The Wolf Among Us | Recenzja | Cross-Play

The Wolf Among Us

Telltale w swoim szale łapania się za wszystkie możliwe licencje sięgnęło również po serie komiksowe, co bardzo im się opłaciło – bo wraz z The Walking Dead trafili na żyłę złota. Kolejna interaktywna opowieść umieszczona w innym komiksowym uniwersum była jak najbardziej logicznym krokiem.


O co chodzi


W świecie bajek coś się mocno popsuło i nastąpił exodus postaci – nazywających siebie “Fables” – do naszego świata, z nadzieją na lepsze życie. Postacie te zaszyły się w Nowym Jorku, starając się ukryć swoje tożsamości przed zwyczajnymi ludźmi (“mundies”) i próbując ułożyć sobie życie w nowym środowisku. Nieprzystosowanych wywozi się na Farmę, gdzie w teorii mogą sobie żyć spokojnie bez martwienia się o mundies, ale w praktyce Farma jest postrzegana jako więzienie albo “łagodny obóz koncentracyjny”, jaki pokazywano na filmach propagandowych III Rzeszy.

Fables, będąc postaciami z podań ludowych i opowieści, posiadają mniejszą lub większą wiedzę o magii i magicznych artefaktach; wiele z Fables potrafi bardzo szybko regenerować rany albo posiada inne nadnaturalne zdolności typu teleportacja, latanie czy olbrzymia siła. Fables o ludzkiej postaci mają najłatwiej, choć i tam trafiają się nieszczęśnicy, którzy w swoich opowieściach byli kalekami i tacy w naszym świecie pozostaną już na zawsze. Inne stwory, typu gadające żaby czy trolle, aby ukryć swoją prawdziwą postać muszą kupować “Glamour” – czar produkowany przez usankcjonowane prawem (społeczności Fables) Wiedźmy, który niestety kosztuje ciężkie pieniądze. A jak się nie podoba, to na Farmę.

The Wolf Among Us | Recenzja | Cross-Play
“I love pink!”

Dobra, tyle niby-encyklopedycznego wpisu, bo sam jestem dyletantem w kwestii tego komiksowego uniwersum i nie wiem o nim nic ponad to, co powiedziano w grze. Poza tym już wychodzą na wierzch te bardzo mało bajkowe aspekty fabuły, bo Fables mordują się nawzajem, kaleczą, przekupują, współżyją płciowo w mniej lub bardziej egzotycznych układach i żywią urazy jakby były w jakimś serialu od HBO. Recepta na Fables, a przynajmniej ten wycinek uniwersum przedstawiony w grze, jest taka, że bierzesz soczyste fragmenty z np. “Rodziny Soprano” czy “Gry o Tron”, na przykład takie, gdzie ktoś kogoś zarzyna bo ma w tym interes, a potem idzie na dziwki. Nadajesz swoim bohaterom cechy postaci z bajek, ale w takim sensie, żeby ich magiczne zdolności pomagały w konstruowaniu fabuły, ale nie stanowiły głównego wątku. Dorzuć bluzgów, przemocy, trochę golizny i… wychodzi całkiem ciekawy setting i niezłe opowieści, które poznajesz z podobną fascynacją jak oglądasz wspomniane seriale.

Bo to jest tak: produkcje tego typu są adresowane, jak rozumiem, do ludzi, których życie nie jest specjalnie ekscytujące: normalnie nie strzelamy do innych ludzi ani nie tniemy ich na kawałki jak w “Rodzinie Soprano”, nie odbywamy przypadkowych stosunków płciowych z dopiero co poznanymi osobami jak w “Californication”, nie prowadzimy intryg ze skutkiem śmiertelnym jak w “Grze o Tron”. A przynajmniej nie tak często, jak bohaterowie wyżej wymienionych produkcji. A łączą one realizm sytuacji – życie rodzinne, normalne i przeciętne sytuacje – z rzeczami, które podpadają pod określenie “explicit”. Tak stworzona iluzja pomaga widowni docelowej w samooszukiwaniu się, że życie tak naprawdę nie składa się z nudnej pracy biurowej i rutynowego życia rodzinnego. A przynajmniej tak mi się wydaje; w każdym razie opowieść przedstawiona w The Wolf Among Us idealnie się w tę receptę na opowieść wpisuje.

The Wolf Among Us | Recenzja | Cross-Play
DUDE WEED LMAO

Jest to gra (tak naprawdę jest to interaktywna opowieść, ale żebym mniej musiał klepać w klawiaturę, będę używał określenia “gra”) o identycznej mechanice co “The Walking Dead”, więc porównań nie unikniemy. Aspekt interaktywny w porównaniu do przygodówki point’n’click został zredukowany do minimum – prawie nigdy nie używasz znalezionych przedmiotów, mało chodzisz po lokacjach, za to najwięcej aktywności polegać będzie na wykonywaniu QTE i przede wszystkim na wyborze kwestii dialogowych, które najbardziej ci pasują. Te wybory dialogów stwarzają iluzję (znowu!) ważności podejmowanych decyzji, co w przypadku gier od Telltale nie ma znaczenia, bo i tak się zdarzy to, co miało się zdarzyć, a twoje wybory to w większości kosmetyka i zobaczysz mniej więcej tę samą opowieść, te same lokacje i prawie te same w nich zdarzenia. (Do tej pory najważniejszy wybór w grach Telltale spotkałem w finale The Walking Dead s2, gdzie zależnie od twojej decyzji oglądałeś zupełnie inne zakończenia.)
Natomiast oglądanie pomieszczeń w The Wolf Among Us zdarza się częściej niż w The Walking Dead i nadaje posmaku gry detektywistycznej, co przywitałem z radością – bo The Walking Dead, przyznaję się bez bicia, przeżywałem dość mocno (prawdopodobnie nawet zbyt mocno, sorry kolo) i z ulgą poznałem grę o podobnej mechanice, ale na pewno dużo lżejszą niż desperacki nie-ma-nadziei wydźwięk The Walking Dead.


Postacie


Najważniejsza rzecz w grach Telltale, śmiem stwierdzić. W The Walking Dead masz Clementine, Lee, Kenny’ego i wiele innych postaci, z których większość zginęła w sporych lub jeszcze większych męczarniach, głównie w wyniku twoich decyzji. A kogo mamy w The Wolf Among Us? Poniżej przedstawiam te postacie, które zapadły mi pamięć z tych czy innych powodów.

The Wolf Among Us | Recenzja | Cross-PlayBigby – Big Bad Wolf, czyli Wilk Bardzozły, główny bohater gry. Jest detektywem w społeczności Fables. Niestety w przeszłości narobił sporo dymu i większość Fables albo otwarcie się go boi, albo maskuje swój strach pogardą. Odniosłem wrażenie, że Bigby stara się walczyć ze swoim wizerunkiem rozrabiaki (no dobra, szalonego mordercy) i tak kierowałem jego odpowiedziami, aby robić za dobrego gliniarza, ale czasem – szczególnie w obecności Bloody Mary – po prostu się nie dało. Bigby na co dzień wygląda jak normalny człowiek i nie musi używać Glamour, ale jak się wkurzy, to przybiera postać wilkołaka, w której czyni konkretną rozpierduchę. Tak naprawdę prawdziwa postać Bigby’ego to wilk, który – tak! jest wielki i konkretnie wkurzony. Wytłumaczenie tych wszystkich form Bigby’ego znajduje się w grze (trzeba czytać te karty które się odblokowują w trakcie grania), ale jest dosyć pokrętne, muszę przyznać.
The Wolf Among Us | Recenzja | Cross-PlaySnow – charakter naszej Śnieżki ma następujące właściwości: własne widzimisię proklamuje jako The Right Thing To Do; często jest dość oschła (nie chciałem napisać “zimna”, rozumiecie) nawet wobec życzliwych jej ludzi i ten błąd zachowania ochoczo tłumaczy robiąc z siebie ofiarę skrzywdzoną “przeszłymi wydarzeniami”, których natury nam nigdy nie wyjaśnia; gniewne czy po prostu mściwe zachowania tłumaczy jako “konieczność w danym momencie”. Dość powiedzieć, że Snow uważam za jedną z bardziej realistycznych postaci kobiecych, jakie dane mi było poznać w grach wideo, a ten, kto pisał jej fragmenty scenariusza był albo gejem, albo po prostu nie dawał się prowadzić na smyczy własnemu przyrodzeniu.
The Wolf Among Us | Recenzja | Cross-PlayIchabod Crane – podobno z bajki (?) “sleepy hollow”, której szczerze mówiąc nie znam, ale ta wiedza nie jest nikomu potrzebna by stwierdzić, że ten gość to jakiś palant. Bez przerwy krzyczy jak to wszystko poświęcił dla Fabletown, jak to żyły sobie wypruwa i ciągle naskakuje na Snow, poganiając ją do roboty. Bardzo ważna lekcja życiowa – im ktoś głośniej krzyczy o tym jak to przestrzega zasad i brzydzą go wszelkie nieprawości, tym większe sam ma z nimi problemy: prawdziwe lub wyimaginowane. Najczęściej wznoszenie prawych okrzyków służy zagłuszeniu własnego sumienia i – możecie się założyć, przyjaciele – Crane jest umoczony w bagnie aż po genitalia. Z czego te ostatnie wiodą go na takie manowce, że w jednym momencie aż mi było kolesia żal.
The Wolf Among Us | Recenzja | Cross-PlayThe Woodsman – drwal, który kiedyś rozciął brzuch Wielkiego Złego Wilka i uratował Czerwonego Kapturka. Uznawany dzięki temu za bohatera nasz Drwal jest, najdelikatniej mówiąc, potężnym kawałkiem zgorzkniałego sukinsyna. Dość powiedzieć, że Woody to pijacka menda i złodziej, który kradnie by pić i pije by zapomnieć o tym, jak nisko upadł, że aż musi kraść. Przez krótki czas robiłem w prokuraturze (jako meble biurowe) i protokołowałem przesłuchania podejrzanych; Woody idealnie wpisuje się w kanon ludzi upadłych, którzy ćpają i chleją wódę przez trzy dni pod rząd a potem rozpaczają i zastanawiają się, dlaczego całe życie zaczęło się sypać i muszą szukać żarcia na śmietniku. Jego relacje z Bigbym są, hm, napięte, ale w sprzyjających warunkach są w stanie znaleźć się w tym samym układzie współrzędnych teoretycznego, tymczasowego porozumienia.
The Wolf Among Us | Recenzja | Cross-PlayBluebeard – wzorcowy przykład ch…ja. Gdyby istniała taka miara w Sevres, to w gablocie stałby Bluebeard właśnie. W świecie bajek podobno patroszył każdą kolejną swoją żonę; w naszym nie wiadomo co dokładnie robi, ale jedno jest pewne: ma mocno nabitą kabzę i wielki apetyt na władzę. Blubeardowi zastraszanie i sianie terroru sprawia autentyczną radość, na przykład podczas przesłuchania związanego świadka grozi mu nożem, a jeśli jako Bigby zdecydujemy się tegoż świadka prać po pysku, to Bluebeard tylko cieszy michę i kiwa głową w geście aprobaty. Nie przepuści też okazji by przypomnieć “ileż to zainwestował” i jak to “domaga się sprawiedliwości”, czyli osobistych korzyści, głównie władzy. Jest dla mnie tajemnicą, dlaczego trzyma się tak blisko tych “praworządnych” i czemu nikt jeszcze nie dobrał mu się do tyłka. Przypuszczam, że Bluebeard jest na tyle mocny, że nikomu się jeszcze nie zachciało spróbować.
The Wolf Among Us | Recenzja | Cross-PlayBloody Mary – kwintesencja stereotypu “edgy character” w tak nieznośnie gówniarski sposób, że umyka mojemu pojmowaniu, jak ktokolwiek mógł otrzymać wynagrodzenie pieniężne za napisanie takiej postaci. Nawet wzorem Ryuko czy Shadowa dostała częściowo czerwony fryz, co już uważam za przegięcie – gdyby TWAU było popularniejsze, to Bloody Mary spokojnie trafiłaby do pewnej memowej grupy, do której należą też Donte, wspomniani Ryuko i Shadow the Hedgehog oraz American Kirby. Bloody Mary nawet nie jest atrakcyjna wizualnie, cycków nie ma, nago bądź półnago nie lata. W grze jest to ekstremalnie płas… eee, jednowymiarowa postać, która dodatkowo niezwykle mnie irytowała swoim zachowaniem i czekałem tylko, aż gra da mi wybór he he usunięcia Bloody Mary z horyzontu zdarzeń. Szczęśliwie ostateczna konfrontacja z nią jest obowiązkowa i wygląda całkiem cool (pun intended), więc nie wszystko związane z tą postacią jest negatywne.

Kto to zrobił


The Wolf Among Us | Recenzja | Cross-Play

Lubię szperać w necie w poszukiwaniu ciekawostek, które nigdy do niczego w życiu mi się nie przydadzą; podobnie było z The Wolf Among Us, czy też konkretniej: skąd świat przedstawiony w grze się wziął i kto wymyślił pierwowzór, gdzie bajkowość miesza się z morderstwami i kurewstwem. Wymyślił to wszystko niejaki Bill Willingham, który na zdjęciach dostępnych w necie często ma wyraźną nadwagę i chodzi niedogolony – podobnie jak ja, więc coś zdecydowanie jest na rzeczy. Według Wikipedii pracował nad artworkami do role playing games, a przełomem okazała się jego komiksowa seria “Elementals”. O komiksach mam pojęcie przyzerowe, więc kliknąłem na odnośnik, by dowiedzieć się więcej. Potężne moce powołują do istnienia ekipę superbohaterów, by naklepała jakiegoś czarnoksiężnika, który sam powołuje jakąś solidną ekipę antagonistów. Wszystko okej, powstało tego parę tomów, jest w artykule Wikipedii wesoła lista wydań, one-shotów, miniserii, patrzę sobie co tam jest… Elementals: Sex Special. Och.

Znając zwyczajowy przebieg takich spinoffowych eskapad niezwłocznie postanowiłem zagadnienie wyguglać, licząc jeśli nie na zgryźliwą recenzję tych wojaży, to przynajmniej na jakąś goliznę: win-win situation.

The Wolf Among Us | Recenzja | Cross-Play

Fragment pierwszej z brzegu recenzji mówi co następuje:

Almost every story featured pretty much the same variation on this theme – the man makes some sort of gross, inappropriate physical gesture. The woman rebukes him but – rather than reacting to what was plainly some form of sexual assault – then informs him that she’ll now be educating him in the proper way to make love to a woman. Then she services him knowingly and all his problems are solved. It’s “mom as fuck fantasy,” and it’s messed up.

“Mężczyzna robiący jakieś okropne rzeczy i kobieta edukująca go jak powinien postępować prawidłowo” – coś tak jakby jak Bigby i Snow… Zastanawiające.
No i koniecznie trzeba dodać, że jedna z bohaterek tam pieprzy się z delfinem.

Opisane powyżej figle (bo trudno jest mi brać coś o tytule “sex special” na poważnie) niewiele jednak mają przełożenia do TWAU – tu zazwyczaj jest na poważnie, a przynajmniej stara się takie być; golizny prawie nie ma (za wyjątkiem gołych cycków w drugim epizodzie), więcej jest przemocy (nierzadko groteskowej) i bluzgów, obydwie rzeczy raczej z sensem. Gdybym się miał czepiać fabuły, to przede wszystkim w pewnym momencie fabuła przeradza się z zagadki detektywistycznej w jakiś dramat społeczno-polityczny, a morderca ujawniony jest dosłownie tak: “cześć, no, to ja zrobiłem, ale dlatego że on mi kazał”. To było dla mnie dość sporym rozczarowaniem. No i nie sposób nie wspomnieć, że rozdział pierwszy kończy się mega szokerem (a przynajmniej dla mnie), a cała sytuacja zostaje przywrócona do pierwotnego stanu zabiegiem tak prostym, że poczułem się trochę oszukany, a nawet nieco ośmieszony. Telltale powtórzyło ten zabieg z szokerem na końcu pierwszego epizodu w Game of Thrones, ale tym razem skutecznie, według mnie.

The Wolf Among Us | Recenzja | Cross-Play
ugh

Mimo wszystko klimat TWAU jest dużo lżejszy od The Walking Dead s2, które skończyłem trochę wcześniej – dla mnie każdy chapter TWD s2 był niezwykle dyskomfortowym przeżyciem, a po ostatnich scenach doszedłem do wniosku, że moje życie byłoby lepsze, gdybym w ogóle w to nie zagrał. Najtrudniejsze w TWD s2 były momenty, gdy postacie zaczęły zadawać sobie pytanie: “po co ja to robię? po co się tak męczę? po co dalej to ciągnąć to życie?” W TWAU nie ma tego rodzaju refleksji, jest po prostu intryga, którą śledzisz i mniej lub bardziej, ale się bawisz. Powitałem tę odmianę z otwartymi ramionami i naprawdę czekałem do następnej soboty, by usiąść sobie na te niecałe dwie godzinki i poznać dalsze losy całej ekipy.

To chyba jedna “opowieściówka” Telltale, gdzie developerzy zrobili modele nie-ludzi z mimiką: jest gadający prosiak Colin, latająca i ciągle pijana małpa Bufkin, jest Toad (czyli żaba). Poza tym graficznie jest z grubsza tak samo, jak w The Walking Dead. Voice acting w większości przypadków dobry lub bardzo dobry, no może oprócz doktora Swinehearta, który mówi jak robot, ale może to ma pasować do bajki, z której pochodzi? Jeśli chodzi o muzykę, to coś tam gra w tle, ale jedno, co zapada w pamięć, to synth z czołówki, która jest wyświetlana na początku każdego epizodu – super sprawa, trochę szkoda, że gra ma ten klimat prawie wyłącznie w tym niby-intrze właśnie.

The Wolf Among Us | Recenzja | Cross-Play
ocena moralna od jedynej postaci żeńskiej w grach Telltale, która pokazuje się z gołymi cyckami

Zazwyczaj w grach Telltale achievementy dostaje się za normalne przechodzenie gry i de facto to wyskakujące okienko służy do powiadomienia cię, jak daleko już w chapterze jesteś. W TWAU dodatkowo odkrywasz karty z backstory postaci, a żeby odkryć wszystkie (za co też jest achievement), musisz się wrócić do niektórych fragmentów i odegrać je na nowo, dokonując tym razem innych wyborów. Nigdy nie będę replayował żadnej “opowieściówki” Telltale, bo po pierwsze niewiele nowego zobaczę, a historia i tak potoczy się z grubsza tym samym torem, a po drugie nie chcę ostatecznie niszczyć sobie iluzji “ważności” moich wyborów. Dlatego te replaye traktowałem bardziej jak alternatywne sceny z dodatków na DVD, gdzie np. Bigby wyrwał Grendelowi rękę albo spalił drzewo wiedźmy, na co w moim headcanonie nie ma miejsca.

Telltale podeszło do tematu Fables z zaangażowaniem i TWAU oficjalnie należy do fabuły serii komiksowej, ale w międzyczasie podłapali licencje dużo bardziej chwytliwe: Game of Thrones, Minecraft i teraz Batman. Parę lat od premiery TWAU już upłynęło, a o kontynuacji ani widu, ani słychu, więc chyba spokojnie mogę o tym uniwersum zapomnieć – chyba że kiedyś najdzie mnie ochota na przeczytanie 150+ zeszytów, czego w najbliższej przewidywalnej przyszłości nie planuję. Kolejną grą tego typu, którą zamierzam przejść, jest Game of Thrones, które zresztą już doczekało się zapowiedzi sezonu drugiego, więc Telltale raczej nie będzie inwestować już w świat Fables, a trochę szkoda – bo według mnie najciekawszy był właśnie setting i byłem naprawdę ciekaw jego reguł i kontrastu między bajkami a mocno podkoloryzowaną wersją rzeczywistości. No cóż.

***

Mały update: recenzja powstała w czasach, gdy wydawało się, że Telltale ma się dobrze, nowe tytuły powstają i nic nie może pójść źle. Poszło – pod koniec 2018 roku developer znienacka ogłosił bankructwo. Prawa do nazwy i wszelkich praw autorskich wykupiła nowa firma i podobno doczekamy się The Wolf Among Us 2, ale kiedy dokładnie to nastąpi – jeszcze nie wiemy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *