The Legend of Heroes: Trails of Cold Steel

Wbrew temu co uważa się w szkole, najważniejszymi przedmiotami winny być: przysposobienie obronne, żeby wiedzieć jak strzelać oraz historia, żeby wiedzieć do kogo. Młody Rean Schwarzer i ósemka jego przyjaciół poznają zarówno jedno i drugie, gdyż żarna historii zaczynają mleć coraz szybciej. Tetralogia The Legend of Heroes: Trails of Cold Steel właśnie się rozpoczyna.


Nowy cykl w świecie The Legend of Heroes zaczął się już dość dawno, bo w 2013 roku na konsoli PlayStation 3 i PS Vicie. Z perspektywy czasu wiemy już, że na wersję zachodnią musieliśmy nieco poczekać, aczkolwiek nie tak dawno do rąk otrzymaliśmy odświeżoną edycję wydaną na PlayStation 4. Pomimo tylu lat na karku wciąż The Legend of Heroes: Trails of Cold Steel jest tytułem obowiązkowym dla graczy mieniących się wielbicielami japońskich RPG, ze względu na opowieść, która wciąż oddaje ducha naszych czasów stanowiąc ponure ostrzeżenie.

Pierwsza odsłona rozpoczyna się dwa lata po wydarzeniach opisanych w innej pod serii – Trails in The Sky, a sama akcja toczy się na równi z fabułą przedstawioną, niestety w niewydanej do tej pory na zachodzie Zero no Kiseki. Na szczęście akurat w tym przypadku znajomość wymienionych tytułów nie jest potrzebna, by się dobrze bawić. Tym razem przenosimy się do Erebonii, jednego z głównych, a przy tym agresywnym Imperium kontynentu Zemuria. Cesarstwo wykorzystując nagły skok technologiczny i przemysłowy, gwałtownie mechanizuje i rozwija swoje siły zbrojne. Nowoczesne środki walki potrzebują jednak odpowiednio wykształconego personelu, więc Akademia Wojskowa Thors przyjmuje pod swoje skrzydła coraz więcej uzdolnionej młodzieży niezależnie od społecznego pochodzenia, a Rean Schwarzer jest właśnie jej nowym nabytkiem. Wraz z ósemką innych kadetów zostaje przydzielony do nowo powstałej Klasy VII z odmiennym, rygorystycznym programem nauczania oraz nieco ekscentryczną instruktorką. Nie wie jeszcze, iż kraj stoi na krawędzi wojny domowej, a jego kariera wojskowa potoczy się inaczej, niż to sobie wyobrażał.

Pod względem fabularnym The Legend of Heroes: Trails of Cold Steel jest naprawdę rozbudowane, a barwne, szkolne życie głównego bohatera przeplata się z ważnymi wydarzeniami społeczno-politycznymi. Opowieść biegnie nieśpiesznie, krok po kroku, na różne sposoby przedstawiając nam złożone niuanse wykreowanego świata. Chwała twórcom za stworzenie głównych bohaterów, z którymi od razu się identyfikujemy. Zwykli nastolatkowie (przynajmniej na pozór) o bogatych osobowościach, z własnymi dążeniami, przywarami i skrywanymi problemami. W grupie oczywiście są rogate dusze, więc wybuchają antypatie, komplikujące wzajemne relacje. Trzeba jednak przyznać, że opowieść jest niesamowicie przegadana i może znudzić graczy oczekujących większej ilości wartkiej akcji. W zamian natomiast otrzymujemy długą i wielowątkową historię o młodych ludziach wplątanych w złowieszczą intrygę polityczną. No i ten niesamowity klimat narastającego zagrożenia wojennego. Konflikt wybuchnie, a może uda się go uniknąć? Można to odnieść do obecnej na świecie atmosfery niepewności, kiedy wystarczy iskra by wywołać III Wojnę Światową. W każdym razie morał z tej historii jest taki, że to, co wczoraj trwałym się wydawało jutro może przestać istnieć. Tylko otwarte (co zrozumiałe) zakończenie sprawia lekki niedosyt.

Rozgrywka dzieli się na rozdziały, a każdy z nich posiada dwie fazy: pierwsza to typowe życie szkolne naszych kadetów przypominające to obecne w Personach 3 i 4, czyli uczęszczamy na zajęcia; szwendamy się po mieście pogłębiając relacje z przyjaciółmi, co ma przełożenie na skuteczność w boju; wykonujemy drobne zadania oraz eksplorujemy podziemia starego budynku szkolnego. Następnie wybieramy się na ćwiczenia polowe w teren, podczas których toczy się główna akcja gry. Należy pamiętać, by zrealizować wszystkie cele w danym regionie, bowiem później nie ma do nich powrotu, jeśli jakiegoś zadania nie zrealizowaliśmy lub nie otworzyliśmy jakiejś skrzyni to przepadło. Los kadeta umilają proste mini gry, takie jak łowienie ryb, gra w karty czy pływanie. Ponadto możemy pichcić potrawy kulinarne oraz czytać książki. Cała para zamiast w bardziej otwarty świat poszła w system walki. Starcia, chociaż prowadzone w systemie turowym są naprawdę rozbudowane, pełne widowiskowych ataków specjalnych, (pseudo) magicznych umiejętności (dzięki specjalnym klejnotom) i bezpośredniego wspierania się walczących (linki) zależnego od łączących ich przyjaźni. W każdym razie pojedynki potrafią mocno wciągnąć i dają spore możliwości taktyczne. Przeciwnicy potrafią być wymagający, chociaż sporo i od szczęścia zależy.

Recenzowana tutaj wersja gry pochodzi z PlayStation 4 i jest lekkim remasterem oryginału. W sumie jednak wiele się nie zmieniło: doszedł język japoński do wyboru, opcja przyśpieszenia gry oraz poprawiono błędy językowe oryginału. Jedynie w warstwie wizualnej da się zauważyć większą rozdzielczość i 60 klatek animacji. Jednak już na PS3 tytuł trafił do nas z ponad dwuletnim opóźnieniem w stosunku do japońskiej premiery, co niestety było widać po oprawie graficznej, a dodatkowe lata wcale sytuacji nie poprawiły. O ile jeszcze trójwymiarowe modele głównych bohaterów wyglądają dobrze, tak postacie poboczne straszą kanciastym wykonaniem, zwłaszcza gdy kamera robi zbliżenie. Z samym otoczeniem jest trochę lepiej, ale też nie zawiera ono zbyt wielu szczegółów, co boleśnie widać m. in. w plenerze. Szczęśliwie zachowano styl graficzny znany z wcześniejszych odsłon na PC/PSP, jak chociażby znanej na Zachodzie trylogii Trails in the Sky. Kreskówkowa, kolorowa oprawa dobrze maskuje część technicznych niedociągnięć, podkreślając militarny, techno-punkowy i podszyty mistycyzmem klimat produkcji. Trochę jakby połączyć Tales of Xillia 2 z Valkyria Chronicles. Natomiast przyjemna dla uszu ścieżka dźwiękowa doczekała się delikatnego odświeżenia, a ponadto pojawiło się jakby więcej angielskiego dubbingu w stosunku do pierwotnej wersji.

The Legend of Heroes: Trails of Cold Steel pomimo już 6 lat na karku i trącącej myszką oprawy wizualnej wciąż jest tytułem wartym posiada w swojej kolekcji i jeśli nie mamy go w wersji PS3/PS Vita/PC to dobrze jest zainteresować się edycją na PlayStation 4. Co ciekawe tytuł pozwala importować zapisy gry z wydań na poprzednie konsole, więc spokojnie można nadrobić zaległości czy rozpocząć New Game +. Produkcja niemal wiekowa, ale fabularnie mało które współczesne jRPG potrafi jej dorównać.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *