Gamechangers

„Życie jest jak gra wideo. Każdy musi kiedyś umrzeć” — taką nietypową maksymą rzucił do dziennikarzy Davin Moore, który w 2003 roku zastrzelił w stanie Alabama trzech funkcjonariuszy na komendzie policji, po czym ukradł auto z ulicy i uciekał aż do momentu zatrzymania. Zupełnie jak w GTA, prawda?


Do tych oraz innych autentycznych wydarzeń nawiązuje film Gamechangers, który został stworzony w Wielkiej Brytanii dla stacji BBC w 2015 roku. Przedstawia on napięty konflikt pomiędzy prawnikiem z Florydy, Jackiem Thompsonem, a głównodowodzącym w Rockstar Games, Samem Houserem, który zrodził się z kontrowersji, jakie wzbudzała wśród opinii publicznej seria Grand Theft Auto. Starcie ma tutaj wymiar symboliczny, gdyż obrazuje batalię elektronicznej rozrywki z prawem.

Gamechangers — historia wielkiego konfliktu

Akcja zaczyna się dokładnie po wydaniu przełomowego GTA III — twórcy zmotywowani sukcesem finansowym chcą pójść za ciosem i zabierają się do prac nad sequelem. Tym sposobem, już w 2002 roku na półkach sklepowych ląduje Vice City, będące katalizatorem dla konfliktu między niekompetentnym prawnikiem, a studiem. Dla graczy nieco bardziej zaznajomionych z branżą historia ta nie będzie zaskoczeniem, wszak swego czasu było o tym bardzo głośno. Widz jest informowany już na samym początku, że dokument nie ma oficjalnego poparcia twórców gry, nie wszystkie zdarzenia są autentycznie jeden do jednego, a wszelkie wypowiedzi wyciągnięte zostały z dokumentów sądowych. Mimo wszystko pochyla się on nad istotną kwestią pewnej etyki moralnej, jaka do dziś panuje w społeczeństwie, a mianowicie, jak z gier jako rozrywki i znaczącego odłamu szerokiej popkultury próbuje zrobić się kozła ofiarnego.

Już na dzień dobry jesteśmy atakowani sceną, która działa na świadomych graczy niczym płachta na byka, lecz nie sposób było jej uniknąć — oto bowiem wspomniany Davin Moore reprezentuje archetyp stereotypowego maniaka przepadającego w wirtualnym Miami, gdzie strzela i rozjeżdża wszystko, co rusza się na ekranie. Według dochodzenia zdeprawowany chłopak dokonał morderstw oraz kradzieży, ponieważ zbyt mocno zainspirował się grą, co skutecznie chce wykorzystać nasz ulubiony prawnik, którego nazwisko ponad dekadę temu nie schodziło z nagłówków portali internetowych piszących o elektronicznej rozrywce. Jack Thompson wychodził na przekór popkulturze już niejednokrotnie, próbując m. in. zablokować sprzedaż albumu ekipy 2 Live Crew — jako niepoprawny ewangelista nie rozumiał i nie uznawał jakiejkolwiek sztuki, wolności twórczej i również przy sprawie z Rockstar Games używał ciosów poniżej pasa, by dopiąć swego. Davin Moore okazał się idealnym punktem zaczepienia, żeby zaatakować producentów oraz wyciągnąć olbrzymie pieniądze dla poszkodowanych rodzin.

Gamechangers — historia wielkiego konfliktu

Dla „Gwiazd Rocka” zaczynają się niemałe kłopoty. Sprawa nabiera obrotu, gdy pod koniec 2004 roku ukazuje się GTA: San Andreas z ukrytym w plikach modem „Hot Coffee” ukazującym ostre sceny seksu. W studiu toczyła się zażarta dyskusja, co do umieszczenia tych treści w grze i nawet najważniejsze osoby w firmie, czyli Jamie King, Dan Houser i Terry Donovan mieli spore wątpliwości, lecz brat Dana, Sam, nie chciał dać za wygraną i ostatecznie drogą kompromisu pliki zostały umieszczone na płycie, których nikt nie powinien tam w ogóle szukać. Taki osobnik oczywiście się znalazł, a był nim Patrick Wildenborg, holenderski moder, który nie omieszkał pochwalić się całemu światu swoim odkryciem. Jack Thompson zrzesza ekspertów naukowych, jak i militarnych w celu udowodnienia wszystkim, że gry wideo deprawują młode społeczeństwo, a na tapet w pierwszej kolejności idzie właśnie GTA.

Gamechangers to film, który w dość atrakcyjny i przystępny sposób spina wszystkie te rzeczy i przedstawia zdarzenia, których skutki odczuła cała branża. Warto zaznaczyć, że gdy prawnik zaatakował GTA, to nie samo Rockstar, a ich wydawca, czyli Take-Two brało na siebie brzemię odpowiedzialności. W porę zaś zareagowali prawnicy firmy, Blank Rome, którzy skutecznie odbijali piłeczkę Thompsonowi, stawiając mu na mocy prawa konkretne zarzuty. Sprawa urosła do rangi federalnej, a nieobliczalny agresor nie myślał zbyt racjonalnie, składając w sądzie wiele fałszywych zeznań i wysyłając maile do właścicieli Take-Two z ostrzeżeniami, że „oskubie ich do ostatniego centa”, co również zostało w sądzie odpowiednio wykorzystane. Sąd Najwyższy na Florydzie ostatecznie cofnął prawnikowi licencję do wykonywania zawodu i nałożył karę pieniężną w wysokości 40 tys. dolarów.

Jak natomiast sprawa ma się z samymi odczuciami, co do seansu? Gamechangers to dokument fabularny, więc warto zwrócić uwagę, iż Sama Housera zagrał sam Daniel Radcliffe. Nie ma to jednak jakieś wyższej wartości artystycznej, gdyż wizerunek aktora już na zawsze będzie raczej więźniem Harry’ego Pottera, a rola odtwórcy jednego z założycieli Rockstar nie wymagała jakichś specjalnych umiejętności. Ciekawiej wypadł Joe Dempsie jako Jamie, którego relacje z Samem były niejednokrotnie dość napięte. Z kolei z punktu widzenia gracza znającego tą historię i szukającego w niej smaczków, no cóż — można odczuć lekki zawód. Mało jest tutaj bowiem „mięsa”, którego tak pożądamy, wszelakich detali dotyczących nie konfliktu, a samego procesu produkcji tych gier, faktów zza kulis takich jak to, że to Sam naciskał ekipę na nowy silnik, bo miał już dość wypożyczania Render Ware.To on zachęcił developerów do stworzenia Rage, który to napędzał kolejne odsłony gangsterskiej serii, a testem sprawnościowym dla programu miała być prosta gra, np. o tenisie stołowym, tak uwielbianym przez pracowników. To oczywiście nie wszystko, lecz koniec końców ciekawostek jest jak na lekarstwo.

Gamechangers — historia wielkiego konfliktu

Wynik wojny znamy — Rockstar dużo ryzykowało walcząc o kategorię wiekową M (Mature) mając na pokładzie treści klasyfikujące ich produkt do rangi AO (Adults Only), co było niezgodne według systemu ESRB i nakazywało swego czasu wycofanie ze sprzedaży wszystkich kopii San Andreas z pierwszego tłoczenia i zastąpienia nowymi. Straty były liczone w milionach, gry zakazano w różnych krajach, a rykoszetem oberwały natychmiastowo inne produkcje, takie jak Bully lub Manhunt. Sam w jednej ze scen stwierdza, że osoby pokroju Thompsona usiłują robić z gier wideo kozła ofiarnego, bo niesprawiedliwym jest, że w kraju gdzie można kupić Uzi, zakazuje się treści pornograficznych, które w medium filmowym przeszłyby bez większego echa. Po to przecież istnieją segregatory pokroju ESRB wskazujące wyraźnie do jakiej grupy odbiorców może trafić dany produkt, a winą za takie incydenty powinno obarczać się prawowitych opiekunów, czy ogólnie system edukacji. No ale tego nam nikt tłumaczyć nie musi.

5 thoughts on “Gamechangers


  1. wizerunek aktora już na zawsze będzie raczej więźniem Harry’ego Pottera

    No i właśnie przez to Daniel musi stawać na głowie i brać coraz bardziej karkołomne angaże. Mimo grania zwłok w Człowieku Scyzoryku czy w takich produkcjach jak Guns Akimbo i tak nie może pozbyć się tej metki “chłopca, który przeżył” (swoją drogą – polecam oba filmy). Cholernie smutne i frustrujące dla aktorów. Harrison Ford z identycznego powodu żałuje, że zagrał Hana Solo w Star Warsach.

    1. Akurat Ford to stary aktor, co grał w wielu dobrych filmach np. zanany wszystkim Ścigany z Tommy Lee Jones’em, czy Czas Apokalipsy, Bladerunner itd. Dla mnie to i tak zawsze będzie Indiana Jones, ale jest wiele prawdy w tym co piszesz. Tylko wiesz aktorzy co zgarniają miliony za swoje role “narzekają”, że stali się zbyt rozpoznawalni i kojarzeni tylko z jedną rolą. Z finansowego punktu widzenia, to najlepsze co może spotkać aktora, bo będzie już na zawsze rozpoznawalny. To raczej taki niuans, bo ambitni aktorzy nie chcą być szufladkowani jak np. Jim Carrey, ale hajs nie śmierdzi i wielu aktorów wręcz marzy o rozpoznawalnej roli, która wystrzeli ich karierę w stratosferę…
      Jak dla mnie Radcliffe nic nie musi udowadniać i może wybierać sobie role wedle uznania właśnie dlatego, że jest tak dobrze znany z roli Pottera. No ale to tylko moja opinia.

      1. Ja wiem, że Ford zagrał mnóstwo postaci, które na stałe zakorzeniły się w popkulturze. Osobiście zawsze kiedy myślę “H. Ford” to przed oczami mam Ricka Deckarda. Nie zmienia to fakt, że sam aktor narzekał na swoją rolę w SW właśnie przez taki stan rzeczy, bo według niego miał o wiele więcej lepszych ról, a wywiady praktycznie zawsze oscylowały wokół Hana Solo.

        Z takich aktorów, którzy słusznie chcieli pokazać światu, że stać ich na wiele więcej wytknąłbym Roberta Pattinsona – nota bene też w Potterze zagrał – za którym przez lata ciągnął się smród po Zmierzchu. Czy słusznie, czy nie to już nie mi oceniać (słusznie! :D), ale mimo wszystko już się chłopak wyrobił i udowodnił swoją wartość m.in Wodą dla Śłoni i The Light House.

  2. „Ostre sceny seksu” w Hot Coffee? Obejrzyj dobrego pornola z Bogiem Rocco Siffredim (np. „Animal Trainer 4” to poznasz, czym jest ostry seks) Polecam 🙂 Chociaż dalej rzeczywiście będzie o “ostrych scenach”.

    Skutki odczuła cała branża

    Rzeczywiście było straszne tsunami, które dosłownie zmiotło branżę, kweh! Nie to co ET i reszta crapów, które pogrzebały Amerykę w latach 80, albo MK i Doom, gdzie powołano ESRB. Jeśli już, to branża chciała mieć takie gry jak GTA, więc wkrótce zaroiło się od pierdyliona sandboksów. Jeśli pijesz do tego to mogę się zgodzić 🙂

    co było niezgodne według systemu ESRB

    Jak to ma być niby niezgodne, skoro to jedna z ocen tej organizacji, ta najwyższa 🙂 Tylko, że tu mieliśmy do czynienia z idiotyzmem małym, bo sceny seksu w M (od lat 17, w kinie to R) są wskazane (np. gry Davida Cage’a), ale tu stwierdzono, że jest całkowita nagość (tzw. full frontal) i ostry seks (w przeciwieństwie do „wysublimowanego” stosunku seksualnego) od tylca, stąd AO (od lat 18, w kinie to NC-17, dawniej X). Różnica jest taka, że wielkie sieci sprzedające gry nie wystawią tytułów AO na swej półce, stąd afera.

    Sam w jednej ze scen stwierdza

    Ale kto stwierdza? Rockstar? Powstał z niego jakiś świadomy byt? Czy stwierdziła to jakaś osoba, o której nie wspomniałeś? Nie wnikam, spadam…

    Słaby tekst, chujowy research.
    3/10 na zachętę 😀

  3. Dzięki za tekst. Osobiście staram się stawiać wybór po stronie odbiorcy, w co chce grać i jak to będzie interpretował. Jak już “konsumuję” to wolę coś co faktycznie ma dla mnie wartość. Stad GTA nie są grami dla mnie ale daleki jestem o uznawanie gier za winnych deprawacji jednostek. 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *