koncert Video Game Symphony. Opis moich wrażeń znajdziecie w dedykowanym temu wydarzeniu artykule. Tymczasem w moim domostwie działy się skrajności różne. Konsola PlayStation 3 spędziła ostatnie 12 miesięcy w stanie hibernacji totalnej, w poprutym kartonie po bułgarskim winie. Nie pozbywam się jej jeszcze z trywialnego powodu. Ciągle mam na niej kilka retrozaległości do zainstalowania i trzymam się szczerej wiary i nadziei, że w nadchodzącym roku znajdę czas na nadrobienie przynajmniej jednego takiego tytułu. Inne domowe sprzęty były w miarę możliwości regularnie odpalane i nie mam na myśli tylko pralki piorącej przesikane bodziaki. Na konsoli Nintendo Switch moim największym projektem było premierowe ogranie i zrecenzowanie Princess Peach: Showtime!. Poza tym na małej konsolce testowałem wiele mniejszych gier, których z różnych przyczyn nie ukończyłem, lub ciągle ogrywam z nadzieją, że zwieńczę je odpowiednim tekstem. Przykłady: Loop Hero, Morbid: The Seven Acolytes, Disney Illusion Island, Windbound.

Podsumowanie roku 2024 - 7Wśród wszystkich posiadanych aktualnie konsol, w 2024 roku najwięcej uwagi skupiłem wokół Xboksa Series X. Nim jeszcze rozpocząłem proces przemeblowania mieszkania i przygotowań do powiększenia rodziny, miałem nieco więcej wolnego czasu, który przeznaczyłem na eksplorację Pandory w Avatar: Frontiers of Pandora. Do dzisiaj nie potrafię zdecydować, który tytuł zrobił na mnie większe wrażenie pod kątem piękna wykreowanego świata – Avatar czy Horizon Forbidden West. Jako całość, przygoda Aloy jest bezsprzecznie lepsza, ale w kategorii gołych wizualiów, skłaniam się ku remisowi. Drugim ważnym tytułem zrecenzowanym przeze mnie na premierę, był remake Alone in the Dark. Niestety końcowe zdania spisanej przeze mnie recenzji nie są już aktualne – sprzedaż gry nie spełniła oczekiwań Embracer Group, co w efekcie doprowadziło studio Pieces Interactive do zamknięcia. Wielka szkoda, bo sądzę, że gdyby tylko dać im odpowiednio większy budżet, ich propozycja nie odstawałaby jakościowo od oklaskiwanych odświeżeń Capcomu. Do puli ogrywanych premier planowałem dodać również pierwszy dodatek do StarfieldaShattered Space, lecz wiadomo jak to z tym czasem bywa…

Na przestrzeni niemal całego roku, granie na PC oparłem głównie na regularnych powrotach do kilku lekkich tytułów. W Vampire Survivors przekroczyłem już 50 godzin, odpaliłem końcowe fajerwerki, a mimo to gra ciągle zaskakuje mnie czymś nowym. Postanowiłem, że tekst na temat tej gry przygotuję dopiero do ograniu wszystkich DLC, co pewnie zajmie mi jeszcze dobrych kilka miesięcy. Sporą niespodzianką okazał się Dungeon of the Endless, który postanowiłem przetestować w ramach przygotowań do recenzji Endless Dungeon. Obie gry są bardzo ciekawym połączeniem gatunku roguelike i strategicznego planowania z motywami tower defense. Bawiłem się przy nich bardzo dobrze. Niestety tego samego nie mogę powiedzieć o Endless Space, które pomęczyłem kilka godzin i odłożyłem na bok. Strategie 4X nigdy nie były obiektem moich westchnień, lecz tytułu inaugurującego serię Bezkresnych jeszcze ostatecznie nie przekreślam, być może kiedyś do niego wrócę. Póki co jednak cały mój „komputerowy czas” zabiera rewelacyjne Balatro i obawiam się, że ten stan rzeczy potrwa jeszcze przez jakiś czas.

Podsumowanie roku 2024 - 6


2025


W kwestii podsumowania 2024 roku, to by było na tyle. Choć samego grania i pisania o nim nie było w tym roku tyle, ile bym sobie tego życzył, tak jako całość był to dla mnie bardzo udany rok. Wcale nie mniej pracowity niż poprzedni, lecz taki, w którym więcej czasu poświęciłem na kwestie rodzinne i sportowe. Bo czasami ustawienie odpowiednich priorytetów w życiu jest kluczowe do osiągnięcia statusu szczęśliwego człowieka, czego również czytelnikom zaglądającym na Cross-Play z całego serca życzę.

Patrząc więc pozytywnie – jest spora szansa, że 2025 rok będzie znacznie bogatszy dla mnie zarówno w gamingowe doświadczenia, jak i publikowane teksty. Planów w mojej głowie nie brakuje, od dalszego drążenia sekcji „indie”, poprzez kolejne powroty do retro, a kończąc na większym skupieniu się na platformie Sony i nadrobieniu wielu zaległości (który rok z rzędu ja to sobie obiecuję…). Latem 25-lecie istnienia obchodzić będzie jedna z najważniejszych gier w moim życiu – Diablo II, więc uczczenie tego wydarzenia stosownym Retro-Crossem zaznaczam jako obowiązkowy punkt w przyszłorocznym kalendarzu. Poza gierkami planuję również realizację kilku biegowych wyzwań, które docelowo mają zapewnić mi motywację do ciężkiej pracy na cały przyszły rok.


A żeby tradycji stało się zadość, muszę jakoś zaakcentować zbliżający się Nowy Rok. Tym razem postanowiłem wyruszyć do pewnego miasta, w pradawnych księgach Yharnam zwanego… Podobno całkiem ładnie tam, klimatem mocno lovecraftowo, a i wymagających wyzwań tam ponoć nie brakuje. Szczerze mówiąc – nie mogę się doczekać! Życzę wszystkim szczęśliwego i niezwykle udanego roku 2025 i do zobaczenia w kolejnym podsumowaniu już za 12 miesięcy!

2 thoughts on “Podsumowanie roku 2024 okiem hrabiego

  1. Gratuluję małej stary!

    Niech te dwie pociechy rosną i wychowaj ich na graczy. A że pewnego dnia pewnie rozwalą ojczulka w jakiejś grze 20 do 2 (jeden punkt jakoś naciułasz, a drugi dostaniesz, bo córka zlituje się nad tatą i celowo „skisi” 😉

    Poza granicami wykonalności? Czy ja wiem? Pewnie wyżyłowane czasówki byłyby poza zasięgiem, ale nie przesadzałbym. Polecam film Nyad oparty na prawdziwej historii – laska w wieku 60 lat przepłynęła 177 km miedzy meduzami, prądami i innym syfem, co nie udało się jej jak była 3 razy młodsza. Tak więc, nie mów niemożliwe.
    Planescape: Torment też chciałbym kiedyś nadrobić podobnie jak dylogię z Banjo. I jeszcze dwie pierwsze części Baldur’s Gate. Może kiedyś. Choć znając życie, pewnie już nigdy.

    Trzymaj się!

  2. Piękne podsumowanie. Rok faktycznie był bogaty we wrażenia, ale myślę że to właśnie narodziny pociechy były – i są – najpiękniejszą przygodą, na jakiej teraz jesteś 🙂
    Dzięki za miłe słowa dotyczące sekcji newsów – choć trzeba przyznać, że początki odbywały się pod Twoim kierownictwem, bez którego, jak również bez cennych rad i wskazówek, chyba bym temu zadaniu nie podołał.
    Dobrze jest widzieć gracza, który odkrywa nie tylko nowości, ale wraca też bardzo mocno do segmentu retro. Alone in the Dark, klasyczna trylogia w sensie – to był świetny tekst, który dobrze złożył się w czasie z premierą rebootu (szkoda jedynie, że na nim się pewnie znowu skończy, skoro studio twórców zamknięto).
    A co do Wukonga i Silenta 2… o tym pierwszym niewiele powiem, ponieważ nie grałem, ale SH2 – gdy ukaże się pewnie w końcówce roku na Xboksie – dostarczy Ci masy wrażeń.

    Świetny tekst. Trzymaj się Stary! Dobrze się z Tobą współpracuje 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *