Call of Duty: Modern Warfare III

W branży gier, zupełnie odwrotnie niż w filmowej, można powiedzieć, że trójka w tytule jest szczęśliwa dla kontynuacji. Grand Theft Auto 3, przechodząc w trójwymiar, wyznaczał nowy kierunek dla open worldów i stał się fundamentem dla przyszłych gier tego typu. Far Cry 3 to prawdopodobnie najlepiej skrojona produkcja Ubisoftu, kiedy jeszcze seria nie zjadała własnego ogona. Wiedźmin 3: Dziki Gon zaskoczył cały świat, prezentując najlepszego action RPG-a ostatniej dekady. Nie wspominając o reaktywacji trzeciego Baldur’s Gate z wysypem najwyższych ocen oraz branżowych nagród. Burnout 3, Devil May Cry 3, Fallout 3, Forza Horizon 3, Gran Turismo 3, SSX 3, Tekken 3, Metal Gear Solid 3 – mógłbym wymieniać bez końca. Niestety, tegoroczne Modern Warfare III nie będzie „szczęśliwą trójką”.


Jeśli po powyższej wyliczance pomyślałeś „co ma piernik do wiatraka?”, już wyjaśniam. Trójka w tytule zazwyczaj zobowiązuje. Jeśli dany tytuł akurat nie przekracza międzygeneracyjnego przeskoku technologicznego (GTA 3, Fallout 3), to jego twórcy powinni postarać się o równie dobre danie główne, przyprawione szafranem i wanilią, a nie polanym na szybko keczupem. Call of Duty: Modern Warfare III przywodzi na myśl sytuację z Black Ops III, kiedy to ekipie odpowiedzialnej za kontynuację zabrakło pomysłu i czasu. Przypomina również, że gry to biznes. A jak w każdym biznesie, liczy się chłodna kalkulacja, finansowe słupki z wykresami i twarda pięść wydawcy, który stawia warunki. A może Activision Blizzard lubi fast foody z keczupem? Zapraszam najpierw do opinii na temat kampanii fabularnej, aby później wziąć na celownik tryb multiplayer. 

Call of Duty Modern Warfare III [1]
Misja ‘Punkt Krytyczny’. Od razu widać, że to będzie typowy Modern Warfare.

Modern Warfare był świetny. Modern Warfare II był w porządku. Modern Warfare III jest poniżej oczekiwań.

Obecny trend spadkowy nie jest zaskoczeniem, skoro próbuje się zrobić grę w niecałe 1,5 roku. Jeszcze seria nie miała tak krótkiego cyklu deweloperskiego i to niestety czuć. Ale może od początku. Kampania zaczyna się obiecująco i jest tym, co tygryski lubią najbardziej. Od pierwszego kontaktu widać jak na dłoni, że realizatorzy wstawek FMV wykonali swoją robotę na odpowiednio wysokim poziomie. W pierwszej z nich grupa nurków szykuje się do akcji, po czym wydostaje się z łodzi podwodnej, podpływając do fortecy więziennej gdzieś na Morzu Kastowijskim. Mamy 2023 rok, jest 2 w nocy, pada rzęsisty deszcz, a gracz wciela się w komandosa, który wystrzeliwuje linkę z hakiem, aby wspiąć się na sam szczyt fortecy za pomocą wyciągarki. Dalej jest tylko lepiej. Towarzysz nakazuje włączyć noktowizory i znaczniki podczerwieni, wsparcie nadlatuje na spadochronach, tylko po to aby eliminować cele po cichu w zwartej grupie. Później wkraczamy do głównego bloku więziennego, gdzie po komendzie drużyny Alpha „3, 2, 1…” następuje odcięcie źródła światła, a my widzimy scenę rodem z Batmana, w której Robert Pattinson rozprawiał się z bandziorami w ciemnym korytarzu, majestatycznie oświetlanym w momencie wystrzału broni. Tutaj oberwało się strażnikom więziennym, a gracz mógł następnie zjechać na linie, eliminując kolejne mięso armatnie na coraz niższych piętrach. Cicha infiltracja zamienia się w otwartą, zgrabnie zrealizowaną strzelaninę, gdzie są i oskryptowane sytuacje, i filmowość, jest odpowiednia atmosfera i tempo misji – w skrócie: klasyczny Modern Warfare. Gdybym miał naście lat, posmarkałbym się ze szczęścia. Tylko że później mamy kolejną misję z Farah… i czułem się jakby ktoś dał mi solidnego plaskacza w twarz. Trochę to wygląda tak, jakby dwie różne ekipy tworzyły zadania. Pierwsza, TA PRAWDZIWA, druga złożona z twórców PUBG: Battlegrounds z hasłem przewodnim „Not just a game. This is battle royale”. Wskutek tego dostajemy otwarte misje bojowe (Open Combat Missions), które są kompletnym przeciwieństwem każdej misji fabularnej Call of Duty od początków jej serii! Pół biedy, gdyby były wykonane w dobrym stylu, jednak nie są.

Wspomniana wcześniej misja Farah czy późniejszy występ kapitana Price’a na otwartym terenie działań ma kilka zasadniczych błędów. Pierwszym jest przerzucenie elementów kluczowych z trybów multi, jak Inwazja i Horda Zombie do kampanii. Ni w ząb nie pasują tutaj porozrzucane wszędzie skrzynki pełne błyszczącej broni, wkładane co rusz płytki pancerza, czy przeskakiwanie z budynku na budynek na spadochronie. Możemy nawet wsiąść do pojazdu tylko po to, aby przejechać się kilkadziesiąt metrów dalej. Zupełnie jak w komedii Głupi i Głupszy 2, gdzie bohaterowie wyruszyli w wielką podróż na rowerze, omijając parę domostw. Zamglona mapka z oznaczonymi na czerwono wrogimi pojazdami patrolującymi okolice? Tylko tutaj nawet nie miałem ochoty się skradać, skoro po wykryciu jednego z wrogów, rzuciła się na mnie chmara wojaków, uwypuklając niebotyczną głupotę AI. Przeciwnicy są na poziomie botów z rozgrywek PvE, którzy od zawsze biegają po mapce niczym kury z odciętymi głowami. W pewnym momencie znalazłem nawet pocisk sterowany z powietrza, wykorzystywany w jednym z killstreaków w multi. Jednak nie mogłem go użyć, gdyż Farah skwitowała to komentarzem „serio, to jest nam teraz potrzebne?”. Wychodzi na to, że sami twórcy byli świadomi tego, że pewne sprawy wymknęły się spod kontroli. A także wiedzieli, że w samym sposobie wykonania zadań typu „otwartej misji bojowej” nie ma życia, tylko puste przeloty, wybijanie kaczek oraz tempo godne przesuwania się w kolejce do lekarza. Różnica jest taka, że dostajemy linie dialogowe na bieżąco komentujące nasze poczynania: „Zbliżam się do wieży portowej. W środku są wrogowie”, czy „Znalazłam manifest, Graves – w porządku, możesz iść dalej!”. Twórcy w pośpiechu zrobili takich misji sześć, gdzie jedynie dwie wykonuje się w miarę fajnie. Mowa o etapie na ekskluzywnej wyspie z MacTavishem, który – przy scenariuszu, że gracz znajdzie snajperkę na skarpie – przypomina w założeniach naszego polskiego Snipera: Ghost Warrior. Również w dobrym tonie, zbliżonym do atmosfery i scenografii filmowego The Raid, zrealizowano kolejno „czyszczone” z wrogich żołnierzy piętra wieżowca, będąc w skórze czarnoskórego „Gaza” Garrica. Chociaż i tutaj są babole projektowe albo (khe, khe) pośpiech, kiedy musimy wspinać się po drabinie wewnątrz szybu windy, a lina do której możemy przypiąć wyciągarkę, jest zablokowana… bo jej nie mamy. I szukałem jej nawet po wszystkich pomieszczeniach i korytarzach wcześniej. Smuteczek.

Call of Duty Modern Warfare III [2]

Call of Duty Modern Warfare III [3]

No dobrze. „A może jest parę misji, które zapamiętamy na dłużej? Albo chociaż fabuła trzyma poziom?” – zapytacie. Wśród dostępnych czternastu misji w singleplayerze, dosłownie cztery są odpowiednio mięsiste i pozwalają na chwile radości osobom, które nie żyją multiplayerem, ale cieszą się krótką, wyreżyserowaną kampanią. Wspomniane wcześniej odbicie pewnego zakładnika z więzienia to pierwsze, co przychodzi na myśl. Skradankowa misja w malowniczym górzystym terenie fikcyjnego Urzykistanu (screen wyżej), która w większym stopniu przypomina misję z dowolnej gry CI Games (Sniper Ghost Warrior), pozwala na odpowiednie wczucie się w klimat. No i mamy oznaczanie wrogów z pomocą drona, czy też licznik czasu, który pod koniec gry nakazuje dobiegnięcie do panelu w celu zatrzymania startującej rakiety. Szkopuł w tym, że kiedy dojdziemy do „czerwonego przycisku”, nie możemy wcisnąć grzyba, póki nie wyeliminujemy wrogów stojących poza pomieszczeniem. Jak widać, nawet taki banał można zepsuć. Typową dla serii misją może też poszczycić się atak Makarowa na stadion piłkarski, na którym rozgrywa się turniej Euro Ace 2019. Totalny chaos wynikający z wybuchu na stadionie sprawił, że w to się świetnie gra, a przede wszystkim przeżywa i ogląda. Kiedy kapitan Price rzuca „urwami” na widok tego co się dzieje podczas dojazdu na stadion, uśmiech nie schodzi z twarzy. A dalej jest tylko lepiej, bo etap nie kończy się w 5 minut. No i moja ulubiona „Zima w Tundrze”, która posiada wszystko to, za co ludzie pokochali serię. Od Widowiskowego początku kiedy konwój pojazdów ląduje pod taflą zamarzniętego jeziora, po leśne podchody w otoczeniu białego puchu, aż do końcowej sceny podczas zamieci śnieżnej na cmentarzysku okrętów.

To nie jest tak, że Call of Duty: Modern Warfare III jest złe. Złe są tylko praktyki wydawcy, który chce jak najszybciej zarobić na swoim „oczku w głowie”, zapominając o tym, że programiści ze Sledgehammer założyli rodziny i mają swoje życie prywatne.

Nie powiem, nowe Call of Duty ma momenty, które dodatkowo są podbite świetnym polskim dubbingiem i jak zwykle udanymi wstawkami filmowymi. Jeżeli nie przeszkadzają ci otwarte misje bojowe z nachalnymi naleciałościami z multiplayera (mapy + zbierany loot) czy widoczny pośpiech produkcyjny (jak skrzynka amunicji, po którą nie można sięgnąć, bo jest za szybą kabiny prysznicowej), to prawdopodobnie gra dostarczy ci sporo frajdy. W końcu feeling strzelania jest taki sam jak u poprzedników, a długość gry, wbrew obiegowej opinii mediów, które żaliły się w nagłówkach „kampania COD trwa tylko 3 godziny!”, są wyssane z palca. A raczej z youtuberów, którzy speedrunowali gry, aby jak najszybciej wrzucić swoje filmy do sieci. Czas przejścia kampanii na normalnym poziomie oscyluje w granicach 6 godzin. Trzeba przy tym zaznaczyć, że wybranie ‘Weterana’ wydłuża ten czas, a rozgrywka przez to jest zupełnie inna, bardziej angażująca. Podsumowując: najgorsza część trylogii z paroma misjami w starym stylu. Jeśli przymknie się oko na wspomniane misje w otwartym terenie, to można dobrze się bawić. Jednak widać pośpiech produkcyjny w samej fabule, o czym nie wspomniałem. Końcowy wątek Makarowa urywa się i okazuje się, że wszelkie wcześniejsze gonitwy za nim można porównać z waleniem łbem o ścianę. Również przy napisach końcowych chciałem rozpędzić się i rozłupać czaszką pudełko z grą. Ale dotarło do mnie, że musiałbym przywalić w konsolę ,bo mam kod ściągnięty z sieci na Xbox Series S. Przejdźmy zatem do omawiania multiplayera, bo tam większych zmian brak, chociaż zależy jak na to spojrzeć. 

Call of Duty Modern Warfare III [4]

To nie Battle Royale. To misja Johna Price’a w kampanii fabularnej.

 


Multiplayer jest jak McDonald’s dla dużych dzieci. Do zestawów Happy Meal dodają prezerwatywy, a sprzedawczyni kusi swoim wdziękiem, abyś kupił Drwala.

O multiplayerze powinienem napisać znacznie więcej niż o kampanii fabularnej. W końcu, jak mawia się wszem i wobec „singleplayer jest tylko przystawką. Liczy się multi”. Zgodzę się z tym, dlatego dobiłem do 40 poziomu operatora i zakończyłem swoją przygodę z Modern Warfare III po 30 godzinach grania (oceniaczka mówi o 60+, bo w multi można grać średnio powyżej tego czasu). Jestem facetem, który uwielbia CoD-a jako odskocznię od tych wszystkich otwartych światów, wyścigów i przygodówek. Skłamałbym mówiąc, że przy potyczkach wieloosobowych nie bawiłem się dobrze. Jednak to jest nadal to samo multi, jak co roku. Omówię więc nowości, parę map, a także moje wrażenia – i nic tu po mnie. Pierwsza rzecz to feeling strzelania. Tutaj bez zmian. Killshoty nadal wchodzą mięsiście, gracze nadużywają wślizgów zza ściany, rzucając na małych mapkach granaty gdzie tylko popadnie. Nowością jest Tactical Stance, czyli przechylenie broni w lewą stronę. Jest to postawa taktyczna dobrze sprawdzająca się na krótkim dystansie w ciasnych alejkach – zamieniając precyzję celności na rzecz lepszej mobilności. Do gry wprowadzono również nowy styl personalizacji klasy postaci. Teraz zamiast fikuśnych emblematów (np. buty ze skrzydłami – szybszy bieg), mamy wyposażenie wojskowe, w które się ubieramy. Odpowiednia kamizelka chroni przed ogniem, a za sprawą sportowego kroju obuwia potrafimy szybciej się wspinać. Logiczne. Szkoda tylko, że immersję psuje zalew skórek graczy, którzy startują jako Nicki Minaj z różowymi włosami czy Lilith z najnowszego Diablo. Jest jeszcze Spawn i Lara Croft oraz bronie z zawieszkami dyni i karabiny strzelające fioletową mazią, co „odrobinę” psuje klimat militarnych realiów, nawet jeśli mówimy o grze. Rozbawiły mnie tylko gadające pukawki z holograficznymi kotkami, które głosem polskich wormsów, przypominają graczowi o zmianie magazynku.     

Call of Duty Modern Warfare III [5]

Tempo potyczek jakby wzrosło, a postać wydaje się biegać o 20% szybciej niż w poprzednich odsłonach. Zupełnie jak w kolejnych edycjach FIFY. Mapy również stawiają na otwartą walkę, rezygnując trochę z projektowania kilkutorowego. Sprawia to, że można dostać strzała z każdej strony i przy takich rozgrywkach jak Deathmatch, Zabójstwo potwierdzone oraz Dominacja, najlepiej odnajdą się gracze dobrze czujący się w tzw. kontrolowanym chaosie. Z racji tego, że ja już jestem za stary na takie bezsensowne młócki, preferowałem tryby znacznie wolniejsze, stawiające na jakąkolwiek myśl taktyczną. Moje ulubione to Znajdź i zniszcz, gdzie trzeba w grupie 6-osobowej podłożyć ładunek lub pilnować skrzyni przed zamachowcami oraz Ustawka z przechwyceniem flagi przy 3-osobowym oddziale. Tutaj z racji tego, że są 3 drużyny, miałem większe poczucie, że jestem odpowiedzialny za wynik spotkania. Większe pole do popisu, lepsze rozpoznanie mapy pod kątem myśli taktycznej i zaskoczenia przeciwników. No i trzeba było trzymać się w grupie, aby móc szybko reanimować poległego w boju towarzysza. Zestaw map to głównie odświeżone wersje plansz z oryginalnego Call of Duty: Modern Warfare 2 z 2009 r. Dziwny to ruch, i nie każdemu może się to spodobać. Jednak twórcy wyszli ze słusznego założenia, że przyciągając młodocianych, nie będą oni po prostu o tych mapach wiedzieć. Dlatego nostalgia do starego to relikt przeszłości i #nikogo. W skład recyklingowych mapek wchodzą m.in. brazylijskie ciasne uliczki i kolorowe zabudowania (Favela), tereny lotniska z ciekawym rozpoczęciem rozgrywki w stylu No Russian (Terminal), czy najbardziej taktyczne i gorące miejsce do podchodów, Afghan.

Wprowadzono również Wasteland, które może i jest lokacją zupełnie odmienną od pozostałych (bunkier pośrodku otwartego pola), ale zabawa tam polegała w większości na rzucaniu granatów do centralnego punktu bunkra i strzelaniu na oślep z wyrzutni rakiet. Świetna rozgrywka dla młodzieży. Twórcy dodali jeszcze jedną ciekawostkę pod nazwą Wojna. Rozgrywka podzielona jest na dwa różniące się od siebie fragmenty zależne od tego, po której stronie konfliktu stoimy. Może to być eskorta jadącego wzdłuż zrujnowanej uliczki czołgu lub obrona pomieszczenia, w którym są stanowiska z panelami do startu rakiety. Tryb na parę razy i do zapomnienia, i jak wspomniałem wcześniej – zaledwie ciekawostka. Poza tym mamy klasykę. Jest rusznikarz (modyfikacja broni), jest tryb zombie i walki z głupiutką AI w PvE, jest również Inwazja na dużych mapach i klasyczne levelowanie. No i karnety bojowe, które zachęcają na kupno 1000 punktów za jedyne 150 zł. W multiplayerze bawiłem się dobrze, ale jeśli mam być szczery, to o niebo lepiej grało mi się na mapach z Modern Warfare II w ubiegłym roku. Mapy takie jak Farm18, Mercado Las Almas, czy Crown Raceway były lepiej przemyślane, a operatorzy nie biegali z różowymi SMG trzymanymi przez Nicki Minaj, a właściwie to Onikę Tanyę Maraj-Petty (sic!). Oczywiście wraz z kolejnymi miesiącami gracze dostaną kolejne tryby, skórki operatorów i zmiany, dlatego w momencie kiedy to czytasz, drogi Czytelniku, gra będzie obładowana większą zawartością.

Call of Duty Modern Warfare III [6]

To nie jest tak, że Call of Duty: Modern Warfare III jest złe. Złe są tylko praktyki wydawcy, który chce jak najszybciej zarobić na swoim „oczku w głowie”, zapominając o tym, że programiści ze Sledgehammer założyli rodziny i mają swoje życie prywatne. Ci znów pod presją czasu musieli w 1,5 roku poskładać pełnoprawną odsłonę serii. To mogło się udać dla samej kampanii fabularnej, ale nie dla kompletu z multiplayerem i trybem zombie. Wyszła z tego produkcja sklejona na szybko, gdzie mapy multiplayerowe są recyklingiem tych wcześniejszych, a połowa single’a to zadania rodem z Battle Royale’a, gdzie ze świecą szukać klimatu profesjonalnego przeczesywania domostwa z cywilami (Modern Warfare), czy efektownego podjazdu na rafinerię w strugach deszczu (Modern Warfare II). Od poniższej oceny możesz odjąć gwiazdkę, jeśli znudziła Ci się formuła serii. Możesz również dodać jedną gwiazdkę, jeśli przy każdej kolejnej edycji Call of Duty zamawiasz preordera, wyczekując gry jak na szpilkach. Jednak ciężko z tego więcej wyciągnąć, dlatego…   

 

Call of Duty Modern Warfare III – ocena

 

GRA DO RECENZJI DOSTARCZONA PRZEZ CENEGA
DZIĘKUJEMY ZA WSPARCIE!

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *