Goat Simulator 3

Goat Simulator jest produkcją, która… zrewolucjonizowała w pewnym sensie rynek gier. Dzięki temu gatunek humorystycznych symulatorów wbił się do mainstreamu i dał popularność takim grom jak I Am Bread czy Who’s Your Daddy. Lecz premiera “kózki” odbyła się prawie dziewięć lat temu – czasy się zmieniły, a razem z nim stosunek do tego typu tytułów (oczywiście na gorsze). Twórcy jednak nie dają za wygraną i serwują nam jeszcze bardziej pokręcony sequel, który – w przeciwieństwie do poprzednika – nie jest tylko produktem służącym do parodiowania wszystkiego co się da.


Pierwsza część była dla mnie żenującym crapem – nieśmieszne żarty, nudna rozrywka oraz okropny stan techniczny (“It’s Not a Bug, It’s a Feature”). A jednak gra ku mojemu zaskoczeniu podbiła serca graczy oraz streamerów. Nie dziwi mnie więc, że szwedzkie studio zdecydowało się stworzyć kontynuację. Twórcy nie mieli wysoko postawionej poprzeczki – musieli tylko nie wyprodukować kolejnego crapa. I cóż, odrobili zadanie domowe, choć sequel nadal pozostawia sporo do życzenia. Ale może od początku…

Zabawę z Goat Simulator 3 rozpoczynamy w wozie pełnym kóz, które transportowane są do rancza Fairmeadows. Oczywiście jest to nawiązanie do Skyrima (Ba! Niecałą minutę mamy kolejnego easter egga w postaci kozich wież, która parodiuje punkty synchronizacji w grach Ubisoft). Nasz kozi protagonista jest znany wszystkim farmerom za zbrodnie popełnione w “jedynce”, więc nie będziemy mile widziani na ich terenie. Nam to nie przeszkadza i już na początku uzyskujemy dostęp do…. tajnej bazy Illuminati. I to właśnie tam dowiadujemy się o naszym głównym zadaniu – musimy doprowadzić sektę (składającą się oczywiście z samych kóz) do dawnej chwały i chluby.



Jak osiągnąć cel? W bardzo łatwy sposób: musimy wykonać aktywności poboczne porozrzucane po całym mieście. I tu czeka graczy naprawdę miła niespodzianka – misje zostały zaprojektowane naprawdę dobrze (no prawie). Każde zadanie nawiązuję do danego dzieła popkultury, lecz nie jest to tak nachalne i monotonne jak w przypadku poprzednika. Tutaj easter eggi zostały stworzone z głową (świetny poziom bazowany na demie P.T, czy lokacja à la Wolfenstein z uzbrojonymi po zęby babciami). Muszę przyznać, iż z przyjemnością wykonywałam kolejne zadania i ulepszałam koziego bohatera. Szkoda tylko, że aktywności są w większości przypadków banalne i króciutkie (maksymalnie 15 minut). Gra nie należy do tych najdłuższych, jeden wieczór w zupełności wystarczy, by uświadczyć napisów końcowych.

Gameplay’owo nic się nie zmieniło. Tak jak w poprzedniej części, liżemy, trykamy i kopiemy wszystko co się rusza. W Goat Simulator 3 mamy jednak dużo więcej atrakcji – twórcy serwują duży, różnorodny open-world, w którym możemy zwiedzić takie tereny jak wielką metropolię, zoo czy nawet…. podziemne laboratorium bananowych ludzi. Co ciekawe, w “trójce” nie mamy aż takiej wolności, albowiem gdy zrobimy coś złego (zabijemy cywili, zniszczymy własność publiczną), będziemy ścigani przez policję, dopóki nas nie zakajdankują. Śmieszne, stróże miasta są lepiej zaprojektowani niż w takim Cyberpunku 2077.

Goat Simulator 3 oferuję wieloosobową zabawę aż do 4 graczy, lokalnie lub online. I jest to tak szczerze najlepszy sposób na granie w ten tytuł. Samotnie też przyjemnie się bawić, lecz widać, że produkcja została stworzona dla wspólnych sesji z przyjaciółmi – mimo wszystko “Kózka” może z czasem zmęczyć samotnego gracza, podczas gdy podczas rozgrywki z kimś innym, mamy dodatkowe atrakcje w postaci mini-gierek, takich jak piłka nożna czy surfing.



Goat Simulator 3, pomimo tylu plusów, ma jeden, olbrzymi minus – gra nie jest śmieszna. Męczy jeszcze bardziej żenującym humorem niż poprzednik. Twórcy próbują w jakiś sposób nawiązać także do aktualnych wydarzeń, lecz wychodzi im to bardzo nieudolnie i jeszcze mocnej gracz czuję skrępowanie, gdy czyta niektóre dialogi…

Technicznie jest zaskakująco nieźle. Dalej możemy spotkać się z ragdollami, topornym sterowaniem, przenikaniem obiektów, czy głupią sztuczną inteligencją NPC, lecz przynajmniej model kozy jest zrobiony przyzwoicie i nie doświadczymy już sytuacji znanej z poprzedniej części, gdzie nagle, tak po prostu, wyrzuca nas na drugi koniec mapy. Oprawa audiowizualna jest bezpłciowa – szaty graficznej nie ma co chwalić, ani krytykować, z kolei ścieżka dźwiękowa była wyjątkowo irytująca. Nieraz po prostu wyciszyłam muzykę i włączałem track-listę na Spotify. Warto też dodać, że twórcy dodali do gry ciekawy dodatki kosmetyczne. Prócz kozy, możemy także przyjąć postać ryby, żyrafy, nosorożca czy nawet stracha na wróble.


Przed instalacją spodziewałam się, że będę recenzować kolejnego crapa. A jednak, ku mojemu zaskoczeniu, Goat Simulator 3 naprawia niektóre błędy poprzednika, serwując graczom oryginalne aktywności poboczne oraz prosty, lecz komfortowy gameplay. Ale też nie jest grą dobrą. To typowy, mocny średniak, którego nie mogę polecić, lecz też nie mogę odradzić zagrania. Kto wie? Może wam przypadnie bardziej do gustu. Ja bawiłam się dobrze i nie żałuję tych 4 godzin spędzonych na tworzeniu koziego chaosu.

 

GRA DO RECENZJI DOSTARCZONA PRZEZ PLAION
DZIĘKUJEMY ZA WSPARCIE!

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *