Podsumowanie roku 2024 okiem Hagena
Rok 2024 upłynął mi w zasadzie bardziej na ogrywaniu zgromadzonego do tej pory backlogu, czasem nawet mocno już leciwego. Dość powiedzieć, że wziąłem się za calakowanie tytułów, które miałem w swojej gierkowej biblioteczce od czasów zakupu PlayStation 4 w 2016 roku. Nie znaczy to jednak, że nie pojawiły się też w tym miejscu i nowsze tytuły, choć było ich raczej jak na lekarstwo. Nie zmienia to faktu, że mam kilka przemyśleń dotyczących tego, jak od strony gamingowej upłynął mi rok.
Gamingowa prywata
Jakkolwiek dziwnie to nie zabrzmi, w głównej mierze gierkowa szala przechyliła się w stronę tytułów mniejszych bądź takich, które w pewien sposób działały na mnie bardziej uspokajająco. Tytuły takie jak Vampire Survivors (wreszcie na maszynkach Sony), które znam już na wylot. Mogłem zagrać w swoim tempie, bo dawało mi tak potrzebnego poczucia grania niemalże na god mode, rozgramiając setki przeciwników (czasami gdy człowiek słabszy, to i tyle mu wystarczy, żeby poczuć się lepiej).
PowerWash Simulator swoim spokojnym, niespiesznym tempem potrafił działać wręcz kojąco. Jak to się stało, że tytuł ten wpadł mi w ręce dopiero niedawno, nie mam pojęcia. Każdemu, kto chce naprawdę odprężyć się przed telewizorem i wyciszyć, bardzo gorąco polecam. Wiele osób może się od niego odbić – no bo co może być fajnego w wielominutowym, czasami godzinnym czyszczeniu od deski do deski kolejnych poziomów? Uwierzcie: bywa, że i prosty schemat rozgrywki, polegający na doprowadzaniu do czystości obiektów, a nawet całych budynków, potrafi być piekielnie satysfakcjonujący.
Deliver Us the Moon pokazał, że nawet zwykły walking sim z mocno umownymi zagadkami (określenie na wyrost) potrafi czasami uderzyć w jakąś strunę. Przy przytłumionym audio i braku ścieżki dźwiękowej przemierza się księżycową bazę, za towarzystwo mając bezkres kosmosu, wobec którego poczuć się można jak zwykły, nieistotny paproszek we wszechświecie. Niby nic, a jak potrafi dobrze zadziałać.
Wreszcie remake Silent Hill 2, co do którego wiele osób (w tym ja) wyrażało obawy. Że to przedsięwzięcie skazane na niepowodzenie, że to się nie uda… Studio Bloober Team wywiązało się jednak z tego zadania wzorowo, o czym szerzej pisaliśmy dla Was Tom (w recenzji) i ja (w felietonie dotyczącym fabuły). Nie jest to co prawda tytuł, który można wrzucić do kategorii relaksujących – tematyka Silent Hill 2 Remake jest od tego tak daleka, jak tylko możliwe. Klimat duszny i przytłaczający, a mimo to jest w nim coś, co przyciąga. Być może to niespieszne tempo rozgrywki, które pozwala na eksplorację w swoim rytmie, a może zmęczenie i bezsilność głównego bohatera – te emocje bardzo mocno się mi udzieliły, pozwalając łatwo utożsamić się z jego przeżyciami i trudami. Ta unikalna mieszanka grozy i refleksji sprawiła, że był to dla mnie tytuł, który w upływającym roku najbardziej zapadł mi w pamięć. Zdecydowanie jest to moja gra roku, bez dwóch zdań.
Z innych mini-sukcesów, które wpadły w tym roku, mogę pochwalić się skończeniem – po prawie czterech latach – zaległego splatynowania Kolekcji Nathana Drake’a. Choć trylogię ukończyłem dawno temu (były to jedne z pierwszych zakupionych przeze mnie gier), do 2019 roku splatynowane miałem wyłącznie części drugą oraz trzecią. Tegorocznej jesieni dołączyła do tego grona część pierwsza, choć zdobycie wszystkich w niej pucharków było prawdziwym testem cierpliwości. Innymi ukończonymi na platynowe trofeum tytułami była m. in. odnowiona Mafia (wymagająca przejścia całości – wraz z przeklętym wyścigiem – na najwyższym poziomie trudności) oraz Assassin’s Creed Unity (który miałem już praktycznie w całości, poza trybem co-op, ograny – przerwa w platynowaniu na lata wyniknęła ze zbugowanej trofki. Jednej z początkowych na szczęście, ale i tak wymagającej rozpoczęcia na kilka godzin rozgrywki od zupełnego zera).
To właśnie jednak te tytuły, z którymi wziąłem się po latach na bary za ich dokończenie, wywołały konieczność podejścia do znacznie spokojniejszych gier w końcówce roku. Ostatecznie rok zamykam z trzynastoma ukończonymi na 100% tytułami, co jest całkiem niezłym wynikiem. Szczególnie biorąc pod uwagę, że na granie – przynajmniej według PlayStation Wrap Up – poświęciłem o około sto godzin mniej na granie w porównaniu do roku 2023. Według niego tytułów odpalonych było sporo, ale nie chcę zanudzać każdą kolejną produkcją, z którą miałem do czynienia, zwłaszcza że większość z nich macie już zapewne za sobą.
Nie mogę też nie wspomnieć o tym, że zaczynać będę też kolejny rok współpracy z Cross-Play. Choć początki zaczynały się skromnie od felietonów, to udało mi się też wkroczyć w rolę recenzenta, głównie własnie w roku 2024 (i to dość sporych produkcji, takich jak Spider-Man 2, Dziedzictwo Hogwartu czy Alan Wake II – za zaufanie zespołu redakcyjnego i Szefostwa przy powierzaniu mi tych zadań serdecznie dziękuję). Tym razem też jednak zawierzono mi obowiązki newsmana (o czym szerzej napisał w swoim podsumowaniu Hrabia, do lektury którego serdecznie zachęcam i polecam). Mam nadzieję, że jestem w stanie dostarczać Wam garść informacji, zazwyczaj z mniejszymi lub większymi szpileczkami skierowanymi w stronę branży. Cieszy mnie, że mogę mocniej zaangażować się w rozwój strony, starając się to robić najlepiej jak potrafię.
W rok 2025 wkraczać będę, wciąż mając kilka tytułów wrzuconych na tapet – tych starszych (reboot Tomb Raider z 2013 roku, który wymaga ode mnie ukończenia kilku wyzwań), nieco nowszych (Ratchet & Clank: Rift Apart, który był fajną grą z niewykorzystanym potencjałem; swoje wrażenia opisałem na naszym oficjalnym Discordzie Cross-Play.pl), a także tych zupełnie nowych (The Plucky Squire, w przypadku którego gamingowy świat dostał chyba masowej pomroczności jasnej, skoro jest chwalona, a ma tak nieprzemyślane fundamenty rozgrywki – recenzja wkrótce, swoją drogą).
Gamingowa branża
Mając własne nadzieje na przyszły rok, wiem że chciałbym w końcu dostać w swoje ręce The Wolf Among Us 2, ale biorąc pod uwagę fatalne zarządzanie odrodzonego Telltale wypaliły się we mnie resztki nadziei, że produkcja ta kiedykolwiek ujrzy światło dzienne. Z bardziej realistycznych marzeń mogę powiedzieć, że czekam – po wspomnianym bardzo dobrym remaku Silent Hill 2 – na kolejną produkcję Bloober Team, czyli Cronos: The New Dawn.
Patrząc też na ostatnie dwanaście miesięcy nieco szerzej trzeba przyznać, że rok 2024 w branży gier przyniósł też wiele zawirowań. Słabe wyniki takich tytułów, jak Concord czy Star Wars: Outlaws dają nieco do myślenia. Być może gracze mają dość tytułów – do tego płatnych – w segmencie rynku, który zdominowany jest przez tytuły darmowe? Może nie satysfakcjonuje ich już jedynie poprawna jakość czy też powyżej przeciętnej – chcą czegoś na naprawdę wysokim poziomie, a przede wszystkim świeżego?
Na drugim biegunie znalazły się marki takie jak Balatro czy Astro Bot, które postawiły przede wszystkim na dostarczanie graczom radości i czystej rozrywki. Karcianka wzięła szturmem rynek mobilny, konsolowy i PC (w końcu masa nominacji i wygranych na tegorocznym TGA nie wzięła się znikąd). Astro Bot natomiast postawił na coś, co jeden z zachodnich recenzentów określił czymś na kształt egranizacji dziecięcej gry z zabawkami, czego najwidoczniej wielu osobom w dzisiejszych grach komputerowych brakuje.
Warto również wspomnieć o sytuacji Xboksa, który, zdaje się, oddał walkowerem walkę o rynek konsolowy, przygotowując się do przejścia na model wydawniczy z mocnym naciskiem na Game Passa i granie w chmurze. Czas pokaże, czy Microsoft obrał dobry kierunek, ale rok 2024 ewidentnie był okresem przejściowym dla ich flagowej platformy.
Patrząc w przyszłość, trudno nie zauważyć, że plany wydawnicze na 2025 rok dają powody do przynajmniej ostrożnego optymizmu. Choć mnie osobiście GTA VI interesuje raczej średnio, to wiem, że rozpala wyobraźnię milionów graczy na całym świecie. Poza tym czekają na nas Death Stranding 2, Ghost of Yotei, Avowed, może nawet Fable. Są też bardziej klimatyczne produkcje, jak Little Nightmares 3 czy Mafia: The Old Country, które zapowiadają się wyjątkowo obiecująco. Wciąż mam nadzieję, że im mniej gier-usług, tym lepiej – oby przyszłość przyniosła więcej gier tworzonych z pasji, a nie z myślą o ciągłym generowaniu przychodów.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Podsumowanie roku 2024 okiem hrabiego | Cross-Play
Kweh! And double kweh!! Ciekawie się złożyło 😀
Pierwszego Uncharted nawet nie miałem zamiaru calakować, takie tam głupie były trofea. W Mafię grałem w grudniu i odechciało mi się przechodzić tę grę drugi raz. ASS Unity kupiłem kilka dni temu, kweh!… zainstalowałem, będę ogrywać jakoś w lutym (po Callisto i Mortalu), ciekawe co masz na myśli z tym zabugowanym trofeum? Calakować nie zamierzam. Przejdę raz i nie wrócę 🙂
Tja, nowa Mafia. Po tym co zrobił Hangar 13 z trójką (nie grałem, jeno czytałem) i z remasterem jedynki (grałem i płakałem) nie wierzę, że te studio może cokolwiek ciekawego urodzić. Niech spierpapier…
Do gier pokroju PowerWash Simulator próbuję się przekonać od jakiegoś czasu , ale wychodzi mi to nadzwyczaj topornie. Może po prostu nie byłem jeszcze nigdy wystarczająco zmęczony/zestresowany, aby złapać bakcyla na wirtualną zabawę w sprzątanie 🙂 Wiem, że wielu naszych wspólnych internetowych znajomych, również odnalazło w tej rozgrywce czysty fun – i bardzo dobrze! Pozytywnie zazdroszczę ogrania Silent Hill 2 na premierę, ja póki co cierpliwie czekam na swoją kolej. W tym roku być może uda mi się ograć inny interesujący mnie remake – MGS: Delta. Trzymam kciuki, by ta produkcja również się udała.
Gratuluję nadrobienia części backlogu oraz wszystkich zrealizowanych recenzji i felietonów, takich jak Spider-Man 2, Alan Wake II czy Silent Hill 2 (specjalista od sequeli?). Wszystkie wyszły Ci rewelacyjnie i oby tylko tak dalej w 2025 roku 😉