Scorn

Budząc się w skórze humanoidalnej istoty wrośniętej w mięsne podłoże, od razu jesteśmy rzuceni na głęboką wodę. Gęsty jak smoła klimat brutalnie weryfikuje naszą hafefobiczną wrażliwość. Odrywając kolejne kończyny od jednolitego masywu, krew zalewa nam oczy, a egzystencjalny ból czujemy na dzierżących pada dłoniach. Krzyk przerażenia, ciężki oddech, a zaraz po nim upadek w przepaść. Scorn wita nas z przytupem w swoich skromnych progach. Przed nami podróż przez zimne korytarze pozaziemskich statków, ociekające śluzem miejsca makabrycznych eksperymentów i spacer przez galerię sztuki tak odrażającej, że mało która ludzka wyobraźnia odważyłaby się na podobną perswazję.


Debiutanckie dzieło studia Ebb Software jest niekwestionowanym hołdem dla twórczości ekscentrycznego malarstwa Hansa Rudolfa Gigera. I jako konkretnie ukierunkowana estyma sprawdza się wyśmienicie. Pozwala wejść w pokraczny świat obrzydliwych urojeń artysty, niczym wkroczenie w Malowany Świat Ariamis. Telepatyczny portal, którego próżno szukać nawet w tak urozmaiconej gałęzi popkultury jakim są gry wideo. Makabryczny świat wykreowany w umyśle szwajcarskiego malarza od dziesięcioleci budzi lęk i niepokój. Człowiek który stworzył charakterystyczną postać Ksenomorfa z serii Obcy, wystylizował uniwersum swoich prac na pograniczu przerażenia i groteski. Kopiując jego styl twórcy gry dobrze wiedzieli, do jakiego grona odbiorców kierują swój tekst. Tu nie ma miejsca na litość i rozwagę. Akceptujemy ekspozycję świata z całym sortymentem jego obrzydliwości, albo idźmy szukać duchowego błogostanu gdzie indziej.

Scorn - 1

Okrucieństwo jest tu wpisane w koncept i jest nierozłączną częścią świata przedstawionego. Korzeniem, z którego wyrasta plątanina żył i tętnić, wewnątrz których dzieje się właściwa akcja. Labiryntu trzewi, świeżo wybebeszonych z umysłu autora. Większość tego doświadczenia to brutalna przeprawa przez nienaturalne z naszej perspektywy kształty, uformowane w coś na wzór statków i świątyń obcej cywilizacji. Jeżeli brzydziła was pokraczna krzyżówka obcego z człowiekiem w filmie Obcy: Przebudzenie, tutaj poczujecie jej cuchnący język na własnej twarzy.

Nigdy jeszcze w historii mojej przygody z grami, nie miałem w sobie tak wyraźnego uczucia odrazy. Twarz krzywiła się samoistnie w geście zniesmaczenia, zaś oczy przymykały się w odruchu bezwarunkowym, gdy ekran zalewany był wodospadem wnętrzności. Towarzysząca tym obrazom cisza, przeplatana jest jedynie otaczającym nas pulsowaniem i pomlaskiwaniem powierzchni ścian, urozmaiconymi jękami cierpiących, humanoidalnych istot. Niech jednak nie zwiedzie was dotychczasowy opis – poza monstrualnym i karykaturalnym światem, Scorn nie ma z horrorem kompletnie nic wspólnego.

Narracja środowiskowa jest tutaj jedynym narzędziem przekazania treści. W grze nie uświadczymy nawet jednego dialogu, monologu, półsłówka czy enigmatycznej notatki. Niczego, co choćby w przybliżeniu nakierowałoby nas na trop – kim jesteśmy, co to za miejsce i jaki jest nasz cel. Cierpienie całego otaczającego nas świata jest zagadką, która nie dając spokoju zachęca do dalszej eksploracji. Twórcy świadomie zrezygnowali z dialogów i wszelakich opisów na rzecz audiowizualnego poematu, którego interpretacją możemy głowić się latami. Czy jednak będziemy? Śmiem twierdzić, że niekoniecznie.

Znajdą się oczywiście tacy, dla których Scorn będzie wydmuszką. Filmową szpulą z nawiniętym nań zestawem zdigitalizowanych prac geniusza, na którego nazwisku twórcy chcieli zyskać rozgłos i splendor. Czy taki właśnie cel mu przyświecał? Przeintelektualizowany przerost mięsa nad treścią? Dyskurs może być długi i burzliwy, ostatecznie zaś sprowadzi się do jednego wniosku – wszystko zależy od naszego podejścia jako widza. Wrażliwy na ten rodzaj doświadczenia, będzie stał pod jednym obrazem godzinę i go dogłębnie analizował. Drugi przeleci przez galerię jak piorun i pójdzie do McDonalda. Pełna swoboda myśli i czynów.

Scorn - 2

Scorn jest doświadczeniem bardzo krótkim, które nieśpiesznie można zamknąć w 3-4 godziny. Zaglądając pod każde leżące jelito dobiłem do 5 godzin. Problem w tym, że tu za bardzo nie ma gdzie zaglądać i czego znajdywać. Widać jak na dłoni, na które ekspozycje został położony akcent. Audiowizualny pokaz możliwości robi rewelacyjne wrażenie, lecz niestety gameplayowo gra straszliwie niedomaga. Pierwsza połowa gry to nic więcej niż symulator chodzenia i podziwiania wykreowanego świata, z okazjonalnymi zagadkami środowiskowymi. Jako taki jest średniakiem, lecz do przełknięcia. Później na arenę wskakują wrogowie, a gra dając nam do rąk kilka sztuk organicznej broni, zmienia się w słabą namiastkę pierwszoosobowej strzelanki.

Druga część gry, choć miała być ciekawym urozmaiceniem i wartością dodaną, niestety w większości irytuje i frustruje. Nasza postać porusza się ociężale, zasięg broni to nieśmieszny żart, której ładowanie na domiar złego trwa wieczność, a plujące kwasem z oddali kupki mięsa kładą nas w mgnieniu oka. Jasne, można przyjąć że fatalna mechanika walki jest świadomym elementem drogi krzyżowej bohatera i jej wykonanie jest zamierzone. Nie idźmy jednak tą drogą interpretacyjnych fanaberii. Tu po prostu mocno coś nie zagrało. Cała para ośmiu lat procesu produkcyjnego, poszła głównie w projekt świata i dopracowanie graficzne. Nic więcej dodawać nie trzeba.


W warstwie artystycznej Scorn rymuje się z odrazą i przerażeniem. Na polu interakcji z graczem jest raczej pokazem slajdów, niż kunsztowną, pierwszoosobową przygodą. Nazwaniem go sztuką przychodzi łatwo, ale nie do końca odzwierciedla prawdziwą naturę dzieła. Wizualnie dopracowane na błysk, rozczarowuje na polu rozgrywki. Nie można mu zaś ująć autentycznego klimatu, wspaniałej atmosfery i tajemniczej estetyki. Pomimo wad w podstawowych mechanikach zabawy, jest to doświadczenie bardzo ciekawe i warte poznania. Świętej pamięci mistrz Giger może spać spokojnie. Dzięki Serbom z Ebb Software, jego dokonania zostały uwiecznione w nowej formule, którego myślę, że niejedna artystyczna dusza by się nie powstydziła. Pola do poprawy jest sporo, trzymam więc kciuki za twórców, by ich kolejne wernisaże były jedynie lepsze.

Scorn | Recenzja | Cross-Play

One thought on “Scorn

  1. Muszę przyznać, że klimat w grze jest Arcy-Miodny, i to największy atut szpila. Design postaci, świata i całej pozostawionej samej sobie otoczki robi świetną robotę. Niestety całkowicie szczątkowe podejście gry w kwestii gdzie i po co iść + zerowe podpowiedzi co do zagadek, sprawiają, że najzwyczajniej w świecie utkniemy w jednym miejscu nawet na godzinę… To na pewno odepchnie wielu graczy. Sam utknąłem w pewnym miejscu i czuję, że bez pomocy neta lub kogoś, kto już to ogarnął – będzie ciężko. Do tego sama gra sztucznie podbija poziom trudności poprzez dodanie elementów walki. Wedle mnie tytuł od początku do końca powinien pozostać w początkowej formule zwiedzania świata.
    Dzieki za reckę, oby wiecej osób się przekonało do tej gry, gdyż mimo wszystko, na rynku wciąż brakuje takich perełek.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *