Iron Harvest: Complete Edition

Gatunek gier RTS daleki jest od rządzenia i dzielenia, aczkolwiek na konsolach występuje dłużej, niż mogłoby się z pozoru wydawać. Ostatnio w moje ręce wpadło Iron Harvest, które z łatwością potrafi przyciągnąć uwagę gracza. To jak to jest z tymi strategiami na dużym ekranie? Przekonajcie się sami.


Aby wypełnić obraz (i to dosłownie!) rysujący się przed nami, kiedy patrzymy na malownicze screeny z produkcji studia KING Art. Games musimy wiedzieć, kim jest Jakub Różalski. Oto bowiem pochodzący z polski malarz wykreował prawie dekadę temu uniwersum 1920+ i za pomocą przepięknych grafik przedstawił autorską wizję okresu międzywojennego, gdzie rozpościerające się krajobrazy bajecznych wsi, oraz dużych miast uzupełnione są o ogromne mechy. Dokładnie tak – artysta nawiązując do przełomu XIX i XX wieku stworzył swoją wersję dieselpunka, na czele którego stoją budzące lęk oraz postrach maszyny. Zwieńczeniem jego prac może być wydana w 2018 antologia “Inne światy”, zawierająca opowiadania napisane na kanwie dzieł Różalskiego przez renomowanych pisarzy. Prawdziwe opus magnum miało jednak dopiero nadejść, kiedy to na Kickstarterze zbierano fundusze na grę planszową pt. Scythe. Gdy osiągnęła ona sukces, przyszła kolej na elektroniczną rozrywkę – w dwa dni zebrano prawie półtorej miliona dolarów. Właśnie tak wyglądał początek Iron Harvest.

Iron Harvest: Complete Edition | Recenzja | Cross-Play

Wspomniałem na wstępie, że produkcja z pewną lekkością wzbudza zainteresowanie, ale co to dokładnie oznacza? W mojej opinii jest to zasługa settingu, oraz ogólnego designu – mamy świat tuż po Wielkiej Wojnie, gdzie zniszczone miasta i wsie powstają z kolan w trakcie trwającej rewolucji technologicznej, a futuryzm ściera się z tradycjonalizmem. Obrazy przedstawiające przykładowo pozamiejskie lasy z wilkami i żelaznymi kolosami w tle autentycznie pobudzają wyobraźnię. Europa trawiona jest przez nieustające konflikty, w które zaangażowane są fikcyjne frakcje w postaci Imperium Saksonii (Niemcy), Republiki Polanii (Polska), a także Rusviet (Rosja). Ze względu na położenie geograficzne, kondycję gospodarki, czy możliwości militarne, każda ze stron ma odmienną historię z określonymi celami. Warto też dodać, iż poszczególne armie reprezentują główni bohaterowie, którzy poza żołnierzami mają u swojego boku unikalnego towarzysza (Anna z Polanii ma przykładowo niedźwiedzia Wojtka). Poznajemy więc story każdej nacji na przestrzeni łącznie około dwudziestu misji, co w przypadku tego gatunku stanowi raczej rozsądny wynik. Z drugiej zaś strony to gra pozorów, ponieważ w ostatecznym rozrachunku mamy do czynienia z zachowawczym RTS’em. Relacja na linii medium gier wideo i sztuki dość często bywa skomplikowana, bowiem ciężko przełożyć jedno na drugie, tak aby rezonowały ze sobą  w odpowiedni sposób. Zmierzam do tego, iż uniwersum Różalskiego daje świetne narzędzia i stwarza dobre podwaliny pod wykreowanie wirtualnego świata, aczkolwiek sama gra niekoniecznie potrafi to wykorzystać. Do tego stopnia, że swego czasu wielu graczy nieustannie porównywało Iron Harvest do Company of Heroes ze względu na zakrawający o plagiat gameplay.

Iron Harvest: Complete Edition | Recenzja | Cross-Play

Chciałbym jednak zacząć od najważniejszego aspektu, który moim zdaniem może zdyskwalifikować tytuł już w przedbiegach, jeśli nie jest odpowiednio zaimplementowany. Mowa rzecz jasna o sterowaniu, co w kontekście ogrywania wersji na PS5 jest szalenie istotne. King ART. Games stanęło na wysokości zadania, gdyż zaledwie po dwóch-trzech misjach intuicyjnie operowałem komendami, wybierając je chociażby z koła wyboru pod jednym z przycisków. Przełączanie się między jednostkami za pomocą bumperów i wydawanie określonych poleceń nawet w ferworze walki sprawdzało się nieźle, bo zazwyczaj nadążałem za tym, co dzieje się na ekranie, a to właśnie stanowi kluczową wymierność w tej kwestii. Problemy zaczynają się w momencie, kiedy narzucamy określone zadanie, a żołnierze je ignorują, bądź niepoprawnie wykonują. Często zdarzało się, że przykładowo grupa saperów “chowała się” po złej stronie muru i wystawiała na ostrzał niczym prawdziwe żółtodzioby. Towarzysze głównych postaci są również nieokiełznani i niejednokrotnie sięgałem do koła poleceń żeby indywidualnie wydać im rozkaz odwrotu, bo non-stop rzucali się na wroga i to bez mojego przyzwolenia. To już zaś element sztucznej inteligencji, gdyż jak wspomniałem, sterowanie zwyczajnie zdało egzamin i pozwoliło w spokoju kontynuować rozgrywkę. Łącznie mamy do dyspozycji jakieś czterdzieści jednostek, jednakże nie odczułem różnorodności między nimi w zakresie funkcjonowania, czy przeznaczenia. W jakąkolwiek frakcję byśmy się nie wcielili, każda dysponuje oddziałami poruszającymi się w bardzo podobnym tempie, gdzie największe kolosy mozolnie kroczą na tyłach i dochodzą w określone miejsce z ogromnym opóźnieniem, a pomniejsze roboty potrafią dotrzymać kroku piechocie. Wymaga to taktycznego podejścia, by odpowiednio rozstawiać je na polu walki, lecz na dłuższą metę brak w tym zakresie różnorodności. Wojsko także nie ma jakichś wyszukanych specjalizacji i na próżno tutaj szukać zasobów powietrznych, lub wodnych – wszystko odbywa się na gruncie.

Iron Harvest: Complete Edition | Recenzja | Cross-Play

Twórcom zależało też, aby w miarę możliwości brać pod uwagę otoczenie i to, co się wokół niego dzieje. Mamy zatem okazję eksplorować zniszczone miasta, które skrywają apteczki i zasoby niezbędne do budowania nowej armii. Często mamy za zadanie rozbudować sobie bazę i zwiększyć siły żeby przebrnąć się dalej, to też wymagane jest przejmowanie pobliskich rafinerii. Misje są zróżnicowane w bardzo marginalnym zakresie – czasami trzeba coś obronić, albo przeprowadzić przez dany punkt, w ostatecznym rozrachunku zaś zawsze chodzi o przedostanie się z miejsca A do B, i tak w kółko. Nawet zadania stricte “skradankowe” nie pełnią żadnej wyszukanej roli, co ostatecznie sprowadza się do zarzutu, że nawet gdyby żonglować nieustannie nacjami, to w ogólnym rozrachunku nie odczujemy zmian w gameplay’u. O ile też same historie Saksonii, Polanii i Rusvieti są prowadzone w miarę poprawnie, tak każda misja przeplata się z przerywnikami w CGI, których jakość woła o pomstę do nieba – autentycznie przed oczami staje nam stary film z CDA w 480p i szczerze wolałem już po czasie oglądać cut-scenki, generowane na silniku gry. Sama oprawa graficzna niestety też nie powala – na uznanie zasługują efekty cząsteczkowe, gdyż po zderzeniu się zasobnych stron konfliktu momentami jest na co patrzeć. Z kolei każde przybliżenie kamery unaocznia nam, że w tym aspekcie byłoby jeszcze trochę do zrobienia. Jak na złość, rozdarty jestem także przy samym audio, a konkretnie mam na myśli mówione dialogi. Ogromny szacunek dla wydawcy, że zadbano o pełną lokalizację  i to do tego stopnia, że każdy kraj używa swojego języka. Natomiast same wykonanie sprawia, że owa lokalizacja na trafi do kanonu tych niezapomnianych, bo potrafi brzmieć zwyczajnie kiepsko.

Iron Harvest: Complete Edition | Recenzja | Cross-Play


Iron Harvest to bardzo, bardzo zachowawczy RTS, który w żadnym razie nie przeciera szlaku w gatunku. Boli to podwójnie, ponieważ człowiek spogląda na prace Różalskiego i wyobraża sobie, jak wiele świetnych rzeczy można byłoby z tego świata wyciągnąć – twórcy ewidentnie nie wykorzystali tej okazji. Nie chciałbym jednak totalnie zniechęcać do gry, gdyż w ostatecznym rozrachunku potrafi ona zaangażować gracza, głównie za sprawą fajnego sterowania, które podkreślam, na konsoli jest szczególnie ważne. Do tego dochodzą pojedyncze (ale wciąż!) fajerwerki na polu walki, a i mnogość opcji w postaci rozgrywki Skirmish, czy multiplayer potrafi wydłużyć zabawę (w ogóle strategie mają dobrą repetycyjność, jeżeli są poprawnie zrobione). Wersja Complete Edition zawiera dodatkowo DLC w postaci “Roswieckiej rewolucji” oraz “Operation Eagle”, to też zapewnia jeszcze więcej atrakcji, wydłużając przygodę.

 

Koch Media

GRA DO RECENZJI DOSTARCZONA PRZEZ KOCH MEDIA
DZIĘKUJEMY ZA WSPARCIE!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *